Pierwsze płatki śniegu zaczęły spadać z ciemnych chmur. Powoli mknęły ku ziemi, by opatulić ją białą pierzyną. Ludzie szli przez ulice w czapkach i szalach, niekiedy z parasolką. Temperatura z pewnością była bliska zeru, jednak przez wiatr wydawało się, że była ujemna. Moje chwilowe zamyślenie przerwał dzwonek. Czym prędzej wpakowałam książki do torby, rzuciłam krótkie do widzenia nauczycielowi fizyki i opuściłam salę. Nienawidziłam tego przedmiotu całym swoim sercem, duszą i umysłem. Nie rozumiałam połowy wzorów i jednostek nie wiadomo skąd wziętych. Skierowałam swe kroki ku schodom, następnie do szatni. Korzystając ze zwolnienia napisanego przez ciocię, opuściłam budynek.
W kieszeni płaszcza dzwoniło parę drobnych. W portfelu zaś miałam te grubsze pieniądze, które zamierzałam przeznaczyć na prezent dla cioci i jej rodziny. Kuzyni kiedyś wspominali coś o modelach samolotu. A dla cioci chciałam kupić portfel. Jej stary podobno się rozpadł. Wujek dostanie ode mnie serię Sherlock'a Holmes'a, bo ubóstwia wręcz tę serię. Z tymi myślami wpadłam do jednej z większych galerii. Chciałam mieć pewność, że wyjdę stąd z prezentami. Zdjęłam z głowy nauszniki i wsadziłam je do torby, przy okazji rozpinając płaszcz. Krótkie spojrzenie na ekran telefonu, by sprawdzić godzinę, poskutkowało zderzeniem się z jakimś osobnikiem.
[ Ktoś? ;n; ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz