30 listopada 2016

Od Reik'a

Szedłem powoli przez miasto. Cały czas czułem że ktoś mnie obserwuje i za mną idzie, więc postanowiłem skręcić w jakąś ciemną uliczkę i sprawdzić kto to. Stałem tyłem kiedy nagle usłyszałem czyiś głos.
-Oddawaj pieniądze, albo cię zarżnę!-Krzyknął zamaskowany facet za mną.
-Pan mnie chyba z kimś pomylił...-Odpowiedziałem odwracając się.
-Dawaj kasę!
Podszedł i wyciągnął nóż. Złapałem go za rękę i próbowałem go zabrać. Po chwili mi się to udało ale zostałem lekko zraniony w lewy bok. Poderżnąłem mu gardło i od razu złapałem się za ranę. Ubranie całe do prania...-Pomyślałem. Nagle zobaczyłem jakiegoś chłopaka który patrzył się z przerażeniem w oczach na mnie. Odwrócił się i chciał uciekać ale rzuciłem mu nożem w kolano i upadł na ziemie. Po chwili walnąłem się w czoło i pomyślałem: Jebane przyzwyczajenie...
-Żyjesz?-Zapytałem podchodząc.
-Coś ty mi zrobił?!
-Czyli żyjesz. W sumie szkoda, ale niech będzie.
< Rey?>

Od Reik'a

Był późny wieczór. Miałem męczący dzień w szkole więc postanowiłem przespacerować się po lesie. W końcu, po bardzo długim czasie znalazłem spokój. Jedyna co słyszałem to szum drzew i śpiew ptaków. Udało mi się nawet zobaczyć kilka zwierząt. Po spacerze postanowiłem położyć się pod dużym drzewem i spróbować zasnąć. I już prawie zasnąłem gdy nagle, usłyszałem głośny krzyk po czym poczułem ból.
-Co do...!
Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem na swoich kolanach różowowłosą dziewczynę.
-Halo, żyjesz?
-Moja noga...-Jęknęła.
< Mia?>

Od Costina cd Mahiru

Zaśmiałem się cicho. Patrząc głęboko w oczy Mahiru zacząłem kręcić kółka palcem, na wewnętrznej części jego uda.
- Za to ty jesteś przerażająco gorący - mruknąłem i przygryzłem lekko dolną wargę, zerkając w dół. - I chyba masz tutaj mały problem - wymruczałem, stukając palcem w miejsce centralnie pomiędzy nogami, które powoli zaczęło się podnosić. Przygryzłem swój palec wskazujący, rozmyślając co zrobić dalej.
- Zejdź ze mnie - warknął brązowooki, za wszelką cenę próbując wyrwać dłonie z mojego uścisku. Wysunąłem dolną wargę w niezadowoleniu.
- Zachowujesz się teraz jak niegrzeczny chłopiec. Nie myślisz, że trzeba cię ukarać, kochanie? - warknąłem cicho i mocniej przyszpiliłem go do łóżka. - Zachowuj się, albo posunę się o wiele dalej, jak stymulowanie twojego członka.

<Mahi? Człowiek, który zabiera wenę pozdrawia ;D>

Od Mahiru CD Costina

-M-masz zimne ręce-wykrztusiłem, wijąc się na boki. Costin jednak to zignorował, aby po kilku sekundach zacisnąć mocniej swoje ręce na moich nadgarstkach. Przeszedł mnie gwałtownie dreszcz, więc wypiszczałem:
-Masz cholernie zimne ręce!-Powtórzyłem.
-Tak?-Odparł, udając zaskoczenie-w takim razie je sobie nagrzeję.
Po tych słowach wsunął jedną rękę pod moje... A w zasadzie to jego spodnie, czyli te, które miałem na sobie. Podskoczyłem, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Costin położył dłoń na moim lewym biodrze.
-Nadal są zimne?-Zapytał unosząc brwi.
-Tak-odparłem zdenerwowany, gdyż przeszedł mnie kolejny dreszcz.

<Costin?>

28 listopada 2016

Od Sage cd Rey'a

- Spalisz firanki - mruknęłam i wtuliłam twarz bardziej w jego koszulkę. Rey westchnął zrezygnowany, ale nie przestał bawić się płomieniem. Zerknęłam w stronę jego dłoni i zaczęłam wpatrywać się w płomień. Zmniejszał się i zwiększał, tańczył wokoło, dzięki naszym oddechom. Zafascynowana rażącym płomieniem nie zwróciłam uwagi na powracający prąd. Po chwili oderwałam wzrok od ognia i spojrzałam Reyowi prosto w oczy. Zdając sobie sprawę z tego co robię, wyrwałam się z jego objęć i odsunęłam zarumieniona. - To ja... Ten no. Idę się myć - mruknęłam i zgarnęłam pierwsze lepsze ubrania, które były na wierzchu i sięgnęłam jeszcze po czysta bieliznę. W ekspresowym tempie wparowałam do łazienki i ogarnęłam wszystko co miałam ogarnąć. Nie zorientowałam się jednak, że wzięłam samą rozciągłą koszulkę Rey'a. Uderzyłam się z całej siły w twarz i zobaczyłam jeszcze, że zapomniałam o ręczniku. - No chyba cię Boże popierdoliło - warknęłam i wydusiłam mokre włosy. Poczekałam długą chwilę, aż moje ciało wyschnie i ubrałam, to co miałam, odkrywając, że przydłuża koszulka, która sięgała mi do połowy kolan miała tez dość duży dekold. Jęknęłam zrezygnowana i podciągnęłam go do góry, by zakryć gołe piersi i postanowiłam wyjść z łazienki.

<Rey?>

Od Leona - Cd. Sephriny

 Patrzę zdezorientowany to na pielęgniarkę, to na Sephrinę. Co tu się wyprawia? Z jednej strony czerpię z tej sytuacji dziwną uciechę, z drugiej zaś nieco się boję. Odwzajemniam uścisk dziewczyny, pomimo tego dziwnego uczucia wewnątrz, jakby tysiące emocji zderzało się ze sobą i tworzyło nowe w zastraszającym tempie. Na widok rumianej twarzy mojej przyjaciółki znajomej, serce zaczyna mi walić. Czuję, jak sam oblewam się mocnym rumieńcem.
 Dziwne.
 Nowe.
 Uczucie.
 Jakby stado motyli wzbijało się w powietrze, łechtając skrzydełkami wnętrze mojego brzucha. Wolną rękę wyciągam do dość oryginalnej kobiety, uśmiechając się najlepiej, jak tylko potrafię.
 — Tak, to chyba ja.
 — Że też cię nie poznałam... Jak tam szyja?
 — No... — Napotykam zaniepokojony wzrok mojej towarzyszki. — Jest o wiele lepiej, guzki już nie bolą i ogólnie czuję się, jak młody bóg! Ale t chyba po mnie widać. — Śmieję się nieco zbyt nerwowo. Nigdy nie byłem aż tak dobry we wciskaniu kitu w obecności osób, na których mi zależy.

[Seph?]

Albo znajdę drogę, albo ją sobie sam utoruję


GODNOŚĆ: Reik Haderon
PSEUDONIM: Brak.
ROLA: Diabeł. Prosto z czeluści piekieł!
WIEK: 16 lat.
PŁEĆ: Mężczyzna.
POCHODZENIE: Polska.
ORIENTACJA: Heteroseksualny.
ZAUROCZENIE: Nikt.
CHARAKTER: Reik ma dosyć trudny charakter... A przynajmniej trudny do opisania. Często jest wredny i sarkastyczny, tym samym trudno jest do niego dotrzeć. Często też jest niebezpieczny i przebiegły. Ma kryminalną przeszłość, należał do różnych gangów, często był prawą ręką ich przywódców a w jednym nawet nim był. Lecz jednak coś się z nim stało. Od jakiegoś roku męczy go poczucie winy i powoli się zmienia. On zarówno chce tej zmiany jak i nie. Dlatego raz jest dla kogoś wredny a raz bardzo miły, ale dalej ma skłonności do przestępstw więc radzę uważać jeśli chcecie mieć z nim jakikolwiek kontakt.
UMIEJĘTNOŚCI:
-Doskonale oszukuje we wszystkie gry hazardowe
-Urodzony strateg
-Potrafi otwierać zamki za pomocą wytrychu
-Włamie się wszędzie
-Doskonały zabójca i skrytobójca
O POSTACI: Kiedy był dzieckiem został porzucony przez matkę. Do wieku 13 lat mieszkał w domu dziecka aż stamtąd uciekł. Później dołączał do różnych gangów, okradał sklepy, włamywał się do banków, uczył się walczyć a czasem też zabijał ludzi. później jednak, zaczął się powoli zmieniać. Z tego też powodu jest tutaj.
INNE:
-Ma psa o imieniu Idiota, imię jest stąd że jest bardzo głupi. Chociaż czasami ma przebłyski wiedzy, i to większe niż u niejednego geniusza.
-Pod łóżkiem chowa prawdziwy pistolet i naboje.
-Jest dosyć zamknięty w sobie.

Od Costina cd Mahiru

- W kwestji obmacywania ciebie, nigdy nie jest wystarczająco - mruknąłem i oparłem brodę na piersi Mahiru.
- Daj mi spokój - warknął i znowu sięgnął po Mangę. Prychnąłem niezadowolony i przytrzymałem jego nadgarstek.
- Widziałeś mnie na rozpoczęciu roku? - zapytałem, unosząc brwi. - Nadsl mam ten czarny krawat, który zwisał mi z szyi - warknąłem. - Mogę cię nim związać, żebyś w końcu zainteresował się moją osobą - zmarszczyłem brwi dostadnie i zbliżyłem nasze twarze do siebie, a ręcę Mahiru uniosłem nad jego głowę, podtrzymując je tam jedną ręką, drugą zaczynając jeździć po jego klatce piersiowej.


<Mahiru?>

27 listopada 2016

Od Mahiru CD Costina

Prychnąłem coś i sięgnąłem po mangę, która leżała koło mojego łóżka, na biurku. Costin złapał mnie jednak za nadgarstek i przycisnął do materaca.
-Nu. Teraz poświęć swoją uwagę mojej osobie, a nie jakiejś mandze-skarcił mnie.
-I tak poświęciłem Ci dzisiaj dużo uwagi, jak na jeden dzień-mruknąłem znudzony.
-Nie, bo siedzenie na lekcjach się nie liczy. Poza tym, dzisiaj i tak mało Cię molestowałem-odparł przez śmiech.
-Mało? Według ciebie macanie po kroczu to mało?-Warknąłem zniecierpliwiony.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- W sensie w górę i w dół? - zaśmiałem się i poruszyłem dłonią dla przykładu. Przejechałem językiem po szyi Mahiru, by podgryźć punkt przy krtani. Pomimo wszystkich protestujących ruchów chłopaka, nie miałem zamiaru przestać.
- Zabierz tą rękę! - warknął i odwrócił głowę w moją stronę, przez co dostałem w czoło z jego brody. Zacząłem chichotać pod nosem i cmoknąłem go w usta.
- Nie powiesz mi, że ci się to nie podoba prawda? Czuję przecież - odpowiedziałem z wyrzutem i zaprzestałem swoich ruchów. - Dobre więc, radź sobie z tym sam, mon cheri - powiedziałem i wróciłem do bezpodstawnego przytulania. Złączyłem razem nasze dłonie, by zablokować brązowookiemu jakiekolwiek ruchy i przycisnąłem go do materaca, kładąc głowę na jego piersi i wpatrując się w niego niewinnie.

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

-N-nie założyłem bokserek-warknąłem, próbując się wyrwać z objęć Costina.
-To nawet lepiej-odparł, kładąc mi dłoń między nogami. Zaczerwieniłem się na policzkach, więc złapałem chłopaka mocno za nadgarstek, próbując przesunąć jego rękę na bok. Ten jednak nie ustępował. Zakryłem twarz dłońmi z nadzieją, że zakryję dzięki temu rumieniec na twarzy.
Przeszedł mnie zimny dreszcz, więc odezwałem się:
-M-może być przesunął tę rękę?


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Będziesz jeszcze bardziej uroczy - mruknąłem i pstryknąłem małą kiteczkę palcami.  Zaśmiałem się cicho i wtuliłem nos w szyję Mahiru. - Kocham cię - wyszeptałem jeszcze, zanim nie wtuliłem się w niego jeszcze bardziej. Widząc naburmuszoną minę brązowookiego zdjąłem gumkę z jego włosów i roztrzepałem je ręką, by układały się normalnie.
- Dzięki - powiedział i chciał zejść z mojego łóżka.
- Nie tak szybko, princesse (księżniczko). Śpimy razem - zaśmiałem się i przyciągnąłem Mahiru jeszcze bardziej do siebie, tym samym nie dając mu jakiegokolwiek dostępu, do uwolnienia się z moich objęć.
- Znowu zaczynasz z francuskim? - mruknął, nie bardzo zadowolony z obrotu spaw. Zachichotałem w jego włosy.
- Ja nigdy z nim nie skończyłem. Z tobą też jeszcze nie - powiedziałem i poruszyłem wymownie brwiami, dłonią zjeżdżając na jego krocze.

<Mahi?>

Od Sephriny - Cd. Leona

Ułożyłam się jak najwygodniej mogłam, jedną ręką, przypinając wszystkie kabelki, których pozbyłam się jakieś trzy minuty temu. Przyglądałam się wtedy również rudzielcowi, spoglądającemu gdzieś w głąb sali. Mój wzrok jednak po chwili padł na jego szyję, szczelnie owiniętą bandażem. Zaczęłam się wtedy martwić... Bardzo martwić... Nie pamiętam bym kiedykolwiek się tak czuła. Splotłam nasze palce u dłoni, ściskając je delikatnie. Chłopak lekko zdziwiony, odwrócił się powolnie. Przyznam sama się zdziwiłam. Pierwszy raz w życiu zrobiłam coś takiego, to był czysty odruch. Wszystko działo się automatycznie. Dopiero  gdy Leon zajął miejsce na stołku, obok mojego łóżka zdołałam się odezwać.
- Co ci jest..? - spytałam drzacym głosem.
- Nic wielkiego, bedzie dobrze - odparł z lekkim uśmiechem.
Wtedy nie wiedziałam czy mówił prawdę, czy tylko chciał żebym się nie martwiła.
- A ty... Jak się czujesz? - przerwał mi rozmyślania.
- Ja... - nie zdarzyłam dokończyć, gdyż przed moim łóżkiem, stanęła grubsza kobieta.
Ratownik który pomógł mi w karetce. Brunetka uśmiechnęła się wesoło, patrząc na naszą dwójkę.
- Oooo to ty musisz byc tym Leonem! - powiedziała rozradowana.
W tamtym momencie, zrobilam się czerwona jak burak i zakryłam twarz kołdra, by tylko katem oka obserwować cała sytuację. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka, przytakując kobiecie.
<Leo?>

Od Mahiru CD Costina

-Według mnie tak, a ty co sądzisz?-Zapytał, przejeżdżając dłonią po moim ramieniu.
-Ja nic nie sądzę-odparłem wymijająco, odwracając wzrok. Zlałem się rumieńcem, więc próbowałem się nieco odsunąć od chłopaka. Ten jednak przyciągnął mnie do siebie śmiejąc się cicho.
-Ty zawsze tak wymijająco odpowiadasz-westchnął, przeczesując moje włosy dłonią.
-Phi-mruknąłem.
-Ciekawe, jak wyglądałbyś w kitce-zastanowił się na głos.
-Co?-Zapytałem, ale Costin nie odpowiedział. Sięgnął ręką do szafki koło łóżka i wyciągnął z niej gumkę do włosów. Złapał mnie delikatnie za grzywkę i zebrał z boków głowy włosy, po czym związał je w "kucyka".
-Skąd ty masz takie pierdoły, jak gumka do włosów?-Zapytałem nagle.
-Czasem związuję, bo mam długie włosy-odparł szybko.
-To czemu związujesz je mi? Są mokre, potem będą mi tak sterczeć-burknąłem.


<Costin?>

26 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

Zaśmiałem się cicho.
- Z tego co wiem, to ja jestem zboczeńcem w tym związkiem - mruknąłem i poklepałem miejsce obok siebie. - Chodź tu do mnie.
Mahiru bez zbędnego protestu przydreptał do łóżka i usiadł we wskazanym miejscu. Pokazałem palcem na swoje usta. - Buzi - wymamrotałem i zrobiłem dzióbek. Brązowooki przewrócił oczami, ale wytworzył krótki kontakt między naszymi ustami. Objąłem go ramieniem i przysunąłem do siebie. - A co gdybym ja miał to siedem centymetrów więcej? Wytwarzałoby to więcej przyjemności, gdyby jednak było to 31 centymetrów?

<Mahi? zbok xdd >

Od Mahiru CD Costina

-Dzięki-mruknąłem szybko, podchodząc do szafy. Przetrzebiłem ją, szukając wspomnianych przedtem spodni. Kiedy w końcu je odgrzebałem, schyliłem się i naciągnąłem je na nogi. Okazały się jednak stanowczo za duże.
-Ale ty masz gigantyczne ciuchy-stwierdziłem nagle.
-To ty jesteś mały-odparł przez śmiech.
-Nie jestem aż taki niski-odmruknąłem-jesteś tylko siedem centymetrów wyższy ode mnie...
-Siedem centymetrów ma znaczenie-stwierdził, unosząc brwi wymownie. Podskoczyłem, lekko zaskoczony.
-Ale odbieraj to jak chcesz-dodał po namyśle.
-Nie rób ze mnie zboczeńca-zaśmiałem się.



<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Prawdopodobnie w tej kupie brudnych ubrań - wymamrotałem, wskazując palcem na stertę ubrań pod oknem. - Jeżeli nie chcesz się natknąć na gacie, które miałem na sobie kiedy waliłem konia, to lepiej tam nie szperaj - dodałem i wróciłem do przeglądania instagrama, nie zaszczycając Mahiru ani jednym spojrzeniem.
- Trzeba to zanieść do pralni - westchnął, jeszcze bardziej obniżając bluzę. Zaśmiałem się cicho.
- Jeśli twój kuper nie chce dalej marznąć to weź moje dresy z szafy. Takie zielone, specjalnie ocieplane na zimę. Jutro zaniosę te ciuchy do prania, nie martw się - mruknąłem cicho.

<Mahi Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

Nie odpowiedziałem nic, tylko prychnąłem krótko.
-Idę się kąpać-odezwałem się, chociaż wiedziałem, że Costin ma słuchawki. Wziąłem ręcznik z szafki i wszedłem do łazienki. Odkręciłem ciepłą wodę, a kiedy ta się nagrzewała, zacząłem się rozbierać. Wszedłem do prysznica i szybko się wykąpałem. Kiedy wyszedłem spod prysznica, zorientowałem się, że nie wziąłem sobie ubrań na zmianę. Na szczęście miałem długą bluzę. Zarzuciłem T-shirt i bluzę, postanowiłem darować sobie zakładanie bokserek i spodni, bo przecież tylko skoczę po ubrania. Zaciągnąłem bluzę najniżej, jak mogłem i wyszedłem z łazienki.
-Widziałeś może moje dżinsy? Takie czarne, poprzecierane na kolanach...-Zapytałem krótko, widząc, że wyjął słuchawki z uszu.


<Costin? Brakwenyyy>

Od Leona - Cd. Sephriny

 Dużo się wydarzyło, zdecydowanie zbyt dużo. Najpierw dziewczyna, teraz zmiany, jakie we mnie zachodzą... Jeszcze nigdy o nikogo się nie martwiłem, aż do teraz. Czuję dotkliwy ból, gdzieś w okolicy serca. Zwolniony z lekcji, siedzę tu już może z dziewięć godzin, czekając na to, by móc spotkać się z urokliwą istotką. Przedtem spędziłem niezbyt miło czas na oddziale opatrunkowym, jak widać toksyczne opary nieco mnie uszkodziły. Szyję mam owiniętą elastycznym bandażem, pod nim ukrywają się mikroskopijne, momentami bolące guzki z ropą, posmarowane dziwnie pachnącą substancją. Blizna podobno zostanie. Patrzę na zegar, obserwuję, jak uciekają sekundy, minuty. Jedna, druga, trzecia. Rytmiczne tik-tak dotrzymuje mi towarzystwa, wicedyrektor nic nie mówi, jakby odebrano jej dar mowy. A jeszcze chwilę temu z jej ust płynęły setki słów. Niezbyt ją słuchałem.
 Obudziła się. Zrzuca z siebie tobołek aparatury, biegnie jak gdyby nigdy nic. Łapię ją w talii, lekko zataczając się do tyłu. Jest taka lekka. Przytulam ją do siebie, podtrzymuję w górze. Uważam, by nie zrobić jej krzywdy, jednocześnie ciesząc się z tego, że jest w jednym kawałku. Gładzę jej miękkie włosy, uśmiechając się jak głupi. Patrzę wgłąb sali. Skubana odłączyła się od aparatury?
 — Nieładnie, księżniczko — szepczę jej do uszka.
 Przykucam, jedną ręką łapiąc ją pod kolanami, drugą otulam plecy. Podnoszę dziewczynę, pomimo jej okrzyku zdziwienia.
 — C... LEON! — Śmieje się.
 — Nie znam żadnego Cleona, gdzie jest? Chcę go poznać! — Droczę się z nią, teatralnie obracając w prawo, w lewo, by odnaleźć tego ktośka. — Hm... Nigdzie go nie ma. Szkoda. Chciałbym wiedzieć, kto jest moją konkurencją... — Udaję zawiedzionego.
 Podchodzę do łóżka, kładąc na nim Norweżkę. Lekarz chyba już od dłuższego czasu patrzy się na mnie i nią jak na debili. No cóż, uroki młodości- trzeba szaleć, co nie?

[Seph?]

25 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

- Super, pięknie, ładnie, ale czy mógłbyś przyjąć do wiadomości, że życie to nie jakaś manga? Normalny człowiek, który nie czyta takich rzeczy nie wiedziałby o co chodzi! - warknąłem i podniosłem się gwałtownie, uderzając z pięści w biurko. - W połowie września dowiedziałem się o co chodzi z tym całym "uke, seme", a ty mi się tutaj zachowujesz w niewyjaśniony sposób. Dla mnie twoje odepchnięcia znaczą proste "nie"! Nigdy w życiu nie czytałem mangi, więc skąd mam wiedzieć jak reagować? - uniosłem pytająco brwi. Wkurzony wróciłem do wiszenia nad Mahiru i natarczywie wpatrywałem się w jego brązowe oczy. - Masz mi mówić kiedy tego chcesz, bo inaczej nie zrozumiem - warknąłem i poszedłem na swoje łóżko, wkładając słuchawki do uszu i ignorując współlokatora.

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

-Przestałbyś wreszcie robić z siebie ofiarę!-Wydarłem się, marszcząc brwi. Najwyraźniej zaskoczyło to Costina, gdyż ten niemal podskoczył.
-Ofiarę?-Zdziwił się lekko.
-Stale powtarzasz, jaki to ty jesteś zły, bezlitosny i okropny! Może byś się wreszcie ogarnął!? Praktycznie co drugi dzień mówisz pierdoły w stylu "jestem dla Ciebie taki zły, oboże"! Cholernie mnie to denerwuje!-Wykrzyczałem.
-C-co?-Zdziwił się.
-Czy ja kiedykolwiek, do jasnej cholery, powiedziałem, że mi to nie odpowiada!?-Warknąłem.
-Przecież mnie odpychałeś...-Odparł smutno.
-Co byłby ze mnie za uke, gdybym tak nie robił, palancie?-Wymruczałem zarumieniony.

<Costin? Mam coś nie tak z mózgiem dzisiaj xD>

24 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

Odskoczyłem od Mahiru jak poparzony i objąłem siebie ramionami.
- Przepraszam - szepnąłem, za wszelką cenę próbując nie robić kontaktu wzrokowego, dlatego przez cały czas zerkałem na podłogę. Puściłem swoje plecy i pociągnąłem za włosy, próbując wyładować na czymś emocje. -Przepraszam - wydusiłem, załamanym głosem. - Ja już nie potrafię nad sobą panować. Widzisz co ze mną robisz? - westchnąłem, w końcu patrząc w brązowe oczęta. Pokazałem na siebie dłonią od niechcenia. - Po prostu mnie zignoruj i wróć do czynności, które robiłeś jak mnie nie było. Czy życie wtedy nie było łatwiejsze? Bez świadomości, że jakiś pizdowaty facet tak po prostu cię pokocha?

<Mahi? Mental break down>

Od Mahiru CD Costina

Próbowałem odepchnąć chłopaka, ten jednak złapał mnie mocno za nadgarstki i przycisnął mnie do materaca. Przesunął moje nadgarstki na boki, wciąż mnie całując. Kolejne próby uwolnienia nadgarstków spełzły na niczym.
-Odwal się-Warknąłem, wijąc się jak jakiś murenoszczuk. Tak na serio, to nie wiem, czy murenoszsczuki się wiją, ale przyjmijmy, że tak.
-Costin, opanuj się, do jasnej cholery!-Wydarłem się na niego, kiedy nie otrzymałem odzewu. Uderzyłem go niezbyt mocno nogą w brzuch.


<Costin? Mahi taki groźny>

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do starego segregatora z dwoma końmi na okładce.
- Co tam przeglądasz? - zapytał Mahiru i usiadł obok mnie. Objąłem go ramieniem i cmoknąłem w policzek.
- Cieszę się, że już  jesteś - powiedziałem wprost do jego ucha. - Przeglądam stare rysunki w poszukiwaniu inspiracji, bo jedyna jaką miałem została dłużej w szkole. To przez to, że ostatnim razem przeszkodziłem ci w lekcjach, czy dlatego, że obiecałem, że coś ci zrobię jak wrócimy? - zapytałem z udawanym wyrzutem. Przekartkowałem kilka koszulek, z długoletnim papierem.
- Żadne z tych powodów, po prostu chciałem posiedzieć sam - mruknął i zatrzymał moją rękę, od kolejnego przerzucenia strony i jak gdyby nigdy nic zabrał mi segregator.
- Ej! Oddawaj! - krzyknąłem, zdezorientowany. Wstałem szybko i wyrwałem Mahiru kartonowy przedmiot, po czym rzuciłem go na biurko. Objąłem kochanka mocno ramionami i złączyłem nasze usta. W ułamku sekundy brązowooki wylądował na łóżku pode mną. Warknąłem niezadowolony i znów złączyłem nasze usta w brutalnym pocałunku, nie bardzo zwracając uwagę na przerażony wzrok chłopaka.

<Mahi? Kostek przechodzi na ciemną stronę mocy mrrr>

Od Mahiru CD Costina

-Ta, jasne-mruknąłem pod nosem, odchylając się lekko do tyłu. Czekając na koniec lekcji, gapiłem się w sufit, licząc minuty do dzwonka. Kiedy wreszcie zaczęła się przerwa, wrzuciłem książki do plecaka i zarzuciłem torbę na jedno ramię. Jako, że była teraz obiadowa, czyli długa przerwa, więc wyleciałem z sali i pobiegłem do sklepu, bo naszła mnie ochota na frytki. Zatrzymałem się przy budce z kebabem i zamówiłem frytki. Okazało się, że Costin dreptał za mną.
Posypałem frytki solą i pieprzem, a chłopak zarumunił mi kilka z nich.
-Ty pieprzysz frytki?-Zdziwił się.
-No, a ty nie?-Zapytałem, również lekko zaskoczony.
-Nie, ja tylko Ciebie-odparł z dumą.
-Pfff-mruknąłem, oddalając się w stronę szkoły. Reszta lekcji minęła mi dość szybko. Jako, że musiałem jeszcze odrobić lekcje, przysiadłem na chwilę na korytarzu i zrobiłem ostatnie zadania z matmy.
Kiedy wróciłem do pokoju, Costin już tam był.
-Wróciłem-mruknąłem, zamykając drzwi.


<Costin?>

23 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

Warning - targają mną emocje więc taaaaaaaa

Zdezorientowany podrapałem się po czole i wyciągnąłem telefon by wpisać nazwę tego całego demona w google. Nie bardzo rozumiejąc wyjaśnienia, które zawierała przeglądarka wzruszyłem ramionami i podparłem się brodą o ławkę.
- Rysujesz dziwne rzeczy - mruknąłem, stukając palcem wskazującym w kratkowatą kartkę.
- Przynajmniej nie rysuję nikogo, jak śpi - odparł i spojrzał na mnie ze zwycięskim wyrazem twarzy.
- Na twoim miejscu podarł bym ten rysunek, ale pozwoliłeś mi to zostawić w szkicowniku, więc nie widzę problemu - zaśmiałem się i odwróciłem twarzą do tablicy, kiedy nauczycielka weszła do klasy i trzasnęła mnie książką w głowę. Usłyszałem cichy śmiech za plecami, więc odwróciłem się z uniesionymi brwiami. - Jak wrócimy do pokoju, zginiesz marnie - warknąłem i skoncentrowałem się na słowach starszej kobiety.

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

-To i tak jedyne, do czego Ci się przydadzą-odparłem, gapiąc się w zeszyt. Costin spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem, a po chwili, namysłu odparł:
-Skoro wolisz bez nich, to spoko-zaśmiał się. Prychnąłem coś pod nosem, bazgrząc coś w zeszycie. Nagryzmoliłem coś, co wyglądało jak pies. Postanowiłem to wykorzystać, więc poprawiłem ogon tak, że wyglądał jak ogon węża i dorysowałem skrzydła. Po prawej stronie kartki nabazgrałem na szybko "Marchosjas"
-Co tam rysujesz?-Zapytał Costin.
-Marchosjasa-powiedziałem dumnie.
-Mar-co?-Zapytał zaskoczony.
-Marchosjasa. Upadły anioł, demon, który rozporządza trzydziestoma legionami duchów-objaśniłem z dumą.


<Costin?>

Od Gabryśka - Cd. Mii

A gdyby tak wziąć i związać ją jakimś sznurkiem.. I zaprowadzić do egzorcysty..? Mam przynajmniej szczęście, że jestem w pokoju z Mirai, a nie z Mią. Westchnąłem znacząco i stanąłem przed łóżkiem, tupiąc nogą. 
- Czy szanowna panna Mia raczy zejść swoją mokrą, ekhem, z mojego suchutkiego, do czasu, łóżka i przenieść się do swojego pokoju? - warknąłem cicho. Odpowiedział mi jedynie stłumiony bełkot spod kołdry. - Nie zmuszaj mnie do użycia siły.
Jasnowłosa jedynie przeturlała się z jednego końca materaca na drugi, spadając z hukiem na podłogę. Parsknąłem pod nosem, słysząc ciche przekleństwa dochodzące z naleśnika. Podszedłem do dziewczyny i zdjąłem z niej kołdrę, rzucając ją na łóżko. Ta obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem, które bez trudu wytrzymałem. Przykucnąłem przy niej i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie deprawuj młodzieży. - wymruczałem wprost do jej ucha. - Bo przyniosę cykutę. Sokratesie. - dodałem, nadal tym samym tonem.

[ Mia? Wybacz mi za długość ;^; ]

Od Rey'a CD Sage

Cholera, będę cały mokry... Nie Rey, wcale źle to nie brzmi, no skąd.

- No ej, noo! Nie płacz, czy coś... - Wiem, jestem mistrzem pocieszenia. - Może to kiedyś naprawią... Może... Kiedyś... A tymczasem musimy się zadowolić - Wypowiadając to zdanie poruszyłem wymownie brewkami, bo w tym momencie moje myśli stały się tak kudłate jak moje włosy. Na szczęście ruda tego nie zauważyła, hehe - światłem latarki albo świec. Jeśli wybierzemy latarkę, będzie mhrocznie i będziemy mogli poodpowiadać stra-
- BIERZEMY ŚWIECZKI! - wrzasnęła, odklejając się ode mnie. Odblokowała telefon i z pomocą światła emitującego z urządzenia wyjęła świeczki ze swojej torby. I zapalniczkę.

Wtedy też dostałem olśnienia.
- Ej, Sage, a co ty na to~? - Wyrwałem jej zapalniczkę z rąk i kliknąłem ten guziczek, cały czas go przytrzymując. - Pobawmy się w poszukiwaczy skarbów, hehe! (Ciekawe jakich i gdzie ( ͡° ͜ʖ ͡° ) ) Bo zobacz, wtedy zawsze jest mhrocznie, ale i... Fajnie, o! - miałem powiedzieć, że zawsze wplotą jakiś denny romasik i on psuje wszystko, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.

<Sejdż~?>

Od Mii CD Gabryśka

A kto powiedział, że jesteś normalna~? - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że... Ten dziwny głosik dochodzący z mojego łba nie ma imienia. A przecież znamy się tak długo...

Wiem~!
Od dzisiaj będzie zwała się...
- Ale Lokelani ma rację - prychnęłam, wyprowadzając swój uśmiech na spacer na mordkę. Musiał być na smyczy, c'nie~?
- Że kto przepraszam? - zapytał chłopak, kierując nas do jego pokoju.
Zaśmiałam się cicho pod nosem, nie odpowiadając mu. Tamten przewrócił tylko oczyma.
- Wiesz co, Gab~?
- Jedyne, co wiem, to to, że naprawdę potrzebujesz specjalisty...
- Taaa, ja właśnie o tym. Skoro tak potrzebuję psychola... Ekhm, psychologa, to ty nim zostań i już, pff~. - Nawet nie spytwaszy go o zdanie, weszłam do jego pokoiku, gdzie od razu rozłożyłam się na ciepłym łóżku. Ahhh, jak cieplutkooo~~~!

<Bag? Gab? Czy coś 
Poza tym, to było po hiszpańku, nie po łacinie xD>

Od Costina cd Mahiru

Przejechałem delikatnie dłonią po tyle głowy Mahiru. Pokiwałem lekko głową i roztrzepałem jego grzywkę ze śmiechem.
- Nie rób tak więcej, bo się jeszcze zabijesz, a jeśli nie, to nauczyciel to zrobi - westchnąłem i rozejrzałem się dookoła.
- Jestem pewien, że ty byś mnie ratował - mruknął cicho.
- Zawsze i wszędzie, amour - zaśmiałem się dźwięcznie i pociągnąłem brązowookiego za rękę na następną lekcję. Korzystając z okazji, że klasa była otwarta u siadłem w ławce i wyciągnąłem zeszyt, by otworzyć go z drugiej strony i zacząć bazgrać.
- Pamiętasz te kondomy, które wczoraj kupiłem? - zapytałem cicho, odwracając się do siedzącego za mną Mahiru. - Nadmucham z nich dzisiaj balony.

<Mahi?>

22 listopada 2016

Od Mahiru CD Costina

-Pojebały Ci się sale. Idioto-odezwałem się chłodno. Druga i trzecia klasa miały dzisiaj łączoną lekcję. Costin zerknął na numer sali, po czym w milczeniu podszedł do drzwi obok, pociągnął klamkę w dół i wszedł do sali. Usiadł na swoim miejscu, a ja kilka ławek dalej. Na lekcji niezbyt słuchałem, byłem zbyt zaspany, żeby się skupić. Opierając się o oparcie krzesła, bujałem się na nim. Do czasu. A konkretnie to do momentu, w którym wyrżnąłem do tyłu, lądując na podłodze.
Złapałem się za bolący lekko tył głowy. Pulsujący ból po kilku sekundach przeminął.
-Przepraszam-odezwałem się na całą klasę, a wszyscy obecni w sali uczniowie chichotali między sobą. Syknąłem coś pod nosem i usiadłem normalnie, tym razem się nie bujając.
Nabazgrałem jakiegoś krzywego kota w zeszycie, ale kiedy zaczynałem rysować jego ogon, lekcja się skończyła. Wcisnąłem książki do plecaka i wyszedłem z sali. W progu zaczepił mnie Costin.
-Nie boli Cię?-Zapytał, wskazując na mój łeb.
-Nie, nie-odparłem bez namysłu.



<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Warknąłem sam na siebie i na tyłku przejechałem po ziemi, by zebrać koszulkę. Ubrałem ją szybko i zgarnąłem plecak, wybiegając za Mahiru.
- Zaczekaj na mnie! - krzyknąłem, szybko zjeżdżając po ramie od schodów. Dogoniłem go szybko i złapałem za rękę. - Nie uciekaj mi tak - westchnąłem, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku. - Ale jeśli zasnę na pierwszej lekcji, ty będziesz za to odpowiadał - zaśmiałem się cicho i odbiegłem w stronę szkoły. Wszedłem przez drzwi równo z dzwonkiem i wolnym krokiem poszedłem w stronę klasy. Roztrzepałem grzywkę i już miałem otwierać od niej drzwi, kiedy poczułem pociągnięcie za ramię. Uśmiechnąłem się szyderczo i odwróciłem do brązowookiego. - Miłego dnia, mon cheri.


<Mahiru?>

Od Sephriny Cd. Leona

Kobieta stała nade mną, wymawiając jakieś słowa, jednak nie za bardzo mogłam ją zrozumieć. Mruknęłam cicho na znak, że nie rozumiem co mówi. Zbliżyła się wtedy do mnie, zadając pytanie na ucho:
- Pokaż co boli najbardziej.
Wtedy poruszyłam lekko dłonią, czując jak przeszywający ból zawładnął całym moim ciałem. Spod moich oczu popłynęły łzy, samoistnie... Podniosłam delikatnie głowę, chcąc zobaczyć co się stało z moją dłonią, lecz to co ujrzałam zmusiło mnie do opuszczenia głowy, uprzedzonego cichym piskiem. Szkło przebiło mi środek dłoni, a całe przedramię było w potwornym stanie, od oparzenia się dziwną substancją.

Jeden z ratowników zrobił mi zastrzyk, w tym samym momencie gdy ja szukałam na około znajomej mi twarzy. Szukałam osoby która mnie uratowała, która przyszła po mnie, narażając własne życie. Szukałam chłopaka...:
- Leon... - szepnęłam, czując jak powieki stają się coraz cięższe.
Grubsza kobieta, najpewniej kierownik operacji, spojrzała na mnie pytająco.
- Gdzie on jest...? - dodałam, zamykając oczy.
-  Wszystko będzie dobrze - odparła brunetka.
Ostatnim co usłyszałam było wycie syren, potem zapadła już tylko ciemność.
Nie miała ona końca, ale w pewnym momencie udało mi się dostrzec światło.
Moim oczom ukazała się szpitalna sala, wręcz za bardzo zaakcentowała białymi ścianami. Rozejrzałam się dookoła, sprawdzając mój aktualny stan. Szkło z mojej dłoni zostało usunięte,a ból tak jakby trochę ustąpił. Po chwili przed moim łóżkiem stanął uśmiechnięty od ucha do ucha lekarz, wysoki blondyn o wątłej budowie ciała.
- Witaj Sephrino - rzekł, ale skąd znał moje imię, musiał już ktoś tutaj być - lepiej się czujesz?
- Co się stało? Która jest godzina?
- Jakby ci to wytłumaczyć.... Jest godzina dziesiąta.
- Dziesiąta?! Przespałam cały dzień?
- Na to wygląda - zaśmiał się cicho.
Upadłam delikatnie na poduszki, nie spuszczając mężczyzny z oka.
- Usunęliśmy kawałek szkła z twojej twojej dłoni i pomagamy, zregenerować się przedramieniu. Najpewniej wyjdziesz dzisiaj wieczorem, ale na razie odpoczywaj.
- Dziękuję Panie doktorze - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Poza tym ktoś chciał cię odwiedzić.
Popatrzyłam pytającym wzrokiem na mężczyznę, oddalającego się w stronę szklanych drzwi, za którymi zobaczyłam dwie, znajome mi twarze. Jedna należała do wicedyrektor Madeline Larro, natomiast druga.... Wyrwałam się z łóżka, odpinając cały sprzęt. Nie zwracałam uwagi na miny ludzi, ani na to jaka będzie reakcja lekarza. W tej chwili mało mnie to obchodziło.Chciałam tylko podziękować... Przyśpieszyłam, by po chwili rzucić się w ramiona chłopaka, tego który uratował mi wczoraj życie. 
<Leonnn?>

Od Mahiru CD Costina

-Pewnie i tak mi się wciśniesz do łóżka wieczorem-stwierdziłem, machając dłonią-poza tym, w kilka godzin wyschnie.
Costin zaczął zakładać spodnie, a ja w tym czasie zmieniałem koszulkę. W pewnym momencie padł na kolana i wymruczał:
-Mahiii, zostańmy ten jeden raz w pokojuuu, mi się tak niee chceee...
-Człowieku, jest środek tygodnia. Jak już mamy sobie robić wolne, to w piątek, albo poniedziałek-odparłem krótko.
-No ale... Ja chcę zostaaać!-Jęczał w kółko, trzymając mnie za łydkę.
-To sobie zostawaj, nie moja sprawa. Ja idę na lekcje-odparłem, próbując wyrwać nogę z jego uścisku.
-Zostań ze mnąąą! Siedzenie samemu jest nudne!-Prosił.
-Odpada. Idę, ty rób co chcesz-tymi słowami zakończyłem rozmowę i wyszedłem z pokoju, kierując się do sali lekcyjnej.


<Costin?>

21 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

Jęknąłem w poduszkę cicho.
- Nigdzie nie idę, zostańmy dzisiaj w łóżku i nic nie róbmy. Przecież raz się nic nie stanie, jak nie przyjdziemy na nic nie znaczące zajęcia. Przeżyjemy bez tego - wymamrotałem, ale poluźniłem uścisk na talii swojego chłopaka, tym samym wypuszczając go z ciepłego łóżka. Nie minęło kilka minut ciszy, a na moją twarz wylądował kubek zimnej wody.
- Wstajemy, wstajemy. Szkoda pięknego dnia - usłyszałem naśladowany głos Króla Juliana. Warknąłem na niego wkurzony i wygrzebałem się z mokrej kołdry.
- Przypominam ci, że to ty będziesz na tym spał mój drogi - odgryzłem się i zacząłem ubierać.

<Mahiru?>

Od Mahiru CD Costina

-Czemu musisz spać w moim łóżku?-Zapytałem, ale Costin już spał. Odsunąłem się od niego, ale ten objął mój brzuch ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Jeszcze nie zasnąłem-wymamrotał, blokując mi możliwość ucieczki. Następnie oplótł swoimi nogami moje i przytulił mnie mocno. Prychnąłem coś pod nosem i zamknąłem oczy, by po chwili zasnąć.
Kiedy obudziłem się rano, Costin nadal spał. Leżeliśmy tak samo, jak wczoraj, kiedy zasypialiśmy. Była siódma dwadzieścia, a tak przynajmniej twierdził zegarek.
-Costin!-Odezwałem się cichutko, lekko go szturchając-Wstawaj, spóźnimy się obaj na lekcje.


<Costin?>

20 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

Zaśmiałem się cicho i zmoknąłem w wytarte usta, przejeżdżając po nich językiem.
- Nie pozbędziesz się mnie, mon cheri - wymruczałem i zmrużyłem oczy zmęczony. Naciągnąłem na nas kołdrę i zacząłem zasypiać, zmęczony wszystkimi wydarzeniami z dzisiejszego dnia.
- Ile spaliłeś? - zapytał Mahiru, odsuwając się ode mnie z powodu zapachu nikotyny. Jęknąłem niezadowolony i przyciągnąłem go do siebie.
- Trzy. Nie stresuj mnie tak więcej, bo naprawdę dostanę jakiegoś raka płuc, czy coś - wymamrotałem i ścisnąłem jego talię jeszcze mocniej. - I nie pójdę się umyć. Przyzwyczajaj się do tego zapachu - zaśmiałem się dźwięcznie i padłem jak zestrzelona kaczka.
- Tylko nie chrap - usłyszałem jeszcze, zanim porwało mnie w objęcia Morfeusza.

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

-Pff... To bolało-skłamałem.
-Nie przesadzaj-poprosił przez śmiech. Nadymałem policzki jak zdenerwowany siedmiolatek i odwróciłem głowę w inną stronę, udając zdenerwowanie. Chłopak uśmiechnął się lekko i przysunął swoją twarz do mojej, by następnie złączyć nasze usta w, jak on to nazywał, "francuskim pocałunku", przytrzymując delikatnie moją głowę ramieniem. Kiedy w końcu się ode mnie odkleił, przełknąłem ślinę i odezwałem się:
-Ostrzegaj na przyszłość, jak zamierzasz się na mnie rzucać...
Costin jednak nie zwrócił uwagi na moją wypowiedź, po czym wskazał na kącik moich ust i powiedział:
-Masz ślinę w kąciku ust. Pozostaje pytanie, czyja to ślina?-Zaśmiał się.
-Jesteś ohydny-stwierdziłem, po czym naciągnąłem rękaw na dłoń i wytarłem dokładnie usta.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Tylko się z tobą droczę - mruknąłem, zaprzestając swoich ruchów. Wtuliłem się w niego lekko. - Ale jak już się zgodzisz, to cię zwiążę - powiedziałem dla żartu, ale nie bardzo zostało to tak odebrane. Wstchnąłem cicho. - Nie związałbym cię za nic w świecie. Nie bój się, obiecuję, że tego nie zrobię. Nic nie zrobię - wymruczałem. Nie mogłem się jednak powstrzymać od klepnięcia w tyłek. Zaśmiałem się cicho na niespodziewany pisk i oplotłem go ramionami.
- Nienawidzę cię - mruknął.
- Kochasz mnie - odpowiedziałem sarkastycznie, jednak nie zdołałem powstrzymać śmiechu.

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

Objąłem chłopaka ramionami i odezwałem się:
-Jak mówiłem wcześniej, jeszcze nie wiem, czy w ogóle będę wyjeżdżał. Bilety do Japonii są strasznie drogie, a poza tym, musiałbym sobie wyrobić nowy paszport. Costin pocałował mnie delikatnie, a ja odpowiedziałem mu tym samym. Położyłem swoje ręce na jego ramionach i przytuliłem go mocno. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w pewnej chwili poczułem jego ciepłą dłoń na swojej klatce piersiowej. Żeby uniknąć niepotrzebnych awantur, odsunąłem się lekko, jednak nic to nie dało. Postanowiłem spróbować nie zwracać na to uwagi. W międzyczasie chłopak położył mi dłoń pod obojczykiem, po czym przesunął ją na moje podbrzusze. Przełknąłem głośno ślinę i poruszyłem się, próbując dać mu do zrozumienia, żeby zabrał rękę.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem w dół.
- Uciekasz ode mnie? - wyszeptałem, z trudem powstrzymując napływ łez. Uniosłem się gwałtownie z łóżka i poszedłem po paczkę papierosów. - Obiecałeś. Obiecałeś, że mnie nie zostawisz - powiedziałem załamanym głosem i zapaliłem fajkę. Przetarłem oko wierzchem dłoni i wystawiłem głowę przez okno. Pociągnąłem nosem i zignorowałem wszystkie nawoływania. Spaliłem  trzy papierosy i zdążyłem się ogarnąć. Wyrzuciłem niedopałki za okno i wróciłem do pokoju. Przytuliłem się z całej siły do Mahiru, jakby życie od tego zależało. - Proszę, zostań ze mną tyle ile możesz - wyszeptałem załamany.Westchnąłem cicho i po raz ostatni pociągnąłem nosem, już całkowicie opanowując niechciane emocje. - Później wrócę do dawnego życia.

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

-Nie powinieneś się tak z tym spieszyć. Prawdopodobnie po jakimś czasie i tak wyjadę do Japonii...-Westchnąłem, odwracając wzrok z rumieńcem na twarzy.
-Czemu mam się nie spieszyć?-Zapytał.
-Jeny, ale ty jesteś niekumaty... Poza tym, w Japonii będziemy pełnoletni dopiero za cztery lata, a zamierzam się tam wynieść, jak tylko skończę studia-mruknąłem. Costin otworzył szerzej oczy i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale po krótkiej chwili je zamknął.
-Jak... To?-Wykrztusił.
-Po prostu... W Japonii było mi dużo lepiej, tam się przyzwyczaiłem do życia. Jeszcze nie jestem pewny, ale pewnie tam wrócę-wyjaśniłem.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się lekko.
- Sprawiasz, że czuję się dziwnie - wymamrotałem. - Zawsze zaprzeczałeś wszystkiemu co robiłem, a teraz zmieniłeś nastawienie jak gdyby nigdy nic. Kocham cię - przytuliłem się bardziej i cmoknąłem Mahiru w policzek. Jak znalazłem się w takiej sytuacji? Nie mam pojęcia. Zawsze myślałem, że umrę bez rodziny, jako nędzny kawaler gdzieś w więzieniu. Westchnąłem cicho i wtuliłem twarz w brązowe włosy. Uśmiechnąłem się lekko. - Chcę być już dorosły.
- Dlaczego?
Odkleiłem się od brązowookiego i oparłem na łokciach.
- Bo moglibyśmy założyć rodzinę.

<Mahiru? XDDDDD>

Od Mahiru CD Costina

-To jednak nie zasypiam-odezwałem się po krótkim namyśle-wolę nie ryzykować.
-Aż tak Cię podniecam?-Zapytał Costin przez śmiech. Prychnąłem krótko. Po chwili namysłu, zdzieliłem go lekko zewnętrzną częścią dłoni po ramieniu. W odpowiedzi chłopak zaśmiał się cicho i objął mnie ramionami, przyciskając mnie do swojej klatki piersiowej. Poruszyłem się delikatnie, ale czarnowłosy nie zareagował. Po sekundzie ścisnął mnie mocniej.
-Jesteś... Za blisko-odezwałem się, odpychając go lekko.
-A przeszkadza Ci to?-Zapytał natychmiast ze spokojnym tonem. Przez dłuższą chwilę milczałem, aż w końcu odparłem:
-Nie.



<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Zawstydza cię to, prawda? - zaśmiałem się, ale schowałem opakowanie z widoku. - Nie żeby coś, ale nikt tutaj nie wchodzi i nie miałby szansy zobaczyć co my tu robimy, Mon chéri - podszedłem powoli do sąsiedniego łóżka i zawisłem nad Mahiru z uniesionymi brwiami. Chłopak spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechnąłem się tylko i wcisnąłem obok. Objąłem go ramieniem i przysunąłem jego plecy do swojej piersi. - Skoro jesteś zmęczony, idź spać. Wiedz tylko, że jeśli będziesz miał mokry sen, podejmę swoje kroki interwencji.

<MahiMahi?>

19 listopada 2016

Od Mahiru CD Costina

-Dopiero co wszedłem-odparłem krótko, kładąc się na swoim łóżku. Sięgnąłem po żelki, które w połowie drogi schowałem do kieszeni i podniosłem się do pozycji siedzącej, po czym podrzuciłem kilka żelków. Próbowałem zrobić tak, aby wpadły mi do ust, ale jeden uderzył mnie w nos, a drugi w czoło. Skrzywiłem się lekko, zebrałem "upadłe żelki" z materaca i normalnie je zjadłem.
Położyłem się na kołdrze, a moja twarz była "wciśnięta" w materac.
-Ale mi się chce spać-mruknąłem przeciągle. Po tych słowach ziewnąłem. Costin w międzyczasie odstawił paczkę papierosów na szafkę, a obok położył opakowanie kondomów.
Gdyby ktoś wszedł do tego pokoju, uznałby, że mamy "jak-nam-się-chce-to-się-pieprzymy" typ związku.
-Weź to schowaj-burknąłem. Costin wzruszył ramionami, po czym wziął do ręki opakowanie papierosów i wstawił je do szuflady.
-Nie to, tylko te...-mruknąłem, na siłę próbując uniknąć słowa "prezerwatywy".
-A czemu tak?-Zapytał, przekrzywiając głowę w bok.
-Bo to strasznie zawstydzające!-Burknąłem-Po prostu je gdzieś schowaj.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Zachłysnąłem się dymem i zacząłem kaszleć nieubłagalnie. Spojrzałem na Mahiru szeroko otwartymi oczami.
- Dobra, tym razem wygrałeś  - warknąłem i z oporem zgasiłem papierosa. - Trzeba mieć, co ci wkładać - szepnąłem mu prosto do ucha. Tym razem to ja uśmiechnąłem się zwycięsko i zacząłem odchodzić.
- Śmierdzisz - usłyszałem, zanim przeszedłem przez drzwi. Wbiegłem szybko na ostatnie piętro, by zobaczyć czarnego kota tarzającego się po mojej poduszce. Stanąłem nad nim, opierając się dłońmi o materac. Złapałem sierściucha za skórę na karku i odstawiłem na podłogę.
- Nie dotykaj rzeczy, na których śpię - warknąłem i walnąłem się na łóżko. Moje spojrzenie skrzyżowało się z brązowymi tęczówkami. Przełknąłem głośno ślinę i uśmiechnąłem się słodko. - Jak długo tu stoisz?

<Mahi? XDD>

Od Mahiru CD Costina

-Nie powinieneś tyle palić, to niezdrowe-zauważyłem, lekko zdenerwowany. Costin zdawał się być lekko zaskoczony moją wypowiedzią.
-Hę?-Wykrztusił, nadal zaskoczony.
-Powiedziałem, że musisz to rzucić. Niszczysz sobie płuca, masz cholerne szesnaście lat!-Warknąłem.
-Nie przesadzaj...-Poprosił spokojnie.
-Nie przesadzam. Wiem, o czym mówię. Rak płuc, nowotwór krtani, nowotwór nerek, nowotwór trzustki, katarakta oczu...-Mruknąłem.
-Pf, dramatyzujesz-stwierdził przez śmiech.
-Ta, jasne. A za rok, dwa, będziesz leżał w łóżku szpitalnym i będziesz żałował, że w ogóle się tym trułeś-zagroziłem. Costin jednak nie słuchał.
-Dobra. Podejdę do tego inaczej. Wiedziałeś, że palenie powoduje problemy z potencją?-Uniosłem brwi ze zwycięskim wyrazem twarzy.


<Costin?>

18 listopada 2016

Akane DO Raiden'a

Lekcje były jak zawsze nudę, co nie oznaczało, że nie słuchałam się nauczyciela. Słuchałam się go, ale w mniejszym stopniu. Na szczęście opanowałam podzielność uwagi. Byłam z tego dumna, że nauczyłam się tej umiejętności. Przydawała się i to czasami bardzo. A co do tematu jaki w tej chwili przerabialiśmy rozumiałam go i miałam wykute go na blachę. Jak tylko dzwonek dał znać, że jest koniec lekcji, od razu wzięłam swoją torbę i poszłam sobie na spokojnie na dach szkoły. Nikt tam nie przychodził co było mi na rękę. Jakoś nie potrafiłam się odnaleźć w tej szkole, a bynajmniej teraz. Miałam nadzieję, że odnajdę się w tej szkole jak najszybciej. Jeżeli nie nadejdzie to teraz to nadejdzie z czasem, a bynajmniej miałam taką nadzieję. Stanęłam przy barierkach i rozejrzałam się dookoła. Uczniowie na placu wyglądali na szczęśliwych chociaż nie można było tego powiedzieć o co niektórych. W oddali zobaczyłam chłopaka siedzącego pod drzewem, jednak był on sam co nie tyczyło się to innych. On był inny. Dzwonek zadzwonił, a ja pobiegłam na kolejną lekcję. Tym razem była to matematyka. Nie za bardzo jej lubiłam, ale no cóż. Biegłam do klasy, bo prawie bym się spóźniła z resztą tak jak prawie zawsze. Twarz chłopak utkwiła mi w głowie. Kojarzyłam skądś chłopaka, ale za bardzo nie wiem skąd. Jakoś udało mi się zdążyć na czas i to w dodatku przed nauczycielem. Usiadłam w ławce i wyjęłam potrzebne rzeczy, no może poza tym, że nie miałam książki.
- Raiden podzielisz się książką z Akane. Jest nowa więc nie ma książki - spojrzałam się w stronę chłopaka. To był on. Chłopak którego widziałam dzisiaj z dachu. Wiedziałam, że skądś go znam. Dostawiłam ławkę do jego. Był cichy co mnie nie zaskakiwało. Lekcja była nudna i t strasznie. Otworzyłam zeszyt, przewróciłam kartki na sam koniec i zaczęłam coś rysować. Chłopak od czasu do czasu spoglądał się na to co robię. Na sam koniec nauczyciel podzielił nas w pary, była z chłopakiem od którego pożyczyłam książkę i kazał nam zrobić jakiś projekt. Dzwonek zadzwonił, a wszyscy zaczęli wychodzić z klasy.
- Co ty na to, abyśmy dzisiaj wszystko omówili co i jak z tym projektem i mieli resztę dnia wolnego? - spytałam, a on spojrzał na mnie.
- Dobrze - odpowiedział.
Spakowałam więc wszystko do swojej torby, a kartkę z rysunkiem wyrwała po czym zgniotłam i wyrzuciłam do kosza.
- Chodźmy w ciche miejsce. Tam gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał - odparłam, a chłopak poszedł za mną. Oczywiście skierowałam się w jedno z moich ulubionych miejsc, czyli dach szkoły.

<Raiden?>

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się zwycięsko i poklepałem Mahiru po głowie.
- Posłuchaj. Kierujemy się zasadą "Nie chcesz = nie robimy", więc nie masz się czego bać. Nie jestem bezlitosnym gwałcicielem - powiedziałem skruszony. Cmoknąłem go w zakryty nos, nie bardzo zwracając uwagę na zaciekawioną widownie. - Chodź, weźmiemy te papierosy i wracamy.
Poszedłem w stronę kasy, ciągnąc brązowookiego za sobą radośnie. Sięgnąłem po zwykłe Marlbolo i zapłaciłem za zakupy, dorzucając jeszcze żelki. Podałem paczkę Mahiru i powoli zaczęliśmy wracać do internatu. Skradłem parę słodkości  plastikowej paczki i chichocząc zacząłem odbiegać. Przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki i podpaliłem nikotynowy zbiornik. Oparłem się o ścianę budynku i wsadziłem fajkę do ust. Współlokator doszedł do mnie kilka minut później, nie specjalnie się śpiesząc. Stanął obok mnie, bacznie obserwując. - Nic nie zrobiłem. Chyba...

<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

-Głupolu, odłóż to-wysyczałem, łapiąc go za nadgarstek, a drugą ręką próbując wyrwać mu opakowanie z łap.
-Przydadzą się-stwierdził, puszczając mi oczko. Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, niż przedtem i zakryłem twarz dłońmi.
-Nie przy ludziach-odezwałem się cicho ze wstydem. Pół sklepu się na nas gapiło. Costin nie zwrócił na to uwagi i przeszedł do innego działu, podrzucając w dłoni opakowanie kondomów.
Pobiegłem za nim i powiedziałem głośno:
-Odstaw to na miejsce-wskazałem na opakowanie.
-Nie powiesz chyba, że ich nie potrzebujemy. Ale skoro tak... Ja mogę się kochać też bez nich-uśmiechnął się zwycięsko. Założyłem kaptur na głowę i zakryłem nim twarz, rozciągając materiał.
-Jezu, dobra, weź je sobie-mruknąłem.


<Costin?>

Od Sage cd Reya

Weszłam wkurzona do pokoju i usiadłam na łóżku naburmuszona. Rey wytknął głowę za balkon i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Weź bluzę i będzie ciepło - mruknął, znowu znikając na świeżym powietrzu. Westchnęłam zrezygnowana i sięgnęłam po odłożoną wcześniej bluzę chłopaka. Z wysuniętymi wargami opadłam się o barierkę łokciami i patrzyłam na lekko pomarańczowy księżyc. Nagle niebo przeciął kolejny piorun, a ja jak oparzona doskoczyłam do jasnowłosego. Przykleiłam twarz do piersi Rey'a i zakryłam uszy dłońmi, co nie bardzo pomogło.
- Proszę wróćmy do środka, proszę, proszę, proszę - powtarzałam jak mantrę. W końcu chłopak odpuścił i wprowadził mnie do oświetlonego pokoju. Grzmot rozprzestrzenił się po dworze, a ja podskoczyłam w miejscu, gdy światła nagle zaczęły migotać. W całym pomieszczeniu zapanowała ciemność.
- Musiało wywalić korki - mruknął Rey, nie luzując obronnego uścisku. Złapałam jego koszulkę w pięść i zaczęłam cicho łkać ze strachu.

<Rey?>

Od Costina cd Mahiru

Ścisnąłem mocniej nasze ręce i poszedłem w stronę miasta. Kiedy tak szliśmy, nie mogłem oderwać wzroku od Mahiru. Przeszywałem jego twarz uważnym spojrzeniem i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że znam jej każdy detal na pamięć.
- Zachowaj len wzrok na później - mruknął, prawdopodobnie mając dość mojego gapienia.
- Planujesz coś? - uniosłem brwi i uśmiechnąłem się lubieżnie. - Myślałem, że ja jestem tym zboczonym w naszym związku - mruknąłem. Korzystając z okazji pójścia do marketu i świetnego pomysłu przyprowadziłem bruneta do odpowiedniej alejki.
- Bananowe? Truskawkowe? Mandarynkowe? - zapytałem, biorąc do ręki paczki prezerwatyw i odwróciłem, by ujrzeć całego czerwonego chłopaka, zakrywającego się dłońmi. Zaśmiałem się cicho i wziąłem te ostatnie.

<Mahi? Fajki wołajoo>

Od Gabrijela - Cd. Mii

Przez szparę między zasłoną nie widziałem już twarzy Mii. Zauważyłem jednak, że kretynka wyszła na zewnątrz w różowej, przydługiej koszulce i krótkich spodenkach. Na śnieg. Praktycznie w zimę. Przewróciłem oczami i wyjąłem z szafy swoją bluzę, zakładając wcześniej kurtkę. 
- Jeśli będzie chora.. A jeśli mi się choć raz poskarży, pokraka jedna, to uduszę ją tymi herbatkami. - warknąłem cicho i wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
- Mia! - zawołałem głośno, opierając się o ścianę internatu. Różowa zjawiła się w ciągu paru chwil, atakując mnie dwoma śnieżkami. Westchnąłem głośno, ścierając biały puch z twarzy i karku. Chwyciłem lekko jasnowłosą za nadgarstki i pociągnąłem w swoją stronę.
- Em, Gab.. Może nie tutaj.. - jęknęła. Parsknąłem pod nosem i założyłem na nią bluzę, która sięgała jej prawie do kolan. Spojrzała na mnie zaskoczona i zmarszczyła brwi.
- Ty na serio jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? - zapytałem, popychając ją lekko w stronę drzwi.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Mia, powiedz mi proszę, kto normalny wychodzi na dwór w zimę ubrany tylko w spodenki i koszulkę? - warknąłem jej do ucha i popchnąłem trochę mocniej.

[ Miaa? Nie znam łaciny, no. ]


17 listopada 2016

Od Mahiru CD Costina

Mruknąłem coś, po czym wstałem z łóżka. Założyłem szybko buty, po czym w kilka sekund zawiązałem sznurówki. Zarzuciłem bluzę na plecy, a Costin czekał przy wyjściu. Przeszedłem przez próg i podszedłem do schodów. Upewniając się, że zawiązałem sznurówki, zszedłem po schodach, przeskakując o dwa stopnie. Costin szybko mnie dogonił. Wyszedłem z budynku szkoły, po czym skierowałem się do bramy.
Zanim jednak przez nią przeszedłem, czarnowłosy stanął tuż obok mnie i złapał mnie za rękę.
Spojrzałem na niego z lekkim zaskoczeniem. W odpowiedzi ten odgarnął drugą, wolną dłonią włosy z twarzy i odetchnął krótko:
-No co? Wszystkie pary trzymają się za ręce.
Uśmiechnąłem się na ułamek sekundy, po czym poprawiłem chwyt naszych dłoni i ruszyłem w stronę sklepu.


<Costinuuu?>

16 listopada 2016

Od Gabrijela - Cd. Sage

Założyłem ręce na piersi i badawczo przyjrzałem się twarzy dziewczyny, którą tu do mnie przywiało. Oczywiście na żarty. W końcu nie wytrzymałem i lekko się do niej uśmiechnąłem.
- Nie stracę w ciebie nadziei, jeśli zaczniesz ogarniać alfabet. - oznajmiłem, podając jej losowy zeszyt z półki. - Tylko wiesz.. Nie jestem najlepszym nauczycielem. - dodałem, dając Sage również ołówek. Ta jedynie skinęła głową i spojrzała na mnie wyczekująco. Usiadłem obok niej i na jednej stronie kartki zapisałem rosyjski alfabet, a na drugiej - tłumaczenie. Pomogłem jej zapamiętać poszczególne litery, jednak z większością nie miała zbyt dużych problemów.
- Swoją drogą.. Co cię wzięło na naukę rosyjskiego? Musisz opanować cyrylicę, nauczyć się odpowiedniej wymowy i składania zdań.. - zacząłem wymieniać. - Łatwiej byłoby ci nauczyć się choćby hiszpańskiego.
- A coś ty taki znawca, hm? - mruknęła, przenosząc wzrok z kartki na mnie. 
- Miałem krótką styczność z tym językiem. Poza tym, na lekcjach języków zawsze się mówi, jaki to hiszpański jest prosty. Że gramatyka jest banalna, że słowa nie są trudne, że to, że tamto.. - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. 

[ Sage? Gabryś to nie najlepsza partia na nauczyciela x'D ]

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się w podziękowaniu i pokiwałem twierdząco głową.
- Tele wystarczy, żeby stalkować cię na Facebooku - wymruczałem i zmrużyłem uwodzicielsko oczy. Cmoknąłem Mahiru w nos i uniosłem się z miejsca.
- Idę do sklepu po fajki. Chcesz coś? - zapytałem, ubierając buty. - Albo nie, idziesz ze mną. Nie zostawię cię teraz dalej niż na 10 metrów.
- Rozumiem, że nie mam nic do gadania? - zapytał z poważną miną, jednak jego oczy strzelały we mnie piorunami.
- Nigdy nie miałeś, amour - powiedziałem, kładąc ręce po obu stronach ud kochanka i nachylając się. - Dalej, bo zaraz będzie ciemno. Wbrew pozorom nie lubię ciemności.

<Mahiru?>

Od (tym razem wkurwionej) Mii CD Gabryśka

Kiedy Gab zasłonił zasłony, nie wiedziałam, co myśleć.
- NIENIENIENIENIENIE,ONBYMITEGOJIEZROBIŁ,NIENIE... - jęknęłam, szybko zeskakując z parapetu za oknem. To był parter, więc nóg sobie nie połamałam...

Cóż, na dworzu padał śnieg, toteż cała dygocząca z zimna i calusieńka w białym puchu wzięłam sobie trochę śnieżnej szaty do nagiej dłoni. Od razu poczułam silny przypływ lodowatej nawierzchni w mojej ręce, ale nie zraziłam się tym.

Jednak śnieg się mną zraził.

Nim się obejrzałam, kulka, którą uformowałam przed momentem w dłoniach, znacznie się zmniejszyła. Dodatkowo, rozpuściła...
- Meh - westchnęłam, odrzucając drżącą ręką mini kulkę w siną dal.

Już miałam zamiar wracać do internatu i w jakiś sposób zemścić się na tym pomiocie pieluch z biedry, ale...

<Gab? Nie wiem czemu, ale credo que puedo volar >

15 listopada 2016

Od Mahiru CD Costina

-Hm... No to... Mój ulubiony kolor to pomarańczowy, ale lubię też czarny. Moje ulubione danie to hamburger ze startą rzodkiewką, ale lubię też somen na zimno, i sukiyaki. Jestem praworęczny, tak samo jak większość świata. Kiedy byłem młodszy lekarze twierdzili, że chyba mam cukrzycę, ale ostatecznie stwierdzono, że jestem zdrowy. Mam alergię na kiwi, odkryłem to niedawno. W dzieciństwie byłem uczulony na mleko. W miarę nieźle gram na pianinie. A z takich bardziej osobistych, to... Nie pamiętam, jak nazywa się mój ojciec-uśmiechnąłem się sztucznie na wspomnienie ojca. Nie, zaraz. Nie mogę tego nazwać wspomnieniem, bo nawet go nie znam. Wyrażenie "na myśl o ojcu" będzie tu bardziej pasować.
 -Tyle starczy?-Zapytałem, przekręcając głowę leciutko w bok.


<Costin?>

Od Rey'a CD Sage

Zrobiłem coś na kształt lenny'ego, kiedy dziewoja wymieniła tytuł "Droga Bez Powrotu". Wiecie co? Nazwijmy tego "lenny'ego" "reeynny". Zrobiłem reeynny'ego, o.

- Droga bez powrotu, powiadasz~? - zacząłem, znacząco poruszając przy tym brwiami. - Trójkę, hmm~?
- Może być - mruknęła. Już miała wstać i sięgnąć do swojej torby, ale ją powstrzymałem.
- CZEEEJ, PRZYPOMINAŁO MI SIĘ COOŚ - zawołałem, ciagnąc Sagiusza na balkon. Była w szoku, ale to chyba... Nie. To nienormalne, pff.

Zimny powiew wiatru od razu w nas uderzył, po czym fala deszczu niemal od razu przemoczyła nas do suchej nitki.
- Dzisiej księżyc taki fajny jeeest~~~. - Wskazałem palcem na naturalną satelitę Ziemi z szerokim uśmiechem.

Zachowywałem się trochę jak Mia.

- Rey, czy ty sobie jaja robisz?! Jest zimno, a ty chcesz tylko popatrzeć sobie na księżyc?! Wracamy, nie ma mowy!
- ALE STÓÓÓJ~! Takie coś zdarza się na ileś tam lat! A jak ja mówię ileś tam, to ba-
- To może za ileś tam lat to zobaczymy, może będzie lepsza pogoda! Ale ja nie mam zamiaru stać tutaj tylko o to, by sobie księżyc poobserwować!
- ALE JAK JA MÓWIĘ, ILEŚ TAM, TO ZNACZY, ŻE BARDZO DUŻO, NOO~~~! - Ostatnie słowa wręcz wydarłemz siebie, bo znowu chciała mi przerwać, więc musiałem jąjakoś przekrzyczeć, co nie?

<Sejdż?>

Od Leona - Cd. Sephriny

 Dłonie ma lodowato zimne, a jednocześnie bije od niej gorąc. Nie chcę jej puszczać, oddać pod opiekę kogokolwiek innego, za bardzo się boję. Ale trzeba, tak będzie najlepiej dla niej i dla mnie. Pomimo sprzeciwów dziewczyny, oddaję ją w ręce strażaka, delikatnie, by nie wyrządzić jej krzywdy. Palce już nie zaciskają się na mojej kurtce, puszczają ją. Mężczyzna rusza w stronę najbliższej karetki, idę tuż obok niego, nie spuszczając Sephriny z oczu. Gładzę ją po miękkich włosach, nie zwracając uwagi na dorosłego pana i jego zbędne uwagi. Skupiam się tylko na niej, martwię się jak jasna cholera.
 Znów ją przekazują. Patrzę, jak trafia do samochodu, wnoszona na noszach. Jednak grubsza kobieta nie pozwala mi nadal towarzyszyć. Klnę pod nosem, czując przejmującą bezsilność.
 Patrzę, jak zamykają się drzwi.
 Jak ambulans odjeżdża, nawet bez wstępnej oceny stanu Seph.
 Jak znika za najbliższym zakrętem.
 Jeśli będzie trzeba ustalę wszystko z dyrektorem i złożę wizytę w szpitalu, byleby tylko upewnić się, że jest otoczona odpowiednią opieką.
 Serce kruszy i odpada kawałeczkami ze zmartwienia, przejęcia, bania się o drugą osobę.

[Seph?]

Od Sephriny Cd. Leona

Poczułam jak cos unosi mnie ku górze, czy to już ta druga strona..? A może jednak ktoś ruszył mi z pomogą. Podniosłam powolnie prawą dłoń, chwytając przy tym kogoś za kurtkę. Wtedy usłyszałam głos, bardzo dobrze mi znany. Wołał o pomoc. Ścisnęłam materiał wtulając się delikatnie w tors chłopaka.
- Spokojnie... - szepnął, nie zwalniając kroku.
Jęknęłam cicho, gdyż tylko na tyle było mnie stać. Zapach spalenizny, powolnie zamieniał się w świeże powietrze. Usłyszałam jednak, że nie byliśmy tu sami. Czyjeś ciężkie buty, dawały dość duży pogłos.
- Co wy tu robicie?! - to był głos kogoś, kogo nie znałam, kogoś starszego - musimy was stąd wyprowadzić.
Słyszałam syreny pożarowe, policyjne, jak i te ratownicze. Z każdą z chwilą stawały sie coraz głośniejsze. Nagle jasne światło odbiło sie nawet w moich zamkniętych oczach. Usłyszałam przerażone krzyki dziewczyn, oraz nauczycieli.
- Zabieramy ja.
Poczułam, że zostaje przekazana komuś innemu. Złapałam się mocniej chłopaka, nie chcąc by ktos zrobił mi gorszą krzywdę.
- Nie... -jęknęłam, spoglądając na Leona błagalnym wzrokiem.
<Leo?>

Od Leona - Cd. Sephriny

 Dodatkowe zajęcia z języka ojczystego. Nauczycielka skrobie coś na tablicy, tłumacząc genezę polskiej mowy. Opieram policzek o dłoń, próbując skoncentrować się na polonistce i jej wykładach, co idzie mi z wielkim trudem. Mistrzem nie jestem i otwarcie o tym mówię. Tak wygląda cała lekcja dla jednej osoby. Profesor gada, a ja udaję, że słucham. Robię to tylko ze względu na mamę i jej prośbę o kontynuowanie programu z Polski. Żebym nie zapomniał, jak się mówi w ojczystym języku. Wszystko przerywa głośny huk i lekkie trzęsienie sali. Zagarniam wszystkie swoje rzeczy do plecaka i idę za nauczycielką, standardowa procedura. Gdy zamykam za sobą drzwi- rozlega się donośny alarm. Na korytarzu czuć dym, swąd spalenizny. Przykładam materiał mundurka do dolnej części twarzy, nie chcąc zatruć się szkodliwymi substancjami. Jednocześnie widzę jego źródło, którym jest sala chemiczna. Tłum wydostaje się z niej, obserwuję każdą osobę, po kolei i nigdzie nie widzę znajomej czupryny.
 Przestaję myśleć, zaczynam działać automatycznie, jak zaprogramowana maszyna. Odłączam się od profesor, nie zważając na jej krzyki i upominania. Wbiegam do laboratorium, od razu krztusząc się wręcz czarnym dymem. Jest gorąco jak w piekle, ogień syczy, zajmuje coraz więcej miejsca. Rozglądam się nerwowo. Jakaś substancja wyżarła dziurę w ławce, skapując swobodnie na podłogę. Jeszcze raz przebiegam wzrokiem i udaje mi się ją zobaczyć. Leży, wygląda jakby była martwa. Szybkim krokiem pokonuję dzielącą nas odległość. Jedną rękę wsuwam pod jej plecy, drugą pod nogi i podnoszę. Cichutki jęk wydobywa się z jej ust, dodaje mi to nieco otuchy. Kieruję się do wyjścia, uważając, by nie urazić Sephriny.
 Wychodzę.
 Nie ma nikogo.
 Mimo to krzyczę, wołam o pomoc.
 Boże, oby wyszła z tego cało...

[Seph?]

„Carpe..

..Diem!
Godność: Celaena Eurielle Sardothien.
Pseudonim: Większość osób wołała do niej po nazwisku. Nieliczni jednak skracali jej imię do trzech pierwszych liter - Cel.
Rola: Diabełek w anielskiej skórze.
Wiek: 15 lat. Choć nie może się doczekać szesnastki, którą będzie obchodzić pod koniec grudnia.
Płeć: Kobieta, a jakże!
Pochodzenie: Włochy, okolice Wenecji.
Orientacja: Heteroseksualna. Przepraszam, drogie panie.
Zauroczenie: Niestety, póki co nikt nie przypadł jej aż tak do gustu. Poza tym, wyznaje ona zasadę, że wpierw kogoś trzeba poznać. Nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia.
Charakter: Celanea jest osobą, która, za przeproszeniem, ma na wszystko wyjebane. Nie lubi angażować w akcje, z których nie miałaby korzyści. Do życia podchodzi z kpiną, ale i z jako-takim szacunkiem. Wie, że jest tylko jedno. Oczywistością, oczywiście, jest to, że odpowie ci sarkazmem na pytanie bez sensu. Zdarza się jej również być cyniczną, ale powoli zaczyna nad tym panować. Uczy się gryźć w język i powoli wychodzi na prostą. Odważna i dumna. Jednak prośba o pomoc nie jest dla niej żadną ujmą na honorze. Jak to człowiek, popełnia również wiele błędów, ale, jak twierdzi, jest w tym wieku, gdy popełnia je umyślnie i z przyjemnością. Poza tym, homo sum humani nihil a me alienum puto, czyż nie?
Nie ma szacunku do osób, które znęcają się nad słabszymi. Mówi, że ci powinni zdychać w kontenerach na śmieci. Wiele ludzi twierdzi, że na trzecie imię powinna mieć "Problem", a ona się w stu procentach zgadza. Jest prawdziwym magnesem, jeśli o to chodzi. Najczęściej zjawia się w złym miejscu i o złej porze, za co tak czy siak zostaje ukarana. Jak już wcześniej wspominałam, jest odważna. Wie kiedy ma rację, ale nie będzie jej udowadniać krzykiem. Nie boi się jednak podnosić głosu. Zawsze stanie w obronie słabszym, nawet, jeśli dawniej ją skrzywdzili. Lubi się odpłacać pięknym za nadobne; jest mściwa. Jednak jeśli już planuje zemstę, wiedz, że będzie ona obmyślana w każdy możliwy sposób. Potrafi zrujnować komuś życie jedną plotką. Mimo wszystko, rzadko kiedy posuwa się aż tak daleko. Wystarczy jej słowo "przepraszam". Mimo jej diabolicznego charakteru zna podstawowe zasady savoir-vivre.
Umiejętności: Celaena jest doskonała z chemii. Uwielbia się uczyć o składzie niektórych cieczy. Poza tym, mało do życzenia pozostawia jej talent do szkicowania. Potrafi przelać na kartkę rzecz, którą dopiero co sobie wyobraziła. Jest też bardzo wytrzymała, co traktuje jako umiejętność. Ciekawostką może być to, że jej ojciec raz zabrał ją na strzelnicę. Tak bardzo spodobało jej się strzelanie z kałasznikowa, że praktykuje to do teraz. I jest w tym całkiem niezła.
O postaci: Tata zginął w wypadku. Nie pamięta nawet jego twarzy. Matkę wciągnęło sztachanie się, by zapomnieć o fizycznym i psychicznym bólu; zostawiła swoją córkę samą sobie. Przez to młoda wpadła w złe towarzystwo, które koniec końców zaczęło się nad nią znęcać. Półtora roku później postraszyła ich trochę strzelbą i dali jej spokój. Rok przez wyjazdem do White Eagle, jej rodzicielka zmarła gdzieś pod mostem, wskutek przedawkowania. Celaena zorganizowała jej godny pogrzeb, jednak nawet nad nią nie zapłakała. Uważała, że jej się należało. Po jej śmierci pracowała krótko w ogrodniczym, żeby zarobić na bilet do lepszego życia. Teraz powoli wychodzi na prostą.
Inne:
► Głos - [ X ]
► Ciekawostka - Eurielle to imię po jej babce.
► Urodziła się 22 grudnia. Dokładniej w niedzielę, równo o 12. *dat sentymenty do daty*

Od Sephriny Cd. Leon'a

Zaśmiałam się cicho pod nosem, uciekając wzrokiem od chłopaka. Czy spojrzałam źle? A może jednak powinnam patrzeć dalej.... Nie wiem sama. Spojrzałam na zegar, który wisiał na końcu korytarza. Wskazywał on 14:30. Za dziesięć minut więc dzwonek, na lekcję chemii. Nie przepadałam za tym przedmiotem, nie miałam więc nawet ochoty opuścić towarzystwa Leona, ale obowiązki to obowiązki...
- Muszę iść, zaraz lekcja... - szepnęłam, wstając powoli - a muszę jeszcze wszystko odnieść.
- Odprowadzić cię? - zapytał spokojnie.
- To miłe...
Rudowłosy młodzieniec, wziął ode mnie plecak, kierując się szybkim krokiem w stronę internatu. Biegłam za nim., na prawdę biegłam, szedł za szybko.
- Leon! - wyjąkałam, będąc już koło niego - zwolnij....
- Jeju przepraszam!
Ten od razu zwolnił, idąc obok mnie, dużo wolniejszym tempem. Nie zorientowałam się nawet kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju, kwiaty stały w wazonie obok mojego łóżka, oraz jak szybko przepakowałam plecak. Rozmawialiśmy praktycznie cały czas, uśmiechając się do siebie raz po raz.  Dziwnie się wtedy czułam, nie byłam do tego przyzwyczajona. Nie byłam przyzwyczajona, aż do takiej uprzejmości.

Odprowadził mnie pod salę, za co podziękowałam mu szczerym uściskiem. Tak po prostu, byłam mu wdzięczna za to co dzisiaj zrobił. Mimo, że rozmawiamy od godziny, czułam jakbym znała go całe życie. Odszedł niechętnie, mając pewność, że weszłam do pracowni.

Lekcja miała przebiegać spokojnie, bez najmniejszych incydentów, jednak gdy doszło do eksperymentów, miało to okropny koniec. Staliśmy w trzy osoby, nad jedną ze zlewek w której znajdował się jakiś kwas, lub coś podobnego. Jeden błąd, zasłonięcie przyjaciółki od wybuchu, to było automatyczne. Widziałam jak zapałka powolnie wpada do naczynia, przez co stanęłam przed brunetką, zasłaniając twarz ręką. Usłyszałam tylko jeden wielki huk, oraz poczułam jak coś parzy mnie w rękę. Niby małe doświadczenie, a siła wybuchu była tak duża, że odrzuciło mnie na parę metrów w bok, w róg sali. Przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem, czułam tylko dym, oraz pieczenie  lewego przedramienia. W tym samym momencie gdy rozbrzmiał alarm przeciwpożarowy, udało mi się otworzyć oczy. Po drugiej stronie sali powolnie rozprzestrzeniał się ogień, a ja byłam zbyt ogłuszona by cokolwiek zrobić. Nie było już nikogo, byłam zdana sama na siebie. Może uznali, że już nie żyję, albo w ogóle mnie nie zauważyli. Byłam przerażona, panicznie bałam się takich sytuacji, mimo to nie chciałam się poddawać. Złapałam się pierwszej lepszej rzeczy, która leżała wyżej niż moja głowa, ręka jednak bolała niemiłosiernie, tak jak całe moje ciało. Było to jakieś szkło, gdyż powolnie ześlizgiwałam się w dół. Naczynie upadło razem ze mną. Zamknęłam oczy, zakrywając jedynie nos bluzką, by więcej czarnego pyłu nie wdarło się do mojego ciała.

<Leon? My hero XD>

Od Kanade - Cd. Nico

 Czuję coś nowego, wcześniej mi nieznanego. Współczucie? Chyba tak to się nazywa. Te kilka słów wystarczyło, bym zapomniała o wcześniejszym incydencie, patrzyła na chłopaka z zupełnie nowej perspektywy. Po części go rozumiem, Sama nie miałam łatwo, choć raczej staram się tego nie rozpamiętywać. To było, skończyło się, teraz jestem wolna.
 Jestem feniksem.
 Upadam i powstaję.
 Powoli podchodzę do Nico, uważnie stawiając kroki, jakby jeden źle postawiony miałby sprawić, że podłoga się zapadnie. Otworzył się na mnie, widać to po nim, odwdzięczę się tym samym. Siadam na parapecie, teraz dzielą nas tyko centymetry. Czuję bijące od niego ciepło... Tak dawno nie było mi dane rozkoszować się bliskością drugiego człowieka, bez żadnych konfliktów. Ot tak, po prostu. Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi się podstawówka. Zupełnie tak, jakbym miała deja vu. To był ostatni dzień roku szkolnego, żegnałam się z moim przyjacielem najpewniej na zawsze- przeprowadzałam się do innego stanu. Spoglądam kątem oka na chłopaka o atramentowej czuprynie.
 — Wiesz... Miałam kiedyś kolegę. Przyjaciela. Strasznie się gryźliśmy, o wszystko. Ale zawsze mogliśmy na sobie polegać. Też miał ciężko, rozumieliśmy się... Przychodził do szkoły posiniaczony, podobnie jak ja. Czasami nawet porównywaliśmy, kto mocniej dostał od rodziców... — Śmieję się gorzko. — Nigdy nie zapomnę tego, że trudno było wypowiedzieć mu moje pierwsze imię. Mówił mi drugim- Avelyn. Choć on to tak ładnie wypowiadał, dla niego byłam Avelajn, a nie Avelin. — Kładę dłoń na jego dłoni, delikatnie, ostrożnie, jakby był z porcelany i kontynuuję. — Przypominasz mi go... Ale nie dlatego chcę stać się dla ciebie przyjaciółką- wierzę, że warto zdobyć twoje zaufanie, Nico.

[Nico?]

Od Costina cd Mahiru

Westchnąłem, wiedząc że w tej kwestii nie wygram i znów schowałem twarz w szyję Mahiru.
- Tak teraz myślę, że dobrze się nie znamy. Mam na myśli, ulubiony kolor, czy potrawa, muzyka, której słuchamy, książki, które przeczytaliśmy - mruknąłem. - Nie chciałbyś o tym wiedzieć? Bo ja jestem ciekaw tych małych szczegółów. Przez to świat staje się Mahiru zaintrygowany zamknął album i wydostał się z mojego uścisku, by zaraz usiąść twarzą do mnie. Uniósł brwi i ułożył dłonie na kolanach dalej się we mnie wpatrując.
- Po co ci to? - zapytał głupio. Zaśmiałem się pod nosem.
- Do szczęścia mi potrzebne - odpyskowałem, zaraz stając się milusi na nowo. - Weźmy na to, moim ulubionym kolorem jest różowy. Serio, ale człowiek z taką osobistością jak moja nie może sobie pozwolić na coś różowego. Ulubionym daniem są żabie udka i proszę nie śmiej się, ale babcia zawsze je robiła, kiedy wiedziała, że przyjeżdżamy - westchnąłem na wspomnienie z dzieciństwa. - Słucham popu, nie lubię książek. Rozmiar buta 39. Jestem leworęczny, jak prawdopodobnie zauważyłeś - wzruszyłem ramionami obojętnie i oczekiwałem na odpowiedź. - Twoja kolej.

<Mahi? XDD>

14 listopada 2016

Od Leona - Cd. Sephriny

 Powietrze jest wręcz przesycone zapachem kwiatów, które pomieszały się z tym dziewczyny. Perfumy? Jeśli tak, to są nieco zbyt słodkawe. Jeśli nie- dama bardzo przyjemnie pachnie. Spoglądam na jej delikatną dłoń, tak różną od mojej naznaczonej kilkoma bliznami. Pyta o kwiaty, a ja nie wiem, co miałbym odpowiedzieć. Interesuję się tobą? Kocham cię od dawien dawna? Przestraszyłaby się, najpewniej. Z drugiej strony kłamstwo nie miałoby żadnego logicznego sensu, wyrobiłaby sobie o mnie niezbyt pochlebną opinię.
 Unoszę kąciki ust w nieco niesfornym uśmiechu. Zapewne nadaje mi on wygląd miejskiego cwaniaczka, za co przeklinam samego siebie. I za to, że nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Krępuję się przy niej, co nie jest do mnie podobne. Wzdycham, zbierając się w sobie. Nie mogę wypalić jej z wyznaniem uczuć, wzięłaby mnie za dziwaka. Nareszcie jej odpowiadam, tonem godnym pożałowania. Od kiedy stałem się taki miękki?
 — Podpytałem niektórych. Wiesz, taki ktoś jak ja zawsze znajdzie sposób na zdobycie informacji.
 Jej spojrzenie rozbraja mnie do końca. Oczy potrafią wyrazić więcej, niż zwykłe słowa.
 — Nie patrz się na mnie, jak na UFO! — Śmieję się cicho.

[Seph?]

Od Mahiru CD Costina

-Ja całe dzieciństwo wychowywałem się sam, więc nie mam żadnych zdjęć. A nawet, jeśli miałem, to zaginęły podczas przeprowadzki z Japonii. Poza tym, prawdopodobnie nie wyglądałem na nich jak mały hipopotam-zarechotałem-w przeciwieństwie do niektórych osób.
-Ta, jasne. Pewnie wyglądałeś gorzej, niż mały hipopotam-zażartował.
-Phi. Ja w wieku pięciu lat miałem przynajmniej większe pozostałości po mleczakach-odparłem dumnie-na tym zdjęciu wyglądasz, jakbyś rwał się do bitki z każdą osobą, jak jakiś menel, bo miałeś chyba z sześć zębów na krzyż.
-Nie pamięta wół, jak cielęciem był-mruknął. Prychnąłem coś pod nosem, zerkając ostatni raz na zdjęcie Costina.


<Costin?>

Od Aesopa cd Fabiana

- Nie mam Facebooka - mruknąłem i przeczesałem dłonią włosy. - Zostaw ten telefon, tutaj nawet nie ma wifi. Uwierz mi, sprawdzałem. Jedyne co w życiu zostaje, to siedzenie w oknie i granie na PSP. No chyba, ze rodzice ci abonament opłacają i masz dane komórkowe. Powodzenia ci życzę - westchnąłem i wszedłem do budynku znudzony całą tą sytuacją. Wpełzłem po schodach do pokoju i odpaliłem czarną konsolę. W pewnym momencie drzwi otworzyły się z impetem, a w progu stał Fabian. - Ustawiłeś już ten status? Może jeszcze jakieś "Zaliczony, dupa będzie go boleć przez dwa tygodnie". Skąd ty masz w ogóle takie dziwne myśli, że każdą moją wypowiedź potrafisz przekształcić, na jakieś związkowe zdania? Pogadaj sam do siebie po francusku, czy coś.

<Fap? Nie mam weny :O>

Od Sage cd Rey'a

- Gramy w Państwa-Miasta, a nie statki - mruknęłam i ku niezadowoleniu Rey'a usiadłam na podłodze i wyciągnęłam kartkę i długopis. Narysowałam szybko tabelkę i podpisałam każdą kolumnę. - Losuj literkę - zaczęłam recytować alfabet w głowie do puki nie przerwało mi "Stop". - G
Zapisałam szybko pierwsze lepsze co przyszło mi do głowy. Rey krzyknął "skończyłem", by oznajmić, że ma zamiar wygrać.
- Państwo? Miasto? Roślina? Zwierzę? Rzecz? Imię?
- Grecja, Gdańsk, Goździk, Gołąb, Gacie, Galadriella
- Jest takie imię?
- Ta.
- Nie chce mi się, zróbmy coś innego - mruknęłam i uwaliłam się na swoje łóżko. - Obejrzmy Titanica, albo Drogę bez powrotu

<Rey? Wenus Brakus>

Od Fabiana - Cd. Aesop'a

- Ah, masz rację, tak naprawdę od kilku lat nie żyję w środku, tam w duszy - tycnąłem się palcem w klatę, spoglądając na to miejsce - No i czemu każde nasze spotkanie musi kończyć się na ścianie, co? To trochę niewygodne, i nadgarstki mi wykręcasz, noo - zamruczałem, wyszarpując się z objęć chłopaka. Stanąłem tak, aby widać było unoszący się dym i wozy straży. Wo, to tak strasznie blisko.
- Nie martw się, spaliło się tylko trochę saren i w ogóle, mogę zapłacić karę, ale co tam~! Zawsze można poczęstować ich zapałkami, prawda? - wziąłem zapalniczkę do ręki, po czym wznieciłem ten mały, słodki płomyczek - Mogą zniknąć tak samo szybko jak ten mały Pożar Junior - zaśmiałem się, gasząc go dwoma palcami.
- Idioto, po pierwsze. Tak się nie da, jak cały czas masz ją włączoną. Drugie, masz skórzane rękawiczki. Sam się podpalisz - o szlag, szlag szlag. Fabian, weź tą łapę z tego, cholera jasna twoje drugie dziecko tutaj umiera, śmierdzi teraz spaloną wiewiórką. A mamusia mówiła, daj spokój zwierzątkom! Trzeba było nie kopać swojego brata. Machnąłem parę razy dłonią, wiatr taki agresywny, powinien zabić ten smród.
- Naah, zanim mnie zamkną, to co teraz robimy? - rzuciłem niezręcznie, rozciągając się.
- Nie, nie ja już więcej z tobą nie chodzę - warknął z tyłu.
- Woooa, chodziliśmy!? Nawet nie zdążyłem ustawić statusu na FB, czekaj chwilę, zerwij ze mną zaraz, tylko internety muszą mi się włączyć... - wyciągnąłem komórkę z kieszeni, skupiając się na wstukaniu kodu. ALE ON ODMÓWIŁ WSPÓŁPRACY

< Aes? >

Od Sage do Gabrijela

Biegłam radośnie przez korytarz, śpiesząc się na lekcję Rosyjskiego od Gabrijela. Podekscytowana zapukałam do drzwi, które chłopak spokojnie otworzył i gestem zaprosił do środka. Przeskoczyłam przez próg uradowana i zaczęłam podskakiwać w miejscu, nie mając pojęcia co powinnam zrobić.
- Siadaj - powiedział wskazując na jedno z łóżek. Niepewnie przysiadłam na materacu, tępo patrząc się w jego twarz.
- Zanim zapytasz, nie nie umiem rosyjskiego - mruknęłam do siebie, ale jasnowłosy to usłyszał. Uśmiechnął się pocieszająco i przysiadł obok.
- Nie szkodzi. Tak właściwie, czemu chciałaś, żebym cię go nauczył? - zapytał, marszcząc brwi.
- Wszyscy mi powtarzają, że nie potrafię uczyć się języków, dlatego chciałam się w końcu do jakiegoś przyłożyć. Nie stracisz we mnie nadziei?

<Gab? Brakus Wenus>

Od Aesop'a cd Fabiana

Uniosłem oczy w górę, odczepiając chłopaka od ściany.
- Dobra, ale gdzieś, gdzie nie będzie nas widać - warknąłem, czekając aż zaprowadzi mnie głęboko w las i na jakąś polanę. Oparłem się o jakieś drzewo i podziwiałem jak niebiesko-włosa dzidzia podpala stosy wyjątkowo suchej trawy.
- Fab! - krzyknąłem, a chłopak podbiegł do mnie uradowany. Przewróciłem oczami po raz kolejny i wyciągnąłem nową zapalniczkę z kieszeni. - Trzymaj, tylko nie podpal całego lasu, bo załatwię ci u Kanade, że będziesz spał na wycieraczce przed głównymi drzwiami.
- Już się nie gorączkuj - powiedział i wrócił do wcześniejszego zajęcia. Nie minęło pięć minut, a uciekaliśmy przed ogniem w środku lasu.
- Zabiję cię, obiecuję, że cię zabiję. Albo nie, powiem Costinowi, żeby zrobił to za mnie. On chociaż ma już zabójstwo na koncie - warknąłem i pociągnąłem go za rękę tak, że po chwili znaleźliśmy się przed internatem, a w oddali słychać było straż pożarną. Przyszpiliłem go ponownie do ściany. - Nie. Żyjesz.

<Fap?>

Od Fabiana - Cd. Aesop'a

- Wiesz co, w sumie chciałbym coś podpalić. Albo kogoś, tak, to też dobra opcja - puściłem się jego ramion, i z dzikim chichotem sturlałem się na podłogę. Jest naprawdę wygodna, choć to nie to samo co leżenie na kafelkach w kuchni. Ach te stare, piękne czasy, kiedy to zabranie komuś pudełka zapałek było normalnym zachowaniem, i nikt cię o palenie nie sądził. Tylko o spalanie kontenerów na śmieci.
- Jesteś piromanem? Cóż, lepsze do niż gwałciciel - parsknął trawnik, wstając z łóżka. Zamruczałem pod nosem, jakoś unosząc się do pionu. O fak, mam śmiecia na kurtce. Trzeba to tak pstryczkiem zepchnąć- i teraz boli mnie paznokieć. Gratulacje Fabian, zamiast jak normalny człowiek się ogarnąć, bijesz bezbronny kurz.
- Zawsze mogę walnąć ci z kARATA! - tutaj piękna demonstracja, przez co prawie nie wywaliłem się ponownie na panele - Zjem mandarynkę i ci wepchnę to co nie trzeba przez obydwie dziury, hu - tak, piękny cios, tuż przed nosem Aesopa. Tylko ten ją odsunął, jakby mu w czymś przeszkadzała. Wydąłem dolną wargę, po czym złapałem go za kaptur i wyciągnąłem na dwór. Kij z tym, że jutro szkoła, warto czasami coś puścić z dymem!
- Gdzie ty leziesz? Niczego nie podpalisz, koleś, stań w miejscu! - wydarł się, szarpiąc. Ale nieee, ja tak się nie dam, ja chcę... nosz kurna, ściana w plecy boli. Ta jego łapa na ramieniu też.
- To co chcesz niby robić? Uczyć się na pewno nie będę, to zbyt trudne, kej? - jęknąłem z rezygnacją. Ja chcę widzieć ten płomień...

< MYDŁO, wen zdycha >

Od Costina cd Mahiru #SiedzenieZLaptopemWKibluJestInspirujące

Uradowany wsadziłem album w ręce Mahiru i otworzyłem na pierwszej stronie. Strzeliłem sobie w twarz, kiedy zobaczyłem zdjęcia z dzieciństwa.
- To jednak był zły pomysł - wymamrotałem.
- Czemu? Byłeś uroczy - zaśmiał się, dalej przeglądając księgę. Nie uwierzycie jak bardzo zawstydzony byłem przez te zdjęcia. jednak radosny nastrój przerwało jedne z odwróconych zdjęć. - Dlaczego to jest obrócone?
- Nie od- - nie zdążyłem zareagować, bo Mahiru zdążył ujrzeć fotografię z moją matką. - ...wracaj. To nie jest jedyne takie. Ja po prostu... nie lubię na nie patrzeć. Wiesz, złe wspomnienia i te sprawy - mruknąłem, chowając twarz w jego szyi. Nagle usłyszałem głośny śmiech, dlatego zerknąłem na zdjęcie.
- Z tymi zębami wyglądasz jak wampir - zarechotał, a ja westchnąłem zrezygnowany.
- Miałem pięć lat! One dopiero co wypadły! Nie śmiej się! - krzyknąłem i zarumieniłem się. - Ciekawe czy ty nie masz takich zdjęć?

<Mahiru? Nudziło mi się na fizyce XD>


13 listopada 2016

Od Sephriny Cd. Leona

Złapałam chłopaka pod ramię, odciągając od środka korytarza. Zajeliśmy miejsce na jednej z najbliższych ławek, co nie powiem, było dla mnie nie małym wyzwaniem. Leon, bo tak miał na imię rudzielec, stawiał duży opór.
- Tak samo niczym się nie wyróżniam z tłumu.... A raczej jestem osobą której nikt nie zauważa - szepnęłam, wąchając przy tym podobnie kwiaty dla uspokojenia - jesteś jedyną osobą, która jako pierwsza zrobiła coś z własnej inicjatywy, dla mnie....
Czułam, jak patrzył na mnie zaskoczony. Taka jednak była prawda. Ludzie się mnie bali, bali się tego, że uważam się za lepszą. Podniosłam głowę, chcąc spojrzeć w oczy szesnastolatkowi. Skąd to wszystko o nim wiedziałam? Wiem wiele rzeczy o wszystkich, mimo, że oni mnie nie znają. Uciekał ode mnie wzrokiem, czego miałam po chwili dość.

Zamknęłam oczy, znowu oddając się zapachowi, który delikatnie drażnił moje nozdrza. Ścisnęłam delikatnie dłoń młodzieńca, która spokojnie spoczywała na niego kolanie.
- Leon... Skąd wiedziałeś..? - szepnęłam, zatapiając nos w bukiecie.
<Leon?>

Od Mahiru CD Costina

Odłożyłem mangę na bok, lekko zniecierpliwiony.
-Niech będzie-westchnąłem, kładąc wcześniej wspomnianą mangę na półkę koło łóżka. Costin uśmiechnął się dumnie i zeskoczył z mojego łóżka, podchodząc do swojej szafki. Otworzył ją z impetem i zaczął poszukiwać albumu, o którym przedtem powiedział.
Kiedy w końcu go znalazł, położył go na chwilę na moją poduszkę, wziął swoją kołdrę, po czym przytulił mnie od tyłu, przykrywając nas obu kocem.
-Nie możemy tego oglądać bez konieczności ciągłego kontaktu fizycznego?-Zapytałem.
-Nie, bo wtedy nie będzie romantycznie. Poza tym, przyzwyczajaj się. Oficjalnie jesteś moim chłopakiem, a w związkach to normalne-odparł. Prychnąłem coś pod nosem, zerkając na Costina, który podnosił album z mojej poduszki.



<Costin?>

Od Mery

Nadal nie mogłam uwierzyć, że wylądowałam w tym dziwnym miejscu. Podziwiałam człowieka który stworzył to miejsce, żeby mieć chęci i nerwy na męczenie się z dzieciarnią spod czarnej gwiazdy.
-Wysiadamy Panno Mery..- otworzył mi drzwi policjant i sprawdził czy znowu nie uwolniłam się z kajdanek. Czy to nie dziwne że do nowej szkoły prowadzi mnie trzech policjantów? A ja mam kajdanki bym nie zwiała lub nikomu nie zrobiła krzywdy, pewnie ten widok był komiczny. Szłam posłusznie za panem komendantem który po chwili wszedł do gabinetu dyrektora. Było słychać dość ożywione rozmowy, po chwili wyszedł mężczyzna w średnim wieku. -Proszę rozkuć moją uczennice..- powiedział poważnie do psa który siedział koło mnie. Dość niepewnie rozkuł mnie.
-Dzień dobry..- powiedziałam i pomasowałam sobie nadgarstki.
-Dzień dobry dziecko. Panom policjantom już dziękujemy..- popędził ich. Mężczyźni ruszyli w stronę wyjścia, tylko Komendant odwrócił się.
-Jeden numer a wrzucę cię do więzienia w Meksyku! Proszę jej nie lekceważyć Dyrektorze..- powiedział i znikł. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dobrze więc, tutaj masz klucz do swojego pokoju. W środku czeka już na ciebie mundurek, plan lekcji, książki i wszystko co będziesz potrzebowała.- zaprowadził mnie do akademiku.
-Jeśli będziesz miała pytania lub cokolwiek to śmiało przyjdź do mnie..- uśmiechnął się. Po chwili dostał telefon że ma ważne spotkanie, pożegnałam się z nim i weszłam do pokoju.
-W tym mam chodzić?- spojrzałam na mundurek. Od razu go założyłam i zaczęłam przeglądać się w lustrze. Wyglądałam kompletnie inaczej, tak dziewczęco. Postanowiłam na razie nie wychodzić z pokoju gdyż panowały zajęcia a ja nie byłam mentalnie przygotowana na całą tą szkołę. Dopiero gdy zapadła noc i ogłoszono ciszę nocną bez problemu wymknęłam się z pokoju. Udałam się na spacer po terenie szkoły, dzięki temu mogłam także znaleźć jakieś fajne miejscówki lub alternatywne drogi ucieczki. Jednak mój spokój nie trwał długo, przez przypadek wpadłam na kogoś. Odwróciłam wzrok w obawie że to jakiś strażnik, jednak po chwili uświadomiłam sobie że w tej chwili mam przewagę. Odważnie spojrzałam na postać która stała przede mną.

<Ktoś chętny? *^*>

Od Leona - Cd. Sephriny

 Coś miękkiego zasłania mi oczy. Ktoś, do kogo należą drobne dłonie nie pozwala mi na wykonanie ani jednego kroku. Gdzieś obok atakuje mnie zapach świeżo ściętych kwiatów. Zza moich pleców dobiega głos. Dźwięczny. Delikatny. Kobiecy. Chciałbym się odwrócić, odzyskać panowanie nad własnym ciałem, a zamiast tego stoję jak słup soli.
 Niepewność.
 Wahanie.
 To wszystko wierci mi dziurę w brzuchu. Dlaczego tak zareagowała, zatrzymała mnie, jakbym był kimś ważnym? Przecież jestem tylko głupio zakochanym chłopakiem, zaś ona obiektem westchnień. Ideałem nad ideałami, jedyną, która wyróżnia się w tłumie i budzi podziw, pożądanie u wielu. Przyczepiła się właśnie do mnie, choć nie zasłużyłem na przywilej choćby przebywania w jej towarzystwie, nie puszcza. Czuję jej gorący oddech, przebija się przez barierę koszulki, muskając i tak rozpaloną skórę. Ta dziewczyna wywołuje u mnie tyle sprzecznych ze sobą uczuć, emocji. Zauroczyłem się w niej od pierwszego dnia, w którym ją zobaczyłem. Teraz... Nie wiem czy to nadal to, czy może już miłość. Stoję na krawędzi przepaści, z której mogę w każdej chwili spaść lub przeskoczyć z drobną pomocą tych delikatnych dłoni, które nadal dotykają mojej twarzy. Bije od nich chłód, tak pasujący do aury roztaczanej przez ich właścicielkę. A  jednak w rzeczywistości wydaje się inna, taka drobna i delikatna. Opuszkami dotykam jej palców, przejeżdżam po nich tak lekko, jak tylko potrafię. Zakrywam jej ręce, niechętnie odsuwając te od oczu.
 — Dlaczego? — pytam, łaknąc odpowiedzi. — Dlaczego...?
 Odwracam się, patrząc na jej idealną twarz.
 — Zatrzymałaś mnie, choć... niczym się nie wyróżniam...

[ Seph?]

Od Aesop'a cd Fabiana

- Nie lubię jak ktoś mi wsadza, przy pierwszym spotkaniu. Chociaż tobie bym może dał - mruknąłem, wyciągając do niego ręce informując, że chcę się przytulić. Chłopak, jednak skrzyżował ręce na piersi w proteście. Obrażony obróciłem się do niego plecami i sam skrzyżowałem ręce. - Nie jesteś już moim przyjacielem - naburmuszyłem się i sięgnąłem po pluszową lamę. Usłyszałem głośnie westchnięcie i chwilę później dwie mocne ręce obejmowały mnie w pasie.
- Pasuje?
- Jak najbardziej. Powiedz mi tylko, co ci się chce, jeżeli nic ci się nie chce? - mruknąłem sam do siebie i przytuliłem do siebie jego ręce, zostawiając Klementynę sam na sam na podłodze. - Bo ten grecki bóg, którego w tym momencie przytulasz jest tego ciekawy, jak samego Tartaru.

<Fap Fap? Nie ma wenu XDD>

Od Fabiana - Cd. Aesopa

- Dlaczego? W sumie sam nie wiem, jakiś taki byłem od urodzenia - bardziej skupiłem się na molestowaniu jego włosów, niż samej wypowiedzi. Waw, właśnie zostałem żywą przytulanką, a co dopiero tutaj przyszedłem.
- No to dobrze, bo żadnego sprzeciwu nie będzie. Chociaż jesteś przez to taki trochę... Wkurzający. A twój angielski to dobija, jak ty tu w ogóle przyszedłeś, nie umiejąc mówić? - wtulił się we mnie bardziej.
- No bez przesady, przecież coś tam potrafię wymruczeć - warknąłem głośno, zaprzestając macania jego włosienicy. - I wiesz, że znamy się dopiero kilka minut, a już jesteśmy w łóżku? Jeszcze nikt tak szybko tego ze mną nie zrobił, jakiś łatwy jesteś, Aesopie drogi, je te félicite! (gratuluję!)
- Przestań mówić po francusku. Jak się okażesz drugim Costinem to cię wyrzucę przez okno - zaczął bawić się nadgarstkiem, zmieniając pozycję. Jego łokieć wbijał mi się w żebro. To boli, tak bardzo boli w pompkę do krwi.
- A co on robi niby takiego? To ten z którym gadałem tak? - wyszarpnąłem się tak trochę z jego objęć, siadając po turecku na przeciwko chłopaka. Widać ten internat skrywa jakieś mroczne sekrety, takie brudne dość.
- Tak, i on robił różne gwałty. Ty chyba taki nie jesteś, co - uśmiechnął się krzywo, tak sztucznie. No ale zrobił to, kolejne gratulacje dla niego! Złapałem się za czubki butów, kołysząc się w przód. Odpowiedź jest trudna, mam dużo za i przeciw... I cholera, wyglądam jak jakiś paralityk. Chcę tą lamę. Alpakę. Cokolwiek.
- Nah, raczej nie. To zbyt dużo zachodu, nie chciałoby mi się - skleiłem jakoś to zdanie, mrużąc oczy - Ale zawsze mogę to spróbować na tobie! Chociaż nie, też mi się nie chce. Uhg.

< Mydł? Mydł? Mydł? >

Od Aesop'a cd Fabiana

- Grzać parówę to sobie sam możesz - mruknąłem i wyminąłem go, by zejść po schodach. Zatrzymałem się na półpiętrze odwracając się do Fabiana. - Wiesz co, ignorując ten twój denny angielski, to nawet jesteś spoko - mruknąłem i zachęciłem go do pójścia za mną dłonią. Lana spojrzała na nas zaskoczona, kiedy weszliśmy do pokoju.
- Zmyj się na trochę, dobra? - zapytałem przesłodzonym głosem. Wyraz jej twarzy przeskoczył z niezrozumiałego, na totalne tego przeciwieństwo i w ciągu minuty nie było jej w pobliżu. Uśmiechnąłem się zwycięsko i usiadłem na swoim łóżku. - Chodź tu - wymruczałem pokazując na miejsce obok. Niebiesko-włosy przysiadł obok, dlatego nie marnowałem czasu i wtuliłem się w niego. - Désolé, ale nie mam do kogo się przytulić, a Lana nie jest dobrym rozwiązaniem. Na Klementynki nawet nie patrz.
- Klementynki? - zapytał, marszcząc brwi. Wskazałem dłonią na pluszowe lamy na szafce i dopiero teraz usłyszałem ciche "Aaaaaaaaaaaa". Pokiwałem lekko głową i jeszcze bardziej wtuliłem się w towarzysza.
- Ustalmy deal. Ty możesz smyrać moją trawkę, a ja mogę się do ciebie tulić. Nie pytam czy ci to pasuje, bo i tak wyjdzie na moje - mruknąłem. - Dlaczego jesteś taki milusi?

<Fap Fap?>

Od Fabiana - Cd. Aesop'a

- Waw, w końcu ktoś kto mnie rozumie! Tyle, że ja gadam z moimi rękami, ewentualnie z truchłami - uśmiechnąłem się promiennie, wyciągając ku nieznajomemu dłoń. Ależ to ekscytujące! - Fabian. Wybacz jak będę mówił za często po francusku, nie umiem zbyt dobrze po angielsku. Tylko czemu ten popatrzył się tak na mnie dziwnie?
- Aesop - mruknął, łapiąc mnie za palce i wolno nimi potrząsając. No ej, aż tak brudnych łap to ja jeszcze nie mam! Właśnie, kluczowe słowo. Jeszcze - I kto powiedział, że jeszcze się spotkamy?
- Aaa, mój drogi, Je sais! (ja wiem!) - oznajmiłem radośnie, ściskając wolną ręką tą jego odpowiedniczką - Mam przeczucie, że... - cholera, zapomniałem słowa - Długo, ze sobą, posiedzimy - wydukałem, kiwając przy tym głową. On natomiast syknął przez zęby, poprawiając kaptur. I o mój baż, miał takie fajne kolorowe włoski! Chociaż wyglądają jak trawa przez ten zielony. Stanąłem na palcach, miętosząc kosmyki. Były trochę twarde, ale pachniały spoko.
- Na Świętą Anielkę, hodujesz własny trawnik! - i wtedy złapał mnie za nadgarstek, wykręcając go delikatnie - Tooo chyba znaczy, że mam ci dać spokój, tak? - wymruczałem, nadal mając wyszczerz na twarzy.
- Oczy - rzucił w pewnym momencie. Parsknąłem cicho.
- Tak, ty też je masz. Takie dwa, widzisz nimi, wiesz...
- Masz soczewki, takie fioletowe. I mazidła na mordzie. Wyobraź sobie, że właśnie zaczynam ci macać. Nie jest ci zbytnio miło, prawda? - nah, kolejny typ gbura. Trzeba to zmienić, wydaje mi się, że może być z niego nawet gościu.
- Nie wiem, ja tam lubię jak mnie smyrają. Lecz skoro nie chcesz mnie tutaj, to sobie idę. Pstrągi czekają

< Mydełko faaa? brak weny >

Od Aesop'a Do Fabiana

Przeciągnąłem się zmęczony, uwalniając głośny ziew. Pięknie jest wstawać po dwunastej. Lana siedząca przy biurku i jedząca ciepłe tosty zaczęła bić mi brawo, dlatego zacząłem udawać królową Elżbietę Cyc on cię przedrzeźnia i kiwałem, kręcąc się dookoła. Wstałem szybko ze skrzypiącego łóżka i podbiegłem do dziewczyny, by skraść jedną kanapkę. Nie udało mi się to jednak, ponieważ zdążyła zabrać talerz.
- Dostaniesz jednego, jak pójdziesz kupić Mydła Juniory - powiedziała, śmiejąc się. Wydąłem wargi w niezadowoleniu, ale podszedłem do szafy, by wyciągnąć ubrania. W ciągu dziesięciu minut znowu stałem przed dziewczyną z wyciągniętą dłonią. Ze zrezygnowanym westchnieniem podała mi dwa tosty i wygoniła z pokoju. Zadowolony poczłapałem do centrum i kupiłem swojego kochanego syna. Ogarnął mnie smutek, kiedy przekroczyłem próg internatu, bo świadomość tego że Aesop Jr. za dwie minuty zostanie zabity przez moją współlokatorkę przytłaczał. Zacząłem jeździć opakowaniem po swoim policzku.
- Tatuś cię kocha, ale musimy się pożegnać, moje drogie dziecię.
- Parlez-vous du savon? (Czy ty gadasz z mydłem?) - usłyszałem jakiś głos. Nie zrozumiałem nic z wypowiedzi stojącego kilka metrów przede mną chłopaka.
- Eh?
- J'ai demandé parlez-vous du savon? (Pytałem, czy gadasz z mydłem?) - uniosłem brwi w górę, w pewnym momencie poznając francuski akcent. Podskoczyłem uradowany w miejscu, ale chwilę później pociągnąłem go za rękę na trzecie piętro. Zapukałem do pierwszych drzwi, które otworzył znajomy mi francuz.
- Jesteś z Francji, nie? Bądź tak miły i przetłumacz mi co on gada - mruknąłem, uważnie przyglądając się nieznajomemu obok mnie. Przez kilka dobrych minut toczyła się francuska rozmowa, podczas której stałem z założonymi rękami i zniecierpliwiony tupałem nogą.
- Pytał, czy rozmawiałeś z mydłem - powiedział Costin i zniknął za drzwiami.
- Dzięki - mruknąłem. - Tak gadałem z mydłem.

<Fap Fap?>

Well, Mother

what the war did to my legs and to my tongue, You should have raised a baby girl, I should have been a better son!

GODOŚĆ: Fabian Garlande, te dwa słowa zapamiętasz na długo, obiecuję. Nawet jak gościa nie widziałeś, jego imię utkwi tobie w pamięci
PSEUDONIM: Zazwyczaj zwracają się po prostu Fabian. Da radę się coś wymyślić do tego?
ROLA: Rozpoczyna swoją karierę jako Diabeł!
WIEK: 15 wiosen już na karku
PŁEĆ: Mężczyzna raczej
POCHODZENIE: Francja, choć romantyk z niego zerowy. Dzwońcie po karetkę
ORIENTACJA: Biseksualna moi drodzy, jak chcesz sprawdzić, po prostu podejdź i go zmacaj, nie obrazi się
ZAUROCZENIE: On nie ma crusha, to inni mają go w nim. Poza tym, w jego słowniku nie ma czegoś takiego jak stały związek
CHARAKTER: Ten człowiek chyba ciągle siedzi na dragach. Albo ma je zamiast mózgu. Czasami ma ochotę na jeden dzień stać się normalny, opuścić ten stan umysłu, który towarzyszy mu od urodzenia i posiedzieć w miejscu. No ale cóż, tak się nie da. To taki typ, który zaczepi przechodnia, pytając się czy porzucają bekonem w Meczecie. Dla innych to trochę smutne, a dla niego do codzienność. Może i narzucają mu zasady, lecz ten ich się nie trzyma. Robi to, co lubi, nie hamując się. Bo po co? Chce żyć po swojemu, zachowując się przy tym jak dziesięciolatek. Nie wyrósł ze swojej dziecinności i wrażliwości. Większość rzeczy bierze sobie do serca, żeby potem przez to płakać w kącie. Zostaw mnie, idź sobie. Zaciąga koc na łeb i siedzi w pokoju przez co najmniej tydzień. Tak, to ciota, chociaż stara się ukrywać ten lekki ból. Nie chce pokazać, że można go zranić, więc robi to dopiero w szafie. Przy ludziach staje się niezwykle ożywiony i wesoły, jego chód to jakieś powalone skoki. Czasami — czytaj bardzo często — mruczy przy tym jakieś piosenki pod nosem. Jest niepoprawnym optymistą, usiłuje odpędzić stres, bo mu wszystkie plany zepsuje. Drzemie w nim tak trochę nieśmiałości, ale tylko trochę. Na ogół jest zdolny do wszystkiego. Każdą możliwą sytuację obróci w żart, lubuje w czarnym —  choć bardziej białym — humorze. Fabian to z deka niewierny i sarkastyczny człek. Włada ironią jak szablą tępą i z chęcią pozbędzie się idiotów, bo on ma pośród tych wszystkich dragów mały umysł. Niespodzianka! W sumie można mu się zwierzyć, acz nie ma się pewności czy zatrzyma to dla siebie. Natomiast on mówi zbyt wiele, za dużo. Nie uważaj go tylko za wylewnego. Niekiedy rzuci jakimś dziwnym cytatem, lub tekstem rodem z Hamleta. Serdecznie polecam. No i może okazać się zbyt... ciekawskim, jak i upierdliwym. Uczepi się jednego i nie odejdzie od niego za szybko. To chyba wina tego, że za szybko się przywiązuje do większości. Także, miewa zachowania godne prawdziwego sadysty. Hokus pokus czary mary twoje płuco trafia na bazary. Częściowo lubi społeczeństwo, częściowo chce je spalić w garnku przy pomocy starej taśmy. Nie, nie pytać. Może pierwszej klasy wredotą to on nie jest, ale jak się wkurzy, to radzę się odsunąć na paręnaście metrów. Wyznaje zasadę bezzasadnej przemocy. Ruchy Fabiana są chaotyczne, tak jak jego wypowiedzi. Nie ma tej jakże magicznej zdolności, żeby się skupić na jednym. Tak, bardzo łatwo go rozproszyć. Mimo to, jego umysł to jedna wielka zagadka. Nie można przewidzieć jego następnego ruchu. Jednak i on posiada dni, kiedy nie jest sobą. Psuje się całkowicie, a od tej ciszy można ogłuchnąć. Łapie doła, tak po prostu. A potem tak nagle wraca do swojej starej osobowości. Chwała ojcu za stworzenie czegoś takiego.
UMIEJĘTNOŚCI: Fabian jest niezwykle zręczny, to jego główny atut. Takie to fajne, smukłe paluszki co potrafią zrobić niemal wszystko. Prócz tego, ma nawet wyćwiczony głos oraz grę na gitarze, ale własnej nie ma. Zastanawia się też nad tym, czy byłoby fajnie wyrabiać własny cydr. Ogólnie to jest przegrywem życiowym, nie warto oczekiwać po nim czegoś w kosmos zajebi*tego.
O POSTACI: Urodzony we Francji, z powodu zbyt dużych problemu wychowawczych przeniesiony tutaj. Zdarzało mu się podpalić jakieś ogródki... boiska czy łąki, no i czasami pożyczał sobie rzeczy na zawsze, znaczy kradł sobie tak najzwyczajniej w świecie. Dosłownie wykopali go z domu z walizą, dali komórkę i posłali do miasta niedaleko White Eagle, do ciotki. Ta zapisała go tutaj i zamieszkuje od tamtego czasu w internacie. To w sumie dobrze, bo jest niezłą kociarą. Zna swoje możliwości i nie podejmuje się przebywania w ich towarzystwie. Doskonale wie co zrobić z truchłem, ma także miejsce w ogrodzie jakby kto pytał
INNE:
  • Zna angielski, jednak nie wiadomo jak. Nie rozumie jednej trzeciej słów, czasami trudno zbudować mu sensowne zdanie. Trochę trudno z nim porozmawiać, ale jak jesteś zdeterminowany, może ci się uda
  • Piroman drugiego stopnia, ogień i ciepełko, tak tak. Zawsze nosi przy sobie zapałki, i najprawdopodobniej zamiast soku benzynę czy rozpuszczalnik. Wąchaj najpierw co pijesz! Bo nie uprzedza, będzie się patrzył jak trujesz jakimś świństwem.
  • Uczulony na koty, w sensie przenośnym i dosłownym. Niech cię ten wizerunek jego mordy na kurtce nie zmyli, jest tam po to żeby wyglądał, choć w ogóle tego nie robi
  • Jest niski, mierzy około sto siedemdziesiąt. To trochę smutne, przechodzić koło takiego gościa co ma z dwa metry i płakać w duszy. Dlatego też nosi buty w grubymi podeszwami
  • Panicznie boi się burzy, oraz wszelkich głośnych dźwięków. Tyle w temacie.
  • Jego ulubione zwierzęta to szczury, i sam ma jednego. Nazywa się Awokado, tego nie ogarniesz
  • Mimo że jest facetem, lubi słodkie rzeczy. Nie tylko cukierki i czekoladę, ale także urocze sytuacje. Tylko szkoda że sam taki nie jest
napraw ten cukier