Pierwszy dzień zajęć minął mi spokojnie, a lekcje zleciały mi nad wyraz szybko. Równie szybko oswoiłam się też z otoczeniem i bez większych problemów spamiętałam wygląd szkolnych korytarzy. Jednakże nie miałam tak naprawdę okazji z kimkolwiek porozmawiać i nie byłam pewna czy w czułam się z tym źle. Pierwsze dni zawsze wiązały się z izolacją, a ta będąc krótkotrwała nie jest jakoś szczególnie uciążliwa, dlatego uznałam, że nie mam zamiaru przywiązywać do tego dużej wagi. Nie posiadałam też współlokatora, trafiłam do pokoju, który jeszcze nie był użytkowany przez nikogo i pozostało mi jedynie pomieszkiwać tam z myślą, że ktoś w końcu też się tu wprowadzi. Zdawałam sobie też sprawę, że może to być ktoś płci przeciwnej i szczerze mówiąc nie robiło to na mnie wrażenia, mimo że niektórzy patrzyli na to sceptycznie. Byłam zbyt pasywna by zawracać sobie głowę czymś takim.
Rozleniwiona, usiadłam na łóżku i podwijając nogi pod siebie powędrowałam wzrokiem w stronę pudła stojącego przy pustym regale. Dotarłam do szkoły wczoraj wieczorem i tak jak je postawiłam, tak stały. Tępym wzrokiem patrzyłam na nie przez chwile po czym ziewnęłam i nieśpiesznie do nich podeszłam. Klęknęłam ostrożnie i otworzyłam jeden z kartonów, w którym, jak się okazało były książki. Liczne lektury od obszernych tomów, aż po cieniutkie nowelki, czekały równo ułożone na to by znaleźć się na półkach regału. Z cichym westchnieniem wzięłam do ręki jedną z większych ksiąg i przejeżdżając palcami po jej grzbiecie uśmiechnęłam się delikatnie czując po palcami jej fakturę. Nieco przytomniejsza zabrałam się do układania zawartości pudeł i całkowicie pochłonięta tym zajęciem, nie zauważyłam nawet gdy zaczęło padać.
Kończąc swoją pracę poczułam zimny powiew wiatru, wpadający do pokoju przez uchylone okno i czując dreszcz zamknęłam je. Planowałam wyjść na dwór, rozejrzeć się po tym co jest poza budynkiem, ale najwyraźniej matka natura miała inne plany. Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy były oczywiście liczne słodycze, które przemyciłam. Przysiadłam na łóżku i przygryzając kciuka, wpatrywałam się w torbę, w której wyżej wspomniane dobra się znajdowały. W końcu przeważyło wyobrażenie jakim było poczucie winy, które bym potem czuła, tym bardziej, że nie jadłam dziś zasadniczo nic ”normalnego”. Zgodnie z tym co wydawało mi się stosowne, udałam się ku stołówce, by zjeść obiad. Nie orientowałam się w tym co tam znajdę, ale nie miałam zamiaru wybrzydzać.
Nie była daleko, w końcu znajdowała się w części ”mieszkalnej”. Jej wnętrze wyglądało nowocześnie, a stonowane barwy ścian sprawiły, że poczułam we wnętrzu lekką satysfakcje. Trwała pora obiadowa, dlatego pomieszczenie było wypełnione uczniami, innymi słowy znalazłam się w idealnej sytuacji by choćby się przywitać. Lekkim krokiem weszłam w głąb sali i skierowałam się w stronę miejsca, z którego mogłam odebrać jedzenie. Wbrew pozorom nie było nas tak dużo, dlatego nie wydawało mi się by ktokolwiek miał ochotę gardzić czyimś towarzystwem, co z kolei odrobinę mnie cieszyło.
Czekałam w niewielkiej kolejce przysłuchując się rozmowa innych, które mieszając się ze sobą nawzajem stawały się niewyraźne i zmieniały się jedynie w puste odgłosy. Wypuściłam przeciągle powietrze i zlustrowałam spojrzeniem kolejne to stoły, przy których siedziało już kilkoro osób. Moją powierzchowną obserwacje przerwało delikatne szturchnięcie w plecy, jakby ktoś przez przypadek mnie potrącił.
- Wybacz. – usłyszałam za sobą i odruchowo odwróciłam głowę.
- Nic nie szkodzi. – posłałam stojącej za mną osobie ciepły uśmiech i po chwili się przedstawiłam – A tak przy okazji to jestem Lana.
<Ktoś? Była bym wdzięczna gdyby znalazł się ktoś chętny i opowiadanie nie zalegało pozbawione jakiejkolwiek uwagi. Nie pogardzę ani aniołem ani diabłem, więc proszę się nie krępować ^^’>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń