Gdy wysiadłam z samolotu, od razu zaczęłam szukać mojej cioci. Po chwili rozglądania się, zauważyłam ją na jednym z krzeseł. Ta dostrzegła mnie w tym samym momencie. Rzuciłyśmy się sobie w objęcia. W końcu Irileth jest moją chrzestną, której nie widziałam od paru dobrych lat. Napisała mi jednak na Facebooku, że będzie miała w ręce jasnozielonu balonik, dzięki czemu mogłam ją poznać.
- Dziecko, ależ ty wyrosłaś! - zawołała, chwytając mnie za ramiona. Miała rację. Ostatnim razem, kiedy mnie widziała, sięgałam jej zaledwie do klatki piersiowej. Teraz jednak, mogłam patrzeć na nią z góry.
- No, nie odwiedzałaś mnie w Hiszpanii, to Hiszpania musiała odwiedzić ciebie! - zaśmiałam się, zmieniając lekko temat.
- Och, wiesz, że nie lubię latać samolotami. - jęknęła, biorąc ode mnie torbę. Oczywiście, protestowałam, ale z ciocią czasem było ciężko wygrać. - Powiedz mi, znalazłaś już sobie jakiegoś kawalera?
- Jasne! Tyle, że on nie istnieje. - dodałam, widząc radość w oczach chrzestnej. Po tych słowach lekko się skrzywiła i poklepała mnie po ramieniu.
- Oj, tu z pewnością nie będziesz się mogła odpędzić od chłopców! - zawołała, klaszcząc w dłonie. - A teraz chodźmy. Nie chcę zapomnieć, gdzie zostawiłam auto.
- Natalio.. Mam nadzieję, że nie jesteś zła za to, że będziesz mieszkać w internacie.. - jęknęła, patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Ciociu, to nie jest żaden problem. Dobrze wiem, że masz małe mieszkanie i dwójkę dzieci. No, i jeszcze męża do opieki. Poza tym, to miła odskocznia od bycia zamkniętym w swoim pokoju na cztery spusty. - zaśmiałam się, otwierając lekko okno w samochodzie. Nawigacja po chwili stwierdziła, że do celu zostało 6 minut.
- Pamiętaj. Jakbyś czegoś potrzebowała, to dzwoń. I drzwi do nas są zawsze otwarte. - powiedziała mi na odchodne, wyciągając torbę z bagażnika.
- Dobrze, ciociu. - odparłam, odbierając jej pakunek. Kobieta zmierzyła mnie od stóp do głów i mocno uderzyła w ramię.
- I nie bądź mi taka sztywna! Jasne?
- Tak jest! - zawołałam, stając na baczność. Po krótkim pożegnaniu, popchnęła mnie w stronę bramy, prowadzącej do internatu i pomachała na pożegnanie. Sięgnęłam do kieszeni po telefon i weszłam w notatki. Miałam mieć pokój na parterze, z numerem 3. Wchodząc do budynku, wygrzebałam z kieszeni klucz. Rozejrzałam się prędko po pomieszczeniu, do którego weszłam i skręciłam w jeden z korytarzy, prawdopodobnie prowadzący do pokoi na parterze. Nie spodziewałak się jednak, że za rogiem będzie czyhać jakaś postać, na którą oczywiście, ja głupia, musiałam wpaść.
[ Aspiryno? Chciała, to ma c: ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz