5 listopada 2016

Od Judy cd Kizuhiry

Weszłam do ogrodu zoologicznego. Za tydzień moja przyjaciółka ma urodziny. Dobrze wiem, jak bardzo chciałaby mieć jakieś zwierzątko, dlatego ugadałam się z jej rodzicami, że kupiłabym jej jakiegoś gryzonia - świnkę morską, chomika, czy króliczka. Jej brat poradził mi kupno węża, ale nie byłam aż taka głupia, jak mu się wydawało. Był o wiele starszy i uważał, że jest najinteligentniejszy.
Pierwszy rzucił mi w się w oczy biały królik z czarnymi "skarpetkami" i uszami oraz o pięknym zielonych oczkach. Obok niego znajdował się cały bury i bursztynowych oczach, a w innej klatce siedział cały czarny. Chciałam je pogłaskać, ale niestety był za wysoko i jedynie gdy stanęłam na palcach, mogłam dotknąć krawędzi szybki. Niżej znajdowały się chomiki oraz świnki morskie. Niestety nie zdążyłam się im przyjrzeć, ponieważ moje oczy zwróciło coś leżącego na ziemi. W tym momencie jakiś chłopak wyszedł z budynku. Krzyknęłam jeszcze do niego, aby się zatrzymał. Zamiast tego zamknął drzwi i przeszedł z trzy kroki, po czym przystał, jakby mój głos do niego dotarł. Kucnęłam i chwyciłam portfel tego kogoś - tak znaczy myślałam - po czym wyszłam ze sklepu i stanęłam przy chłopaku.
Był to nieco wyższy chłopak o czarnych krótkich włosach. Tego samego koloru były jego oczy i oprawki. "Okulary. Też kiedyś nosiłam" przeszło mi przez myśl, gdy dostrzegłam jego drugą parę oczu na nosie. Wyglądał na niewyspanego.
- To twoje? - podałam mu zagubiony przedmiot.
Leniwie przeniósł wzrok na portfel, po czym go chwycił. Otworzył go i skinął twierdząco głową. Mruknął coś pod nosem, chyba podziękowania, jednak nie zbyt zrozumiałam.
- Tak w ogóle jestem Judy - przedstawiłam się i przeniosłam wzrok na jego walizki. - Jesteś może nowym uczniem pobliskiej akademii? - zapytałam zaciekawiona.
< Kizuhira?>

Od Kizuhiry CD Natalii

-Słyszałem niedawno twój głos-odezwałem się z grobową miną-jest pomarańczowy, mój prawie ulubiony.
-Y... Hę?-Wymruczała dziewczyna.
-Widzę kolory głosów. Poniekąd-odparłem, wciąż z miną mordercy. Zmarszczyłem lekko brwi, próbując dodać powagi swojej wypowiedzi.
-W sensie, że co? Masz jakieś kłopoty ze sobą?-Zapytała z lekko zatroskaną miną.
-Powiedziałem przed chwilą. Umiem określić kolor głosu. Ale chyba tylko ja to umiem, bo nikt inny nie kojarzy głosów z kolorami-odpowiedziałem zdecydowanym tonem, podpierając nadgarstki o kolana-mój ulubiony kolor głosu to biały. Na drugim miejscu jest pomarańczowy, a na trzecim żółty. Ja mam szary.
-To... Dziwne, ale ciekawe-stwierdziła nieznajoma z lekkim uśmiechem.
-Wszyscy mówią, że to synestezja, ale ja po prostu wiem, jaki kolor ma dany głos-odezwałem się nagle.
-Nieźle!-Stwierdziło dziewczę, klaszcząc w dłonie-Na serio tak masz?
-Po co miałbym kłamać?-Odparłem pytaniem na pytaniem-Wiewiórka.
-Co?
-Za tobą. Siedzi na ławce-objaśniłem krótko, wskazując ruchem głowy na rude zwierzątko, które przysiadło na ławce, intensywnie wpatrując się w dziewoję.


<Natalia?>

Od Natalii

- Śpij jeszcze..! - wymamrotałam bardziej do poduszki, niż do Gucia. Papug od piątej rano rzucał się w klatce i chodził tam i z powrotem. W końcu nie wytrzymałam. Wzięłam koc z łóżka i narzuciłam go na przód klatki, którą później włożyłam do łazienki. Spanie całkowicie mi odeszło. Usiadłam więc okrakiem na krześle, kontemplując nad sensem życia.

O dziwo, zasnęłam. Na siedząco. Obudziły mnie dość głośne rozmowy na korytarzu. Właściwie, to chyba była kłótnia. Między dwójką, czy trójką nastolatków. Nie zagłębiałam się w to jednak. Przebrałam piżamę na luźny, wełniany sweterek, który był troszkę przydługawy, i czarne legginsy. Postanowiłam skorzystać z dnia wolnego. Wypuściłam więc papuga z klatki, coby sobie po pokoju polatał, narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i założyłam trapery, po czym wyszłam z pokoju. Przedtem, oczywiście, wzięłam z sobą aparat fotograficzny i klucz. Przez chwilę naszła mnie myśl, na zadzwonienie do cioci, jednak szybko mi przeszło. Chciałam, żeby choć w weekend miała ode mnie spokój.

Błądząc po ulicach White Eagle mijałam wielu ludzi. Na niektórych nie zwracała uwagi, z resztą z wzajemnością. Na innych zaś nie dało się nie spojrzeć. Większość kobiet miało na sobie ładne płaszcze i buty na wysokim obcasie. Widać jednak było, że drżały z zimna. Mi było ciepło. I walić to, że wyglądałam jak ziemniak.


Po dwóch godzinach pałętania się w te i wewte, postanowiłam pójść do parku. Jesienią wszystko wyglądało inaczej. Na drzewach pojawiały się miliony barw, począwszy od zieleni, przez czerwień, aż do fioletu. Temperatura spadała, skutkiem czego zwierzęta magazynowały pożywienie, szykując się do snu. A niektóre dzieci wskakiwały do kupek liści, rozwalając je we wszystkie strony. Ja jednak skorzystałam z tego, że w parku znajdował się mały pałac. Wyjęłam lustrzankę z torby i usiadłam na trawie. Choć, poprawniej, usiadłam na liściach i położyłam na nich aparat, bawiąc się ostrością. W końcu postanowiłam, że budynek i drzewa, które znajdowały się na dalszych planach, będą rozmazane, zaś liście, które były najbliżej mnie - ostre. Po parunastu seriach, usunęłam większość zdjęć i wybrałam to idealne. Zadowolona z efektu wstałam z chłodnej ziemi i wsadziłam sprzęt z powrotem do torby. Nie chciałam jednak wracać do internatu. Zajęłam więc miejsce na ławce i zaczęłam przypatrywać się wiewiórce, która uciekała przed jakimś dzieckiem. Dopiero parę minut później ogarnęłam, że ktoś się do mnie przysiadł.

[ Któż? ]

Od Ayato - Cd. Mirai

Mruknąłem po cicho zwykłe "Okey" i spojrzałem na dziewczynę, która wychodziła właśnie ze sklepu. Westchnąłem cicho i założyłem płaszcz, podążając w jej ślady. Na ulicy już jej nie było, a ja powolnym krokiem skierowałem się w drogę powrotną do szkoły.
~~~
Moje kroki były dobrze słyszane w dość pustym korytarzu, większość osób pewnie teraz siedzi w swoich pokojach, odpoczywając wraz z kolegami. Błąkałem się po budynku, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Gdy zauważyłem, że na dworze słońce dało parę promyków słońca postanowiłem wyjść na zewnątrz. Gdy już się tam znalazłem, zacząłem spacerować po dziedzińcu. Nikogo niestety tu nie było.
Ściągnąłem ze swych ramion płaszcz i powiesiłem go na jednej z ławek. Wspiąłem się na drzewo, jak najwyżej mogłem i podziwiałem piękno okolicy. Często tak robiłem, by pobyć sam i zebrać myśli, większość osób wtedy szukało mnie na próżno. Przykre jest to, jak ludzie rzadko patrzą w górę.
- Ayato?! - z dołu usłyszałem dźwięk Mirai, która stała z moim płaszczem w rękach. Uśmiechnąłem się do niej i zręcznie zszedłem z drzewa.
<Mirai?>

Od Aesop'a cd Cecila

Pokiwałem obojrtnie głową i już miałem brać się za farbowanie, kiedy Cecil znowu wparował mi do pokoju. Warknąłem rozdrażnioniony i złapałem się za czoło.
- Jeżeli masz mi tak wparowywać do pokoju, to się chociaż na coś przydał - mruknąłem i podałem mu miskę z farbą i foliowe rękawiczki. Chłopak westchnął zrezygnowany, ale zalożył rękawiczki i przybliżył się by pofarbować mi włosy. W miarę możliwości sięgnąłem po opakowanie herbatników i wsunąłem mu jednego w usta.
- Od tego twój "kac" powinien przejść. Uwierz mi lub nie, ale to sprawdzona metoda.

<Cyc?>

Od Cecila - Cd. Aesop'a

- Chciałem ci wpieprzyć... Za to że... Źle się czułem. Myślałem, że ten jogurt, żelki, cokolwiek, to twoja wina. One sfermentowały, i namieszały mi coś we łbie. Nieważne, naprawdę nieważne. Nie pytaj. Tak samo jak ja zapomnę o twoim ręczniku, ty o tym i to, że cię dotykałem ok - mruknąłem, przecierając usta wierzchem dłoni - Bleh, pasta. I po co ci farba do włosów?
- No chyba nie będę jej pić. Farbować włosy chcę, fioletowy będzie okej - szepnął, bawiąc się pędzelkiem - Nie zabronisz mi. I nie krytykuj tego, nie mów że to głupie - prychnął głośniej, wzdychając głęboko.
- Co kto lubi. I czemu myślisz, że tego nie cierpię, co? Nie zabronię, sam kiedyś to robiłem. Miałem białe, kiedyś granatowe. A to mój naturalny kolor - pokazałem na swoją włosienicę - Ludzie są przeciwko mnie, tak? Nie no spoko, ja też taki mogę być, zobaczysz że jutro będą mówić o ofiarach zawiniętych w papier toaletowy z wibratorem w gardle! - warknąłem oburzonym tonem, unosząc palec wskazujący - A teraz, oddalam się! Adie frajerze - iii tak, spektakularne wyjście, punkt dla Cecila. Dumnym krokiem skierowałem się do swojego pokoju.

< Mydło? Wena zdycha postrzelona w rowie >

Od Mirai CD Ayato

-Nie, nie, nie, nie!-Wypiszczałam, zdejmując płaszcz z pleców i oddając go chłopakowi-Dziękuję bardzo, ale nie mogę tego przyjąć ani na chwilę... A tak w ogóle, to jestem Mirai Kuriyama.
-Czemu?-Zapytał-Przecież tylko Ci pożyczam płaszcz, to nic wielkiego...
-Nie, to właśnie jest "coś wielkiego", bo sam zmokłeś! Z resztą i tak idę do sklepu, a tam wyschnę-ukłoniłam się lekko-ale dziękuję bardzo!
-Nie wypada mi teraz tego przyjąć-odparł spokojnie-oddasz mi później-po tych słowach znów zarzucił mi płaszcz na plecy i zawiązał pod szyją linkę, która prawdopodobnie miała służyć za coś na kształt zamku.
