Z całych sił próbowałem się uspokoić i w ciągu jakiś dwudziestu minut w końcu mi się udało. Krzyknąłem w poduszkę wkurzony sam na siebie.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - szeptałem w kółko i w kółko, aż dłoń chłopaka nie znalazła się na moich spoconych włosach. Poczułem natychmiastowy przypływ łez. Ca ja mu do cholery zrobiłem? Próbuję zrobić z niego kogoś kim nie jest. Znowu wrzasnąłem tak, jakby mi nogę amputowali i zacząłem płakać jeszcze mocniej. - Przepraszam!
- Uspokój się! - usłyszałem i podziałało to na mnie jak kubeł lodowatej wody. Odwróciłem się przerażony, w stronę współlokatora. Co się właśnie stało?
- Znowu miałem atak paniki, prawda? Do Allaha - wyszeptałem, rwąc włosy z głowy i wtedy poczułem nadal trzymającą mnie za włosy dłoń. Spojrzałem na Mahiru zdziwiony i oblizałem spierzchnięte usta, odwracając wzrok i próbując wyrwać się z uścisku na czuprynie.
<Mahiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz