Spacerowałem po parku z dłońmi w kieszeniach, gapiąc się na zdecydowaną większość z góry. W moim przypadku nie znaczy to z wyższością, a po prostu z góry. Nieopodal fontanny zobaczyłem czwórkę dzieciaków, na oko z 2, może 3 podstawówki. Trzy samice i jeden samiec, zapewne podczas okresu godowego. Chłopiec tak szpanował jazdą na rowerze, że pod koniec wywalił się, wpadając do fontanny i uciekł stamtąd z krzykiem. Z trudem powtrzymałem parsknięcie śmiechem, jednak zdołałem zakamufkować je kaszlem.
- Ale niektóre dzieci są głupie.. - mruknąłem do siebie, odprowadzając płaczącego wzrokiem. Po godzinie szwędania się po parku, skierowałem się do centrum miasta. Podobno wczoraj otwarli Bubble Tea, której zawsze chciałem spróbować. Mia posikałaby się ze szczęścia.. - pomyślałem i pchnąłem szklane drzwi. Poczułem na sobie wzrok paru ludzi, a w budynku było ich co najmniej 50. Pewnie grałem albo śpiewałem na jednej z dyskotek, na której byli. Nie zwracając na nich uwagi, podszedłem do kasy, w której było najmniej ludzi. Zamówiłem czarną herbatę z truskawkowymi kuleczkami. Wziąłem jednak jeszcze jedną, tym razem z kuleczkami o smaku hibiskusa. Zapłaciłem za nie dwie dyszki i wróciłem do internatu. Chwilę po otwarciu drzwi powitały mnie słowa:
- Dzień dobry wieczór..
- Ano, dobry dzień wieczór. - odpowiedziałem, zamykając drzwi plecami. Podszedłem do współlokatorki, która prawie natychmiast się spięła i podałem jej napój o smaku hibiskusa. - Trochę spóźniony prezent wprowadzinowy.
[ Mirai? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz