26 listopada 2016

Od Costina cd Mahiru

Zaśmiałem się cicho.
- Z tego co wiem, to ja jestem zboczeńcem w tym związkiem - mruknąłem i poklepałem miejsce obok siebie. - Chodź tu do mnie.
Mahiru bez zbędnego protestu przydreptał do łóżka i usiadł we wskazanym miejscu. Pokazałem palcem na swoje usta. - Buzi - wymamrotałem i zrobiłem dzióbek. Brązowooki przewrócił oczami, ale wytworzył krótki kontakt między naszymi ustami. Objąłem go ramieniem i przysunąłem do siebie. - A co gdybym ja miał to siedem centymetrów więcej? Wytwarzałoby to więcej przyjemności, gdyby jednak było to 31 centymetrów?

<Mahi? zbok xdd >

Od Mahiru CD Costina

-Dzięki-mruknąłem szybko, podchodząc do szafy. Przetrzebiłem ją, szukając wspomnianych przedtem spodni. Kiedy w końcu je odgrzebałem, schyliłem się i naciągnąłem je na nogi. Okazały się jednak stanowczo za duże.
-Ale ty masz gigantyczne ciuchy-stwierdziłem nagle.
-To ty jesteś mały-odparł przez śmiech.
-Nie jestem aż taki niski-odmruknąłem-jesteś tylko siedem centymetrów wyższy ode mnie...
-Siedem centymetrów ma znaczenie-stwierdził, unosząc brwi wymownie. Podskoczyłem, lekko zaskoczony.
-Ale odbieraj to jak chcesz-dodał po namyśle.
-Nie rób ze mnie zboczeńca-zaśmiałem się.



<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Prawdopodobnie w tej kupie brudnych ubrań - wymamrotałem, wskazując palcem na stertę ubrań pod oknem. - Jeżeli nie chcesz się natknąć na gacie, które miałem na sobie kiedy waliłem konia, to lepiej tam nie szperaj - dodałem i wróciłem do przeglądania instagrama, nie zaszczycając Mahiru ani jednym spojrzeniem.
- Trzeba to zanieść do pralni - westchnął, jeszcze bardziej obniżając bluzę. Zaśmiałem się cicho.
- Jeśli twój kuper nie chce dalej marznąć to weź moje dresy z szafy. Takie zielone, specjalnie ocieplane na zimę. Jutro zaniosę te ciuchy do prania, nie martw się - mruknąłem cicho.

<Mahi Mahi?>

Od Mahiru CD Costina

Nie odpowiedziałem nic, tylko prychnąłem krótko.
-Idę się kąpać-odezwałem się, chociaż wiedziałem, że Costin ma słuchawki. Wziąłem ręcznik z szafki i wszedłem do łazienki. Odkręciłem ciepłą wodę, a kiedy ta się nagrzewała, zacząłem się rozbierać. Wszedłem do prysznica i szybko się wykąpałem. Kiedy wyszedłem spod prysznica, zorientowałem się, że nie wziąłem sobie ubrań na zmianę. Na szczęście miałem długą bluzę. Zarzuciłem T-shirt i bluzę, postanowiłem darować sobie zakładanie bokserek i spodni, bo przecież tylko skoczę po ubrania. Zaciągnąłem bluzę najniżej, jak mogłem i wyszedłem z łazienki.
-Widziałeś może moje dżinsy? Takie czarne, poprzecierane na kolanach...-Zapytałem krótko, widząc, że wyjął słuchawki z uszu.


<Costin? Brakwenyyy>

Od Leona - Cd. Sephriny

 Dużo się wydarzyło, zdecydowanie zbyt dużo. Najpierw dziewczyna, teraz zmiany, jakie we mnie zachodzą... Jeszcze nigdy o nikogo się nie martwiłem, aż do teraz. Czuję dotkliwy ból, gdzieś w okolicy serca. Zwolniony z lekcji, siedzę tu już może z dziewięć godzin, czekając na to, by móc spotkać się z urokliwą istotką. Przedtem spędziłem niezbyt miło czas na oddziale opatrunkowym, jak widać toksyczne opary nieco mnie uszkodziły. Szyję mam owiniętą elastycznym bandażem, pod nim ukrywają się mikroskopijne, momentami bolące guzki z ropą, posmarowane dziwnie pachnącą substancją. Blizna podobno zostanie. Patrzę na zegar, obserwuję, jak uciekają sekundy, minuty. Jedna, druga, trzecia. Rytmiczne tik-tak dotrzymuje mi towarzystwa, wicedyrektor nic nie mówi, jakby odebrano jej dar mowy. A jeszcze chwilę temu z jej ust płynęły setki słów. Niezbyt ją słuchałem.
 Obudziła się. Zrzuca z siebie tobołek aparatury, biegnie jak gdyby nigdy nic. Łapię ją w talii, lekko zataczając się do tyłu. Jest taka lekka. Przytulam ją do siebie, podtrzymuję w górze. Uważam, by nie zrobić jej krzywdy, jednocześnie ciesząc się z tego, że jest w jednym kawałku. Gładzę jej miękkie włosy, uśmiechając się jak głupi. Patrzę wgłąb sali. Skubana odłączyła się od aparatury?
 — Nieładnie, księżniczko — szepczę jej do uszka.
 Przykucam, jedną ręką łapiąc ją pod kolanami, drugą otulam plecy. Podnoszę dziewczynę, pomimo jej okrzyku zdziwienia.
 — C... LEON! — Śmieje się.
 — Nie znam żadnego Cleona, gdzie jest? Chcę go poznać! — Droczę się z nią, teatralnie obracając w prawo, w lewo, by odnaleźć tego ktośka. — Hm... Nigdzie go nie ma. Szkoda. Chciałbym wiedzieć, kto jest moją konkurencją... — Udaję zawiedzionego.
 Podchodzę do łóżka, kładąc na nim Norweżkę. Lekarz chyba już od dłuższego czasu patrzy się na mnie i nią jak na debili. No cóż, uroki młodości- trzeba szaleć, co nie?

[Seph?]