Dziewoja wpadła mi prosto w ramiona i, cała trzęsąc się ze strachu, wtulała się we mnie.
- B-boisz się burzy~? - zapytałem z nutką rozbawienia w głosie. No proszę, jak można bać się jakichś tam grzmocików... Do tego w oddali...
- T-taa... Trochę... - wyszeptała.
Westchnąłem cicho, jeszcze przez chwilę będąc uwięzionym w objęciach rudej. Gdy w końcu postanowiła mnie uwolnić, zaproponowałem szybki powrót do internatu.
- Plus do tego wprosimy się na herbatkowe przyjęcie do Mii. Jestem pewien, że teraz je urządza. No i może załapiemy się na jakieś fajne widoczki, za darmo~! Choćby taki typowy Anglik w japońskiej, różowej jukacie. Co ty na to~? Ja tam bym chciał sobie popodziwiać! Tylko nie wolno by mi było zbytnio się z nim oddalać. Lub gorzej - bez niego: wtedy ten cały Costin przybiegnie po mój biedny tyłek i go bezczelnie macnie, kiedy schylę się po dobrą paczkę żelków haribo i zanim się naćpię, to już zostanę zmacnięty. Bo na trzeźwo nie przejdzie. I właśnie dlatego mam pewną radę - nigdy się nie schylaj. Zwłaszcza w obecności tamtego zboczeńca z Condoma. No. Lepiej sobie kucnąć i zapewnić bezpieczeństwo swym królewskim pośladkom. No i jedno pytanie. Czemu gadam jak Mia?
<Sage? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz