Idąc brukowaną dróżką, intensywnie wypartywałam rudego zwierza. W końcu, z udawanym zrezygnowaniem, włożyłam ręce do kieszeni spodenek i zrobiłam zawiedzioną minę.
- Co się stało? - zapytała mnie różowowłosa.
- Nie ma ich.. - wymamrotałam, wlepiając spojrzenie w pień drzewa.
- Jak to? Przecież teraz siedzi na gałęzi! - zawołała.
- To akurat jest wiewiórka. Biegacz ma.. Dłuższy ogon. I o wiele bardziej puszysty.. Pewnie zapadły w hibernację.
- No i co teraz? - ponownie zapytała, rozkładając ręce.
- A co byś chci... - zaczęłam, jednak Mia złapała mnie za dłoń i pociągnęła w stronę fontanny. Dopiero po chwili zorientowałam się o co jej chodziło. Ujrzałam długą, białą suknię z koronki z długim welonem.
- Popatrz! Ktoś ma tu sesję! - zawołała z entuzjazmem. - Może pójdziemy im pogratulować małżeństwa?
- Mi, znasz ich?
- Noo.. Nie za bardzo.
- To po co chcesz..
- Ale to nic! - ponownie mi przerwała.
- A może zamiast tych gratulacji pójdziemy do kawiarni? Wiesz, ciasto to zawsze dobre rozpoczęcie dnia. - zaproponowałam z lekkim uśmiechem.
[ Mio? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz