Zarzuciwszy torbę na plecy wyszłam ze szkoły. Dzisiaj nie miałam dodatkowych zajęć, więc dzień był wolny. Jednak pogoda pozostawiała wiele do życzenia. Ciemne chmury przykrywały niebo i zerwał się silny wiatr. Na ulicach było mało ludzi. Większość siedziała w ciepłych galeriach lub nie wychodziła z domu. Z góry zaczęły spadać ciężkie krople deszczu, przez co zmuszona byłam otworzyć niezwykle urokliwą parasolkę. Taką przezroczystą z czarną falbanką. Westchnęłam cicho i spojrzałam w niebo. Nie zapowiadało się na to, by przestało padać. Deszcz się wręcz jeszcze bardziej nasilił. Skręciłam więc w prawo, wchodząc do jakiejś pizzerii. Zdążyłam jedynie z powrotem złożyć parasol i wrzucić go do torby, gdy usłyszałam jakiś znajomy głos. Podniosłam wzrok, by zobaczyć mojego byłego współlokatora. Pomachał do mnie i dał znak, bym się przysiadła.
- Cześć, jestem Mahiru. Może się dosiądziesz? Chodzimy razem do szkoły, ale raczej mnie nie kojarzysz. - wypowiedział na jednym tchu.
- Wow, gościu, podziwiam cię. Ćwiczysz w jakiejś operze, czy coś?
- Co? Czemu? - zmarszczył brwi.
- A nie, nic. - odparłam, siadając naprzeciw blondyna. - Poza tym, może już nie pamiętasz, ale przez trzy godziny byliśmy współlokatorami. - dodałam, uśmiechając się niewinnie.
[ Mahiruu? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz