- Grzać parówę to sobie sam możesz - mruknąłem i wyminąłem go, by zejść po schodach. Zatrzymałem się na półpiętrze odwracając się do Fabiana. - Wiesz co, ignorując ten twój denny angielski, to nawet jesteś spoko - mruknąłem i zachęciłem go do pójścia za mną dłonią. Lana spojrzała na nas zaskoczona, kiedy weszliśmy do pokoju.
- Zmyj się na trochę, dobra? - zapytałem przesłodzonym głosem. Wyraz jej twarzy przeskoczył z niezrozumiałego, na totalne tego przeciwieństwo i w ciągu minuty nie było jej w pobliżu. Uśmiechnąłem się zwycięsko i usiadłem na swoim łóżku. - Chodź tu - wymruczałem pokazując na miejsce obok. Niebiesko-włosy przysiadł obok, dlatego nie marnowałem czasu i wtuliłem się w niego. - Désolé, ale nie mam do kogo się przytulić, a Lana nie jest dobrym rozwiązaniem. Na Klementynki nawet nie patrz.
- Klementynki? - zapytał, marszcząc brwi. Wskazałem dłonią na pluszowe lamy na szafce i dopiero teraz usłyszałem ciche "Aaaaaaaaaaaa". Pokiwałem lekko głową i jeszcze bardziej wtuliłem się w towarzysza.
- Ustalmy deal. Ty możesz smyrać moją trawkę, a ja mogę się do ciebie tulić. Nie pytam czy ci to pasuje, bo i tak wyjdzie na moje - mruknąłem. - Dlaczego jesteś taki milusi?
<Fap Fap?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz