22 listopada 2016

Od Mahiru CD Costina

-Pojebały Ci się sale. Idioto-odezwałem się chłodno. Druga i trzecia klasa miały dzisiaj łączoną lekcję. Costin zerknął na numer sali, po czym w milczeniu podszedł do drzwi obok, pociągnął klamkę w dół i wszedł do sali. Usiadł na swoim miejscu, a ja kilka ławek dalej. Na lekcji niezbyt słuchałem, byłem zbyt zaspany, żeby się skupić. Opierając się o oparcie krzesła, bujałem się na nim. Do czasu. A konkretnie to do momentu, w którym wyrżnąłem do tyłu, lądując na podłodze.
Złapałem się za bolący lekko tył głowy. Pulsujący ból po kilku sekundach przeminął.
-Przepraszam-odezwałem się na całą klasę, a wszyscy obecni w sali uczniowie chichotali między sobą. Syknąłem coś pod nosem i usiadłem normalnie, tym razem się nie bujając.
Nabazgrałem jakiegoś krzywego kota w zeszycie, ale kiedy zaczynałem rysować jego ogon, lekcja się skończyła. Wcisnąłem książki do plecaka i wyszedłem z sali. W progu zaczepił mnie Costin.
-Nie boli Cię?-Zapytał, wskazując na mój łeb.
-Nie, nie-odparłem bez namysłu.



<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Warknąłem sam na siebie i na tyłku przejechałem po ziemi, by zebrać koszulkę. Ubrałem ją szybko i zgarnąłem plecak, wybiegając za Mahiru.
- Zaczekaj na mnie! - krzyknąłem, szybko zjeżdżając po ramie od schodów. Dogoniłem go szybko i złapałem za rękę. - Nie uciekaj mi tak - westchnąłem, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku. - Ale jeśli zasnę na pierwszej lekcji, ty będziesz za to odpowiadał - zaśmiałem się cicho i odbiegłem w stronę szkoły. Wszedłem przez drzwi równo z dzwonkiem i wolnym krokiem poszedłem w stronę klasy. Roztrzepałem grzywkę i już miałem otwierać od niej drzwi, kiedy poczułem pociągnięcie za ramię. Uśmiechnąłem się szyderczo i odwróciłem do brązowookiego. - Miłego dnia, mon cheri.


<Mahiru?>

Od Sephriny Cd. Leona

Kobieta stała nade mną, wymawiając jakieś słowa, jednak nie za bardzo mogłam ją zrozumieć. Mruknęłam cicho na znak, że nie rozumiem co mówi. Zbliżyła się wtedy do mnie, zadając pytanie na ucho:
- Pokaż co boli najbardziej.
Wtedy poruszyłam lekko dłonią, czując jak przeszywający ból zawładnął całym moim ciałem. Spod moich oczu popłynęły łzy, samoistnie... Podniosłam delikatnie głowę, chcąc zobaczyć co się stało z moją dłonią, lecz to co ujrzałam zmusiło mnie do opuszczenia głowy, uprzedzonego cichym piskiem. Szkło przebiło mi środek dłoni, a całe przedramię było w potwornym stanie, od oparzenia się dziwną substancją.

Jeden z ratowników zrobił mi zastrzyk, w tym samym momencie gdy ja szukałam na około znajomej mi twarzy. Szukałam osoby która mnie uratowała, która przyszła po mnie, narażając własne życie. Szukałam chłopaka...:
- Leon... - szepnęłam, czując jak powieki stają się coraz cięższe.
Grubsza kobieta, najpewniej kierownik operacji, spojrzała na mnie pytająco.
- Gdzie on jest...? - dodałam, zamykając oczy.
-  Wszystko będzie dobrze - odparła brunetka.
Ostatnim co usłyszałam było wycie syren, potem zapadła już tylko ciemność.
Nie miała ona końca, ale w pewnym momencie udało mi się dostrzec światło.
Moim oczom ukazała się szpitalna sala, wręcz za bardzo zaakcentowała białymi ścianami. Rozejrzałam się dookoła, sprawdzając mój aktualny stan. Szkło z mojej dłoni zostało usunięte,a ból tak jakby trochę ustąpił. Po chwili przed moim łóżkiem stanął uśmiechnięty od ucha do ucha lekarz, wysoki blondyn o wątłej budowie ciała.
- Witaj Sephrino - rzekł, ale skąd znał moje imię, musiał już ktoś tutaj być - lepiej się czujesz?
- Co się stało? Która jest godzina?
- Jakby ci to wytłumaczyć.... Jest godzina dziesiąta.
- Dziesiąta?! Przespałam cały dzień?
- Na to wygląda - zaśmiał się cicho.
Upadłam delikatnie na poduszki, nie spuszczając mężczyzny z oka.
- Usunęliśmy kawałek szkła z twojej twojej dłoni i pomagamy, zregenerować się przedramieniu. Najpewniej wyjdziesz dzisiaj wieczorem, ale na razie odpoczywaj.
- Dziękuję Panie doktorze - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Poza tym ktoś chciał cię odwiedzić.
Popatrzyłam pytającym wzrokiem na mężczyznę, oddalającego się w stronę szklanych drzwi, za którymi zobaczyłam dwie, znajome mi twarze. Jedna należała do wicedyrektor Madeline Larro, natomiast druga.... Wyrwałam się z łóżka, odpinając cały sprzęt. Nie zwracałam uwagi na miny ludzi, ani na to jaka będzie reakcja lekarza. W tej chwili mało mnie to obchodziło.Chciałam tylko podziękować... Przyśpieszyłam, by po chwili rzucić się w ramiona chłopaka, tego który uratował mi wczoraj życie. 
<Leonnn?>

Od Mahiru CD Costina

-Pewnie i tak mi się wciśniesz do łóżka wieczorem-stwierdziłem, machając dłonią-poza tym, w kilka godzin wyschnie.
Costin zaczął zakładać spodnie, a ja w tym czasie zmieniałem koszulkę. W pewnym momencie padł na kolana i wymruczał:
-Mahiii, zostańmy ten jeden raz w pokojuuu, mi się tak niee chceee...
-Człowieku, jest środek tygodnia. Jak już mamy sobie robić wolne, to w piątek, albo poniedziałek-odparłem krótko.
-No ale... Ja chcę zostaaać!-Jęczał w kółko, trzymając mnie za łydkę.
-To sobie zostawaj, nie moja sprawa. Ja idę na lekcje-odparłem, próbując wyrwać nogę z jego uścisku.
-Zostań ze mnąąą! Siedzenie samemu jest nudne!-Prosił.
-Odpada. Idę, ty rób co chcesz-tymi słowami zakończyłem rozmowę i wyszedłem z pokoju, kierując się do sali lekcyjnej.


<Costin?>