6 grudnia 2016

Od Arii

Siedziałam w ławce i patrzyłam na pomazany podręcznik od chemii. Jakieś wzory, jakieś nazwy... Nudy! Walnęłam głową w biurko. "Do czego nam się to przyda?!" Chciałam wrzasnąć. Wzięłam swój długopis i zaczęłam rysować w książce, męskie genitalia. Nie miałam talentu artystycznego, a to było łatwe, dlatego od razu wiedziałam co mam rysować. Kiedy skończyłam, odsunęłam się lekko od ławki, położyłam na niej nogi, zamknęłam oczy i odpłynęłam...
***
- Aria! - usłyszałam skrzeczący głos
- Mamo... Jeszcze pięć minut... - jęknęłam
- Nie! Za pięć minut kończy się lekcja! Idziemy do dyrektora!
Zmrużyłam oczy. Nagle ktoś mnie szarpnął, a ja straciłam równowagę i wylądowałam na ziemi. Spojrzałam w górę. Nade mną stała nauczycielka. Powoli wstałam, ale nie zdążyłam uciec, bo wiedźma złapała mnie za ramie i zaprowadziła do dyrektora. Szłam korytarzem, oglądając podłogę. Pazury bestii wpijały mi się w rękę, a kiedy próbowałam się wyrwać, wchodziły jeszcze głębiej. Stanęłyśmy przed drzwiami dyrektora. Nauczycielka zapukała, nadal mnie trzymając.
- Proszę!
Gabinet był czerwony, ściany były w książkach, a na końcu pokoju, stało drewniane biurko, z porozrzucanymi papierami. Za biurkiem, zaś siedział sędziwy mężczyzna, w okrągłym, srebrnych okularach.
- Panie dyrektorze, ona zasnęła na mojej lekcji - powiedziała stanowczo pani Madeline.
- Dobrze, proszę nas zostawić, a ty usiądź - powiedział pedagog i wskazał na fotel naprzeciwko niego. Zrobiłam co kazał. Jednak po wyjściu nauczycielki, nikt nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ drzwi się otworzyły.

< Tajemniczy ktosiu?>