Stałem jak wryty, z rękami uniesionymi w górę i patrząc pustym wzrokiem z lustro na przeciw mnie. Z transu obudziły mnie łzy cieknące po policzkach. Załkałem cicho, w końcu przytulając chłopaka tak mocno, jakby zaraz miał po prostu zniknąć a to wszystko okazać się snem. Rozpłakałem się całkowicie, wtulając twarz we włosy Mahiru.
- Dziękuję - szepnąłem chicho. - Nie mam pojęcia, czy robisz to świadomie, a-ale jednak tutaj jesteś i wcale na mnie nie krzyczysz i-i... Próbowałem, próbowałem temu zapobiec przez ciągłe namawianie cię do rzeczy, których nie chciałeś robić, ale to tylko pogarszało sprawę, a kiedy w końcu to powiedziałem ty nie uciekłeś. Kocham cię tak bardzo mocno, Ma'iru - załkałem szczęśliwy i podniosłem jego podbródek i ponownie złączyłem nasze usta w lekkim pocałunku. Pocałunku wdzięczności, za akceptację i brak odrzucenia. - Proszę, tylko teraz mnie nie zostawiaj - szepnąłem, uspakajając się powoli.
<Mahiru? SZOK>
10 listopada 2016
Od Gabryśka - Cd. Mii
Wpierdzieliłem się do łazienki i rozwaliłem ciuchy po podłodze. Hm. Koszulka, bluza, stanik Mii B), poszewka od poduszki i.. kubek..?
- E, Różowa, o spodniach zapomniałaś, waćpanno! - zawołałem przez drzwi. Jednak nie doczekałem się odpowiedzi. Westchnąłem głośno i uniosłem oczy ku lampie. - Głupie dziewczę. Głuuupie.
Kręcąc głową na boki uśmiechnąłem się pod nosem. Wsadziłem ubrania do kosza na pranie, z którego wyjąłem czarne jeansy. Nie przejmując się syfem w pokoju, wyszedłem z niego, głośno trzaskając drzwiami.
- NISHIMURA, TY MAŁY KURWIU! - zawołałem, opierając się o barierkę na schodach. - Jeśli nie przytarabanisz się tutaj w ciągu dwudziestu sekund, wszystkie twoje herbaty spłoną! - dodałem, nadal z uśmiechem. Nie musiałem czekać nawet połowy z wymierzonego czasu. Mia pojawiła się przede mną po czterech sekundach.
- Nie krzywdź moich dzieci! - jęknęła, chwytając mnie za koszulkę i ciągając w tę i we wtę.
- No zastanowię się. Wzięłaś i ukradłaś mi spodnie, a ta zniewaga krwi wymaga.
- Przecież masz jakieś na sobie.. - zauważyła, przypatrując się moim łydkom.
- Bo byłem przygotowany na sabotaż z twojej strony! - odparłem, odsuwając się od barierki, tym samym omijając jasnowłosą.
- No dobra, już. Co chcesz, żebym zrobiła? - jęknęła.
- Nic.
- Nic..?
- Nic. Po prostu.. Bądź przygotowana. To chyba dobre określenie. - odpowiedziałem zagadkowo, wracając do pokoju.
[ Mia? Oj, jeszcze zemsty nie widziałaś~ ]
Od Mahiru CD Costina
Zmroziło mnie. Co... Co się robi w takich momentach? Gdyby pół roku temu ktoś mi powiedział, że swój pierwszy raz przeżyję jako "ten na dole" z biseksualnym francuzem, który następnego dnia wyzna mi miłość, prawdopodobnie wysłałbym tę osobę do psychiatry. Stałem jak wryty, gapiąc się w ścianę z wytrzeszczonymi oczami. Co powinienem powiedzieć? Co zrobić? Zaraz. Jak to pisał Szekspir w "Juliuszu Cezarze" - "Zbyt wiele myśli; tacy najgroźniejsi."
Tak. Za dużo myślę. Nie myśląc, da się funkcjonować. Wiele osób mi to udowodniło. Odetchnąłem głęboko i zamknąłem na chwilę oczy. Costin stał przy progu łazienki, bacznie mi się przyglądając. Co bym zrobił od razu, bez zastanowienia? Źle. Znowu za dużo myślę. Tak więc, nic nie myśląc, podbiegłem do Costina i przytuliłem go z całej siły. Po krótkiej chwili zastanowienia, uniosłem głowę do góry i cmoknąłem go lekko w usta. Po sekundzie ułożyłem swoją głowę przy jego klatce piersiowej. Serce waliło mi jak młotem. Odetchnąłem krótko.
<Costin?>
Tak. Za dużo myślę. Nie myśląc, da się funkcjonować. Wiele osób mi to udowodniło. Odetchnąłem głęboko i zamknąłem na chwilę oczy. Costin stał przy progu łazienki, bacznie mi się przyglądając. Co bym zrobił od razu, bez zastanowienia? Źle. Znowu za dużo myślę. Tak więc, nic nie myśląc, podbiegłem do Costina i przytuliłem go z całej siły. Po krótkiej chwili zastanowienia, uniosłem głowę do góry i cmoknąłem go lekko w usta. Po sekundzie ułożyłem swoją głowę przy jego klatce piersiowej. Serce waliło mi jak młotem. Odetchnąłem krótko.
<Costin?>
Od Mii CD Gabryśka
- Ale tak się nie robi, noo! Tylko ja tak mogę, pff - mruknęłam, próbując powstrzymać śmiech.
- Phi, a kto tak powiedział?
- Sam Putin, ja ci powiem, waćpanie~!
- Oho, to teraz żeś arystokratka? No, no, waćpanno Mio, tegoż to się żem po waćpannie nie spodziewał!
Wstałam, zrzucając z siebie koc i stanęłam obok łoża, po czym ukłoniłam się przed chłopakiem.
- Jest wiele rzeczy, których byś się po mnie nie spodziewał, hehe~
Westchnął cicho, po czym sam podniósł się do siadu.
- No, a teraz, waćpanie, idź się waćpan ubierz, bo nie mam zamiaru cię waćpanie w slipkach oglądać, no - zaśmiałam się, po czym podałam mu ubrania. Jednak nie zauważył, że nie podałam mu spodni. Zabrał ode mnie rzeczy i pokierował się do łazienki, a ja w tym czasie zabrałam z jego szafy wszystkie spodnie i wyszłam z pokoju.
- Zemsta jest słodka~! - zawołałam, cicho chichocząc.
<Gab? XD>
- Phi, a kto tak powiedział?
- Sam Putin, ja ci powiem, waćpanie~!
- Oho, to teraz żeś arystokratka? No, no, waćpanno Mio, tegoż to się żem po waćpannie nie spodziewał!
Wstałam, zrzucając z siebie koc i stanęłam obok łoża, po czym ukłoniłam się przed chłopakiem.
- Jest wiele rzeczy, których byś się po mnie nie spodziewał, hehe~
Westchnął cicho, po czym sam podniósł się do siadu.
- No, a teraz, waćpanie, idź się waćpan ubierz, bo nie mam zamiaru cię waćpanie w slipkach oglądać, no - zaśmiałam się, po czym podałam mu ubrania. Jednak nie zauważył, że nie podałam mu spodni. Zabrał ode mnie rzeczy i pokierował się do łazienki, a ja w tym czasie zabrałam z jego szafy wszystkie spodnie i wyszłam z pokoju.
- Zemsta jest słodka~! - zawołałam, cicho chichocząc.
<Gab? XD>
Od Costina cd Mahiru
Westchnąłem zrezygnowany i podniosłem się z miejsca. Wygrzebałem spod sterty ciuchów na podłodze bluzę i podszedłem do szafy by zabrać jedną dla Mahiru. Podszedłem do niego z uśmiechem trzymając ubranie tak, jakbym ubierał małe dziecko.
- Rączki w górę - powiedziałem ciesząc się jak pięciolatek. Taa wtedy jeszcze normalnie mogłem się cieszyć. Współlokator spojrzał na mnie zmęczony moimi głupimi pomysłami, jednak nie protestował. Ubrałem go ucieszony i pociągnąłem za rękę przez wszystkie drzwi, jakie napotkałem na swojej drodze. Nie puszczając jego ręki poszedłem w stronę peronu. Jednak marsz z cichym, obojętnym wszystkiemu chłopakiem obok był dziwny. Czułem się niekomfortowo, wiedząc, że w normalnej sytuacji prawdopodobnie teraz darłby na mnie pysk, za to jaki jestem pedalski... a tu nic. - Dlaczego nie protestujesz? - zapytałem cicho, ściskając jego otwartą dłoń trochę bardziej.
- Czemu mam to robić, skoro i tak wyjdzie na twoje? - westchnął. Zatrzymałem się gwałtownie z mocno bijącym sercem. Robię coś wbrew jego woli? Schowałem obie dłonie do kieszeni, tym samym pozbywając się ciepła z tej lewej i spuściłem wzrok na ziemię. - Czemu stoimy?
- Możemy wrócić - szepnąłem cicho, z nadzieją, że nic nie słyszał, jednak świat mnie nie lubi.
- Nie. Gdzie chciałeś iść? - zapytał, wyciągając do mnie rękę, którą kilka sekund temu trzymałem. Uniosłem zaskoczony wzrok, by spotkać się z uśmiechem. Szczerym uśmiechem. Odwzajemniłem go uradowany i ponownie ścisnąłem mniejszą dłoń. Kiedy znaleźliśmy się na peronie Mahiru usiadł na ławce i strzelił facepalma, kiedy cmoknąłem go w czoło, jak szedłem po bilety na pociąg. Stojąc w kolejce siedmioletnia dziewczynka pociągnęła mnie za nogawkę spodni. Spojrzałem na nią zaskoczony i kucnąłem, by być na jej poziomie.
- Zgubiłaś się? - zapytałem, rozglądając się dookoła.
- Czy ten chłopak to twoja księżniczka? - zapytała ignorując moje wcześniejsze pytanie. Stanąłem jak wryty, patrząc na nią przerażony. - Mama mówi, że chłopcy nie mogą być księżniczkami - powiedziała smutna, patrząc na mnie oczami kota za Shreka. Wypuściłem powietrze z płuc z ulgą.
- Chłopiec może być księżniczką, jeśli tylko tego chce, kochanie - odpowiedziałem. - Można powiedzieć, że on jest moją - uśmiechnąłem się, a mała dziewczyna pokiwała szczęśliwa głową i wróciła do rodziców stojących nieopodal. Prychnąłem cicho patrząc na obserwujących mnie dorosłych. Uważajcie bo te pioruny w oczach coś mi jeszcze zrobią. Wróciłem do Mahiru z biletami kilka minut później ucieszony.
- Co to była za dziewczynka? Dlaczego z nią rozmawiałeś? - zapytał, patrząc przez moje ramię na trzyosobową rodzinę.
- Zazdrosny? Pytała czy jesteś moją księżniczką - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Co jej powiedziałeś?
- To akurat nie jest ważnie Ma'iru - szepnąłem mu prosto do ucha i wpakowałem do pociągu. Towarzysz siedział obrażony na mnie przez całą podróż, więc podroczyłem go jeszcze bardziej. W końcu dojechaliśmy na miejsce, więc siłą wyciągnąłem go z pociągu.
- Nigdzie nie idę Costin! Puść mnie! - wydarł się po raz kolejny. Rozdrażniony położyłem mu dłoń na ustach, by go uciszyć i zaprowadziłem pod znajomy budynek. Zapasowymi kluczami otworzyłem tylne drzwi i wszedłem ucieszony.
- Gdzie my do cholery jesteśmy? - warknął szeptem, kiedy ciągnąłem go wzdłuż wąskiego korytarza.
- Nie musisz szeptać, jesteśmy tu sami. Ale lepiej nie krzycz - uprzedziłem za w czasu. Doszliśmy do wielkiej sali, więc podbiegłem do przełączników i włączyłem światło.
- Zabrałeś mnie do jakiegoś boiska do koszykówki? - wymamrotał, patrząc na mnie z politowaniem. Ze śmiechem wyciągnąłem piłkę zza krat i podałem ją Mahiru.
- Orientuj się kochanie - zaśmiałem się. Podbiegając do niego. - Gramy w rozbieranego i bez żadnych sprzeciwów.
Zabrałem mu piłkę z rąk i trafiłem zafascynowany do kosza.
- Tak właściwie to skąd miałeś klucze? - zapytał znudzony, podchodząc do mnie i ściągając bluzę.
- Zdążyłem je zgarnąć zanim mnie wylali.
- "Wylali"? Pracowałeś tu?
- Taa, po incydencie z maskotką - kompletnie zignorowałem drugą część pytania.
- Jakim?
- Podobno nasikałem do garnka ze "złotem" - zaśmiałem się i podałem piłkę Mahiru.
Chłopak wypowiedział ciche "wow" i trafił do siatki, nie bardzo się wysilając. Wysunąłem dolną wargę i również pozbyłem się części nakrycia. Im więcej strzałów trafiało do kosza ze strony brązowookiego, tym mniej chciało mi się grać. Stałem teraz naburmuszony, po jednym z rzutów spierając się o zdjęcie spodni.
- Sam chciałeś w to grać, więc się rozbieraj! - krzyknął, trzymając piłkę pod pachą i tupiąc głośno bosa stopą. Tak ten kurdupel postanowił rozbierać się od dołu, ale udało mi się trafić tyle razy, ze teraz sam stał przede mną w samej bieliźnie.
- Od kiedy tyś taki chętny co?- warknąłem i ściągnąłem portki. Kiedy miałem się brać za następny rzut usłyszałem nawoływanie z innej strony boiska, a raczej z innego korytarza. Szybko zebrałem większość ubrań z podłogi i pociągnąłem Mahiru na korytarz, z którego weszliśmy, przy okazji gasząc światło. Podałem mu swoją bluzę, która na mnie była za wielka, co skutkowało zakryciem połowy ud. Wciągnąłem swoje ubrania i wygrzebałem jeszcze spodnie towarzysza.
- Reszty moich ciuchów nie wziąłeś co nie? - zapytał, a dobry humor z niego uleciał. - "I tak jesteśmy sami" - zaczął mnie przedrzeźniać. Uniosłem w wyższości brwi i przyszpiliłem go do ściany.
- Stało ci się coś? Nie. Wkurzasz mnie w tym momencie? Tak. Zrobiłem ci coś? Jeszcze nie. Więc jeżeli nie chcesz postępu ostatniego punktu to lepiej bądź dobrym chłopcem i wróćmy do internatu.
Tym oto sposobem godzinę później, bez żadnych kłopotów wylądowaliśmy w pokoju. Stałem w progu łazienki, kiedy Mahiru desperacko próbował pozbyć się moich ubrań (czyt. bluzy) ze swojego ciała, co było nad wyraz urocze. Kiedy został tylko w górnej części garderoby pociągnąłem go do siebie i złączyłem nasze usta.
- Kocham Cię - wyszeptałem cicho, od razu się odsuwając.
<Mahiru? Będziesz dobrym chłopcem i poloffciasz Kostka?>
- Rączki w górę - powiedziałem ciesząc się jak pięciolatek. Taa wtedy jeszcze normalnie mogłem się cieszyć. Współlokator spojrzał na mnie zmęczony moimi głupimi pomysłami, jednak nie protestował. Ubrałem go ucieszony i pociągnąłem za rękę przez wszystkie drzwi, jakie napotkałem na swojej drodze. Nie puszczając jego ręki poszedłem w stronę peronu. Jednak marsz z cichym, obojętnym wszystkiemu chłopakiem obok był dziwny. Czułem się niekomfortowo, wiedząc, że w normalnej sytuacji prawdopodobnie teraz darłby na mnie pysk, za to jaki jestem pedalski... a tu nic. - Dlaczego nie protestujesz? - zapytałem cicho, ściskając jego otwartą dłoń trochę bardziej.
- Czemu mam to robić, skoro i tak wyjdzie na twoje? - westchnął. Zatrzymałem się gwałtownie z mocno bijącym sercem. Robię coś wbrew jego woli? Schowałem obie dłonie do kieszeni, tym samym pozbywając się ciepła z tej lewej i spuściłem wzrok na ziemię. - Czemu stoimy?
- Możemy wrócić - szepnąłem cicho, z nadzieją, że nic nie słyszał, jednak świat mnie nie lubi.
- Nie. Gdzie chciałeś iść? - zapytał, wyciągając do mnie rękę, którą kilka sekund temu trzymałem. Uniosłem zaskoczony wzrok, by spotkać się z uśmiechem. Szczerym uśmiechem. Odwzajemniłem go uradowany i ponownie ścisnąłem mniejszą dłoń. Kiedy znaleźliśmy się na peronie Mahiru usiadł na ławce i strzelił facepalma, kiedy cmoknąłem go w czoło, jak szedłem po bilety na pociąg. Stojąc w kolejce siedmioletnia dziewczynka pociągnęła mnie za nogawkę spodni. Spojrzałem na nią zaskoczony i kucnąłem, by być na jej poziomie.
- Zgubiłaś się? - zapytałem, rozglądając się dookoła.
- Czy ten chłopak to twoja księżniczka? - zapytała ignorując moje wcześniejsze pytanie. Stanąłem jak wryty, patrząc na nią przerażony. - Mama mówi, że chłopcy nie mogą być księżniczkami - powiedziała smutna, patrząc na mnie oczami kota za Shreka. Wypuściłem powietrze z płuc z ulgą.
- Chłopiec może być księżniczką, jeśli tylko tego chce, kochanie - odpowiedziałem. - Można powiedzieć, że on jest moją - uśmiechnąłem się, a mała dziewczyna pokiwała szczęśliwa głową i wróciła do rodziców stojących nieopodal. Prychnąłem cicho patrząc na obserwujących mnie dorosłych. Uważajcie bo te pioruny w oczach coś mi jeszcze zrobią. Wróciłem do Mahiru z biletami kilka minut później ucieszony.
- Co to była za dziewczynka? Dlaczego z nią rozmawiałeś? - zapytał, patrząc przez moje ramię na trzyosobową rodzinę.
- Zazdrosny? Pytała czy jesteś moją księżniczką - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Co jej powiedziałeś?
- To akurat nie jest ważnie Ma'iru - szepnąłem mu prosto do ucha i wpakowałem do pociągu. Towarzysz siedział obrażony na mnie przez całą podróż, więc podroczyłem go jeszcze bardziej. W końcu dojechaliśmy na miejsce, więc siłą wyciągnąłem go z pociągu.
- Nigdzie nie idę Costin! Puść mnie! - wydarł się po raz kolejny. Rozdrażniony położyłem mu dłoń na ustach, by go uciszyć i zaprowadziłem pod znajomy budynek. Zapasowymi kluczami otworzyłem tylne drzwi i wszedłem ucieszony.
- Gdzie my do cholery jesteśmy? - warknął szeptem, kiedy ciągnąłem go wzdłuż wąskiego korytarza.
- Nie musisz szeptać, jesteśmy tu sami. Ale lepiej nie krzycz - uprzedziłem za w czasu. Doszliśmy do wielkiej sali, więc podbiegłem do przełączników i włączyłem światło.
- Zabrałeś mnie do jakiegoś boiska do koszykówki? - wymamrotał, patrząc na mnie z politowaniem. Ze śmiechem wyciągnąłem piłkę zza krat i podałem ją Mahiru.
- Orientuj się kochanie - zaśmiałem się. Podbiegając do niego. - Gramy w rozbieranego i bez żadnych sprzeciwów.
Zabrałem mu piłkę z rąk i trafiłem zafascynowany do kosza.
- Tak właściwie to skąd miałeś klucze? - zapytał znudzony, podchodząc do mnie i ściągając bluzę.
- Zdążyłem je zgarnąć zanim mnie wylali.
- "Wylali"? Pracowałeś tu?
- Taa, po incydencie z maskotką - kompletnie zignorowałem drugą część pytania.
- Jakim?
- Podobno nasikałem do garnka ze "złotem" - zaśmiałem się i podałem piłkę Mahiru.
Chłopak wypowiedział ciche "wow" i trafił do siatki, nie bardzo się wysilając. Wysunąłem dolną wargę i również pozbyłem się części nakrycia. Im więcej strzałów trafiało do kosza ze strony brązowookiego, tym mniej chciało mi się grać. Stałem teraz naburmuszony, po jednym z rzutów spierając się o zdjęcie spodni.
- Sam chciałeś w to grać, więc się rozbieraj! - krzyknął, trzymając piłkę pod pachą i tupiąc głośno bosa stopą. Tak ten kurdupel postanowił rozbierać się od dołu, ale udało mi się trafić tyle razy, ze teraz sam stał przede mną w samej bieliźnie.
- Od kiedy tyś taki chętny co?- warknąłem i ściągnąłem portki. Kiedy miałem się brać za następny rzut usłyszałem nawoływanie z innej strony boiska, a raczej z innego korytarza. Szybko zebrałem większość ubrań z podłogi i pociągnąłem Mahiru na korytarz, z którego weszliśmy, przy okazji gasząc światło. Podałem mu swoją bluzę, która na mnie była za wielka, co skutkowało zakryciem połowy ud. Wciągnąłem swoje ubrania i wygrzebałem jeszcze spodnie towarzysza.
- Reszty moich ciuchów nie wziąłeś co nie? - zapytał, a dobry humor z niego uleciał. - "I tak jesteśmy sami" - zaczął mnie przedrzeźniać. Uniosłem w wyższości brwi i przyszpiliłem go do ściany.
- Stało ci się coś? Nie. Wkurzasz mnie w tym momencie? Tak. Zrobiłem ci coś? Jeszcze nie. Więc jeżeli nie chcesz postępu ostatniego punktu to lepiej bądź dobrym chłopcem i wróćmy do internatu.
Tym oto sposobem godzinę później, bez żadnych kłopotów wylądowaliśmy w pokoju. Stałem w progu łazienki, kiedy Mahiru desperacko próbował pozbyć się moich ubrań (czyt. bluzy) ze swojego ciała, co było nad wyraz urocze. Kiedy został tylko w górnej części garderoby pociągnąłem go do siebie i złączyłem nasze usta.
- Kocham Cię - wyszeptałem cicho, od razu się odsuwając.
<Mahiru? Będziesz dobrym chłopcem i poloffciasz Kostka?>
Od Sephriny CD Rey'a
Uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczyny, która zniknęła za zakrętem. Gdy zaczęła się tłumaczyć, cała frustracja zniknęła.
- Chyba okej - odpowiedziałam Reyowi, nie zwracając uwagi na to, że jednak coś mi jest - niemiecki tak?
Musiałam mieć wtedy bardzo zmieszaną minę, gdyż chłopak zaczął się śmiać.
- Aż tak cię śmieszę - zapytałam, patrząc na niego lekko spode łba, by stać się bardziej "poważna".
- Ja traktuje cię bardzo poważnie!
Wtedy usłyszałam dzwonek na lekcje, przez co złapałam swój plecak, oraz towarzysza pod rękę.
- Sądzę, że tak samo jak odpytywanie na naszym niemieckim - zaśmiałam się.
Wciągnęłam go do sali, zajmując nam jedną z ostatnich ławek. Niektórzy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. No tak, jest parę godzin w szkole i już się za bardzo pałęta. Wyjęłam książki na ławkę, wtedy odezwała się moja lekko poraniona ręka. Starałam się tego nie pokazać, jednak mój wzrok padł na jasnowłosym.
- No co jest? - zapytałam szeptem zbliżając się do chłopaka - czyżby niemiecki miałby być twoja matematyka - zaśmiałam się, rozczochrując Reyowi włosy.
<Rey? Może korki? XD>
- Chyba okej - odpowiedziałam Reyowi, nie zwracając uwagi na to, że jednak coś mi jest - niemiecki tak?
Musiałam mieć wtedy bardzo zmieszaną minę, gdyż chłopak zaczął się śmiać.
- Aż tak cię śmieszę - zapytałam, patrząc na niego lekko spode łba, by stać się bardziej "poważna".
- Ja traktuje cię bardzo poważnie!
Wtedy usłyszałam dzwonek na lekcje, przez co złapałam swój plecak, oraz towarzysza pod rękę.
- Sądzę, że tak samo jak odpytywanie na naszym niemieckim - zaśmiałam się.
Wciągnęłam go do sali, zajmując nam jedną z ostatnich ławek. Niektórzy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. No tak, jest parę godzin w szkole i już się za bardzo pałęta. Wyjęłam książki na ławkę, wtedy odezwała się moja lekko poraniona ręka. Starałam się tego nie pokazać, jednak mój wzrok padł na jasnowłosym.
- No co jest? - zapytałam szeptem zbliżając się do chłopaka - czyżby niemiecki miałby być twoja matematyka - zaśmiałam się, rozczochrując Reyowi włosy.
<Rey? Może korki? XD>
Od Mahiru CD Costina
Odskoczyłem do tyłu, przywalając tyłem w głowy w oparcie łóżka. Otarłem usta rękawem, patrząc z lekkim zaskoczeniem na Costina.
-Aż się wierzyć nie chce-zaśmiał się nutką dumy.
-W co niby?-Mruknąłem.
-Odskakujesz, jakby to była jakaś nowość. Co Ci zmienia, czy pocałowałem Cię normalnie, czy po francusku?-Zapytał z lekkim uśmiechem.
-Zmienia! I to bardzo dużo! To ohydne! I niehigieniczne!-Stwierdziłem z obrzydzeniem.
-Niehigieniczne? Człowieku, wczoraj wieczorem...-Zaczął, ale przerwałem:
-Pamiętam, co było wczoraj wieczorem-jednak jego argumenty sprawiły, że postanowiłem zamilknąć.
<Costin?>
-Aż się wierzyć nie chce-zaśmiał się nutką dumy.
-W co niby?-Mruknąłem.
-Odskakujesz, jakby to była jakaś nowość. Co Ci zmienia, czy pocałowałem Cię normalnie, czy po francusku?-Zapytał z lekkim uśmiechem.
-Zmienia! I to bardzo dużo! To ohydne! I niehigieniczne!-Stwierdziłem z obrzydzeniem.
-Niehigieniczne? Człowieku, wczoraj wieczorem...-Zaczął, ale przerwałem:
-Pamiętam, co było wczoraj wieczorem-jednak jego argumenty sprawiły, że postanowiłem zamilknąć.
<Costin?>
Od Rey'a CD Sephriny
- Mia, ty głupku jeden~! - zawołałem, widząc jak wyżej wspomniana wylądowała na mojej towarzyszce.
- P-p-przepraszam! - wykrzyknęła, usiłując wstać z Seph, na której wylądowała.
- M-mia... C-czemu ty masz na sobie... TO? - Wskazałem na jej dotychczasowy ubiór, składający się z dużo za dużych, czerwonych szpilek, letniej - przypominam, że mamy zimę - sukienki i jakichś dodatków na głowie, czyli kapelusza oraz nie obyło się bez babcinej torebki.
- Aaa, to~! - odparła, wstając z Sephriny i ponownie ją przepraszając - Założyłam się z Cycem i... Przegrała zakład, no.
Nie musiałem już nawet pytać, o co się założyli. Odpowiedź padnie najpewniej za trzy...
Dwa...
Jeden...
Zero...
Minus jeden...
Minus dwa...
Minus trz-
- Założyliśmy się o przebiegnięcie się po korytarzu w stroju wybranym przez winnera, więc wiesz~! Graliśmy w ping-ponga no i przegrałam... - westchnęła. - Dobra, to ja jeszcze raz przepraszam cię za to, nieznajoma osóbko i proszę mi wybaczyć, ale wracam do mych obowiązków~. - Ukłoniła się teatralnie, by już po chwili zniknąć w odmętach korytarza.
- Nic ci nie jest~? - zapytałem, uważnie przyglądając się dziewoi.
<Seph? xD>
- P-p-przepraszam! - wykrzyknęła, usiłując wstać z Seph, na której wylądowała.
- M-mia... C-czemu ty masz na sobie... TO? - Wskazałem na jej dotychczasowy ubiór, składający się z dużo za dużych, czerwonych szpilek, letniej - przypominam, że mamy zimę - sukienki i jakichś dodatków na głowie, czyli kapelusza oraz nie obyło się bez babcinej torebki.
- Aaa, to~! - odparła, wstając z Sephriny i ponownie ją przepraszając - Założyłam się z Cycem i... Przegrała zakład, no.
Nie musiałem już nawet pytać, o co się założyli. Odpowiedź padnie najpewniej za trzy...
Dwa...
Jeden...
Zero...
Minus jeden...
Minus dwa...
Minus trz-
- Założyliśmy się o przebiegnięcie się po korytarzu w stroju wybranym przez winnera, więc wiesz~! Graliśmy w ping-ponga no i przegrałam... - westchnęła. - Dobra, to ja jeszcze raz przepraszam cię za to, nieznajoma osóbko i proszę mi wybaczyć, ale wracam do mych obowiązków~. - Ukłoniła się teatralnie, by już po chwili zniknąć w odmętach korytarza.
- Nic ci nie jest~? - zapytałem, uważnie przyglądając się dziewoi.
<Seph? xD>
Od Gabryśka - Cd. Mii
Mia rozpoczęła wojnę.
Którą wygram.
Po krótkiej chwili udało mi się złapać za nadgarstki Mii, która była już czerwona ze śmiechu.
- Ło, rusek ma wolę walki! - zawołała, prawie płacząc. Uśmiechnąłem się pod nosem i, nadal trzymając ręce jasnowłosej, sięgnąłem po koc, który zleciał na podłogę. - E, Gab.. Co ty..
Nie zdążyła dokończyć, gdyż narzuciłem na nią materiał, związując go na jej plecach. Udało mi się jednak zawinąć koc tak, żeby jej głowa była "na zewnątrz".
- I co ci to dało, rusku-nierusku, hm? - zaśmiała się.
- Naleśnik z Miowym nadzieniem. A co? - zacmokałem. - Przygotuj się na śmierć. Ze śmiechu, muahaha!
- Gab, nie. Nie! Staph, plz. Gabryś! Gabrijelu RafaGAHAHAHAHAHAGAHAHA! SKOgahaSKOŃhehSPŁOŃ!
Dziewczyna zaczęła wykonywać jakieś dziwne ruchy pod kocem. Wyglądała, jak panga wyjęta z wody.
- No i co, hm? - mruknąłem, wypuszczając ją z kocowego naleśnika.
[ Miaaaa? ]
Od Rey'a CD Sage
- Eeejjj, już i tak mi jest gorąco, nooo... I moje biedne uszyyy... - westchnąłem na gesty dziewoi. Ale mogło by się zdawać, że zwyczajnie mnie olała, ni liczyła się z moimi uczuciami. A BO NIECH MU BĘDZIE GORĄCO, WALIĆ TO. PRZECIEŻ TO NE JA TO CZUJĘ. - znaczy, tak to odbieram, co nie.
- NOALETOBYŁOSTRASZNE,GOŚCIU,NO. - Wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, przez co sprawiła, że było mi strasznie gorąco.
- Nyah, to chodź, pogramy w statki, co ty na to~? Bo jak znam życie, kompa nie ma co odpalać, pewnie i tak zaraz wysadzi korki, czy coś. Z moim szczęściem lepiej nie igrać - zaśmiałem się i sięgnąłem po dwie kartki i długopis. - Nie masz ze mną szans~!
<Sage?>
Od Mii CD Gabryśka
-Osz tyyy! Zniszczyłeś mi autoryteeet! Zniszczyłeś, podarłeś i zepsułeś, czy co tam jeszcze! Nah, a byłeś takim fajnym przykładem ruska-nieruskaaa~!
Gab westchnął cicho, ale po chwili odgryzł się, mianowicie czymś takim:
- Jak chcesz, to mogę jeszcze podeptać, hehe.
- GAB, TY PARÓWO JEDNA! - No i w tymże momencie rzuciłam się na niego. To tak, jakby obraził herbatkę, no~! O ile już tego nie zrobił...
Wywróciłam go z pozycji siedzącej z powrotem do leżącej. Sama na nim wylądowałam i zastosowałam najgorszą karę z najgorszych.
To były tortury.
Level Mia.
Mianowicie...
Został zaatakowany przeze mnie
Mą armią łaskotkową
Aka palce.
<Gab~?>
Gab westchnął cicho, ale po chwili odgryzł się, mianowicie czymś takim:
- Jak chcesz, to mogę jeszcze podeptać, hehe.
- GAB, TY PARÓWO JEDNA! - No i w tymże momencie rzuciłam się na niego. To tak, jakby obraził herbatkę, no~! O ile już tego nie zrobił...
Wywróciłam go z pozycji siedzącej z powrotem do leżącej. Sama na nim wylądowałam i zastosowałam najgorszą karę z najgorszych.
To były tortury.
Level Mia.
Mianowicie...
Został zaatakowany przeze mnie
Mą armią łaskotkową
Aka palce.
<Gab~?>
Od Costina cd Mahiru
- Ale robiłeś gorsze rzeczy, Chaton (Kotek) - mruknąłem przesuwając się bliżej. - Na sto procent ci... dobra mi się spodoba - wybałuszyłem wargi i odsunąłem się do tyłu, opierając brodę na dłoni. - Tak wiem, że jestem zjebany.
Mahiru wzruszył ramionami obojętnie i wrócił do czytania.
- Robiłeś to już kiedyś? Znaczy całowałeś się... "Po Francusku"? - zapytał od niechcenia. Zaśmiałem się pod nosem.
- Jestem z Francji, no nie? - powiedziałem rozbawiony. - Raz. Lepiej żebyś nie pytał z kim. Czytaj na głos co?
Na czworakach podszedłem bliżej i niespodziewanie złączyłem nasze usta usatysfakcjonowany. Wsunąłem język do ust Mahiru, penetrując jego wnętrze, chwilę później odsuwając się od zszokowanego współlokatora z uśmiechem.
- Dwa - mruknąłem.
Mahiru wzruszył ramionami obojętnie i wrócił do czytania.
- Robiłeś to już kiedyś? Znaczy całowałeś się... "Po Francusku"? - zapytał od niechcenia. Zaśmiałem się pod nosem.
- Jestem z Francji, no nie? - powiedziałem rozbawiony. - Raz. Lepiej żebyś nie pytał z kim. Czytaj na głos co?
Na czworakach podszedłem bliżej i niespodziewanie złączyłem nasze usta usatysfakcjonowany. Wsunąłem język do ust Mahiru, penetrując jego wnętrze, chwilę później odsuwając się od zszokowanego współlokatora z uśmiechem.
- Dwa - mruknąłem.
