Westchnęłam usiłując opanować swoje zdenerwowanie tylko po to by mu nie
przypierdolić w twarz... Może i nie jestem za grzeczną dziewczynką, ale
jednak swoją godność mam i nie zamierzam jej tracić...ah...Yoshi już za
późno, straciłaś ją już jakieś 10 lat temu jak byłaś jeszcze pieprzonym
dzieckiem, które zostało zerżnięte przez własnego rodziciela. Nie
ważne.
-Powiedzmy.- Mruknęłam dość... cicho. Wyciągnęłam swój zeszyt ze swoimi bazgrołami i zaczęłam coś szkicować.
- Yoshi...Yo... Kurna. Jak to się czyta?- Zapytał dość głośno.
- Po prostu mów mi Rose. - Wywróciłam oczami, chociaż nie znosiłam jak zwracano się do mnie po części mojego nazwiska.
Cecil mnie wkurzał i nie ukrywam, że miałam wielką ochotę spłaszczyć mu tą piękną twarz.
Przymrużyłam oczy i po chwili oparłam głowę na swojej ręce, zaraz będę
mieć nawroty choroby, więc postanowiłam o tym po prostu zapomnieć,
szkicując coś. Jedyne z czego miałam 6 to była plastyka...coś co
odzwierciedlało moje uczucia. Nie...ja już ich nie mam.
Najchętniej uciekłabym od niego jak najdalej...był za blisko i czułam się jeszcze bardziej niepewnie niż przedtem.
Dlatego pozmykałam wszystko poukładałam na swoje miejsce i pośpiesznym
krokiem wyszłam z owego pokoju, by nieco się rozluźnić, co pewnie
zdziwiło chłopaka. Odkręciłam wodę w umywalce i zamoczyłam w niej ręce
by nieco się ogarnąć i ochłonąć. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i o
mało co się nie popłakałam. Po chwili wyszłam z internatu i usiadłam
jak najdalej niego, z pewnością dostanę opierdziel od opiekunki.
Wpatrywałam się w niebo i chcąc zapomnieć o swojej ,,pięknej"
przeszłości jako darmowej prostytutki ojca, ale nie mogłam. Dlatego tu
trafiłam, przez moją ciężką przeszłość zaczęłam się zamykać a nawet
wręcz wdawać się w bójki z innymi... pozwalało mi to się uspokajać...
<Cecil? Znów jakieś dramaty...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz