Uśmiechnąłem się szeroko, słysząc desperację Mii. Dziewczyna ta jednak była nieprzewidywalna. Wolałem więc podejść do okna i zaryglowaćzamknąć je. Różowowłosa nadal dobijała się do drzwi. Korzystając z tego faktu wziąłem jakąś kartkę ze stołu i podpaliłem ją zapalniczką Costina, którą kiedyś mu wziąłem.
- Ale ładnie płonie! - zawołałem tak, by usłyszała. Na chwilę zapadła cisza. Po chwili odezwał się jej głos.
- Cycek, wiesz może gdzie jest siekiera?
- Daj mi spokój, różowy tamponie. - odpowiedział chłopak.
- GABRIJELTUGŁUPIKRETYNIEIDIOTOPOKRAKOPOMIOCIESZATANAOTWÓRZTEJEBANEDRZWIJEBAŃCUTYJEDENIZOSTAWMOJEDZIECIWSPOKOJUKURWAJEGOMAĆ#niemaczasunaspacje#walić_interpunkcję - zawołała, a raczej zapiszczała. W odpowiedzi położyłem tlącą się kartkę na podłogę i poczekałem, aż spłonie do końca. Następnie dmuchnąłem w popiół tak, by wyleciał przez szczelinę pod drzwiami. Znów zapanowała cisza, cisza przed burzą. A raczej Mią. Po chwili zobaczyłem twarz, niczym z horroru, za moim oknem. Z promiennym uśmiechem podszedłem do parapetu i pomachałem zapalniczką przed twarzą dziewczyny, po czym zaciągnąłem zasłony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz