- Masz za swoje, popaprańcu! - warknęła, wyrzucając ciało mojej ukochanej z premedytacją do śmietnika.
Skierowała się do wyjścia, fukając jak rasowy sfinks, kurna. A potem tak normalnie sobie wyszła. Chciałem za nią pobiec, ale... Nic nie napędzało mnie do działania. Ja... Ja zostałem całkiem sam...
Ułożyłem się na łóżku, szczelnie przykryłem kołdrą i... Starałem się jakoś powstrzymać emocje, które się we mnie ulokowały. Wszystko zniknęło w jednej chwili...
~*~
Leżałem tak przez cały dzień, nawet nie przewracając się z tego boku, na którym dane mi było gnić w łóżku. Po prostu trwałem w tej pozycji przez cały czas, nie ruszając się w ogóle. I w tym momencie do pokoju wtargnęła ta szajbuska, która pozbawiła mnie tej jedynej. Nawet nie śniło mi się, by się do niej odwracać lub - co gorsza - odzywać.
Chyba zauważyła, że się nie ruszam, więc lekko zaniepokojona podeszła do mnie.
- Em... Wszystko okej? - zapytała, siadając na rogu łóżka.
- Zgiń, przepadnij, w gówno wpadnij - warknąłem, ocierając łzy spływające po policzkach.
<Sage? I co żeś zrobiła? ;___;>
Umarłam Reya xd
OdpowiedzUsuń