- Gaaab, ty głupia parówko z płetwami, tyyy, weź mnie nie ignoruuuj~
No i cisza.
- It's not a prank, bro~! - zawołałam, mocniej ciągnąc jego ubranie. Tym razem zatrzymał się.
- Przyjdź dzisiaj do mnie o dziewiętnastej, bro. I nie spóźnij się~! - powie... A raczej rozkazał Gabrijel.
- Po co? - spytałam zaciekawiona, dalej idąc za nim. Kiedy znaleźliśmy się przed jego pokojem, odpowiedział, że dowiem się w swoim czasie. Wtargnął do pomieszczenia, wcześniej prosząc mnie uprzejmie o puszczenie części jego odzienia. Z cichym westchnięciem zrobiłam to, co chciał i przypatrywałam się, jak znika za drzwiami.
W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że groził spaleniem mych dzieci, a, że zostały w jego pokoju...
No i właśnie wtedy usłyszałam odgłos zamykanego zamka.
- FAAAK, GAB, ODDEJ MI MOJE DZIECI, NIC IM NIE RÓB! JEŚLI JE SKRZYWDZISZ, UWIERZ MI, ZAJEBIĘ JAK PSA, ZAJEBIĘĘĘ, WAĆPANIE!
<Gab? KIL EM ŁIF KAJDNES ♡ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz