Teraz to już nie wytrzymałem. Kopnąłem go z całej siły w brzuch, a potem wygrzebałem się spod niego, kiedy ten był zajęty kasłaniem po moim kopniaku. Założyłem w pośpiechu krótkie bojówki, po czym wyleciałem z pokoju na bosaka. Oczy zaczynały mi mocno łzawić. Ciężko oddychając, zleciałem z prędkością światła ze schodów i wybiegłem z budynku. Teraz już nie mam żadnych oporów, przenoszę się do innego pokoju. Nie zamierzam męczyć się z tym zboczeńcem tylko dlatego, że jemu się tak podoba. Spróbowałem złapać oddech i jakoś powstrzymać się od wycia jak dziecko, więc przysiadłem na schodkach, tak samo, jak ostatnio. Jak ostatnio... Cholera, czemu musiałem przenosić się od tamtej dziewczyny. Ona by mnie nie próbowała zgwałcić... Chyba. Ale nieee, ja i moje cholerne wyrzuty sumienia musiały sprawić, że przeniosłem się do chłopaka jak jakiś skończony idiota. Rezultat widzimy. Otarłem załzawione policzki rękawkiem T-shirtu. Tak samo, jak poprzednio, usłyszałem kroki za sobą. Wszystko się zapętlało. Odskoczyłem i wydarłem się, tym razem na cały głos:
-Odwal się ode mnie, pieprzona szujo!-Po tych słowach podszedłem do niego i przywaliłem mu z pięści w twarz. Z kącika jego ust polała się krew, jednak zdawał się być obojętny.
<Costin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz