Westchnąłem zrezygnowany i podniosłem się z miejsca. Wygrzebałem spod sterty ciuchów na podłodze bluzę i podszedłem do szafy by zabrać jedną dla Mahiru. Podszedłem do niego z uśmiechem trzymając ubranie tak, jakbym ubierał małe dziecko.
- Rączki w górę - powiedziałem ciesząc się jak pięciolatek. Taa wtedy jeszcze normalnie mogłem się cieszyć. Współlokator spojrzał na mnie zmęczony moimi głupimi pomysłami, jednak nie protestował. Ubrałem go ucieszony i pociągnąłem za rękę przez wszystkie drzwi, jakie napotkałem na swojej drodze. Nie puszczając jego ręki poszedłem w stronę peronu. Jednak marsz z cichym, obojętnym wszystkiemu chłopakiem obok był dziwny. Czułem się niekomfortowo, wiedząc, że w normalnej sytuacji prawdopodobnie teraz darłby na mnie pysk, za to jaki jestem pedalski... a tu nic. - Dlaczego nie protestujesz? - zapytałem cicho, ściskając jego otwartą dłoń trochę bardziej.
- Czemu mam to robić, skoro i tak wyjdzie na twoje? - westchnął. Zatrzymałem się gwałtownie z mocno bijącym sercem. Robię coś wbrew jego woli? Schowałem obie dłonie do kieszeni, tym samym pozbywając się ciepła z tej lewej i spuściłem wzrok na ziemię. - Czemu stoimy?
- Możemy wrócić - szepnąłem cicho, z nadzieją, że nic nie słyszał, jednak świat mnie nie lubi.
- Nie. Gdzie chciałeś iść? - zapytał, wyciągając do mnie rękę, którą kilka sekund temu trzymałem. Uniosłem zaskoczony wzrok, by spotkać się z uśmiechem. Szczerym uśmiechem. Odwzajemniłem go uradowany i ponownie ścisnąłem mniejszą dłoń. Kiedy znaleźliśmy się na peronie Mahiru usiadł na ławce i strzelił facepalma, kiedy cmoknąłem go w czoło, jak szedłem po bilety na pociąg. Stojąc w kolejce siedmioletnia dziewczynka pociągnęła mnie za nogawkę spodni. Spojrzałem na nią zaskoczony i kucnąłem, by być na jej poziomie.
- Zgubiłaś się? - zapytałem, rozglądając się dookoła.
- Czy ten chłopak to twoja księżniczka? - zapytała ignorując moje wcześniejsze pytanie. Stanąłem jak wryty, patrząc na nią przerażony. - Mama mówi, że chłopcy nie mogą być księżniczkami - powiedziała smutna, patrząc na mnie oczami kota za Shreka. Wypuściłem powietrze z płuc z ulgą.
- Chłopiec może być księżniczką, jeśli tylko tego chce, kochanie - odpowiedziałem. - Można powiedzieć, że on jest moją - uśmiechnąłem się, a mała dziewczyna pokiwała szczęśliwa głową i wróciła do rodziców stojących nieopodal. Prychnąłem cicho patrząc na obserwujących mnie dorosłych. Uważajcie bo te pioruny w oczach coś mi jeszcze zrobią. Wróciłem do Mahiru z biletami kilka minut później ucieszony.
- Co to była za dziewczynka? Dlaczego z nią rozmawiałeś? - zapytał, patrząc przez moje ramię na trzyosobową rodzinę.
- Zazdrosny? Pytała czy jesteś moją księżniczką - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Co jej powiedziałeś?
- To akurat nie jest ważnie Ma'iru - szepnąłem mu prosto do ucha i wpakowałem do pociągu. Towarzysz siedział obrażony na mnie przez całą podróż, więc podroczyłem go jeszcze bardziej. W końcu dojechaliśmy na miejsce, więc siłą wyciągnąłem go z pociągu.
- Nigdzie nie idę Costin! Puść mnie! - wydarł się po raz kolejny. Rozdrażniony położyłem mu dłoń na ustach, by go uciszyć i zaprowadziłem pod znajomy budynek. Zapasowymi kluczami otworzyłem tylne drzwi i wszedłem ucieszony.
- Gdzie my do cholery jesteśmy? - warknął szeptem, kiedy ciągnąłem go wzdłuż wąskiego korytarza.
- Nie musisz szeptać, jesteśmy tu sami. Ale lepiej nie krzycz - uprzedziłem za w czasu. Doszliśmy do wielkiej sali, więc podbiegłem do przełączników i włączyłem światło.
- Zabrałeś mnie do jakiegoś boiska do koszykówki? - wymamrotał, patrząc na mnie z politowaniem. Ze śmiechem wyciągnąłem piłkę zza krat i podałem ją Mahiru.
- Orientuj się kochanie - zaśmiałem się. Podbiegając do niego. - Gramy w rozbieranego i bez żadnych sprzeciwów.
Zabrałem mu piłkę z rąk i trafiłem zafascynowany do kosza.
- Tak właściwie to skąd miałeś klucze? - zapytał znudzony, podchodząc do mnie i ściągając bluzę.
- Zdążyłem je zgarnąć zanim mnie wylali.
- "Wylali"? Pracowałeś tu?
- Taa, po incydencie z maskotką - kompletnie zignorowałem drugą część pytania.
- Jakim?
- Podobno nasikałem do garnka ze "złotem" - zaśmiałem się i podałem piłkę Mahiru.
Chłopak wypowiedział ciche "wow" i trafił do siatki, nie bardzo się wysilając. Wysunąłem dolną wargę i również pozbyłem się części nakrycia. Im więcej strzałów trafiało do kosza ze strony brązowookiego, tym mniej chciało mi się grać. Stałem teraz naburmuszony, po jednym z rzutów spierając się o zdjęcie spodni.
- Sam chciałeś w to grać, więc się rozbieraj! - krzyknął, trzymając piłkę pod pachą i tupiąc głośno bosa stopą. Tak ten kurdupel postanowił rozbierać się od dołu, ale udało mi się trafić tyle razy, ze teraz sam stał przede mną w samej bieliźnie.
- Od kiedy tyś taki chętny co?- warknąłem i ściągnąłem portki. Kiedy miałem się brać za następny rzut usłyszałem nawoływanie z innej strony boiska, a raczej z innego korytarza. Szybko zebrałem większość ubrań z podłogi i pociągnąłem Mahiru na korytarz, z którego weszliśmy, przy okazji gasząc światło. Podałem mu swoją bluzę, która na mnie była za wielka, co skutkowało zakryciem połowy ud. Wciągnąłem swoje ubrania i wygrzebałem jeszcze spodnie towarzysza.
- Reszty moich ciuchów nie wziąłeś co nie? - zapytał, a dobry humor z niego uleciał. - "I tak jesteśmy sami" - zaczął mnie przedrzeźniać. Uniosłem w wyższości brwi i przyszpiliłem go do ściany.
- Stało ci się coś? Nie. Wkurzasz mnie w tym momencie? Tak. Zrobiłem ci coś? Jeszcze nie. Więc jeżeli nie chcesz postępu ostatniego punktu to lepiej bądź dobrym chłopcem i wróćmy do internatu.
Tym oto sposobem godzinę później, bez żadnych kłopotów wylądowaliśmy w pokoju. Stałem w progu łazienki, kiedy Mahiru desperacko próbował pozbyć się moich ubrań (czyt. bluzy) ze swojego ciała, co było nad wyraz urocze. Kiedy został tylko w górnej części garderoby pociągnąłem go do siebie i złączyłem nasze usta.
- Kocham Cię - wyszeptałem cicho, od razu się odsuwając.
<Mahiru? Będziesz dobrym chłopcem i poloffciasz Kostka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz