1 listopada 2016

Od Mii CD Gabrijela

To, co się tu przed chwilą wydarzyło, miejsca mieć nie powinno.

Tak, masz rację. Powinniście w ogóle się nie zatrzymywać i jej nie pomagać. Wtedy zdążylibyście na przecenę w hipermarkecie, a tak to dupa! Duża, w dodatku - mruknął głos w głowie.
- Z-zwariowałaś?! - wykrzyknęłam, chcąc w ten sposób skarcić głos, ale wyszło tak, że skarciłam niczemu winną, zapłakaną dwunastolatkę...
- Wybacz, to nie do ciebie. - Uśmiechnęłam się, w celu rozluźnienia atmosfery. - No już, nie płacz! Proszę... Powiesz mi, co się stało? No juuuż, będzie dobrze, noo! - A to wszystko na jednym wdechu. Rany, przechodzę dzisiaj samą siebie! Czyżby ten demon jednak mnie opętał?
- B-bo... B-bo ja... Ja mu ufałam... Za bardzo mu ufałam i... - Pociągnęła nosem. Z jej oczu nadal nie przestawały lecieć łzy, a ja przyciągnęłam ją do siebie i przytuliłam.
- No już, jest okej...
Zaczęła szlochać i szepnęła mi coś, że już nigdy więcej nikomu bezgranicznie nie zaufa. Nigdy.

Wytrzeszczyłam wzrok. Ukradkiem spojrzałam na Gabrijela, który żywo gestykulował, rozmawiając przez telefon.
Przecież nie znamy się długo...
A ja i tak mu ufam...
Bezgranicznie, w dodatku.
Czy to... Źle? Czy nie powinnam?

Poczułam, jak z mojego zwierciadła duszy uleciało kilka kropelek, ale cały czas przytulałam dziewczynę, dzięki czemu nikt tego nie widział.

Nie powinnam...?



<Gab?>

Od Gabrijela - Cd. Mii

Gdy poczułem, że ręce Mii oplatają moją szyję, podniosłem się i chwyciłem ją koło kolan, by ze mnie nie spadła. Idąc tak z dziewczyną na plecach, przechodziliśmy koło parku. Jak na złość, jedna z lamp się zepsuła, akurat obok nas. Usłyszałem szmer, który dość mocno mnie zaniepokoił.
- M, zejdź na chwilę. - powiedziałem cicho, nie spuszczając wzroku z zacienionych zarośli. Dziewczyna posłuchała i zjechała z moich pleców, stając na swoich nogach. Objęła się rękoma i cofnęła się o krok.
- R-ratunku.. Proszę.. - dobiegł mnie słabnący, dziewczęcy głos. Nie zastanawiając się, popyliłem do przodu od razu skręcając w zarośla. Wzrok, który zdążył przyzwyczaić się do ciemności mnie nie zawiódł. Jakiś, na oko, dwudziestolatek, dobierał się do śmiertelnie przerażonej dwunastolatki. Chwyciłem gnoja za szmaty i pociągnąłem w swoją stronę. Nie dając mu nawet czasu na to, by otworzył tę swoją parszywą mordę, przywaliłem mu z prawego sierpowego. W dwie sekundy pojawiła się za mną różowowłosa dziewczyna.
- C-czy.. Czy on nie żyje? - zapytała cicho, widząc, jak krew wylewa się z jego ust.
- Nie obchodzi mnie to. Powinien zdychać w tych krzakach. - warknąłem, kopiąc go na zakończenie. Podałem rękę jego ofierze, delikatnie pomagając jej wstać. Poprosiłem Mię, by z nią porozmawiała, uspokoiła ją choć trochę. Ja w tym czasie zadzwoniłem po jej mamę. Okazało się, że dziewczynka wyszła na spacer z wujkiem, któremu bezgranicznie ufano.

[ Mia? Co tam dalej się działo? ]

Od Natalii - Cd. Aesop'a

Spojrzałam zaskoczona na chłopaka, tym samym troszkę zbyt mocno głaszcząc Gucia po głowie. Papug odpłacił mi się dziabnięciem w palec i cichym syknięciem. Po chwili jednak wszedł mi na dłoń i wspiął się na czubek klatki.
- Lamy.. Ale czy one nie są za duże? - zapytałam, unosząc brew. Chłopak jedynie wzruszył ramionami i bezceremonialnie usiadł mi na łóżku. - Gdzie byś taką trzymał?
- W piwnicy.
- Podobno nie ma tu piwnic.
- W schowku na miotły.
- Nie zmieściłaby się.
- W wannie.
- Tu są prysznice.
Poczułam na sobie zdenerwowane spojrzenie Aesop'a. Ściągnął brwi do jednej, poziomej krechy i przymknął oczy, opierając głowę na dłoni.
- W pokoju. Spałaby u mnie w łóżku, a ja nocowałbym na dywanie.
- Och. Takiej opcji nie uwzględniłam..

[ Ae? Wenobrak ;nnnn; ]

Od Mii CD Gabrijela

- A-ale... Naprawdę nie trzeba, noo~! Nic mi nie będzie, astma to tam wiesz, takie nieważne, małe gówno! - zaśmiałam się, chcąc w jakikolwiek sposób odciągnąć chłopaka od tego pomysłu. Przecież nic mi nie będzie!

Owszem, będzie. Weź, stara, idź na to, jak dają to bierz, a jak biją to uciekaj! - usłyszałam poradę w głowie. Zagłuszyła ona wypowiedź Gabrijela, której nie usłyszałam. Zdążyłam zauważyć tylko jak porusza ustami, więc...

Moją odpowiedzią na poradę było westchnięcie, ale myślę, że taka odpowiedź na to, co powiedział jasnowłosy też by pasowała.

- Ciężka jestem, nooo... - mruknęłam.
Japierdole, Mia, weź ogarnij dupala! - znów ona...
- Ja rozumiem, że jest Halloween, ale żeby tak grzeszyć? No Mia! - zachichotał chłopak, po czym ponownie nakazał mi na siebie wskoczyć.

W KOŃCU ULEGŁAM.

<Gab? xD>

Od Aesop'a cd Natalii

- Hola? - odpowiedziałem niepewnie. - Geia papagálos Gucio (Cześć papugo Gucio) - mruknąłem. Zmieszany podrapałem się po karku. Popatrzyłem na dziewczynę zajmującą się ptakiem i postanowiłem w końcu wejść do pomieszczenia. - Jak to wogóle możliwe, że masz zwierzaka w pokoju? - zapytałem, niebardzo rozumiejąc.
- W regulaminie szkoły, nie jest zabronione posiadanie zwierzaka w pokoju - odpowiedziała.
Uniosłem zdziwiony brwi. No tak, przecież ty nie czytałeś regulaminu szkoły Ae. Strzeliłem sobie dorodnego facepalma tak, że mój nos prawie został złamany.
- A pozwolą mi hodować lamy? - zapytałem głupio.

<Nat?>

Od Gabrijela - Cd. Mii

Spojrzałem na dziewczynę, unosząc lekko brwi. Zaśmiałem się cicho i objąłem ramieniem Mię. Poczułem na sobie jej zaszokowany wzrok, ale to zignorowałem.
- Nie mogę ci dać bluzy, bo takowej obecnie nie posiadam. Dałbym ci oczywiście górę stroju, ale striptiz na środku ulicy jakoś mnie nie pociąga.
Jasnowłosa odpowiedziała jedynie cichym śmiechem. Chwyciła moją dłoń, którą wcześniej trzymałem na jej ramieniu i pociągnęła ją lekko do przodu.
- Szybciej, patatajku. Ile razy mam ci to powtarzać?
- No już idę, mamo, no! - zawołałem, posłusznie przyspieszając kroku. Widziałem jednak, że Mia się męczy. Trochę się o nią martwiłem. Prawdopodobnie nie wzięła inhalatora z pokoju, a nie chciałem, żeby coś się jej stało. Po chwili bicia się z myślami, chwyciłem dziewczynę za ramię, by się zatrzymała. Przykucnąłem przed nią, tym samym dając jej znak, że wezmę ją na barana.
- Pojeba.. Ekhem, powaliło cię?
- Już dawno. Ale nie chcę, żebyś miała jakieś powikłania przez astmę. A jesteś lekka i przynajmniej się nie zmęczysz. - odpowiedziałem, uśmiechając się do niej.

[ Miaaa? ]

Od Natalii - Cd. Aesop'a

Rozejrzałam się po pokoju, uważnie oglądając wszystkie jego zakamarki. W nogach łóżka z pewnością stanie klatka dla Gucia. Hm. I to właściwie tyle. Nie lubię układać miliardów popierdółek, coby się pod nogami walały. Zdecydowanie bardziej preferuję sterylne i czyste pomieszczenia. Choć.. Gdyby tak powiesić tablicę korkową i na niej zdjęcia.. Może nie wyglądałoby to źle..?
- To, że się śmieję nie znaczy, że to coś złego. - odezwałam się po chwili. - Mnie przykładowo wyśmiewano w podstawówce.
- Niby czemu? Z pluszakiem do szkoły przyszłaś? - zaśmiał się z własnego żartu.
- Nie. Nosiłam wtedy ogromne okulary, jak Harry Potter, włosy zawsze miałam spięte w dwa warkocze; tak, że wyglądałam, jakbym była łysa, i dwumetrowy aparat na zęby.. - wymamrotałam, wspominając sobie tamte lata. - Dodatkowo, miałam bardzo jasną karnację jak na Hiszpankę, ale no. Mniejsza. Masz współlokatora?
- Lanę Ruel. Pokój na drugim piętrze. - odparł, wzruszając ramionami. Po tych słowach, spojrzałam na drugie łóżko. Miałam nadzieję, że jeśli ja będę miała współlokatora, to będzie on normalny. Po chwili podniosłam się do pozycji siedzącej i wyjrzałam przez okno. Moją uwagę zwrócił granatowy Peugeot, taki sam, jak mojej cioci. I właśnie ona z niego wysiadła. Otworzyła drzwi z tyłu i wyjęła z samochodu klatkę, przykrytą zieloną płachtą. Bez zastanowienia, szybkim krokiem ominęłam zaskoczonego Aesop'a i prawie biegiem rzuciłam się do wyjścia. Ciocia posłała mi uśmiech, postawiła klatkę obok bramy i odjechała. Zrzuciłam z wcześniej wspomnianej klatki materiał. Moim oczom ukazał się dopiero co obudzony Gucio. Zaskrzeczał cicho, wymamrotał coś w stylu es bueno verte i zaczął czyścić się pod skrzydłem. Nie ukrywając uśmiechu, chwyciłam klatkę oburącz i wniosłam ją do pokoju, ponownie omijając Greka. 
- Aesop, Gucio. Gucio, Aesop. - przedstawiłam ich sobie. Papug, słysząc swoje imię, spojrzał jednym okiem na chłopaka.
- Se llama* Gucio, hola* - zawołał ptak i wrócił do czyszczenia się.
- N-nie za bardzo zrozumiałem..
- Przedstawił ci się i powiedział cześć. - zaśmiałam się, stawiając klatkę na biurku.

[ Aesop? ]

___________
llama - czyt. "dziama"
hola - czyt. "ola"

Od Mii CD Gabrijela

Zaśmiałam się cicho na jego słowa.
- "Czy nie jest ci zimo"?
- Naah, przejęzyczyłem się, noo! Czy nie jest ci zimno? Lepiej?
- I tak, i nie - stwierdziłam, podskakując wesoło. Widząc reakcję chłopaka, zachichotałam cicho, po czym dodałam:
- Tak, bo mi lepiej. Nie, nie jest mi zimno~.

No i oczywiście skłamałam - było mi fhuj zimno, ale przecież się przed nim nie przyznam, no nie? Bo wtedy to on będzie drżał z zimna, a ja jakoś przeżyję, w końcu i tak zaraz wchodzimy do sklepu z ogrzewaniem~!
- N-napewno? - zapytał, upewniając się jeszcze raz.
- No jasne~! A teraz chodź, bo nam ten sklep zamkną i nasze plany żebrania po ludziach pójdą się w krzaczki ebać! - Szczęka mi szczękała <masło maślane, ale ok.>, ale próbowałam jakoś je zdusić słowami. Czy się udało? Nie wiem...


<Gaaab? Maratonik do końca eventu? xD>

Od Mirai

Zajrzałam niechętnie do portfela, z nadzieją przeglądając jego zawartość. Jedyny banknot, jaki posiadałam, był dziesięciodolarowym, lekko podartym świstkiem. Z małą ulgą wyszłam z budynku szkoły, kierując się w stronę spożywczaka. Kiedy znowu otworzyłam portfel, banknot postanowił zrobić sobie wycieczkę po świecie, czyli wyleciał z portfela. Odskoczyłam na bok, próbując ogarnąć, co się stało. W międzyczasie dycha dryfowała sobie w powietrzu, robiąc przeróżne akrobacje, by następnie spać na ulicę. Poleciałam w jej stronę z nadzieją, że odzyskam swoją kasę.
Byłam raptem metr od banknotu, kiedy tuż przed nosem przejechało mi jakieś stare Suzuki i... Przejechało moją nieszczęsną dychę. Próbowałam ją podnieść, ale wtedy połowa rozerwanego banknotu poleciała w dal. Druga część była totalnie mokra, prawdopodobnie samochód, który ją przejechał, miał wilgotne koła.
-No super...-Mruknęłam sama do siebie. Po raz ostatni zerknęłam do portfela. Z centów, które znalazłam w w jego wnętrzu, udało mi się sklecić dwa dolce. Starczy na napój. Weszłam zdenerwowana do sklepu. Co, jak co, ale dziesięć dolców to nie jest taka mała suma, a przynajmniej dla mnie. Byłam tak zajęta przeliczaniem kasy po raz drugi, że wpadłam na kogoś.
-P-przepraszam-zająknęłam się. Spojrzałam w górę i dostrzegłam, że najwyraźniej dokonałam czołowego zderzenia z kimś z mojej szkoły.


<Owari no seraph się nie ukryje Ayato?>

Od Aesop'a CD Natalii

Zerknąłem na znikającą postac dziewczyny w drzwiach, więc z ciekawości wstałem i podażyłem za nią. Stanąłem w progu rozglądając się po pokoju.
- To prawda, że wszystkie wyglądają tak samo - mruknąłem i spojrzałem na Natalię, leżącą na łóżku. Kiedy usłyszała mój głos odwróciła się gwałtownie s moją stronę. - Każdy z nas dekoruje te pokoje inaczej, według własnego uznania, a i tak wyglądają podobnie - dziewczyna uniosła pytająco brew. - Mam plakaty One Direction porozwieszane po mojej części pokoju - mruknąłem po raz drugi. Donośny śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. - Tak wiem, że jestem facetem, ale co złego w byciu Boy Directioner, co?

<Nati?>

Od Costina cd Nico

- Po pierwsze, nie mam chłopaka, chociaż kupiłbym Mahiru drugiego kota, jeśliby się zgodził. Po drugie, wiem jak się czujesz z tym cięciem - mruknąłem i odsunąłem rękawy bluzy, by pokazać mu swoje blizny. Spojrzał na mnie zaskoczony i przejechał palcem po wypukłościach, na nadgarstku. - Morderstwo, problemy z alkocholem i nikotyną, wszystkie życiowe błędy. To są po nich pozostałości. Nie znajdziesz ich tylko na nadgarstach, bo również na udach, kostkach i brzuchu - mruknąłem i gwałtownym ruchem zasunąłem rękawy.

<Nico?>

Od Nico - Cd. Costina

Usiadłem na podłożu, uważając by się przy tym nie wywalić. Costin usiadł obok mnie, wciąż patrząc na moją reakcję.
- Widzisz, aż musiałem usiąść. Długo nie przychodziłeś - mruknąłem patrząc na swoje ręce. Nie chciałem wnikać co go zatrzymało. Costin usiadł tym razem tak, że nasze barki się stykały. Mruknąłem cicho, gdy złapał mnie za rękę każąc przy tym wstać. Podszedł do jednego z kominów próbując na nim usiąść, ale ubrudził sobie przy tym całą koszulkę.
- Tylko pogratulować inteligencji - wyszczerzyłem się.
Gdy on próbował się dobrze usadowić, ja podszedłem go krawędzi dachu, patrząc w dół. Poczułem coś twardego pod butem, a gdy podniosłem przedmiot okazało się, że to szkło. Przejechałem nim delikatnie po wewnętrznej stronie ręki i patrzyłem jak kropla czerwonej cieszy spada z dachu i prawdopodobnie ląduje na chodniku poniżej. 
- Co ty zrobiłeś? - Costin znalazł się obok mnie, patrząc na krew sączącą się z dłoni. Zakryłem to chusteczką i naciągnąłem rękawem by nikt tego nie widział.
- Nic mi nie jest. Jestem przyzwyczajony do bólu, już na to nie reaguje. Też pewnie byś tak miał, gdybyś przeżył to samo... - odparłem z lekkim uśmiechem i odwróciłem się do niego przodem. - Może wracajmy już do szkoły. Pewnie twój chłopak na ciebie czeka - wyszeptałem patrząc w ziemię.
<Costin?>

Życie spytało śmierć...

Życie spytało śmierć:
 "Dlaczego wszyscy mnie kochają, a nienawidzą Ciebie?". 
A śmierć ze spokojem odpowiedziała:
 "Bo ty jesteś pięknym kłamstwem, a ja okrutną prawdą."



GODNOŚĆ:  Ayato Hyakuya
PSEUDONIM: Mikaela - to łacińska nazwa, oznaczająca "dar Boga"
ROLA: Anioł
WIEK: 16 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
POCHODZENIE: Japonia
ORIENTACJA: Heteroseksualny
ZAUROCZENIE: Niestety będzie to trudne...
CHARAKTER: Ayato to miły i odpowiedzialny chłopak. Nie jest złośliwy czy też niemiły, choć bardzo trzeba się namęczyć by kogoś polubił do stopnia nazwania "przyjacielem". Pomimo tego co w życiu przeszedł wydaję się osobą pozytywnie nastawioną do życia, choć wie, że wszystko trzeba zdobyć ciężką pracą. Stara się pomóc wszystkim w miarę swoich możliwości. Pomimo tego, że wygląda na łatwowiernego, wcale taki nie jest - nie ufa byle komu. Na jego twarzy łatwo wywołać uśmiech. Jest w swój sposób uroczy - z powodu wyglądu anioła i łagodnego charakteru. Nie obraża się za byle co. Jeśli coś będzie go trapić, nie powie ci o tym od razu, nauczył się rozwiązywać swoje problemy samemu, choć coraz bardziej wyniszcza go to od środka. Jeśli zachowuje się wobec siebie słodko i miło to nie znaczy, że cię lubi. Może mieć ochotę cię zatłuc, ale i tak będzie milusi. Po prostu do rany przyłóż, czyż nie? Nie boi się brwi, choć wywołuje w nim najstraszniejsze wspomnienia, ale uważa, że śmierć nie jest przeciwieństwem życia, lecz jego częścią. Nauczył się nie przywiązywać do miejsc, rzeczy czy ludzi z powodu ciągłych przeprowadzek.
UMIEJĘTNOŚCI: Uwielbia grać w koszykówkę i jest w tym świetny. W poprzedniej szkole należał do reprezentacji szkoły | Świetnie radzi sobie z zagadkami i łamigłówkami, które potrafią go uspokoić. | Potrafi spławić każdego jednym zdaniem
O POSTACI: Gdy był jeszcze 9-letnim chłopcem jakaś sekta uwięziła jego, jego rodziców oraz starszego brata wraz z jakimiś innymi dziećmi w starym opuszczonym magazynie. No tak, jego rodzice były z arystokracji. Dzieci zaprzyjaźniły się, trzymały się razem, a Ayato zdobywszy mapę miasta postanowił wszystkich uratować. Mapa okazała się poprawna, bo już po chwili od wyjścia na zewnątrz dzieli ich tylko krótki kawałek. Wszystko okazało się zasadzką. Zza kolumn wyskoczyli ludzie, a dzieci które były najbliżej drzwi zostały poprzecinane nożami we wszystkich dostępnych miejscach. Ayato stał w miejscu z oczami całymi od łez krzycząc ,,Przestańcie", ale niestety nic to nie pomogło. Jedynie jego starszy brat, który leżał w kałuży krwi, lecz nadal żył. Ayato ze wszystkich sił próbował mu pomóc, ale pojawiało się coraz więcej krwi. Ostatnie słowa brata takie usłyszał brzmiały "Uciekaj". Zaczął biec przed siebie po zaśnieżonym lesie, Po paru dniach ludzie znaleźli go w zakrwawionym ubraniu w jednej z jaskiń i postanowili zabrać go do miasta. Tam adoptowało go pewne małżeństwo - kobieta pochodząca z Japonii i mężczyzna pochodzący z Niemiec. Chłopak odnalazł nowe życie, ale jedna rzecz się zmieniła - do dziś boi się kogoś do siebie dopuścić w obawie, że znów straci kogoś ważnego.
INNE: 
*Na rękach zawsze nosi białe rękawiczki, znak pochodzenia z arystokratycznej rodziny. Chodź nowi rodzice nie popierają tego, nie zabraniają mu robić czego chcę znając jego straszną przeszłość.
*Niestety męczą go koszmary nocne, ukazujące morderstwo swoich bliskich. Nawet tabletki na uspokojenie nie pomagają

Od Natalii - Cd. Aesop'a

Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i ujęłam jego dłoń.
- Natalia de Gracia. Hiszpania. - odpowiedziałam. - Poza tym.. Strój Indianki?
- No.. Tak. Jakieś frędzelki, bóg wie co.. - mruknął, przyglądając się końcom czarnego kardiganu.
- No ej, frędzelki są fajne. I nie tylko dla Indian. - dodałam, nadymując policzki.
- Tak sobie wmawiaj. - mruknął.
- Dobra, luz. Znasz się lepiej ode mnie, ok. Od dawna tu jesteś? - zapytałam, z niechęcią podnosząc się z wygodnego dywanu. Aesop tylko wzruszył ramionami.
- Może z dwa dni? A ty?
W odpowiedzi poklepałam torbę, spokojnie stojącą sobie za mną.
- Właściwie to parę minut. - rzekłam, kolejny raz lekko się uśmiechając. - A teraz, racz mi wybaczyć. Muszę odnaleźć swój pokój i wypakować rzeczy.
Z tymi słowami ominęłam nowo poznanego i ruszyłam na dalsze poszukiwania pokoju. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Z łatwością ujrzałam "3" na drewnianych drzwiach i bezceremonialnie weszłam do środka. Na szczęście nie miałam współlokatora. Obydwie szafy były puste, a łóżka zasłane. Korzystając z tego faktu, rzuciłam torbę gdzieś pod biurko i rzuciłam się na łóżko.

[ Aeee? ]

Od Judy cd Raiden'a

Jak to mam w swoim zwyczaju, chciałam poznać nowego ucznia. On oczywiście widocznie nie miał na to ochoty. Odparł tylko, że ma siostrę, po czym odszedł z wymówką, że musi iść na lekcję. Jakoś w to wątpiłam i to bardzo, ale co ja będę dociekać prawy? Skoro ne chcę, to nie będę natrętna.
On ruszył w swoją stronę, a ja w swoją. Rainden kierował się do uczelni, a ja na miasto.
Krok za krokiem. Drugi, piąty, dziesiąty. Rozglądałam się wokół, przyglądając się ludziom. Wszyscy byli całkowicie inni. Nie mówię tu tylko o wyglądzie, bo trafiłam także na dwie bliźniaczki, które były słodkimi siedmiolatkami. Chodziło mi o ich nastawienie do świata. Inni się cieszyli, że wiedzieli swoim znajomych, albo ktoś zrobił coś głupiego, czy opowiedział żart. Dzieciaki albo biegały radośnie z rówieśnikami, albo szły z ponurymi minami trzymając ręce rodziców. Nawet zwierzaki były inne. Albo szły posłusznie przy nodze pana, albo biegały, latały radośnie, obwąchując wszystko i chcąc wszystko oznaczyć, niestety nie mogli tego.
Znalazłam się w centrum miasta. Sklepy odzieżowe, kina, galerie, różne fast foody, salony gier, kawiarnie, bary, kręgielnie i sama nie wiem co jeszcze. Ja wybrałam się do kawiarni, gdzie zamówiłam kawę. A nawet przypadkowo poznałam jakąś dziewczynę, która wystawił chłopak. Szybko znalazłyśmy wspólny temat do rozmów, aż w końcu ona zapomniała o swoim problemie. W końcu obydwie musiałyśmy się zwijać do siebie, bo robiło się późno. Co zabawniejsze, nie poznałam jej imienia.

<Raiden? Wybacz, że musiałeś czekać>

Od Aesopa cd Natalii

Znudzony sięgnąłem po porzucone użądzenie i włączyłem Mario. Po kilku poziomach i wielu śmierciach odłożyłem PSP na podłogę obok siebie.
- Niech ci będzie - burknąłem i zacząłem zdejmować bawełniany top.
- Czekaj stop, stop, nie! Żartowałam! - wrzasnęła, zakrywając oczy rozgorączkowana. - Ubieraj się!
Uśmiechnąłem się bez wyrazu i pociągnąłen koszulkę w dół. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do nużącej gry.
- Tak właściwie, to czemu wyglądasz jak indianin? - zapytałem ciekawsko i spojrzałem na myślącą nad czymś dziewczynę. - Gdzie moje maniery. Aesop Cosse. Jak narazie jedyny grek w internacie - wyciągnąłem przyjaźnie dłoń w stronę ciemnowłosej.

<Natalia?>

Od Natalii - Cd. Aesop'a

Spojrzałam z nieukrywanym zaskoczeniem na chłopaka. Zmarszczyłam lekko brwi i zlustrowałam go od stóp do głów.
- Wiesz.. - zaczęłam. - Rozbierz się i pilnuj swoich ciuchów. To bardzo ambitne zajęcie. - mruknęłam, przenosząc wzrok na paznokcie. - No dalej, czekam.
- To ty tak na serio? - zapytał, podnosząc się z dywanu. Otrzepał ciuchy z kurzu i podparł ręce na biodrach.
- A wyglądam, jakbym żartowała? - odpowiedziałam, nawet bez cienia uśmiechu. Oparłam się o ścianę i zaczęłam tupać jedną stopą. - No szybciej,  nie mam całego dnia!
- Ok. Zobaczymy, kto tu dłużej będzie czekał.
- Czy to jest zakład? - tym razem to ja zapytałam, unosząc jedną brew.
- Traktuj to jak chcesz. - odpowiedział, zaplatając ręce na piersi.
- Dobra.
- Dobra.
Po tym, jakże długim, monologu, zasiadłam na podłodze i przysunęłam do siebie torbę, obserwując chłopaka spod przymrużonych powiek.

[ Aesop? Wybacz mi długość ;-; ]

Od Costina cd Cecila

- Nie mów, że to całe zlizywanie ci się nie podobało - warknąłem. - Ale nawet jeśli, to raczej się to więcej nie powtórzy - wzruszyłem obojętnie ramionami. Wiesz, nie miałbym przeciwko, gdybyśmy to powtórzyli, tylko nie kiedy muszę starać się o względy współlokatora - wyszczerzyłem się i okrążyłem zdziwionego chłopaka. - Ale wiesz co? Chcesz posączyć Tequillę?
- Weź spadaj - warknął i uderzył mnie lekko w ramię. Wow agresja.
- Czego oczekiwałeś co? - zapytałem zmieszany łapiąc go za nadgarstek, by powstrzymać kolejny cios. - Nie jesteś w stanie mi nic zrobić. Tak właściwie to czemu próbujesz?

<Cyc? Tak bardzo brak wena>

Od Aesop'a cd Natalii

Jęknąłem zrezygnowany, gdy po raz kolejny nie udało mi się przejść poziomu w grze. Rzuciłem przestarzałe PSP na szafkę przy ścianie. Już miałem wyjść zza rogu, kiedy pewna ciemnowłosa dziewczyna.  Podtrzymałem ją za ramiona, żeby nie upadła. Uniosłem brwi pytająco, oglądając jej indiański strój.
- Dzięki - powiedziała, zerkajac na moją twarz.
- To, że ocaliłem ci życie teraz, nie znaczy, że w końcu nie umrzesz - mruknałem i wymijajac dziewczynę potknąłem się o dywan. Skąd tu wogóle dywan? Usłyszałem śmiech towarzyszki, więc spojrzałem na nią z pogardą. - Ty serio długo chcesz pożyć na tym świecie, co nie? - zapytałem sarkastycznie i podniosłem się.
- Pijesz wodę? - zapytała. Zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu.
- Ta, a co?
- 100% ludzi pijących wodę kiedyś zmarło - powiedziała z poważnym wyrazem twarzy.
- Dobra, nie ważne. Znasz jakieś ciekawe zajęcia? - zapytałem zniecierpliwiony.

<Natalia?>

Od Costina cd Mahiru +18 MAX

- Wiesz, że nie będę w stanię - mruknałem i podniosłem się. Złapałem podbródek Mahiru i przesunałen tak, że patrzył, a przynajmniej tego oczekiwałem, w moje oczy. W ułamku sekundy spuścił wzrok na podłogę. - Spójż na mnie. Nie chcę żebyś tego żałował, naprawdę. Nie chcesz, nie musimy. Ja wiem, że- - wypowiedź przetwał mi chwilowy pocałunek.