Po tych słowach zniknął w sklepie. Poszłam za nim, ale po drodze się przewróciłam. Zafurczałam coś i wbiłam do sklepu, szukając Hyakuyi. W międzyczasie przeszłam się po działach z napojami, szukając czegoś, co mogłoby mi pasować. Wtem, moim oczom ukazała się oranżada melonowa. Sprawdziłam cenę. 1,5 dolca. Starczy mi, pomyślałam i poszłam do kasy, zupełnie zapominając o Ayato. Przypomniałam sobie o nim dopiero, jak wyszłam. Ale ze mnie ameba, pomyślałam i wbiłam znowu do sklepu, żłopiąc oranżadę. Idąc przez dział ze srajtaśmą (czyt. papierem toaletowym), zauważyłam Ayato.
-E!-Zawołałam krótko i podbiegłam do niego, podcinając go tak, że się przewróciłam.
-Jeny, a co tu...-Zapytał, ale zauważył, że to tylko ja-aaa, to ty.
-Miałam Ci oddać płaszcz-odezwałam się, odwiązałam płaszcz i go zdjęłam-dam radę bez niego, szkoła jest niedaleko, dziękuję.


<Nic się przede mną nie ukryjeAyato?>

Od Cecila - Cd. Mii

- Myślisz, że to łatwe tak? Twardy to może być dildos Costina, ale ja nie zamierzam tutaj umierać, więc puść mnie bo wgryzę ci się w palce! - szarpnąłem ręką mocniej, a ludzie przejeżdżający koło nas patrzyli się na mnie dziwnie. Z racji tego, że różowa mnie trzymała, mogłem im pokazać tylko umysłowego faka.
- Za późno, Cycu! Już jesteśmy na miejscu i pójdziemy naćpać się herbatą! - krzyknęła uradowana, schodząc z lodu - Choć miałam nadzieję, że pojeździmy dłużej... No cóż, przynajmniej sprawiłam ci ból! Jestem taka niegrzeczna, o matulu, a aniołkiem miałam być... - mruczała po nosem, ciągnąc mnie dalej za sobą. Prawie się kuźna wywaliłem na tych durnych pomiotach szatana, tych schodach głupich, a ona będzie gadać o herbacie. Nie no ok. Usiedliśmy na ławce, żebym mógł siłować się ze sznurówkami. Za każdym razem kiedy zbliżała do mnie swoje łapska kopałem ją wolną nogą.
- Dalej, bo się spóźnimy, ja chcę herbatęęę - jęczała, rozkładając się na barierce.
- A co ze szkołą? - mruknąłem, odrzucając w kąt ruskie rolki. Przydałoby się takie kupić, pójść na kurs ninja i dziurawić nimi płuca podczas półobrotu ludziom takim jak Mia. W końcu by się przymknęła na chwilę. Noi nie zabierała do tej fujowej Sybierii. Albo też na Costina...
- Jesteś diabłem i zadajesz takie pytanie? O mój boże HALO POMOCY TEN PAN MA RAKA TCHAWICY - wydarła się, zrywając momentalnie. Przybiłem sobie mentalnego twarzoręka.
- Zluzuj stringi kobieto! Cała okolica się na ciebie gapi! - syknąłem, wstając. Złapałem dziewczynę za rękaw, idąc w kierunku wyjścia. Czemu tacy ludzie w ogóle istnieją?
- Sam nazwałeś mnie tamponem przy dzieciach! Wiesz jakie to niekomfortowe dla kobiet!?
- A chuj mnie obchodzą ich dziury, spadajmy stąd

< Mia? XD >

Od Sephriny Cd. Rey'a

Drgnęłam lekko, czując oddech Rey'a na moim policzku. Odwróciłam się powolnie w jego kierunku, uśmiechając się do niego. - Gdzie ty byłeś? - zapytałam, krzyżując ręce na piersi. Ten zrobił minę niwiniątka, jednak po chwili uśmiechnął się szeroko, kładąc rękę na kark. - No wiesz tu i tam... Zaśmiałam się cicho pod nosem, przyglądając się Reyowi. Długo go nie widziałam i nie powiem, zmienił się przez ten czas. Stał się bardzo przystojnym chłopakiem, o wymarzonej posturze, a zachowywał się jeszcze lepiej.. Patrzyłam tak przez jakiś czas, jednak po pewnym czasie, mój wzrok padł na chłopaku który siedział na ławce po prawej stronie. Ewidentnie rozbierał mnie wzrokiem, przez co podsunęłam się do jasnowłosego, by poczuć się pewniej. Do moich uszu trafił również odgłos szpilek, by tuż po sekundzie poczuć jak moje ciało spada z łoskotem na ziemię. Nie udało mi się złapać równowagi.Udało mi się jedynie ochronić twarz ręką, przez co moją dłoń przeszedł niemiłosierny ból. Całe szczęście, że nie miałam na sobie spódniczki, tylko spodnie, bo cały świat ujrzałby to co mam pod spodem. Chciałam wstać i spojrzeć w twarz osoby która mi to zrobiła. Lecz każde odepchnięcie się ręką od podłogi, sprawiało niewyobrażalny ból, którego starałam się nie pokazywać.

Od Ayato - Cd. Mirai


Podczas pobytu w nowej szkole, postanowiłem się gdzieś przejść. Rozpakowałem swoje rzeczy, przebrałem się w czyste ubranie i ruszyłem na miasto, chciałem je trochę obejrzeć. Wokół było pełno kałuż i wciąż musiałem kogoś przepraszać, bo popychałem go starając się nie wejść w brudną wodę. Gdy myślałem, że pogoda choć na trochę się poprawi od razu pożałowałem tej decyzji. Zaczął padać deszcz, na ulicach coraz szybciej robiło się pusto. Nie zakładałem kaptura, bo jaki to sens zakładać go na mokre włosy? Wszedłem do jednej z uliczek, gdzie dachy budynków się ze sobą złączały, przez co było tam trochę suchego miejsca. Patrzyłem na chodnik i rozmyślałem nad różnymi rzeczami, gdy nagle poczułem, że w kogoś uderzyłem. Gdy usłyszałem szybkie przeprosiny, podniosłem głowę i ujrzałem osobę, którą widziałem już wcześniej w szkole.

- To ja powinienem przeprosić. Nie patrzyłem gdzie idę - uśmiechnąłem się lekko - Nic ci nie jest?
- Chyba nie - dziewczyna trzymała w rękach pieniądze. Zauważyłem, że też jest cała mokra, a miała na sobie jedynie zwykłą kurtkę, z której ciekła już woda. Zdjąłem swój biały płaszcz i okryłem nim jej ramiona, wiążąc dokładnie pod szyją, by jej nie spadł.
- Jestem Mika Hyakuya, a ty? - spytałem z jeszcze większym uśmiechem, patrząc na nią z radością.
<  Już myślałam, że to ukryję Mirai?>

Od Costina cd Mahiru

- Gdybym potrafił, to zostawiłbym cię w spokoju, ale nie potrafię i nie mogę powtrzymać tego dziwnego poczucia pustki, kiedy nie ma cię obok, albo jak robisz coś co mi się nie podoba. Nie mogę powstrzymać uczucia motylków w brzuchu, kiedy się dotykamy. Ale wiesz co mogę? Powstrzymywac się od brudnych myśli. Niech chcesz tego robić teraz - spoko, poczekam. Kilka tygodni, miesięczy czy nawet lat, ale obiecuję, że zawsze będę na ciebie czekał. Zinterpretuj tą mini przemowę jak chcesz, a teraz wracam iść spać. A i taka mała informacja. Jeżeli facetowi podobał się seks to od razu zasypia lub idzie zapalić. Jak widzisz zrobiłem oba - mruknąłem i zacząłem iść w stronę oddalonego internatu. Wyrzuciłem papierosa na ziemię, zdeptałem i nie czekając na Mahiru podreptałem do pokoju.


<Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

Po chwili ciszy, Costin powiedział:
-Wybacz, nie chciałem. Następnym razem będę delikatniejszy-zapewnił.
-No ja mam nadzie... Czekaj!-W tym momencie wyplułem sok na ziemię-Jakim znowu "następnym razem"?!
-No a co?-Zapytał, jakby zdziwiony moją reakcją-Myślałeś, że po jednym razie sobie od tak odpuszczę? Po tym wszystkim, co wczoraj było, tylko bardziej na mnie działasz.
Wypuściłem powietrze nosem ze złością, wciąż sącząc napój przez słomkę, a w zasadzie to jego resztki.
-A tak w ogóle, to ty serio myślałeś, że po jednym razie sobie tak kompletnie odpuszczę i przerzucę na kogoś innego?-Zaśmiał się-Gdyby tak to działało, to żaden człowiek na Ziemi nie byłby od niczego uzależniony.
-Trudno patrzeć na świat z perspektywy kogoś, kto ma o czymś totalnie inne zdanie. Mówiąc prosto, myślenie o tym, czy sobie odpuścisz, czy nie, jest nie na moje nerwy. Ale przyznam, że byłem niemalże pewny, że dasz mi po tym spokój-burknąłem. Costin uśmiechnął się lekko.



<Costin?>