21 października 2016

Od Costina cd Mahiru

Westchnąłem poddańczo i podkuliłem nogi pod brodę. Może naprawdę powinienem przestać? To tylko pogarsza sprawy między nami. Schowałem twarz w dłoniach przyczepiając na twarz sztuczny uśmiech. Wziąłem swój zeszyt i ołówek z szafki i zacząłem szkicować gapiącego się raz na mnie, raz na Mahi Kuro. Kot nie ruszył się dopóki nie odłożyłem przedmiotów na swoje miejsce. Spojrzałem na Mahiru, zerkającego na mnie jakby badał sytuacje i sięgającego po książeczke z rysunkami.
- Weź to sobie jak chcesz - mruknąłem. Brunet pokiwał głową, otworzył na odpowiedziej stronie i wyrwał rysunek Kuro i włożył pod poduszkę. Uśmiechnąłem się i wróciłem na swoje łóżko.
- Dobranoc - mruknąłem patrząc się w sufit, nie mając zamiaru zasnąć.

<Mahi? Rura ty zły człowieku>

Od Mirai CD Gabrijela

Okej, póki co jest dobrze. Mój współlokator wydaje się być równym gościem, a nie jakimś dziwnym fetyszystą, albo menelem, więc tą sprawą mogę się nie martwić. Wolałabym oczywiście być w pokoju z dziewczyną, ale cóż... Trzeba się czasem dostosować. Wyciągnęłam z walizki telefon i zajrzałam na swojego bloga. Żeby nie było - prowadzę bloga o drzewkach bonsai. Nic nowego, żadnych komentarzy, ani nawet powiadomień w stylu "nowe wyświetlenie w jakimśtam poście".
Westchnęłam i zdjęłam okulary, by je przeczyścić. Wyciągnęłam z walizki małą, niebieską chusteczkę i zaczęłam wycierać dokładnie okulary.
Kiedy skończyłam tę czynność, postanowiłam się rozpakować. Wzięłam do rąk tyle ciuchów, ile się dało z walizki, po czym przeniosłam je do walizki. Pierdoły takie jak płyn do kąpieli, szczoteczkę do zębów i etui na okulary położyłam sobie koło łóżka, bo stwierdziłam, że potem się tym zajmę.
W pierwszej chwili pomyślałam, że gdzieś pójdę, ale potem ogarnęłam, że nie wiem, co zrobić z kluczem. Gdybym go wzięła, Gabrijel nie mógłby wejść do pokoju, ale gdybym go zostawiła, to pokój cały czas byłby otwarty, a przecież nie po to stworzono klucze, żeby pokoje były cały czas otwarte. Postanowiłam więc, że poczekam, aż mój współlokator wróci, a wtedy się gdzieś przejdę. Wyciągnęłam z walizki magazyn sportowy o wynikach ostatnich meczy, których nawet nie mogłam obejrzeć, więc kupiłam gazetkę, żeby wiedzieć chociaż, które drużyny wygrały. Ciekawe, po co poszedł Gabrijel... Mam nadzieję, że szybko wróci, bo nie chce mi się tu siedzieć...


<Gabrijel?>

Od Mahiru CD Costina

-Nie nazywaj mnie tak. Mów mi Mahiru, a najlepiej po nazwisku!-Warknąłem-I nie, nie jestem zazdrosny. Zaskoczyło mnie po prostu, że ktoś taki jak ty ma w ogóle znajomych.
-I tak będę Ci tak mówił. A co do znajomych, to mam znajomych. Ale nie martw się, to inny rodzaj relacji, niż z tobą, kochanie-odparł, klepiąc mnie po głowie.
-Nie mów tak do mnie, do jasnej cholery!-Wydarłem się-I zabieraj łapy, bo Ci je urwę!
-Nie urwiesz, nie urwiesz-zakpił, po czym pomiział mnie po głowie.
-Ale ty mnie wkurzasz!-Warknąłem, odpychając jego dłoń swoją ręką.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- To nie znaczy, że przestanę go używać - mruknąłem. Odwróciłem głowę w stronę telefonu, na którym pisałem szybkiego sms-a do znajomego.
- Co ty tam robisz? - zapytał Mahiru. - Z kim piszesz? Często z nim piszesz? Jak ma na imię? - zasypał mnie pytaniami. Westchnąłem rozdrażniony i wyłączyłem telefon.
- A co? Mój mały Mahiru jest zazdrosny? - zaśmiałem się i pogilgotałem go w nos, kiedy przeniosłem się na jego łóżko. - Pisałem do kolegi, Troya, z którym sms-uję codziennie, Kotek.

<Mahiru?>

Od Mahiru CD Costina

-Średnia pomoc, szczerze mówiąc, ale dzięki-burknąłem-idę się kąpać, zaraz wracam.
Wziąłem ręcznik, bokserki, koszulkę i spodnie do rąk i poszedłem do łazienki. Na wszelki wypadek zamknąłem drzwi na klucz.
Kiedy skończyłem się kąpać, założyłem bokserki i spodnie, położyłem sobie ręcznik na głowie i otwierając drzwi, zacząłem zakładać koszulkę. Złożyłem ręcznik i położyłem go na grzejniku, po czym podszedłem do swojego łóżka i się na nim położyłem.
-Będziesz miał mokrą kołdrę, jak tak będziesz leżał z mokrymi włosami-zauważył.
-Trudno, nie chce mi się wstawać. Pieprzyć to-odparłem.
-Pieprzyć to? Ja Ciebie chętnie-odpowiedział z lekkim śmiechem.
-Ten tekst jest nadal tak samo durny, jak przedtem-warknąłem.


<Costin?>

Od Rey'a CD Sage

Postanowiłem wyjść na trochę dłużej. W ogóle, to miałem zamiar nie wracać na noc do internatu, tylko tę noc spędzić na zwiedzaniu miasta nocą. Ale ta głupia dziewucha popsuła mi plany, cholera! Oczywiście musiała się pojawić tam, gdzie akurat nie powinna!

Kiedy usłyszała moje kroki, gwałtownie się zatrzymała. Widać było, że napięła mięśnie w razie jakiejkolwiek samoobrony, choć i tak sądziłem, że ta samoobrona byłaby jakimś przypadkowym machaniem rękami w każdą stronę...

Byłem już blisko tego rudzielca, jednak, gdy moja ręka zetknęła się z tą jej, dziewoja momentalnie uniosła N mnje wzrok, po czym... Cholera, czy ona zemdlała?!

Westchnąłem głośno, trzymając ją mocno. Wziąwszy Sage na ręce, powędrowałem w stronę internatu, nie był jakoś bardzo daleko od tego lasku. Rzecz jasna nie zostanę w pokoju, wychodzę natychmiast, jak już tylko ją zaniosę!

