- O mój boże o mój boże o mój boże... MIA, SKOŃCZYSZ W CZELUŚCIACH PIEKIELNYCH BIEDRONKI PODCZAS WYPRZEDAŻY - wydarłem się, robiąc wielki rozkrok. W sumie to nie ja, to podłoga. Zamiast atakować to mnie ślizga, czy coś. Jak jebnę i ubrudzę sobie płaszcz to będzie go własnoręcznie suszyć własnymi rzęsami.
- Co to do kija Biedronka? Nie wejdę do tego małego głupka! - odkrzyknęła, robiąc z dłoni taki ekranik. Była pod barierką, daleko ode mnie. Może jak się będę powoli toczyć, to mi się uda? TAK CECIL UWIERZ W SIEBIEEE a nie dam rady. Zdechnę po pierwszym centymetrze - I ogarnij się, jedźże wreszcie!
- W sumie też nie wiem, na memach były to ten... no. ALE NIE LICZ NA TO ŻE CI DAM ULGĘ TAMPONIE RÓŻOWY - powolutku, małymi kroczkami, w sumie nie wiem, ślizgnięciami? Odepchnięciami? Ja to tak w ogóle dobrze mówię? Walić, jedziesz Cecil, dasz radę, tylko nie rozszerzaj nóg bo Costin przybiegnie jak Mieciu po wino. Tak, tak jadę, JADĘ! Wybiegnę z Syberii na tych ruskich rolkach! Tylko nie można się tak kołysać, bo grawitacja faka pokaże i tyle z suchej dupy.
I wtedy jeb. Poczułem szarpnięcie z lewej strony. Tak, ta miała idiotka postanowiła uprzykrzyć mi życie. O mało co nie wyglebałem się... na tą fajną kurę. Czemu ona mi to robi? Kury są fajne... Ale nieee, ona każe mi jechać, latać, pływać czy cokolwiek, żeby dojść do jakiejś głupiej rurki.
- Co jest Cecil? Mówiłam, że zaatakuję, rawr - pokazała "pazurki", jakkolwiek zwał - I wyglądasz jak jakieś dziecko niedojebane. Ktoś ma ci pomóc?
- MOJA DUMA ZOSTAŁA DOSTATECZNIE JUŻ DOJEBANA JĘZYKIEM WIĘC ZAMKNIJ ŻUCHWĘ I DAJ MI ODWALIĆ PIRUETA, NORMALNIE SAM PREZYDENT PRZYJEDZIE TO ZOBACZYĆ - wrzasnąłem, ruszając powoli kolanami. Taaak, łapię to. Jak zbok łapie za cycki, ja łapię wożenie się na łyżwach...
- Wiesz, że ruszyłeś się tylko kilka metrów? - zachichotała różowa, przejeżdżając z hukiem odrzutowca tuż koło mnie. Odsunąłem się w miarę możliwości, próbując jechać trochę szybciej.
- Psujesz chwilęęę - coś mi nie wyszło. Zrobiłem szpagat i rękami dotykałem lodu. Super, odmrożenie łap. To boli w serce, w duszę moją. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Wyprostowałem się, poruszyłem nogą w przód, odepchnąłem się drugą. Łapiąc równowagę poprzez ręce rozstawione na boki swoim tempem szedłem do celu, bo jazdą tego nazwać nie można - ALE CO, UMIEM SUKO
< Mia? Zabij to XDD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz