Spojrzałam na towarzysza. Siedział na ziemi z rękoma na twarzy, jakby się czymś załamał.
- Dziękuje - powiedziałam do pielęgniarki, która wstała i odłożyła strzykawkę na miejsce. - Mogę już iść? - zapytałam wyjmując nogi z łóżka, dzięki czemu zawisły mi nad ziemią.
- Tak. Gdy gorzej się poczujesz, przyjdź - odparła. Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym zeskoczyłam z łóżka. Podeszłam do chłopaka i złapałam go za rękę.
- Idziesz? - pociągnęłam go za sobą, bo miałam wrażenie, że gdybym nie zainterweniowała, dalej by siedział na zadku i się nie ruszył. Chłopak wstał zdziwiony lekko, ale nie protestował, gdy ciągnęłam go ku wyjściu.
- Poczekaj jeszcze - drogę zagrodziła mi pielęgniarka. - Co tak właściwie się stało? Twój kolega mówi, że nic nie wie - spojrzała na nas podejrzliwie mierząc wzrokiem. Przygryzłam dolną wargę i wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem - widocznie była zdziwiona tą odpowiedzią, ale darowała sobie kontynuowanie tej rozmowy, która do niczego nie prowadziła. Zeszła nam z drogi, pożegnaliśmy się, po czym wyszliśmy z sali. Puściłam rękę chłopaka i gdy przeszłam parę metrów od drzwi, stanęłam na środku korytarza. - Jestem Judy - przedstawiłam się posyłając mu mój ciepły uśmiech.
- Rey - odparł.
- Na prawdę nie wiesz, co mi się stało? - zapytałam wprost. W końcu jakie miałam podstaw, aby mu wierzyć?
< Rey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz