- Słuchaj, nie moja wina, że chciałaś się zaprzyjaźnić z malinami, czy jakimiś innymi ostrzami, ale uważam to za... za gówno, wiesz? Nawet jeśli nie lubię ludzi, to nie cierpię jak to robią. Nie obchodzi mnie to, że miałaś trudne dzieciństwo, cokolwiek. Cięcie się to niemoc, okej? Nie rób tego więcej, bo wujek Cecil odwiedzi cię w nocy, Yoshiko - zagroziłem długowłosej palcem, opierając się o framugę drzwi - To w niczym nie pomaga, no chyba, że jesteś masochistką i wolisz to od tego, ale to twoja sprawa. Nie płacz więc, jeśli nie cosplejujesz wodospadu - podszedłem jednym krokiem do dziewczyny. Usiadłem na wannie obok niej. Nadal nie chciała wydusić z siebie ani jednego słowa.
- No ej, mów do mnie. Musimy przetrwać tą całą naukę, a znając Pannę Kanadę raczej nie przepisze cię do innego pokoju. Trzeba się nauczyć żyć z tym kolesiem - pokazałem na siebie, chwiejąc na krawędzi.
- Miałam słabą przeszłość, okej? Nie twój interes, ale dzięki, że w jakiś sposób mi pomagasz - parsknęła, łapiąc za pobliski ręcznik. Wytarła sobie resztę tej mazi z rąk, po czym założyła krótkie spodenki. Wtedy chyba sobie skojarzyła, że stała przede mną w bieliźnie, bo momentalnie zrobiła się czerwona.
- I stanik ci prześwituje... he. A teraz chodź, lekcje dzisiaj, nie można się raczej spóźnić. Chociaż z tego co wiem, jesteśmy demonami, tak? - zabrewkowałem, unosząc lekko kąciki ust.
< Yo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz