- Zazwyczaj nie interesuję się tym co ludzie robią i dlaczego, ale po kija uciekłaś z pokoju w samym ręczniku, co? – mruknąłem, siadając na krawędzi łóżka – Nie przyjmuję odmowy, to cud kiedy zwracam uwagę na kogoś innego – dziewczyna spięła się na krześle. Z westchnięciem podparłem łokieć o kolano, by podbródek usadowić na dłoni. Ciemnowłosa odwróciła się w drugą stronę, zamykając zeszyt od matmy. Boże, czemu ona robi zadania domowe?! Jakaś niepełnosprytna jest czy jak?
- Niepotrzebne ci to do szczęścia – prychnęła znacząco. No cóż, życie pokazało mi właśnie soczystego faka z wielkich, połyskujących, złotych liter. Jak ono mnie kocha, i to z wzajemnością, SUPER SZCZERĄ. Podniosłem tyłek, wsadzając ręce do kieszeni spodni. Podpełzłem bliżej nowej lokatorki. Moja bliskość widoczne jej przeszkadzała, to się da wykorzystać. Zacisnąłem usta w wąską linię.
- Mogę chociaż wiedzieć, z jaką sierotą będę dzielić pokój przez najbliższe trzy pieprzone lata? Jeśli nie zrezygnujesz zbyt szybko i nie wyniesiesz na parter że skargą do panny Kanady – nieznajoma wciągnęła głośno powietrze. Chwilę się wahała.
- Jesteś chłopakiem, nie wiem czy mogę ci ufać
- No coś ty? Zawsze możemy sprawdzić czy nim jestem, choć raczej wątpliwości do tego nie ma – naciągnąłem lekko gumkę od dresów, na co ta przymknęła powieki – Cecil.
- Co, "Cecil"?
- Imię. Twoje?
- Yoshiko – zwróciła się ku mnie.
- Yoshi... Co? Nie, błagam, nie mów że jesteś z kraju Mangozjebów, proszę – jęknąłem, zakrywając twarz ręką.
< Yo? Takie to słabe ;__; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz