Mając nadzieję, że Białej Jędzy nie było jeszcze w pokoju, postanowiłem wrócić na drugie piętro. Niestety na miejscu okazało się, że drzwi nie zostały zamknięte. W głowie już miałem obraz siebie powieszonego za tę cholerną wstążkę mundurka Kanade i samą dziewczynę siedzącą w fotelu, uśmiechającą się jak psychopatka. Na samą myśl o tym dostałem niemiłych dreszczy. Drżącą dłonią przekręciłem gałkę. Zawiasy skrzypnęły, raniąc moje biedne uszka. Dwukolorowe oczy popatrzyły na mnie z czystą nienawiścią, zaś ich właścicielka rzuciła we mnie... Segregatorem?
- Masz dwie godziny na przeniesienie się- oznajmiła.
- Co, co, co?!
- Normalnie, przekwaterowują, przez nawał nowych uczniów. Tam masz listę pokoi.
Otworzyłem słoniowej wagi i rozmiaru przedmiot, przewracając kartki. Sporo tych nazwisk. Trafiwszy na odpowiednią stronę, zacząłem szukać swojego. Ten numer...
- Pożyczam!
Z segregatorem pod pachą udałem się na dół, by poszukać Celestii.
[Celes? I co? Znalazł?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz