25 października 2016

Od Sage cd Reya

Przeskakiwałam z nogi na nogę idąc dalej, nie zwracając uwagi na to co się dzieje wokół mnie dopóki nie usłyszałam głośnego grzmotu. Powoli wróciłam do żeczywistości.
- Rey może wrócimy do domu? - piwiedzialam cicho, patrząc na niebo. - Rey? - przerażona zaczęłam rozglądać się dookoła. Białowłosy zniknął jak królik w kapeluszu magika. Rozgorączkowana zaczęłam biec w drogę, z której przyszłam. Wykrzykiwałam imię chłopaka, póki nie usłyszałam nawoływania, przez znajomy głos. Przyśpieszyłam kroku i kiedy zobaczyłam współlokatora bezceremonialnie wpadłam w jego ramiona.

<Rey? LOFFKI>

Od Rey'a CD Sage

Wyszliśmy razem z internatu, kierując swe kroki do parku. Pogoda, o dziwo, nam dopisała. Ulewne deszcze, które występowały na co dzień tej jesieni, jakby na zawołanie zniknęły. Na niebie co prawda były chmury, ale nie wyglądały one tak, by miało zaraz lunąć. Wiatr też jakiś spokojniejszy się zrobił.
- Cisza przed burzą - mruknąłem, chowając ręce do kieszeni. Ruda zwróciła twarz w moim kierunku, pytając, czy coś mówiłem. No jasne, że nie...

Narzuciłem na głowę kaptur, czując jak siła wiatru stopniowo się zwiększa. Chciałem zaproponować powrót do internatu, ale, widząc radość, jaką Sage czerpała z tego spaceru... Nah, no nie miałbym serca.
Jednak nie minęło dużo czasu, kiedy zacząłem się niepokoić. Wiatr stawał się coraz silniejszy, a na niebie pojawiły się ciemniejsze chmury.

Nim się spostrzegłem, straciłem poczucie czasu, jak i moją współlokatorkę z oczu. Zacząłem się rozglądać dookoła, ale wiatr wiejący mi prosto w oczy, po prostu to uniemożliwiał.
- Sage! - krzyknąłem, oczekując jakiegokolwiek odzewu z jej strony.

Ale nie usłyszałem nic, prócz podmuchu silnego wiatru.

<Sage? Pogoda taka interesująca XD>

Od Costina cd Mahiru

Wsłuchałem się mocniej w słowa i popatrzyłem na Mahiru jak na idiotę.
- Spadaj ode mnie z tym całyn hetero-shitem - mruknąłem i udałem się do drzwi. Przesłodzony uśmiech wstąpił na moje usta, kiedy machnąlem do niego ręką i już miałem wychodzić. Brunet gwałtwonie wyrwał sobie słuchawki z uszu.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał marszcząc brwi gniewnie. Wzruszyłem obojętnie ramionami.
- Zająć się jakimiś interesującymi rzeczami. Weźmy na to podrywanie jakiegoś chłopaka. Mógłbym cię prosić o sprawdzenie wszystkich lotów do Rennes w najbliższym czasie?
Wysunąłem się za przejście, trzaskając drewnianą powłoką. Zbiegłem szybko po schodach, wchodząc do jednego z pokoji bez pukania.
- Czeeeeeść Mia! - krzyknąłem i chwilę potem usłyszałem zrezygnowany jęk.
- Weź ty spadaj. I puka się skurwielu!
- Désolé ne de pas désolè (sorry not sorry) - mruknąłem i usiadłem na niej. - Zastanawiałem się tylko czy nie wybierasz się po ciastka do Tesco.
- Czy ty wiesz która jest godzina?
- Późna - mruknąłem. - To jak idziesz?
Kilka minut później byłem wywalony przed drzwi. Wydąłem wargi i wróciłem do Mahiru.
- Jutro rano - mruknął, świdrując mnie podejżliwym wzrokiem. - Co ty planujesz zrobić co? - krzyknął, sekundę później zasłaniając usta dłonią.
- Jadę wyjaśnić to wszystko jeśli nie wróce w ciągu tygodnia, to znaczy że mnie zamknęli.
Wyciągnąłem walizkę i zacząłem się pakować.
~~~
Kiedy trzy dni później wróciłem uradowany rozwiązaniem sprawy i umożeniem wszelkich konsekwencji - TAK ALLAH MNIE KOCHA! - w pokoju zastałem ciemność, a jedyne światło padało od laptopa, w którym leciało Zabiłem swoją matkę. Wow. Mahiru spał przytulając jesną z moich "gejowskich" koszulek mówiących "Some people are gay. I'm an example". Fajnie było grzebać w nieswojej szafie? Położyłem swoją walizkę obok drzwi i podszedłem do śpiącego chłopaka. Wyłączyłem laptopa i położyłem go na biórku. Usłhszałem cichy pomruk, kiedy przykryłem Mahi, tak że kołdra nie była tylko na jego nogach.
- Dobranoc, mój przykładzie - mruknąłem, ale gdy spojrzałem na niego spotkałem się ze spojrzeniem tych brązowych oczu...

<Mahiru? Xdddd>

Od Rey'a CD Sephriny

Złapałem w locie plecak.
- Dzięki~! - krzyknąłem. Podziękowałem jej w ten sposób za spakowanie rzeczy i, tak zwane, uratowanie tyłka. Gdyby nie ona... Nah, zapewne teraz umierałbym już na zawał, czy coś.

Jako że korytarz zdążył zapełnić się tłumami uczniów, dziewoja zapewne mnie nie usłyszała. Dodatkowo zgubiła mi się, no~!
- Seeeph... No wróć tu, nooo! - Zacząłem szukać jej wzrokiem. Ale nawet, gdyby udało mi się ją znaleźć, zlewałaby się z innymi osobnikami w tej szkole, więc... Już wiem~!
Idąc za moim tokiem myślenia, zaraz kolejna lekcja... Dziewczyna już powinna być pod klasą od niemieckiego, toteż pognałem w jej kierunku ile sił w nogach. No i się nie myliłem - stała tam, prawdopodobnie mnie wypatrując.

Wyjąłem z kieszeni telefon i spojrzałem na zegarek - dziewiąta trzydzieści sześć. Uff, jeszcze można używać tej formy.

Zaszedłem Sephrinę od tyłu bez skojarzeń, lel xD, po czym, opierając dłonie na jej barkach, podskoczyłem wesoło, szepcząc jej do ucha:
- Guten Morgen~!

<Seph? Scheiße wyszło XDDD>

Od Mahiru CD Costina

-Znowu gadasz jakieś chore rzeczy. A tak w ogóle, to nadal Ci do końca nie wybaczyłem tamtego-odchrząknąłem-zajścia na moim łóżku.
-Czyżby Mahiruś był zazdrosny?-Odparł z udawanym zdziwieniem.
-Jeśli definicją zazdrości jest obrzydzenie, poczucie odrazy i niechęć, to tak. Ale definicja książkowa zazdrości jest inna, także nie-odparłem-mam nadzieję, że wymieniłeś mi po tym pościel?
-Tak, jasne-burknął niezadowolony. Prychnąłem i wyciągnąłem słuchawki i MP3 z plecaka, którego w ogóle nie używałem. Włączyłem sobie "Hollywood Undead - Coming in Hot", by następnie zacząć cicho podśpiewywać piosenkę pod nosem.
If you got jack in your cup, go raise it up.
If you ain't got enough, go fill it up.

I'm gonna chase this whiskey with patron,
I want a girl on my lap and a Jägerbomb,
I'm comin' in hot, ya heard me,
And Imma make it rain on the girl who serves me...


-Czego słuchasz?-Zapytał nagle Costin, popychając mnie lekko.
-Hollywood Undead. Masz, posłuchaj-powiedziałem i podałem mu słuchawki.


<Costin?> 

Od Yoshiko - Cd. Cecila

Spojrzałam na niego wzdychając ciężko i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Taa...- Podrapałam się w tył głowy niepewnie. Cóż... muszę przyznać, że nie był aż taki zły, jak mi się wydawało. - Muszę iść...spóźnię się.- Wyszłam szybkim krokiem z łazienki i chwyciłam torbę z naszego pokoju... dosłownie pół minutki i mnie nie było. Nawyk pozostał mi z domu... Na matmie oczywiście siedziałam jak na Tureckim kazaniu, a kiedy zaczęła nam pierdo*ić o jakiś potęgach z ułamkiem na górze, załamałam się... Pani Larro poprosiła mnie do tablicy i byłam już udupiona jednym słowem. Po moim czole spływał zimny pot i niepewnie chwyciłam kredę.
- Rób jak chcesz, ja się nie odzywam.- Usłyszałam z końca klasy, po czym zaczęłam pisać.- Ale czekaj!- Podeszła do tablicy i wkurzona zaczęła rozwiązywać zadanie za mnie, moja mina była bezcenna. Mimo to i tak dostałam pałę i zaczęłam wątpić, że nie będę mieć jakiś zagrożeń.
Na przerwie zjadłam nieco suchej bułki, a potem poszłam na inne lekcje, na których robiłam szczegółowo notatki zastanawiając się czy nie powiedzieć mojemu współlokatorowi o TYM...
Jednakże....miałam wątpliwości. Zamknęłam oczy słuchając nudnej opowieści pana Felise, który uczył mnie historii.
Dzwonek był dla mnie zbawieniem... do mojej kolekcji zadań domowych doszła historia... niby jestem humanem itd., ale ten nauczyciel tak nudno opowiadał, że prawie zasnęłam w 1/4 lekcji.
Wyszłam z klasy nieco skołowana... nie zliczyłam już ile pał zarobiłam....byłam załamana.
Weszłam do pokoju, w którym spał Cecil, na którego nie zwróciłam mniejszej uwagi. Ten jedynie lekko otworzył oczy, nie wiem jakim cudem był przede mną w pokoju skoro...ach no tak ...zostałam po lekcji.
- Coś długo Ci zajął ten powrót ze szkoły do internatu.- Ponownie zamknął oczy leżąc w wygodnej pozycji na łóżku.
- Zostałam po lekcjach na rozmowę.- Wzruszyłam ramionami i siadłam do lekcji dokańczając suchą bułę.
- Nowa i już ma kłopoty.- Prychnął patrząc na mnie, podchodząc i zaglądając mi za ramię co robię. Położyłam bezradnie ołówek na biurku, po czym sięgnęłam po płyn do demakijażu i zmyłam podkład na moim ramieniu. Była cała posiniaczona jakby ktoś mnie rzucił pod pociąg.... no może nie było aż tak źle...chyba. Ale zaskoczenie w oczach Cecila było...dziwne.
- Nie ma sensu tego dłużej ukrywać.- Wpuściłam powietrze do płuc i kontynuowałam moją pracę domową, stwierdzając, że dalej nie dam rady mu o wszystkim powiedzieć. Drżącą ręką pisałam kolejne litery a zadanie z matmy zrobiłam tylko częściowo.
- Mogę wiedzieć kto Ci to zrobił?- Burknął spoglądając na mnie to w okno, za którym padał deszcz. Spojrzałam na niego zaskoczona, ręce lekko mi drżały.- Powiedz mi.- Podniósł nieco ton głosu, przez co odruchowo zamknęłam oczy.
- Mój...ojciec.- Spuściłam wzrok,a rozmowa....jakoś sama się rozwinęła. Kiedy już skończyłam opowiadać czekałam na jego reakcję... albo cokolwiek.

<Ceciluś? xd> 

Od Cecila - Cd. Yoshiko

- Słuchaj, nie moja wina, że chciałaś się zaprzyjaźnić z malinami, czy jakimiś innymi ostrzami, ale uważam to za... za gówno, wiesz? Nawet jeśli nie lubię ludzi, to nie cierpię jak to robią. Nie obchodzi mnie to, że miałaś trudne dzieciństwo, cokolwiek. Cięcie się to niemoc, okej? Nie rób tego więcej, bo wujek Cecil odwiedzi cię w nocy, Yoshiko - zagroziłem długowłosej palcem, opierając się o framugę drzwi - To w niczym nie pomaga, no chyba, że jesteś masochistką i wolisz to od tego, ale to twoja sprawa. Nie płacz więc, jeśli nie cosplejujesz wodospadu - podszedłem jednym krokiem do dziewczyny. Usiadłem na wannie obok niej. Nadal nie chciała wydusić z siebie ani jednego słowa.
- No ej, mów do mnie. Musimy przetrwać tą całą naukę, a znając Pannę Kanadę raczej nie przepisze cię do innego pokoju. Trzeba się nauczyć żyć z tym kolesiem - pokazałem na siebie, chwiejąc na krawędzi.
- Miałam słabą przeszłość, okej? Nie twój interes, ale dzięki, że w jakiś sposób mi pomagasz - parsknęła, łapiąc za pobliski ręcznik. Wytarła sobie resztę tej mazi z rąk, po czym założyła krótkie spodenki. Wtedy chyba sobie skojarzyła, że stała przede mną w bieliźnie, bo momentalnie zrobiła się czerwona.
- I stanik ci prześwituje... he. A teraz chodź, lekcje dzisiaj, nie można się raczej spóźnić. Chociaż z tego co wiem, jesteśmy demonami, tak? - zabrewkowałem, unosząc lekko kąciki ust.

< Yo? >

Od Cecila - Cd. Mii

- Mia, ja nie umiem chodzić na łyżwaaach - dziewczyna ciągnęła mnie za rękaw bluzy, uparcie idąc w stronę tego... tego lodu. Co tutaj robi lód? Jak się to w ogóle nazywa. łyżwisko? Łyżwiasko? CECIL JESTEŚ GŁUPI W WYMYŚLANIU NAZW, ale nadal pozostajesz zajebisty.
- Na łyżwach się nie chodzi padalcu, tylko je. Poza tym, zjadłabym później pizzę. Ej Cecil, pójdziemy na pizzę, prawda? Taką wiesz, bez mięsa. Przypomniało mi się jak widziałam pasztet z królika. A królik to nie jest mięso, ne? Tylko taki przytulak, prawda, prawda? Ej, neee, Cecil pospiesz się, bo zamkną nam! A mam straszną ochotę, kumasz? ZABIJĘ CIĘ JAK NIE ZDĄŻYMY - jak ona cudem gada tyle na jednym wdechu. Tego nie można ogarnąć.
- Udusisz mnie tym królikiem, albo coś? Uważaj, bo boję się małej, różoweeeAAAAJ ZOSTAW MOJE UCHO, ZOSTAW ZOSTAW ZOSTAW, NIE DOTYKAJ WŁOSÓW - zaczęła kręcić moim małym, biednym kolczykiem, a potem miętosić moje dzieci. Tak się nie robi. TO NIE JEST COOL MIA, NOT COOL, przestań bo mnie zepsujesz- OK OK CHODŹ TYLKO NIE ROZWALAJ MOJEJ URODY OKEJ
- I tak już jesteś brzydki, a jak walniesz mordą o lód będziesz jeszcze bardziej. Ciemno się robi ciulu, trzeba iść - uśmiechnęła się promiennie - Iii zostawię twoje włosy, jak coś dla mnie zrobisz - oznajmiła tajemniczo, zakładając ręce na piersi. Popatrzyłem się z góry na dziewczynkę, która wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. Ona ma łupież...? Nie, to brokat. Chwila, po kija jej brokat na łbie
- Weź mnie na barana - nie możesz - Mogę cię zmusić - szlag.
- Oddalam - warknąłem, ale ta wyciągnęła dłoń ku górze. Spiąłem się, schylając ku niej.
- Lepiej - takim oto sposobem, wdrapała się na moje ramiona, oplotła rękami wokół szyi [o mało przy tym nie dusząc, a zgon spowodowany przez małą różową podróbkę lalki Barbie byłoby słabe], ja natomiast złapałem ją pod kolanami. Dźgnęła mnie w piętą w bok, krzycząc coś dziwnego, lecz wolałem się nie odzywać. Miała blisko do włosów. A z daleka słychać było syreny. Może to lodowisko się podpaliło, to raczej podniosłoby moją radość.

< Mia? W ogóle skupić się nie mogę ;__; >