<Saaage?>

Od Lany

Pierwszy dzień zajęć minął mi spokojnie, a lekcje zleciały mi nad wyraz szybko. Równie szybko oswoiłam się też z otoczeniem i bez większych problemów spamiętałam wygląd szkolnych korytarzy. Jednakże nie miałam tak naprawdę okazji z kimkolwiek porozmawiać i nie byłam pewna czy w czułam się z tym źle. Pierwsze dni zawsze wiązały się z izolacją, a ta będąc krótkotrwała nie jest jakoś szczególnie uciążliwa, dlatego uznałam, że nie mam zamiaru przywiązywać do tego dużej wagi. Nie posiadałam też współlokatora, trafiłam do pokoju, który jeszcze nie był użytkowany przez nikogo i pozostało mi jedynie pomieszkiwać tam z myślą, że ktoś w końcu też się tu wprowadzi. Zdawałam sobie też sprawę, że może to być ktoś płci przeciwnej i szczerze mówiąc nie robiło to na mnie wrażenia, mimo że niektórzy patrzyli na to sceptycznie. Byłam zbyt pasywna by zawracać sobie głowę czymś takim.
Rozleniwiona, usiadłam na łóżku i podwijając nogi pod siebie powędrowałam wzrokiem w stronę pudła stojącego przy pustym regale. Dotarłam do szkoły wczoraj wieczorem i tak jak je postawiłam, tak stały. Tępym wzrokiem patrzyłam na nie przez chwile po czym ziewnęłam i nieśpiesznie do nich podeszłam. Klęknęłam ostrożnie i otworzyłam jeden z kartonów, w którym, jak się okazało były książki. Liczne lektury od obszernych tomów, aż po cieniutkie nowelki, czekały równo ułożone na to by znaleźć się na półkach regału. Z cichym westchnieniem wzięłam do ręki jedną z większych ksiąg i przejeżdżając palcami po jej grzbiecie uśmiechnęłam się delikatnie czując po palcami jej fakturę. Nieco przytomniejsza zabrałam się do układania zawartości pudeł i całkowicie pochłonięta tym zajęciem, nie zauważyłam nawet gdy zaczęło padać.
Kończąc swoją pracę poczułam zimny powiew wiatru, wpadający do pokoju przez uchylone okno i czując dreszcz zamknęłam je. Planowałam wyjść na dwór, rozejrzeć się po tym co jest poza budynkiem, ale najwyraźniej matka natura miała inne plany. Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy były oczywiście liczne słodycze, które przemyciłam. Przysiadłam na łóżku i przygryzając kciuka, wpatrywałam się w torbę, w której wyżej wspomniane dobra się znajdowały. W końcu przeważyło wyobrażenie jakim było poczucie winy, które bym potem czuła, tym bardziej, że nie jadłam dziś zasadniczo nic ”normalnego”. Zgodnie z tym co wydawało mi się stosowne, udałam się ku stołówce, by zjeść obiad. Nie orientowałam się w tym co tam znajdę, ale nie miałam zamiaru wybrzydzać.
Nie była daleko, w końcu znajdowała się w części ”mieszkalnej”. Jej wnętrze wyglądało nowocześnie, a stonowane barwy ścian sprawiły, że poczułam we wnętrzu lekką satysfakcje. Trwała pora obiadowa, dlatego pomieszczenie było wypełnione uczniami, innymi słowy znalazłam się w idealnej sytuacji by choćby się przywitać. Lekkim krokiem weszłam w głąb sali i skierowałam się w stronę miejsca, z którego mogłam odebrać jedzenie. Wbrew pozorom nie było nas tak dużo, dlatego nie wydawało mi się by ktokolwiek miał ochotę gardzić czyimś towarzystwem, co z kolei odrobinę mnie cieszyło.
Czekałam w niewielkiej kolejce przysłuchując się rozmowa innych, które mieszając się ze sobą nawzajem stawały się niewyraźne i zmieniały się jedynie w puste odgłosy. Wypuściłam przeciągle powietrze i zlustrowałam spojrzeniem kolejne to stoły, przy których siedziało już kilkoro osób. Moją powierzchowną obserwacje przerwało delikatne szturchnięcie w plecy, jakby ktoś przez przypadek mnie potrącił.
- Wybacz. – usłyszałam za sobą i odruchowo odwróciłam głowę.
- Nic nie szkodzi. – posłałam stojącej za mną osobie ciepły uśmiech i po chwili się przedstawiłam – A tak przy okazji to jestem Lana.
<Ktoś? Była bym wdzięczna gdyby znalazł się ktoś chętny i opowiadanie nie zalegało pozbawione jakiejkolwiek uwagi. Nie pogardzę ani aniołem ani diabłem, więc proszę się nie krępować ^^’>

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się smutno oddając kota w ręce właściciela.
- Opiekuj się moją przytulanką, jak mnie nie będzie - mruknąłem do śmiechu. Sięgnąłem po czyte bokserki i onesie do szafy i wybrałem się w stronę łazienek. Kiedy wróciłem Mahiru robił zadanie domowe na łóżku. Spojrzał na mnie przelotnie i wrócił do gryzienia końcówki długopisu.
- Trzy pierwiastki z dwóch plus siedem pierwiastków z dwóch plus jeden? - zapytał, jakby mnie testując.
- Dziesięć pierwiastków z dwóch plus jeden. Aż taki głupi nie jestem - mruknąłem.
Brunet zamknął książkę z impentem i podszedł do mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Co? - zapytałem.

<Mahiru?>

Od Sephriny

   Nowe miejsce, nowa szkoła, nowi znajomi, a może tak na prawdę ich brak.... Kto wie co tak na prawdę się stanie...

   Szłam obok dyrektora, dość wolnym krokiem, odpowiadając grzecznie na każde zadane pytanie. Ta obdarzał mnie za każdym razem, szczerym uśmiechem. Przemierzaliyśmy kolejne korytarze, zmierzając do jednej z sal, w której odbywała się godzina wychowawcza. Ostatni zakręt w lewo i oto ukazały się drzwi, wrota do mojej przyszłości. Odetchnęłam głośno przekraczając progi tuż za nauczycielem. Cała klasa wstała na widok owego pana, krzycząc chórkiem "dzień dobry". Ustałam obok biurka nauczyciela, rozglądając się dookoła. "Tak właśnie wygląda moja klasa?" zapytałam sama siebie. "Tylko tego nie spieprz....". Z rozmyślań wyrwało mnie wypowiedzenie mojego imienia.
- Sephrina, będzie chodzić z wami od teraz do klasy - powiedział głośno.
Przywitałam się głośnym "hej" bez wyrazu twarzy. Następnie przywitałam się z wychowawczynią, którą miałam okazję poznać godzinę temu.Jedni mi odpowiedzieli, niektórzy tylko się uśmiechnęli, a inni patrzyli z pogardą. Zajęłam miejsce obok jasnowłosego chłopaka, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Jak ci na imię? - zapytałam cicho, patrząc mimo wszystko na wychowawczynię.
<Rey?>

Od Mahiru CD Costina

Raz patrzyłem to na niego, to na rysunek.
-Mam rozumieć, że zawsze patrzysz na mnie, jak śpię?-Uniosłem jedną brew.
-Może nie to, że zawsze, ale zdarzało mi się-uśmiechnął się głupkowato.
-To ohydne-stwierdziłem z obrzydzeniem.
-Nie, dla mnie to normalne-odparł.
-Czyli, że patrzysz na każdego, kto śpi?-Podsumowałem.
-Nie. Tylko na Ciebie patrzę-znów posłał mi głupkowaty uśmiech. Po tym wstał i powiedział:
-Idę się kąpać. Chcesz się przyłączyć?-Uniósł wymownie brwi i puścił mi oczko.
-Nie-odparłem chłodno.
-Trudno, w takim razie Kuro się będzie kąpał ze mną-tutaj złapał kota i poszedł z nim w stronę łazienki.
-Nieee!-Pisnąłem i poleciałem w ich stronę.
-Po tej reakcji mam rozumieć, że jednak chcesz się ze mną kąpać? Tak żeś poleciał w moją stronę, jakby od tego zależało twoje życie. No spoko, weź sobie ręcznik i idziemy-uśmiechnął się po raz trzeci.
-Zostaw Kurooooo!-Pisnąłem kolejny raz.

<Costin?>

Od Costina cd Leona

Rozdziawiłem szeroko usta, wpatrując się w tego polskiego idiotę. Tak jego akta też czytałem. Popatrzyłem na rudego spode łba, tak że widziałem swoje brwi.
- Już cię nie lubię przerośnięty polaczku. Jak jesteś taki mądry to poleć na planetę dziewic i zostaw tylko planetę - warknąłem i odwróciłem się do niego plecami krzyżując ręce na piersiach. - No dalej zripostuj to Rudzielcu.
Wydąłem wargi, pokazując swoje niezadowolenie i czekałem na odpowiedź czerwono-włosego.


<Leoś?>

Od Sage cd Reya

Wydęłam wargi wkurzona i popatrzyłam na butelki przy łóżku chłopaka. Ja tylko chciałam wiedzieć co to znaczy. Uniosłam się z łoża i zakładając zieloną kurtkę wyszłam na miasto. Miałam różnorakie domy, sklepy i cmentarze. Aż tak dużo ludzi tu umiera? Westchnęłam cicho i postanowiłam zawracać. Jednak zgubiłam się na którymś skrzyżowaniu. Niebo już dawno było ciemne i pokazywało prawie pełny księżyc. Na ulicach nikogo nie było, a ja rozglądałam się dookoła. Pomimo strachu postanowiłam iść dalej, jednak wylądowałam w jakimś lesie. Z oczu poleciały mi łzy, bo nawet drogi do internatu nie potrafię znaleźć. Było mi zimno i trzęsłam się jak galareta. Nagle usłyszałam trzask gałęzi i moje przerażenie wzrosło. Odwróciłam się gwałtownie, gdy ktoś złapał mnie za rękę, że aż zemdlałam niż zdążyłam odnotować, że to tylko Rey.

<Rey?>

Od Celestii - Cd. Leona

Niezły team. No w sumie.. Któż wie, co może wyniknąć z tego, że w jednym pokoju mieszka diablica, która zamiast drzwi używa okien i anioł, handlujący plejbojami. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i poklepałam Olbrzyma po ramieniu.
- Sierota ze mną nie wytrzymał. - parsknęłam. - Ale przynajmniej wziął stąd ten pomiot szatana.. - dodałam ciszej. Zauważyłam, że Leon marszczy brwi.
- Pomiot szatana..?
- Kot. Dzikie, opętane zwierzę, które przegryzło mi dwie ładowarki i ostrzyło pazury na ścianie.. - wymamrotałam, wzdrygając się.
- Taka para kaloszy..
Skinęłam głową i wróciłam do okna, z zamiarem zamknięcia go. Słyszałam bowiem dziwne dźwięki, które przywodziły na myśl otwieranie bramy do piekieł, czy czegoś. Oparłszy się o parapet, odwróciłam się w stronę współlolatora, który nadal wypakowywał rzeczy. Chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo w ciągu chwili się odwrócił.
- Co? - bąknął. - Mam coś na twarzy?
- Brwiiii? - mruknęłam. - Ale ja nie o tym. Witam cię w moich, teraz już naszych, skromnych progach. - oznajmiłam, rozkładając ręce.
- Masz jakieś dziwne przyzwyczajenia? - zapytał nagle.
- Czasem wchodzę przez okno. - odparłam, klepiąc delikatnie szybę.

[ Leonie? Ni to ładu, ni to składu xD ]

Od Amici Cd. Rey'a

Wróciłam na lekcję najszybciej jak mogłam, by nie robić własnemu nauczycielowi problemów. Na szczęście Kanade zdążyła już wszystko wyjaśnić, dzięki czemu w spokoju zajęłam miejsce obok koleżanki.

Nie minęło parę minut, gdy usłyszałam dzwonek. Sama nie wiem, czy lekcja trwała tak krótko, czy po prostu zasnęłam. Przyznam chemia nie była moim ulubionym przedmiotem, więc to było bardzo możliwe. Zerwałam się z miejsca szybko wychodząc z klasy. Trzymałam kurczowo butelkę wody gazowanej, zaopatrując się w trzy kolejne, pożyczając od innych. "Oddam ci potem całą" tak brzmiało zdanie, które każdy ode mnie usłyszał. Po przekroczeniu kolejnego korytarza, wpadłam na jakiegoś chłopaka. Odepchnęłam go automatycznie, orientując się, że to właśnie jego szukam. Wyciągnęłam w jego kierunku, wszystkie butelki, uśmiechając się przy tym:
- Może być? - zaśmiałam się.
<Rey? XD>

Od Leona - Cd. Costina

Na samą myśl o zaliczaniu tych wszystkich szkolnych elementów, aż ledwo powstrzymałem się od śmiechu. Szpanowanie jebaniem kogoś w dupę? Wielka mi rzecz. Przywołałem na twarz najcieplejszy uśmiech, jaki tylko potrafiłem i popacałem lekko małego po włosach. Przy okazji niechcący chyba wywołałem reakcje łańcuchową, bo nastroszyły się one jak u wściekłego jeża albo kota.
  - Mały penis i jeszcze mniejszy właściciel, ale za to jacy wariaci- zaśmiałem się cicho, z nutą pobłażliwości.- Zalicz wszystkie laski z Żeńskiego Liceum Katolickiego im. Marii Magdaleny, to wtedy pogadamy. A one nie biorą nikogo z litości, jak to było w przypadku tych dobrych duszyczek, które dały ci zaruchać.

[Costin?]

Od Judy cd. Garbrijela

Pożegnałam się z nowym uczniem, po czym kontynuowałam swój spacer do parku. Miałam zamiar się po prostu przejść, nawąchać się czystego powietrza - chociaż w mieście to trudne - i może coś zejść na mieście. W kieszeni miałam portfel, także mogłam gdzieś wyjść. Ale najpierw wyszłam po za teren szkoły i skierowałam się chodnikiem w lewo. Szłam tak parę minut oglądając miasto. Ludzi, ich zwierzaki, samochody. Gdy tak patrzyłam na kobietę, mężczyznę i dziecko pomiędzy nimi, aż mi się ciepło robiło na sercu. Uwielbiałam patrzeć na radość dzieci, młodych ludzi, jak i staruszków. Ogółem uwielbiałam śmiech i zadowolenie u innych. Dla mnie to był piękny widok.
Po godzinnych spacerze w parku poszłam do jakiejś kawiarni. Tam usiadłam w wolnym stoliku i zamówiłam sobie kawałek ciasta bananowego, oraz filiżankę kawy. Długo na zamówienie nie musiałam czekać. Rozkoszując się deserem przypatrywała się uważnie, co działo się za szybą. Dwa samochody miały stłuczkę. Czarne BMW miało wgnieciony cały przód, bo wjechał w drzewo. Drugi samochód, czyli srebrny Fiat miał tylko rysę na boku. To oznaczało, że zdążyli się wyminąć, ale czarny samochód całkowicie skręcił na ogromne drzewo. Teraz widziałam kłótnie dwóch ludzi, oraz małe dziecko siedzące na tylnym siedzeniu srebrnego wozu. Po chwil przyjechała policja, a razem z tym do kawiarni weszła niedawno poznana mi osoba. Spojrzałam w kierunku Gabrijela. Gdy i on mnie zobaczył, pomachałam mu z uśmiechem.

< Gabrijel?>

Od Judy cd. Rey'a

Jakoś nigdy nie bałam się strzykawek. Zazwyczaj gdy dostałam jakąśkolwiek szczepionkę, gilgotało mnie, wywołującym tym samym u mnie śmiech. Wielu to dziwiło, ale jakoś nie potrafiłam poczuć żadnego bólu. Przecież to jest taka cieniutka igiełka, że jej nie czuć. Nawet teraz sądziłam, że wstrzyknie mi coś w ramię, chociaż nie miałam żadnego pomysłu, po co. Okazało się jednak, że bł to syrop. Pielęgniarka dziwnie mi go podała. Może po prostu lubiła straszyć dzieciaki? Możliwe. Ale teraz mam jeszcze jedno bardzo ciekawe pytanie - co się ze mną stało? Chłopak znalazł mnie nie przytomną przy jakimś pokoju. Co mi mogło się stać? Eh... Na razie pamiętam tylko jak lecę na głowę, uderzam nią o podłogę i widzę ciemność. Może później się dowiem? A może chłopak nie powiedział mi wszystkiego? Nie wiem.
Spojrzałam na towarzysza. Siedział na ziemi z rękoma na twarzy, jakby się czymś załamał.
- Dziękuje - powiedziałam do pielęgniarki, która wstała i odłożyła strzykawkę na miejsce. - Mogę już iść? - zapytałam wyjmując nogi z łóżka, dzięki czemu zawisły mi nad ziemią.
- Tak. Gdy gorzej się poczujesz, przyjdź - odparła. Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym zeskoczyłam z łóżka. Podeszłam do chłopaka i złapałam go za rękę.
- Idziesz? - pociągnęłam go za sobą, bo miałam wrażenie, że gdybym nie zainterweniowała, dalej by siedział na zadku i się nie ruszył. Chłopak wstał zdziwiony lekko, ale nie protestował, gdy ciągnęłam go ku wyjściu.
- Poczekaj jeszcze - drogę zagrodziła mi pielęgniarka. - Co tak właściwie się stało? Twój kolega mówi, że nic nie wie - spojrzała na nas podejrzliwie mierząc wzrokiem. Przygryzłam dolną wargę i wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem - widocznie była zdziwiona tą odpowiedzią, ale darowała sobie kontynuowanie tej rozmowy, która do niczego nie prowadziła. Zeszła nam z drogi, pożegnaliśmy się, po czym wyszliśmy z sali. Puściłam rękę chłopaka i gdy przeszłam parę metrów od drzwi, stanęłam na środku korytarza. - Jestem Judy - przedstawiłam się posyłając mu mój ciepły uśmiech.
- Rey - odparł.
- Na prawdę nie wiesz, co mi się stało? - zapytałam wprost. W końcu jakie miałam podstaw, aby mu wierzyć?

< Rey?>

Od Leona - Cd. Celestii

Ja tu się grzecznie rozpakowuję, normalnie jakbym nie był sobą, a na raz ktoś mi wbija przez okno. Ooo, to tylko panienka Celestia, nie ma tego złego. Gorzej, jakby złodzieje przyszli po mój XXX towar. Wtedy bym zbankrutował i za co kupował sobie gumy Center Shock? Nawiasem mówiąc były one moją wielką miłością przez wszystkie lata życia. Popatrzyłem na dziewczynę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy i zapewne wielkim znakiem zapytania na środku czoła.
  - Kobieto! Chcesz, żeby mi pikawa stanęła?! Albo coś innego.- Poruszyłem brwiami w górę i dół.
  - Co ty tu robisz zboczeńcu? I gdzie się podział Mahiru?
  - No nowy przydział pokoi. Bo sporo osób przybyło i dyrektor najwyraźniej stwierdził, że stworzymy niezły team.
To znaczy taka była wersja, którą mi wciśnięto przez świętą trójcę internatową vel samorząd uczniowski. A czy to prawda- tego już chyba nikt nie potwierdzi ani temu nie zaprzeczy. Bo i po co?

[Celestio?]

Od Gabrijela - Cd. Mirai

Uśmiechnąłem się lekko do nowo przybyłej i rzuciłem gazetę z gitarami na łóżko.
- Gabrijel Rafaił Koslov. Również mi miło. - odpowiedziałem. Poczułem na sobie speszone spojrzenie współlokatorki. Tym samym wróciłem do przeglądania magazynu. - Jeśli chcesz, mogę wyjść. Może będzie ci się łatwiej ogarnąć?
- N-nie, nie trzeba.. - odparła cicho. - Która szafa jest zajęta?
- Prawa. - oznajmiłem i położyłem się plackiem na łóżku. Nadal czułem na sobie wzrok dziewczyny, jednak im dłużej leżałem, tym bardziej przyzwyczajała się do intruza.
- Jeśli byś czegoś potrzebowała.. - zacząłem, mrucząc w poduszkę. - To nie wahaj się pytać. Okay?
- O-okay.
Po tym jakże długim dialogu wstałem z łóżka i założyłem bluzę.
- Gdybyś wyszła drzwiami koło schodów, wylądowałabyś w ogrodzie. Niedaleko internatu jest park, a na trzecim piętrze mieszkajo geje. To chyba tyle z podstawowych informacji. - oznajmiłem prawie na jednym tchu i opuściłem pokój, uśmiechając się lekko na odchodne do współlokatorki.

[ Mirai? ]

Od Mirai

Wspięłam się po schodkach, ciągnąc za sobą dwie walizki. Jedną różową, a drugą - niebieską. Postawiłam walizki koło siebie, po czym podbiegłam do tablicy ze spisem pokoi. Z lekkim trudem ogarnęłam, w jaki sposób znaleźć swój pokój. Stanęłam na chwilę na palcach, żeby ułatwić sobie czytanie. Nie znalazłam swojego nazwiska. Pewnie dlatego, że dopiero godzinę temu zatwierdzono, że będę chodzić do tej szkoły, także nic dziwnego. Postanowiłam, że będę przechadzać się po szkole i okolicy, dopóki nie będę wiedzieć, w którym pokoju będę mieszkać. Ledwo weszłam do budynku, kiedy zauważyłam, jak do tablicy podchodzi przewodnicząca Kanade. Podeszłam do niej, ciągnąc walizki obiema rękami.
-D-dzień dobry, jestem Mirai Kuriyama i niedawno zapisałam się do tej szkoły i nie wiem, z kim mam być w pokoju... Wie pani coś?-Zapytałam nerwowo.
-Pani?-Zdziwiła się przewodnicząca-wystarczy przewodnicząca Kanade. Hm... Twój pokój jest na parterze, ma numer czwarty, jest już tam Gabrijel Koslov.
-Dziękuję! Do widzenia!-Ukłoniłam się lekko i pobiegłam ze swoimi walizkami do wskazanego pokoju. Zapukałam do drzwi, które okazały się być otwarte.
-Przepraszam za najście...-Powiedziałam niezbyt głośno. Zauważyłam dwa łóżka, jedno ustawione mniej więcej pięć metrów od drugiego, a między nimi była szafa. Dostrzegłam chłopaka z jasnymi włosami, siedzącego na jednym z łóżek, przeglądającego jakiś magazyn muzyczny. To znaczy... Chyba muzyczny. Nie wiem, bo się nie przyglądałam. To byłoby dziwne.
-Hm?-Zerknął na mnie, widząc, że wkraczam do pokoju. Prześlizgnęłam się przez pomieszczenie, niczym dziki wąż rzeczny pełzający w rzece (no bo któż by się spodziewał, że wąż rzeczny żyje w rzece).
-D-dzień dobry-odezwałam się-jestem Mirai Kuriyama i od dzisiaj będziemy dzielić pokój, miło mi Cię poznać.


<Gabrijelu?>

Od Kanade - Cd. Nico

Próbowałam zachować powagę choćby na zewnątrz i nie dać po sobie poznać niczego. Czysty profesjonalizm, którego wymagał o mnie szanowny pan dyrektor. Sama raczej nie miałam zamiaru mieszać się w jakieś głębsze znajomości, takie rzeczy nie były dla mnie. Nie po tym, czego doświadczyłam w przeszłości. Po tym, jak porównał mnie do swojej rodzonej siostry- poczułam się co najmniej niezręcznie. Zdecydowanie różniłam się od reszty dziewczyn, byłam... zwyczajnie inna, nie pasowałam do książkowego obrazu kobiety. Wyglądem też mocno odbiegałam, nawet od Desiderii, choć cierpiałyśmy na to samo- albinizm. Ścisnęłam nieco mocniej plik kartek, papier w odpowiedzi zaszeleścił cichutko. Nerwowym ruchem poprawiłam włosy, których biel przez ułamek sekundy zlała się ze ścianami o tym samym kolorze. Ponownie przybrałam mój zwyczajny, zimny wyraz twarzy. Nie cierpiałam, gdy ktoś w jakikolwiek sposób wyprowadzał mnie z równowagi. A o to było bardzo łatwo. Jeszcze w tamtym roku dostałby po łbie, lecz teraz miałam grać bardzo grzeczną dziewczynkę z manierami, nie kogoś, kim byłam.
  - Osobiście nigdy nie miałam rodzeństwa. Miłości niestety nie zaznałam, nawet rodzicielskiej, o tym wie każdy z tutejszych, tych starszych- mówiłam dość szybko, jak to miałam w zwyczaju.- Widać, kim się stałam. Choć raczej, kim nie zostałam. Gdyby wszystko inaczej się ułożyło, wtedy nie trafiłabym do tego domu wariatów, tylko grzałabym się na Ibizie, w gorącym, południowym słońcu. Ale popatrz, potoczyło się inaczej i oto zostałam przewodniczącą gotową na wszystko.
Tym akcentem skończyłam swoją wypowiedź, akurat kończąc pod drzwiami mojego... naszego pokoju. Wyciągnęłam klucze z kieszeni. Błysk metalu odbił się od drewna. Przekręciłam gałkę, otwierając wrota do pomieszczenia.

[Nico?]

Od Costina cd Mahiru

Spuściłem zawiedziony głowę i podszedłem do szafy, by sięgnąć czapkę i okulary przeciwsłoneczne. Sięgnąłem po torbę z kąta i podszedłem do drzwi.
- Urbanik prosiła o książki Islamskie na religię, będę za godzinę.
- Jesteś muzułmaninem a chodzisz na religię? - Mahiru uniósł brwi zdziwiony. - To jest w ogóle legalne?
- A czemu, nie? Nie, żebym miał zmieniać religie, ale czasem fajnie jest pogadać o Islamie, samemu prowadząc lekcje - wzruszyłem ramionami. Kiedy wróciłem do pokoju znalazłem Mahi leżącego na moim łóżku z Kuro śpiącym na jego udach i trzymającego czarny szkicownik w dłoniach, zaskoczony patrząc na jeden z obrazków. Przełknąłem głośno ślinę, domyślając się co to jest.
- Musiałem, bo wyglądałeś tak spokojnie, kiedy spałeś - mruknąłem cicho, bojąc się jego reakcji. - Proszę nie krzycz. Możesz to wziąć.

<Mahiru?>

Let your past make you better, not bitter

GODNOŚĆ: Lana Ruel
PSEUDONIM: Zwracaj się do niej jak tylko zapragniesz, jest otwarta na kreatywne propozycje, aczkolwiek myślę, że na początku znajomości warto zacząć od najprostszej opcji czyli jej imienia.
ROLA: Anioł
WIEK: 16 lat
PŁEĆ: Kobieta
POCHODZENIE: Holandia, Eindhoven
ORIENTACJA: Heteroseksualna
ZAUROCZENIE: Poczekamy zobaczymy.
CHARAKTER: Lana to drobna osóbka o spokojnym, ciepłym obliczu jak i łagodnym usposobieniu. Nie ma na tym świecie wielu rzeczy, które jej w jakikolwiek sposób przeszkadzały czy były w stanie wyprowadzić ją z równowagi. Z miłą chęcią pomaga pozostałych i bez większych komplikacji dogaduje się z innymi. Nie ma nic przeciwko wysłuchaniu problemów innych, a biorąc pod uwagę, że ma kręgosłup za dwóch, świetnie znosi ciężką aurę bijąca od osób będących obciążone licznymi utrudnieniami w ich życiu. Charakteryzuje się umiejętnością, którą można określić niemalże mianem daru, a mowa o tym z jaką łatwością czyta innych. Łatwo jest wstanie stwierdzić na ile może sobie pozwolić lub co jest w oczach danego osobnika w porządku, a co już nie. Oczywiście zdarzają się też Ci o kamiennych twarzach i zimnych oczach, których rozczytanie jest nie lada sztuką. Można ją określić jako "woman of few words" co można interpretować jako osobę cichą. Wzięło się to od jej wyjątkowego daru do wysłuchiwania innych i świadomości, że większość ludzi woli głosić swoje słowa niż mieć do czynienia z obcymi. Ponadto nie mówiąc wiele stwarza złudne wrażenie ideału, jeżeli nic o kimś nie wiesz, to nie znasz też jego wad, a to z kolei prowadzi do ich pozornego braku. Za przyjaznym uśmiecham Lana skrywa słodkie i jakże liczne kłamstwa. Pokazuje ludziom to co chcą widzieć, czyni znajomość prostą i pozbawioną zobowiązań. Od czasu do czasu jej ciepłe myśli zmieniają się w zimną kalkulacje, a wzrok, choć na pozór sympatyczny kryje w sobie coś niepokojącego i nieprzyjemnego. Szczerze żałuje tych kilku błędów, które popełniła wcale nie tak dawno temu stąd u niej takie, a nie inne zachowanie. Czasem sama zastanawia się czy jest tak empatyczna i troskliwa za jaką uchodzi czy to tylko maska. Jej myśli często się mieszają, surowa ocena drugiej osoby zostaje wrzucona do jednego naczynia wraz z obawą o to czy jej rozmówca dobrze spędził dzisiejszy dzień. Istnieje jednak rzecz, której nie może zaprzeczyć czy być w co do niej niepewna, a mam na tu na myśli jej status nieuleczalnego "piecucha". Jak przystało na urodzonego kłamce, czasem zwodzi sama siebie i nie postawia śladów swego małego występku. Ciężko jej o stworzenie z kimś silnej więzi zawierającej w sobie zaufanie, choć jak dotąd wygląda na to, że druga strona znajomości nie ma z tym problemów. Nie przepada za wołaniem o pomoc, a co za tym idzie nienawidzi własnej bezsilności. Jest to jedna z tych niesamowicie nielicznych rzeczy, która wywołuje u niej silną frustracje. Mimo iż zawieranie trwałych przyjaźni idzie jej jak po grudzie to nie oznacza, że nie jest zdolna do nabycia takowych. Trochę czasu i cierpliwości pozwala jej się przyzwyczaić do drugiej osoby, wręcz z nią oswoić. Wtedy jest zdolna pokazać cały wachlarz różnych emocji i zachowań, który wręcz koli w oczy, gdy porównuje się go z tym co było tuż po pierwszym spotkaniu. Od serdecznego śmiechu brzmiącego jak słodka melodia, po przez gromką wściekłość, aż po gorzkie łzy. Zdarza się nawet, że się speszy i niczym czyste, niewinne dziewczę mruknie coś pod nosem zawstydzona. Poniekąd Lana nie zna strachu, patrzy śmiało przed siebie, w oczy zagrożenia i nie spuszcza wzroku choćby było śmiertelne. Nigdy nie była pewna czy czuć się z tego powodu dumna czy raczej naiwna i odrobinę głupia. W sytuacjach, gdy samo spojrzenie nieposiadające w sobie ni grama strachu nie wystarcza, przechodzi do czynów i bez strachu dotkliwie rani. Nie czerpie przyjemności z cudzego bólu, ale też nigdy nie bała się rozlewu krwi czy możliwości zostania tą, która odniesie straty. W walce wychodzi z niej ten zamglony przez ciepły wyraz twarzy mrok i znika delikatność.
UMIEJĘTNOŚCI: * Ma talent do drobnych gierek psychologicznych, nie ma też problemów z rozczytywaniem innych, ich intencji, czy upodobań.
* Jako uczennica jest niemalże wybitna jeżeli chodzi o języki, bez trudu podchodzi też do przedmiotów humanistycznych, a właściwie robi to z niemą przyjemnością. Przedmioty ścisłe, choć nie przychodzą jej tak naturalnie, to nie narzeka na złe oceny.
* Skutecznie wyłapuje ze słuchu informacje i bez dużego trudu je zapamiętuje, dzięki czemu nie ma zbyt wiele do powtarzania na rozmaite sprawdziany, a zasłyszane fakty o pozostałych uczniach pozostają w jej pamięci.
* Drobna jak i gibka sylwetka czyni ją sprawną akrobatką i szybko atakującym napastnikiem. Z łatwością walczy za pomocą noży jak i przy użyciu gołych dłoni. Wbrew pozorom nie męczy się szybko.
* Z przyzwyczajenia przykuwa dużą uwagę do otoczenia i choć robi to mimowolnie, to uznaje to za swego rodzaju zdolność.
* Od najmłodszych lat gra na wiolonczeli
O POSTACI: Urodzona w jednym z liczniejszych miast Holandii Lana była jedynym dzieckiem. Jej rodzice byli pracowitymi ludźmi i choć doceniała ich wysiłek to nie była w stanie odepchnąć od siebie owiewającej jej zewsząd samotności. Szukała towarzystwa wśród najróżniejszych sfer, aż trafiła tam gdzie żadna dziewczyna z dobrego domu nie powinna się znaleźć. Zabawa jaką była kuszona zamotała jej w głowie i sprawiła, że Lana delikatnie rzecz ujmując zbłądziła. Zadając ból rodzicom i samej sobie staczała się pomału ku ziejącej pustką otchłani, aż w końcu się opamiętała i zmieniła nastawienie. Robiąc to wcześniej zapobiegła by wielu zdarzenia, ale ostatecznie mogła jedynie cieszyć się, że to wszystko nie poszło dalej. Przez swoje "małe" przygody nie tylko wykształciła sobie taki, a nie inny charakter, ale też sprowadziła na siebie komplikacje, które nastąpiły w niedalekiej przyszłości. A mowa o przydziale w szkole, posiadała nieprzyjemną przeszłość, ale też miała nad wyraz zadowalające wyniki w nauce i wyszła na prostą. Tak oto zaczęła balansować na cienkiej granicy między "Aniołem", a "Diabłem". Ostatecznie przydzielona do pierwszej grupy, w dalszym ciągu czuje na sobie przeciągłe spojrzenia grona pedagogicznego, które niepewne jej osoby w napięciu wyczekuje jakiegoś wybryku z jej strony.
INNE: * Gdyby ktoś się zastanawiał jak wygląda będąc zawstydzona: [X]
* Pamiątką po dawnych latach jest też tatuaż, który uznaje za jeden ze swoich większych i niestety nieodwracalnych błędów: [X]
* Mierzy niecałe 170 cm i nie przekracza 50 kg
* Posiada kruczoczarne włosy oraz wyjątkowo ciemnobrązowe oczy
* Nie lubi jaskrawych kolorów i pokoi posiadających białe ściany
* Jest łasuchem i nie gardzi żadnym jedzeniem
* Głos: [X]

Od Mahiru CD Costina

Zadrżałem przez ułamek sekundy i odparłem:
-Skrzywdziłeś mnie? To mnie po prostu zaskoczyło, tyle. Przecież w ciążę nie zajdę, więc gdybym nie był takim cykorem, to pewnie bym już o tym kompletnie zapomniał. A co do tego odwzajemniania... To przypomnę Ci, że mam cholerne szesnaście lat, a właściwie to raptem miesiąc temu miałem jeszcze piętnaście, więc w ogóle nie myślę o takich rzeczach, jak związki i tym bardziej... Wiadomo co-odparłem. Po chwili wahania, Costin odpowiedział:
-To.. Chociaż mnie przytul.
Skrzywiłem się. Przytulanie tego idioty nigdy nie należało i nigdy nie będzie należeć do moich ulubionych czynności.
-Proszę-dodał po chwili i podszedł do mnie. Niechętnie i z lekkim obrzydzeniem rozłożyłem ramiona, Costin podszedł do mnie, robiąc to samo. Przytulas trwał mniej więcej pięć sekund, bo później wyślizgnąłem się z jego ramion i odszedłem o kilka kroków do tyłu.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Oni robią tak z mojego powodu, to ja powinienem się zmienić, a ja tego nie potrafię. Dlatego to robię. To siebie powinno obwiniać się o swoje błędy. To ja spierdoliłem, nie inni - fuknąłem wkurzony. - Nie masz zielonego pojęcia jak czuje się taki człowiek prawda? Robiłeś to kiedyś?
Westchnąłem i wiziąłem czarnego kota na ręce.
- Obwiniasz się wtedy, za wszystkie popełnione w życiu błędy, a psychiczny ból odchodzi zastąpiony tym fizycznym. Tak działa mój świat Mahiru. Ja ciebie skrzywdziłem prawda? Dlatego ja ponoszę konsekwencie, ale wiedz że jedyne czego teraz chcę, to odwzajemnienie tego co czuję.

<Mahiru?>

Jak mam trafić do nieba...

 skoro pięć z siedmiu grzechów głównych to moje hobby?
 

http://i.imgur.com/hWHTcEj.gifGODNOŚĆ: Mirai Kuriyama
PSEUDONIM: Zwykle po imieniu, czasem po nazwisku.
ROLA: Anioł w stu procentach
WIEK: Panienka Kuriyama ma dokładnie 15 lat. Urodziny obchodzi w sierpniu
PŁEĆ: Kobieta
POCHODZENIE: Japonia, jednak jej babcia była Rosjanką, toteż nie jest ona czystej krwi Japonką.
ORIENTACJA: Heteroseksualna
ZAUROCZENIE: Mirai póki co nie jest nikim zainteresowana, jednak być może kiedyś to się zmieni.
CHARAKTER: Kuriyama wydaje się być trochę nieśmiała i mocno niezdarna. Często bije się z myślami, więc wydaje się być wiecznie niezdecydowana, przed wszystkim się waha. Często mówi swoje ukochane powiedzonko, którym jest "Jak niezręcznie", kiedy nie wie, co ma powiedzieć, lub jak się zachować. Słabo kłamie. Łatwo ją przejrzeć, bowiem kiedy blefuje, zawsze wyciąga z kieszeni chusteczkę do mycia okularów i zaczyna dokładnie wycierać swoje okularki, nawet, jeśli nie są brudne. Fani anime określiliby ją jako "mieszanka tsundere i dandere, ale w sumie to bardziej to drugie". Ma kompleksy co do swojego wyglądu. Stara się jak może, aby unikać interakcji z innymi osobami, ale niezbyt dobrze jej to wychodzi. Jest dość wytrwała i zawzięta w tym, co robi. Nienawidzi, kiedy ktoś się z jej wyśmiewa. Łatwo się denerwuje i czasem miewa problemy z koncentracją.
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Mirai potrafi mówić po japońsku i angielsku. W miarę ogarnia rosyjski, jednak nie umiałaby raczej powiedzieć czegoś innego, niż "dzień dobry, mam na imię Mirai".
  • Jej ulubionym sportem jest piłka nożna, potrafi w nią całkiem dobrze grać.
  • Często gra na komputerze, co czyni ją mistrzynią gier MMORPG. W drużynach w grach zwykle jest tankiem, co lekko marnuje jej "potencjał gracza".
O POSTACI:
  • Kuriyama kocha koty i gry. Jej ulubionym kolorem jest delikatny róż i złoty.
  • Historia: Mirai urodziła się w Japonii, w prefekturze Kioto. Jej tata zmarł kilka miesięcy przed jej narodzinami, więc nigdy go nie poznała. Jej mama dużo pracowała, więc Kuriyama większość dnia była sama w domu, więc grała dużo na komputerze i właśnie to zachęciło ją do grania w MMORPG'i. W wieku 11 lat Mirai przeniosła się razem z mamą do Ameryki, a kiedy przyszło do wyboru szkoły, zdecydowały się na tą.
INNE: 
  • Jej imię znaczy "przyszłość".
  • Głosik: Nightcore - Me, myself and I
  • Jej ulubionym zespołem jest Hollywood Undead, a ulubioną piosenką - Warchild.
  • Waży 42 kilo.
  • Jest niesamowicie niska, bo mierzy 150 centymetry wzrostu. To czyni ją prawdopodobnie najniższą ze wszystkich osób w szkole.
  • Jest lekko uczulona na cytrusy.
  • Parę innych zdjęć: X | X | X | X
  • Kiedy kłamie, zaczyna czyścić swoje okulary. Nie wiadomo, czemu tak robi.
  • Ma trochę dziecinne preferencje, jeśli chodzi o smaki. Nie lubi gorzkich dań, za co kocha słodkie.
  •  Jej znienawidzonym zwierzęciem jest koń, a ulubionym - kot.
  • Miewa problemy z anemią, czyli niedokrwistością, co wiąże się z tym, że czasem źle się czuje bez konkretnej przyczyny.
  • Jest dość chorowita i ma słabą odporność. 
  • Jest ateistką, jednak nie lubi o tym mówić
  • Ma bardzo dużą wadę wzroku, bez okularów jest praktycznie ślepa

Od Amici Cd. Mii

Nie wiedziałam w sumie co mam teraz robić, nie wyglądało to na zwykłe przemęczenie, przecież nikt po takiej odległości nie padałby ze zmęczenia! Wzięłam dziewczynę, pod rękę, prowadząc ją w stronę pierwszej z ławek. Usiadłam obok niej, bacznie przyglądając się co jej jest. Astma? Cukrzyca? Skąd mam wiedzieć?! Co ja lekarz?!
- Co ci jest? - zapytałam szybko.
Nie odpowiadała, przez chwilę starając się złapać powietrze do płuc. Jednak po chwili udało się jej odpowiedzieć.
- Nie wiem, w sumie ostatnio to się nie zdarzyło....
Wtedy wpadłam na pewien pomysł, wstałam szybko, odwracając się w stronę niedalekiego sklepu. Mia zatrzymała mnie jednak pociągając za kurtkę.
- Gdzie idziesz?
- Nie zejdziesz mi tutaj z przemęczenia. Ty czekasz, ja pójdę po wodę - zadecydowałam, uśmiechając się do niej.
<Mia? Masz teraz miłą Amicę XD >

Od Mahiru CD Costina

-Czemu masz karać siebie samego za to, że ktoś Cię nie akceptuje? To głupie-stwierdziłem.
-Sam jesteś głupi, nic nie rozumiesz-odparł krótko.
-To tak, jakby podejść do kogoś losowego na ulicy i powiedzieć "hejka! Co powiesz na to, żebym zrobił sobie krzywdę, bo masz jakiś problem?"... To przecież bez sensu-uznałem, lekko zdenerwowany jego podejściem do rozmowy.
-Ty nic nie kumasz. To inna sytuacja!-Warknął.
-A czym to się niby różni? Czemu miałbyś się wyniszczać za to, że ktoś ma jakiś problem?! Ty jesteś na serio głupi-odezwałem się miękko, ostatnie słowa wypowiadając lekko prześmiewczo.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- A ja mówiłem żebyś baise! - nie wytrzymałem i podniosłem się na palcach, by udawać jeszcze wyższego. - Dawaj tą łapę - warknąłem i pociągnąłem go za ramię do zlewu i podłożyłem jego dłoń pod mały strumień wody. Kilka sekund później czerwona ciesz już nie leciała. Owinąłem bandaż szczelniej wokół ręki, posprzątałem cały zrobiony bałagan i przepuszczając Mahiru w drzwiach wróciłem do pokoju.
- Znasz uczucie odrzucenia? Samotności i braku akceptacji? To są jedne z głównych powodów, dla których to robię.
Wyrzuciłem brudne chusteczki do śmietnika i przysiadłem przy Kuro.

Mahiru?

Od Mahiru CD Costina

-Czemu miałoby mnie to nie obchodzić, do jasnej cholery?!-Krzyknąłem na niego.
-Mówiłem, że masz wypierdalać!-Wydarł się, wyciągając żyletkę ze zlewu. Zaczął odwiązywać bandaż, ale powstrzymałem go, łapiąc go za dłoń, w której trzymał żyletkę. Chwyciłem go tak niefortunnie, że narzędzie rozorało mi dłoń, pozostawiając krwawą linię, biegnącą od kciuka do palca serdecznego. Udało mi się wyrwać mu żyletkę, po czym złamałem ją na pół i wyrzuciłem ją do kibla.
-A teraz gadaj, czemu to robisz?-Warknąłem.
-Widzisz, co żeś zrobił, palancie? I po co se rozcinałeś rękę? Trzeba było mnie zostawić w spokoju, ty nieogarze!-Odparł groźnie.
-I co z tego? Nie odpowiedziałeś mi na pytanie!-Odpowiedziałem chłodno.


<Costin?>

Od Rey'a CD Judy.

- O, jednak żyjesz~! - krzyknąłem, widząc jak dziewczyna powoli się podnosi. - Ale lepiej się połóż - odparłem, pchając lekko dziewczynę z powrotem do pozycji leżącej.
- A co... się tak właściwie stało? - zapytała, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Ja... J-ja naprawdę nie wiem... - odparłem i zacząłem drapać się po karku. - Znalazłem cię pod drzwiami pokoju, wyglądałaś niemniej jakbyś wróciła z Kac Vegas, czy coś... No i zaniosłem tutaj, no. - Pokazałem na wszystko dookoła. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, na co odpowiedziałem tym samym. Ale mój uśmiech zniknął od razu, kiedy pielęgniarka leciutko dźgnęła mnie igłą w ramię. Wzdyrgnąłem się na jej gest, ale gdy zobaczyłem wielkość tej igły, gwałtownie odskoczyłem do tyłu.
- O cholera! - Straciwszy równowagę, mój królewski zadek zetknął się z twardą powierzchnią. Przecież ta igła była ogromna... Ona chce ją zabić, czy jak?!
- Nosz ile razy można mówić, żebyś się odsunął?! - warknęła kobieta. Nie zwracając uwagi na to, że mi się, tak jakby spadło z krzesła, bezczelnie zajęła moje miejsce, po czym podniosła strzykawkę i włożyła ją do ust dziewczyny, wyciskając jej zawartość.

Byłem już gotowy wysłuchiwać jęków biednej nastolatki, ale w zamian usłyszałem coś zupełnie odwrotnego.
- Mmm, dobre~! - zawołała, oblizując się.
Że co?
- No, po tym syropie powinnaś czuć się lepiej - odparła pielęgniarka i wróciła do dokumentów.


Po tym zdaniu zakryłem dłońmi twarz, dodając do tego głośne westchnięcie.
Rey, ty debilu.

<Judy? xD>

Od Gabrijela - Cd. Mii

Odwróciłem się, spoglądając na jasnowłosą. Dziewczę zamknęło za sobą drzwi, i odwróciło się w ich stronę, zamykając oczy.
- No mówi się, żeby nie wchodzić, no! - zawołała, zasłaniając twarz herbatą.
- Może gdybyś zapytała, to bym odpowiedział! - odparłem, narzucając na siebie pierwszą lepszą koszulkę. - Pozwalam ci się odwrócić, panno..
- Mia Nishimura. - przedstawiła mi się, składając niski pokłon. 
- Gabrijel Koslov, Miledi. - odparłem, odwzajemniając ten gest. Panienka Nishimura zaśmiała się i zajęła uroczyste miejsce na dywanie. Ja zaś włączyłem laptopa i ustawiłem go naprzeciw nas. 
- Masz tu wrzątek? - zapytała nagle.
- Wiesz, nie jestem fascynatem trzymania parującej wody w pokoju. - odparłem. - A co?
- To czym mam to zalać? - jęknęła, wskazując na dwa woreczki z ziołem. 
- No czekajże chwilę. Zaraz się kopsnę do kuchni i przyniosę czajnik.
- Oki! - zawołała z entuzjazmem, opierając się o łóżko. Ja za to zmusiłem się do ponownego wstania i wyjścia z pokoju.
- Ależ ja się poświęcam.. - mruknąłem, zamykając za sobą drzwi.



Wlazłem do pomieszczenia z parującym czajnikiem i dwoma kubkami.
- WIDZIAŁAM TWOJĄ HISTORIĘ PRZEGLĄDARKI, ZBOCZUSZKU! - zawołała tuż po otwarciu drzwi.
- No bardzo ciekawe. Dla twojej wiadomości, zdążyłem ją przed tobą usunąć. - odparłem, puszczając do niej oczko. - Czyń honory, Miledi. - dodałem, kładąc trzy rzeczy na biurku.

[ Miaaa? ]

Od Rey'a CD Sage

Zabrałem jej ciastko sprzed nosa i znów ukryłem się pod kołdrą.
- Jeśli myślisz, że ciastka wszystko załatwią, to...
- To?
Zawiesiłem się na chwilę. W sumie to ciastka zawsze łagodzą obyczaje... Nawet przysłowie to potwierdza, no~! "Ciastka łagodzą obyczaje", ta? No, jakoś tak to szło.
Jednak, żeby nie było ze mną tak łatwo, postanowiłem...
- To się gruuubo mylisz - warknąłem, konsumując wyrób cukierniczy.
Westchnęła na moje słowa.
- Przecież to była tylko...
- TYLKO?! ZABIŁAŚ JĄ I JESZCZE ŚMIESZ MÓWIĆ "TYLKO"?! TAK, MOŻE DLA CIEBIE BYŁA NIKIM, ALE DLA MNIE BYŁA BARDZO WAŻNA! NIE WAŻ SIĘ TAK O NIEJ MÓWIĆ! - Zerwałem się w jednej chwili z łóżka, wydzierając się na nią. Zszedłem z legowiska, kierując się w stronę drzwi. - Lepiej idź ją zlizuj z chodnika. Albo nie, nie chcę, żeby taki przegryw jeszcze bardziej ją ranił, pewnie masz na języku jeszcze jakieś kolce, czy coś - odparłem, zabierając kurtkę powieszoną na wieszaku. - Do widzenia.

<Sage? Tryb "wkurw" mu się uaktywnił ;-; xD>

Od Mii CD Gabrijela

Przełknęłam głośno ślinę, gdy powiedział, że chce obejrzeć horror.
- Tylko mi nie mów, że się boisz, nooo - zaśmiał się, widząc moją reakcję na jego słowa.
- N-nie boję się horrorów! To tylko fikcja jest, przecież!
- Spokojnie, mogę wybrać taki oparty na faktach, a takich mam wiele~.
Nie chciałam wyjść na jakiegoś tchórza, więc zgodziłam się na to z dumą w głosie. Miał dasz radę!

Mia, nie dasz rady. - Ponownie odezwał się głos z głowy.
I tym razem w sumie się nie myliła - wiedziałam, że nie dam rady. Jednak już za późno, by cokolwiek odwołać.
- To... Przyjdę za jakieś dwadzieścia minut, okej~?
- Jasne, do zobaczenia. - Odwrócił się na pięcie i pognał w stronę swojego pokoju.



W międzyczasie szukałam idealnej herbaty na to popołudnie. Wiedziałam, że muszę wziąć coś, co pomoże mi się uspokoić w czasie filmu.
- Hmm, może roiboss? - zapytałam sama siebie.
Nie, weź coś lepszego. - No tak, zapomniałam, jest ona.
- Nah, melisę? Bo Miłorząb Japoński to na przepracowanieee... - jęknęłam. - Już wiem! Wezmę Żeń-Szeń Syberyjski, dobrze działa na dotlenienie mózgu~! - krzyknęłam uradowana. Jednak moja radość pogłębiła się, gdy zauważyłam rodzaj herbaty należący do jednych z najcudowniejszych.
- Kwitnąca Zorza Polarna... - Błysnęły mi się oczy. - Wezmę ją dla tego chłopaka, niech będzie pod wrażeniem, a co mi tam! - Już sobie wyobraziłam, jak delikatne listki białej herbaty, splecione w dużą, magiczną kulę z ukrytym w środku kwiatem amarantusa i lilii. Tworzą wyjątkowy spektakl w filiżance, gdyż w trakcie parzenia, zielone listki i białe tipsy uchylają się, ukazując z wnętrza bukiet pomarańczowo-różowych kwiatów. Ta herbata oczaruje każdego, no~!

Jak zobaczy, że ta herbata kwitnie, to normalnie na zawał zejdzie, nim ją w ogóle wypije. A zauważ, że ta herbata zmniejsza ryzyko zawału... - Ponownie ona.

- Nah, cicho! Nie zejdzie na zawał, już ja tego dopilnuję~!
Chwyciłam woreczek domniemanej herbaty - Żeń-Szenia Syberyjskiego, jak i herbatę Kwitnącą - i ruszyłam w stronę pokoju chłopaka, na odchodne krzykiem informując Desiderię, że niedługo wrócę.

Wparowałam jak burza do pomieszczenia należącego do posiadacza włosów o barwie jasnego różu.
- Jestem~! - zawołałam, unosząc do góry torebki z herbatkami.

Jednak przyszłam chyba zbyt wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie...
Chłopaczyna stał na środku pokoju wpół nagi.

Cóż, pierwszą zasadą herbatkowych spotkań Mii, będzie...
Zawsze miej coś na sobie.


<Gabrijel? x'D?>