<Mahi?>
Od Mii CD Cecila
- Nah, ty nie masz wtyczki USB, tylko głupi kabel! - wrzasnęłam, słysząc jego słowa. Nie obchodzą go ich dziury... Pff, kolejny gejsza w naszym gronie!
- Owszem, nie obchodzą mnie. Bo są taki-
- GAGAHHAABBSDBD, ZAMKNIJ SIĘ, ZBOKU JEDEEEN! - krzyknęłam, zakrywając jego usta swoją dłonią. Pomrukiwał coś, ale moja ręka zduszała jego głos, więc ślinił mi dłoń, gryzł ją i... Robił z nią różne, dziwne rzeczy.
- Będziesz zaraz lizał co innego, lepiej zachowaj tę sprawność języka, fuju. - Uśmiechnęłam się, umacniając uścisk na jego ustach.
Resztę drogi też mu nie odpuściłam - przez cały czas trzymałam na jego buzi tę samą rękę, która była już cała mokra( ͡° ͜ʖ ͡° ) od jego śliny. Nie protestował, tylko szedł grzecznie przez cały czas, choć raz na jakiś czas zdarzyło się słowo - a raczej mruknięcie - niezadowolenia.
- No, jesteśmy~! - zawołałam wesoło,w końcu odrywając dłoń od jego ust. Wskazałam na duży budynek znajdujący się przed nami. Umiejscowiono tam tabliczkę z nazwą sklepu, mianowicie Burdel, a małymi literami było dopisane U Fradesa.
- Co ty mnie do burdelu zabierasz?! Aaa, mówiłaś, że będę coś lizał, ta? OKURWAIKTOTUJESTZBOCZONYCO? Na pewno nie zacyclisty ja, o nie - fuknął.
Przewróciłam oczyma i zaczęłam mu tłumaczyć, że sklep ten nazywa się tak, a nie inaczej, bowiem zawsze jest tam brudno i właściciel specjalnie zrobił taki wystrój. A będzie coś lizał, bo to SKLEP.Z.LIZAKAMI.
<Zacyclisty Ty~?>
- Owszem, nie obchodzą mnie. Bo są taki-
- GAGAHHAABBSDBD, ZAMKNIJ SIĘ, ZBOKU JEDEEEN! - krzyknęłam, zakrywając jego usta swoją dłonią. Pomrukiwał coś, ale moja ręka zduszała jego głos, więc ślinił mi dłoń, gryzł ją i... Robił z nią różne, dziwne rzeczy.
- Będziesz zaraz lizał co innego, lepiej zachowaj tę sprawność języka, fuju. - Uśmiechnęłam się, umacniając uścisk na jego ustach.
Resztę drogi też mu nie odpuściłam - przez cały czas trzymałam na jego buzi tę samą rękę, która była już cała mokra
- No, jesteśmy~! - zawołałam wesoło,w końcu odrywając dłoń od jego ust. Wskazałam na duży budynek znajdujący się przed nami. Umiejscowiono tam tabliczkę z nazwą sklepu, mianowicie Burdel, a małymi literami było dopisane U Fradesa.
- Co ty mnie do burdelu zabierasz?! Aaa, mówiłaś, że będę coś lizał, ta? OKURWAIKTOTUJESTZBOCZONYCO? Na pewno nie zacyclisty ja, o nie - fuknął.
Przewróciłam oczyma i zaczęłam mu tłumaczyć, że sklep ten nazywa się tak, a nie inaczej, bowiem zawsze jest tam brudno i właściciel specjalnie zrobił taki wystrój. A będzie coś lizał, bo to SKLEP.Z.LIZAKAMI.
<Zacyclisty Ty~?>
Od Mahiru CD Costina
Mruknąłem coś pod nosem i powróciłem do czytania mang. Raz zerkałem to na mangi, to na magazyn o tej samej tematyce.
Minęło kilka minut ciszy. W pewnym momencie Costin postanowił ją przerwać.
-Ej, Mahi... Całowałeś się kiedyś po francusku?-Zapytał.
-A... Co to znaczy?-Spytałem z nieogarniętym wyrazem twarzy.
-Z językiem-objaśnił krótko. Przeszedł mnie krótki dreszcz.
-Nie-mruknąłem niechętnie.
-Dotychczas całowaliśmy się tylko "na sucho"-zauważył-może byśmy spróbowali czegoś nowego?
Po tych słowach podszedł do mnie, siadając na moim łóżku, tuż obok mnie.
-Chyba podziękuję-odparłem cicho.
<Costin?>
Minęło kilka minut ciszy. W pewnym momencie Costin postanowił ją przerwać.
-Ej, Mahi... Całowałeś się kiedyś po francusku?-Zapytał.
-A... Co to znaczy?-Spytałem z nieogarniętym wyrazem twarzy.
-Z językiem-objaśnił krótko. Przeszedł mnie krótki dreszcz.
-Nie-mruknąłem niechętnie.
-Dotychczas całowaliśmy się tylko "na sucho"-zauważył-może byśmy spróbowali czegoś nowego?
Po tych słowach podszedł do mnie, siadając na moim łóżku, tuż obok mnie.
-Chyba podziękuję-odparłem cicho.
<Costin?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)