- Chciałem ci wpieprzyć... Za to że... Źle się czułem. Myślałem, że ten jogurt, żelki, cokolwiek, to twoja wina. One sfermentowały, i namieszały mi coś we łbie. Nieważne, naprawdę nieważne. Nie pytaj. Tak samo jak ja zapomnę o twoim ręczniku, ty o tym i to, że cię dotykałem ok - mruknąłem, przecierając usta wierzchem dłoni - Bleh, pasta. I po co ci farba do włosów?
- No chyba nie będę jej pić. Farbować włosy chcę, fioletowy będzie okej - szepnął, bawiąc się pędzelkiem - Nie zabronisz mi. I nie krytykuj tego, nie mów że to głupie - prychnął głośniej, wzdychając głęboko.
- Co kto lubi. I czemu myślisz, że tego nie cierpię, co? Nie zabronię, sam kiedyś to robiłem. Miałem białe, kiedyś granatowe. A to mój naturalny kolor - pokazałem na swoją włosienicę - Ludzie są przeciwko mnie, tak? Nie no spoko, ja też taki mogę być, zobaczysz że jutro będą mówić o ofiarach zawiniętych w papier toaletowy z wibratorem w gardle! - warknąłem oburzonym tonem, unosząc palec wskazujący - A teraz, oddalam się! Adie frajerze - iii tak, spektakularne wyjście, punkt dla Cecila. Dumnym krokiem skierowałem się do swojego pokoju.
< Mydło? Wena zdycha postrzelona w rowie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz