Kobieta stała nade mną, wymawiając jakieś słowa, jednak nie za bardzo mogłam ją zrozumieć. Mruknęłam cicho na znak, że nie rozumiem co mówi. Zbliżyła się wtedy do mnie, zadając pytanie na ucho:
- Pokaż co boli najbardziej.
Wtedy poruszyłam lekko dłonią, czując jak przeszywający ból zawładnął całym moim ciałem. Spod moich oczu popłynęły łzy, samoistnie... Podniosłam delikatnie głowę, chcąc zobaczyć co się stało z moją dłonią, lecz to co ujrzałam zmusiło mnie do opuszczenia głowy, uprzedzonego cichym piskiem. Szkło przebiło mi środek dłoni, a całe przedramię było w potwornym stanie, od oparzenia się dziwną substancją.
Jeden z ratowników zrobił mi zastrzyk, w tym samym momencie gdy ja szukałam na około znajomej mi twarzy. Szukałam osoby która mnie uratowała, która przyszła po mnie, narażając własne życie. Szukałam chłopaka...:
- Leon... - szepnęłam, czując jak powieki stają się coraz cięższe.
Grubsza kobieta, najpewniej kierownik operacji, spojrzała na mnie pytająco.
- Gdzie on jest...? - dodałam, zamykając oczy.
- Wszystko będzie dobrze - odparła brunetka.
Ostatnim co usłyszałam było wycie syren, potem zapadła już tylko ciemność.
Nie miała ona końca, ale w pewnym momencie udało mi się dostrzec światło.
Moim oczom ukazała się szpitalna sala, wręcz za bardzo zaakcentowała białymi ścianami. Rozejrzałam się dookoła, sprawdzając mój aktualny stan. Szkło z mojej dłoni zostało usunięte,a ból tak jakby trochę ustąpił. Po chwili przed moim łóżkiem stanął uśmiechnięty od ucha do ucha lekarz, wysoki blondyn o wątłej budowie ciała.
- Witaj Sephrino - rzekł, ale skąd znał moje imię, musiał już ktoś tutaj być - lepiej się czujesz?
- Co się stało? Która jest godzina?
- Jakby ci to wytłumaczyć.... Jest godzina dziesiąta.
- Dziesiąta?! Przespałam cały dzień?
- Na to wygląda - zaśmiał się cicho.
Upadłam delikatnie na poduszki, nie spuszczając mężczyzny z oka.
- Usunęliśmy kawałek szkła z twojej twojej dłoni i pomagamy, zregenerować się przedramieniu. Najpewniej wyjdziesz dzisiaj wieczorem, ale na razie odpoczywaj.
- Dziękuję Panie doktorze - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Poza tym ktoś chciał cię odwiedzić.
Popatrzyłam pytającym wzrokiem na mężczyznę, oddalającego się w stronę szklanych drzwi, za którymi zobaczyłam dwie, znajome mi twarze. Jedna należała do wicedyrektor Madeline Larro, natomiast druga.... Wyrwałam się z łóżka, odpinając cały sprzęt. Nie zwracałam uwagi na miny ludzi, ani na to jaka będzie reakcja lekarza. W tej chwili mało mnie to obchodziło.Chciałam tylko podziękować... Przyśpieszyłam, by po chwili rzucić się w ramiona chłopaka, tego który uratował mi wczoraj życie.
<Leonnn?>