28 października 2016

Od Celestii - Cd. Costina

Wzięłam drugie krzesło, trochę wyższe, leżące w drugim kącie pomieszczenia i ustawiłam je naprzeciw przybysza.
- W cóż chcesz się przemienić, drogi Costinie? - zapytałam, sięgając po farby leżące na parapecie.
- Jokera poproszę. - odparł, gapiąc się w lusterko. Mimowolnie parsknęłam śmiechem. 
- Wystarczyło by, gdybyś pomalował usta szminką i poruszył ręką. - zaśmiałam się, nakładając trochę białej farbki na rękę. Naniosłam ją na twarz ciemnowłosego za pomocą puchatego pędzelka. - E, ale którego Jokera? Bo trochu ich było.
W odpowiedzi otrzymałam zdjęcie (a raczej telefon ze zdjęciem Dżokera) z Legionu Samobójców. Skinęłam głową, prosząc chłopaka, by przez chwilę nie gasił telefonu. Oczy zaznaczyłam ciemnofioletowym i czarnym cieniem. Precyzyjnym pędzelkiem narysowałam "pęknięcia" i zmarszczki na twarzy Costina. 
- Dzióbek. - mruknęłam, sięgając po czerwoną szminkę. Uśmiechnęłam się szeroko do piromana i wymalowałam mu usta. Powstała w ten sposób cienka linia na obydwu wargach chłopaka. Moim błędem było to, że wybrałam zbyt jasny odcień, ale będzie musiał to jakoś przeżyć. Eyelinerem zrobiłam mu napis na czole i J pod lewym okiem. Po skończonej pracy podałam mu lusterko, leżące na parapecie.
- Jak coś do poprawy, to wołaj. Przebrać się możesz tam. - odezwałam się, wskazując na drzwi prowadzące do łazienki. - Pełna prowizorka. - dodałam z uśmiechem.

[Costinie?]

Od Costina cd Celestii

Przeciągnąłem się patrząc na Gabrijela zawzięcie próbującego ugasić płonące firany. Uśmiechnąłem się złowieszczo i przekręciłem zapalniczkę w palcach. Rozejrzałem się dookoła sali, zauważając Celes wracającą do szatni. Oblizałem spierzchnięte usta i obleciałem wzrokiem wszystkich chłopaków w pomieszczeniu. Dłużej przyglądałem się Mahiru, który za wszelką cene próbował powstrzymać chęć zamordowania mnie maszyną do szycia. Uroczo. Przegląd przerwał mi Gab wyrywający mi zapalniczkę z ręki.
- To ci już nie będzie potrzebne - warknął, wracając do poprzedniego zajęcia.
- A CZYM JA BĘDĘ PAPIEROSY ODPALAŁ? GABRIJEL NIE BĄDŹ RUSKĄ ŚWINIĄ! ODDAJ! - krzyknąłem zdesperowany.
- Miałeś przestać palić, deklu! - usłyszałem wrzask współlokatora.
No super, teraz wszyscy są przeciwko mnie. Jęknąłem zrezygnowany i machnąłem na nich wszystkich ręką. Udałem się w stronę szatni, a kiedy tam dotarłem zapukałem lekko w drzwi.
- Robisz coś ciekawego? Bo tamci to stworzenia nieczyste i zabrali mi zapalniczkę - fuknąłem na siebie. Celestia pokazała dłonią krzesło naprzeciw siebię, dlatego usiadłem na nim troch3 się wachając...

<Celestia?>

Od Celestii - Opowiadanie Eventowe

Obudziłam się parę minut przed budzikiem w telefonie. Było więc coś koło siódmej rano. Starając się nie obudzić śpiącego współlokatora, wygrzebałam z szafy jakieś ciepłe ubranie. Założyłam na siebie beżowy sweterek, czarne spodnie, płaszcz i botki w tym samym kolorze. Na zewnątrz było podobno 10 stopni, więc no. Na ramię zarzuciłam małą torbę i wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz. Skierowałam się w stronę galerii, obok której stały paczkomaty, czy inne wsio, i wyjęłam telefon. Wstukałam kod na cyfrowej klawiaturze automatu i wyjęłam z "półeczki" okazałe zawiniątko.

Gdy wróciłam, Olbrzyma już nie było. Korzystając z okazji, że pokój był pusty, czym prędzej otworzyłam czarną paczuszkę. Oczywiście, nie obyłoby się bez pomocy nożyczek i zębów. Jednak warto było. Strój wyglądał dokładnie tak, jak na amazon. Czarna sukienka, krótsza z przodu a dłuższa z tyłu, ramiona zakryte były ozdobą koronką w motyw kwiatów. Do tego dochodziły sznurowane buty, na niskim obcasie, sięgające gdzieś do połowy mojego uda. Do zestawu dołączone były również farbki przeznaczone do malowania twarzy. Nie ukrywając uśmiechu, włożyłam wszystko na wieszak, który po chwili znalazł się w szafie. 

Niespełna pół godziny później szłam z dużą reklamówką przez miasto. Po drodze uzupełniłam zapasy o dwa pudełka z 32 kolorami cieni do oczu, dwoma nietoksycznymi klejami i małym opakowaniem farb. Chusteczki, sztuczna krew i inne pierdoły czekały na mnie już w szatni. Tak, byłam idealnie przygotowana, bo lubię się bawić w malowanie. A malowanie ludzi to jeszcze większe emocje i zabawa. Zwłaszcza w Halloween! Bo jeśli zrobi się coś źle, zawsze można komuś wmówić, że to element makijażu.

Na miejscu zastałam trzy osoby. Dwie majstrowały coś przy głośnikach, a trzecia poprawiała oświetlenie. Pomachałam im na przywitanie, tracąc po chwili zainteresowanie nimi. Skierowałam się od razu w stronę szatni, gdzie w spokoju rozłożyłam wszystko to, co przyniosłam. Małe lusterko stanęło na parapecie, przed nim zaś ustawiłam krzesło. Oczywiście, ja usadowiłam się na nim pierwsza, malując na twarzy sugar skull. Ćwiczyłam ją prawie pół roku, więc dzisiaj wyszła prawie idealnie. Po chwilowym podziwianiu makijażu, ogarnęłam syf i przebrałam się w kostium, dzierżąc przy tym plastikową kosę. Po chwili namysłu rozpuściłam włosy, wcześniej spięte w warkoczyki, zostawiając je w artystycznym nieładzie. Dosłownie chwilę po tym, jak zawiązałam lewego buta, dobiegł mnie wrzask z sali gimnastycznej. Jak to ja, stanęłam w drzwiach, obserwując wszystko z kpiną na twarzy. Gdzieś w drugim kącie stały Kanade i Amica. Przewodnicząca miała założone ręce i przymknięte oczy, a Gabrijel biegał po całym pomieszczeniu z gaśnicą, drąc się wniebogłosy.
- COSTIN, MIAŁEŚ ZAJMOWAĆ SIĘ NAGŁOŚNIENIEM, A NIE PODPALANIEM ZASŁONKÓW! - usłyszałam krzyk Mahiru aż tutaj.
- Ale czy świecące zasłonki nie dają lepszego efektu? - zapytał spokojnie ciemnowłosy. [Serdecznie dziękuję Keri za pomysł~ ♥]
Mahiru wykonał facepalma i poszedł gdzieś w pierony, a ja wróciłam do swej ostoi, zwanej szatnią. Lub salonem kosmetyczno-przebieralnym, w dniu dzisiejszym.

[ Ktoś chętny do wymalowania?  ( ͡° ͜ʖ ͡°) ]

Od Costina cd Nico

Mymusiłem szczerzący się uśmiech, który wyklądał bardziej jak mina "zabijcie mnie prosze" i zaraz po tym strzeliłem facepalma.
- Te grabie to kara za nieprzestrzeganie zasad szkolnych. Wiesz, tak jakby nienawidzę tych całych mundurków, a z nauczycielami gadam jak z kolegami. Otrzymało mi się prace społeczne od dyrka - wzruszyłem ramionami. Oparłem przyżąd o ścianę budynku i złożyłem ręce na piersi. - Co miałwś zamiar robić skoro stoisz tutaj, obok mnie. Spróbować poderwać? Nie miałbym nic przeciwko, bo mój drogi współlokator tak jakby mnie zaniedbuje, dlatego musiałem obciągać innym... Taaa nie ważne - uniosłem pytająco brwi do góry. - Słucham?

<Nico?>

Od Nico - cd. Kanade

Zobaczyłem, że gdy tylko powiedziałem dziewczynie o swojej siostrze od razu zrobiła się jakaś dziwna...Cóż, nie potrafiłem rozmawiać z ludźmi, bardziej kochałem towarzystwo maszyn. Od dziecka miałem smykałkę do naprawiania wielu rzeczy, a nawet nie zauważyłem, że gdy się denerwuje moja ręka samoczynnie sięga do kieszeni, gdzie zawsze trzymam kawałek drutu i zaczynam się nim bawić.
Gdy wszedłem do środka, od razu mnie olśniło. Ja mam tu mieszkać? Rozejrzałem się wokół, przyzwyczajając się do nowego otoczenia. Usiadłem na jednym łóżku, wdychając głośno powietrze i szybko je wypuszczając. Kanade stała w drzwiach, przyglądając się moim poczynaniom. Widziałem, że już dawno się rozpakowała, a każda jej rzecz miała swoje miejsce. Dziewczyna wyjaśniła mi gdzie znajduje się moja szafka na ubrania i inne takie rzeczy. Gdy ułożyłem swoje ciuchy i ogarnąłem pokój usiadłem na parapecie podciągając nogi pod brodę i patrzyłem za okno, oglądając otoczenie tej placówki. Chyba nie było tak źle...
- Przepraszam za tamto. Nie umiem rozmawiać. Nie jestem przyzwyczajony na rozmowę z ludźmi - szepnąłem w stronę dziewczyny. Może gdybym miał normalną rodzinę nie był bym tym kim dzisiaj jestem. Uśmiechnąłem się do niej ukazując białe zęby.
<Kanade? Taki duży, twardy misiu :)) >

Od Nico - cd. Costina

Już od rana ten dzień był dla mnie horrorem. Śnił mi się koszmar, a w dodatku nic dzisiaj nie jadłem. Gdy wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem chłopaka z grabiami w ręku, lekko się zaśmiałem - czyżby szkolny grabarz? Aż tak tutaj niebezpiecznie? Ruszyłem w jego stronę wolnym krokiem, nie chcąc wyglądać jakoś dziwnie pośród tłumku osób, które szły w innym kierunku niż ja. Po zamianie zdania z chłopakiem, dowiedziałem się jak ma na imię - Costin.
Oparłem się o barierkę obok niego i dłuższą chwilę rozglądaliśmy się po otoczeniu w ciszy, która nie jest taka zła.
- Dziewczyny tak na ciebie lecą, że musisz je grabiami odrzucać? - uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a gdy na niego zerknąłem zauważyłem, że się zaśmiał.
- Nie lubię dziewczyn - mruknął cicho i oparł grabię o ramię, by mieć lepszy widok na mnie. Udałem zaskoczonego, ale po chwili gdy spojrzałem w niebo, nieco się rozluźniłem.
- Ja też - powiedziałem po chwili namysłu, wkładając powoli ręce do kieszeni mojej skórzanej kurtki. Wiem, że nie było tego w szkolnym munduru, ale nigdy się bez niej nie rozstaję. - A tak z innej beczki to nazywam się Nico. Nico di Angelo.
<Costin? Te drętwe rozmowy xD>