Siedząc na fotelu, w całkowicie ciemnym pomieszczeniu zastanawiałem się co czeka mnie w tej szkole. Zwykle nie interesowało mnie to zbytnio, ale teraz miałem pewne obawy. Ciocia miała przyjechać dopiero za godzinę, a ja byłem już gotowy, z walizkami pod ręką. Nienawidziłem tego miejsca. Tego domu. Mojego ojca. Nie wiedział, że wyjeżdżam, choć chyba lepiej to nazwać ucieczką. Ciocia Hazel powiedziała, że chcę jeszcze uratować to co ze mnie zostało, choć wątpiłem czy jej się uda.
- Nad czym się tak zastanawiasz? - usłyszałem za sobą cichy szept i odwróciłem się w ekspresowym tempie. Mój odruch, trzeba się do tego przyzwyczaić. W drzwiach stała kobieta po czterdziestce z włosami wspiętymi w wysoki kok. Nie uśmiechnąłem się do niej, lecz wpatrywałem jak w okaz sztuki. Rzadko widziałem kogoś ze swojej dalszej rodziny...
- Zbieraj się, Nico. Jedziemy do szkoły.
~~~
Patrzyłem przez okno na otaczający mnie świat i zdziwiłem się, że tak wiele rzeczy mnie w życiu ominęło. Prawie wcale nie wychodziłem z domu, taka niespodzianka od mojego ojca. Spojrzałem na ciocie Hazel, która w skupieniu prowadziła samochód, od czasu do czasu zerkając na to co robię. Gdy zrobiła to po raz kolejny, uśmiechnąłem się delikatnie by się odczepiła. Udało mi się, na dłuższą metę.
- Dlaczego zachowujesz się tak spokojnie po tym wszystkim? - po jej policzkach popłynęły łzy, które szybko starła. Wcale mnie to nie wzruszyło. Była dla mnie obcą kobietą, która wtargnęła do mojego życia i postanowiła mi pomóc, choć tego nie chciałem.
- Odwal się - warknąłem i ponownie odwróciłem się do okna - Wcale mnie nie znasz i lepiej nie próbuj, bo coś ci się stanie - mruknąłem, nawet na nią nie patrząc, ale poczułem jak się spięła i ostrożnie spojrzała w moją stronę.
- Nico... - szepnęła powoli i chciała dotknąć mojej dłoni, ale szybko ją zabrałem. Nie potrzebowałem czułości od nikogo. Chodź czasem zastanawiałem się jak to jest kogoś polubić. Niestety nigdy takiego czegoś nie doświadczyłem.
- Wiesz co powiedziała mi matka przed śmiercią? "Jesteś mutantem wypranym z uczuć". Miłe, prawda? - powiedziałem stanowczym tonem i uśmiechnąłem się pobłażliwie widząc, że nie wie co mi odpowiedzieć, ale chyba z tego zrezygnowała, bo nie odzywała się do mnie słowem aż do końca podróży, co było mi na rękę. Zakręciła pod jakiś duży budynek i mruknęła "twój nowy dom". Wysiadłem z auta, trzaskając drzwiami i wyjąłem swój bagaż z bagażnika, czując na sobie wzrok mojej ciotki.
- Powodzenia - szepnęła i chciała mnie pocałować w czoło, ale szybko odskoczyłem i spojrzałem na nią srogo.
- Nie rób tego nigdy więcej. - warknąłem i ruszyłem w stronę wejścia, gdzie stała jakaś dziewczyna, która przyglądała się całej sytuacji. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, teraz czując się jak kompletny idiota.
- Wybacz, madame - mruknąłem do niej cicho z delikatnym uśmiechem.
<Kanade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz