- Jeśli nie potrafisz zaakceptować tego kim jestem i tego co robię możesz spadać - przetarłem oczy dłonią i pociągnąłem nosem. - Może nie zrobiłeś tego świadomie, ale zabolało, bo to wszystko to część mnie i nie kontroluję tego co robię.
Oparłem się o ścianę nośną budynku i potarłem gołe ramiona. Czy on w tym momencie myśli racjonalnie? Fakt, on mi przez cały czas wybaczał , ale ja nie potrafię tego zrobić. Nigdy w życiu nie miałem sytuacji, w której musiałem komuś przebaczać i to naprawdę trudniejsze niż się wydaje. Po raz kolejny pociągnąłem nosem i spojrzałem na zdyszanego towarzysza. Naprawdę zmęczył się tak, gdy zbiegał ze schodów? Wypuściłem cichy pisk i odwróciłem wzrok. Nocne niebo nagle stało się interesujące. Nadal wyczuwałem jego obecność i kątem oka widziałem jak naciąga rękawy na dłonie.
- Idź do środka bo zamarzniesz - warknąłem, nadal na niego nie patrząc. - Słyszysz co do ciebie mówię?
Kiwnął twierdząco głową, ale jeszcze bardziej się przybliżył. Kilka chwil później okazało się, że tylko po to by złapać mnie tymi małymi łapkami za przedramię i pociągnąć za sobą. Jednak stałem jak posąg.
- Zostaw. Masz iść sam. Wrócę jak będziesz spał.
<Mahiru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz