- Widzisz, aż musiałem usiąść. Długo nie przychodziłeś - mruknąłem patrząc na swoje ręce. Nie chciałem wnikać co go zatrzymało. Costin usiadł tym razem tak, że nasze barki się stykały. Mruknąłem cicho, gdy złapał mnie za rękę każąc przy tym wstać. Podszedł do jednego z kominów próbując na nim usiąść, ale ubrudził sobie przy tym całą koszulkę.
- Tylko pogratulować inteligencji - wyszczerzyłem się.
Gdy on próbował się dobrze usadowić, ja podszedłem go krawędzi dachu, patrząc w dół. Poczułem coś twardego pod butem, a gdy podniosłem przedmiot okazało się, że to szkło. Przejechałem nim delikatnie po wewnętrznej stronie ręki i patrzyłem jak kropla czerwonej cieszy spada z dachu i prawdopodobnie ląduje na chodniku poniżej.
- Co ty zrobiłeś? - Costin znalazł się obok mnie, patrząc na krew sączącą się z dłoni. Zakryłem to chusteczką i naciągnąłem rękawem by nikt tego nie widział.
- Nic mi nie jest. Jestem przyzwyczajony do bólu, już na to nie reaguje. Też pewnie byś tak miał, gdybyś przeżył to samo... - odparłem z lekkim uśmiechem i odwróciłem się do niego przodem. - Może wracajmy już do szkoły. Pewnie twój chłopak na ciebie czeka - wyszeptałem patrząc w ziemię.
<Costin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz