17 października 2016

Od Mii CD Amici

Przechyliłam głowę mocno w bok, gdy dziewczyna stojąca naprzeciw mnie, wypowiedziała moje imię. Przyjrzałam się jej z wielką dokładnością, po czym na moją twarz wstąpił szeroki uśmiech. 
- Tak, to ja, Mia. Mia Nishimura, dokładniej. We własnej osobie~! - odparłam i spontanicznym ruchem wyciągnęłam dłoń przed siebie, przymykając oczy i nadal trwając w tym szczerym uśmiechu.

Dziewczyna wahała się przez chwilę, ale ostatecznie ujęła moją rękę. Energicznie nią potrząsnęłam, a gdy tylko zakończyłam czynność, nastolatka szybko odsunęła obolałą rękę ode mnie.
- No a ty? - zapytałam po krępującej minucie ciszy.
- Co "ja"?

Czyżby o mnie była tu mowa? - usłyszałam ten sam, ponury głos z głowy. Nah, przecież nie zawsze, kiedy ktoś mówi "ja", chodzi o nią!

- Nie, nic! To nie do ciebie! - wrzasnęłam nagle, chcąc w jakiś sposób zakomunikować to głosowi z głowy, dodatkowo zupełnie zapominając o towarzystwie dziewczyny. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze swoich słów. Czarnowłosa stała zdezorientowana i patrzyła na mnie tępym wzrokiem.
- Hm?
- Znaczy... To o tym nie byciu do ciebie, nie było do ciebie! - próbowałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji. - Naprawdę! A z resztą, nie ważne, chodź, bezimienna, pójdziemy na jakieś pączki, czy coś tam. - Pociągnęłam ją za rękaw od bluzki, ciagnąc tym samym do pobliskiego sklepu.


Pomimo takiej wpadki, jaką zaliczyłam już z samego rana, nic mnie nie zraziło, by nadal zachować uśmiech na twarzy. Cóż, może i to mnie nie zraziło, ale zimny podmuch wiatru, który obił się o mnie tuż po wyjściu z ciepłego budynku, zdecydowanie mnie zmroził... Musiałam trzymać mój ukochany, różowy kapelusik, by nie odleciał, a ponadto byłam w samej sukience, więc nie było co się dziwić! 

<Amiciu? xD>


Od Mahiru CD Costin

Wciąż trzymając chłopaka za czuprynę, odezwałem się z trudem:
-Słuchaj, no. Ustalmy sobie coś. Po pierwsze, to wymyśliłem coś, co być może przynajmniej częściowo Cię uspokoi. Postanowiłem, że możesz sobie gadać swoje powalone, zboczone i dziwne wypowiedzi. Możesz sobie mówić, co chcesz, a ja to jakoś wytrzymam. Ale jest jeden warunek. Żadnego dotykania, macania, całowania, klepania po tyłku i wszelkiego rodzaju rękoczynów.
-Ty tak na serio?-Zapytał, a z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji.
-Oczywiście, nigdy nie byłem bardziej poważny. To... Co o tym myślisz?-Burknąłem.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Z całych sił próbowałem się uspokoić i w ciągu jakiś dwudziestu minut w końcu mi się udało. Krzyknąłem w poduszkę wkurzony sam na siebie.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam -  szeptałem w kółko i w kółko, aż dłoń chłopaka nie znalazła się na moich spoconych włosach. Poczułem natychmiastowy przypływ łez. Ca ja mu do cholery zrobiłem? Próbuję zrobić z niego kogoś kim nie jest. Znowu wrzasnąłem tak, jakby mi nogę amputowali i zacząłem płakać jeszcze mocniej. - Przepraszam!
- Uspokój się! - usłyszałem i podziałało to na mnie jak kubeł lodowatej wody. Odwróciłem się przerażony, w stronę współlokatora. Co się właśnie stało?
- Znowu miałem atak paniki, prawda? Do Allaha - wyszeptałem, rwąc włosy z głowy i wtedy poczułem nadal trzymającą mnie za włosy dłoń. Spojrzałem na Mahiru zdziwiony i oblizałem spierzchnięte usta, odwracając wzrok i próbując wyrwać się z uścisku na czuprynie.

<Mahiro?>

Niektórzy ludzie są jak gołębie...

...Najpierw jedzą Ci z ręki,
 a za chwilę srają Ci na głowę.


GODNOŚĆ: Młodzieniec zwie się Rey, a na nazwisko ma Rasmussen.
PSEUDONIM: Rey ma stosunkowo krótkie imię, aczkolwiek jego rówieśnicy nie mogli powstrzymać się od nadania mu jakiegokolwiek pseudonimu. Ze względu na jego kocie uszy zaczęli go przezywać Nekosiem, a z zupełnie innego powodu - jakim było pewne wydarzenie, o którym nikomu nie wspomina - dostał przezwisko Frąfcel.
ROLA: Wspaniały Aniołek, nieprawdaż?
WIEK: Liczy sobie, jak na razie, piętnaście lat.
PŁEĆ: Mężczyzna, rodowity mężczyzna. R: No raczej, nie inaczej~!
POCHODZENIE: Surowa i zimna, północna Norwegia. Mikołaju, czy to ty?
ORIENTACJA: Nie ciągnie go jakoś specjalnie do chłopaków, woli dziewczyny i butelki wypełnione wodą gazowaną. Mrau.
ZAUROCZENIE: Potocznie przez niego zwana "bombelwoda", to jak na razie jedyne, co darzy prawdziwą, Rey'ową miłością.
CHARAKTER: Rey... Rey... Rey... R: No czego?  On jest... Dziwny. R: Wypraszam sobie! ;-; Takim można go właśnie określić. Cóż, jest ku temu wiele powodów... Choćby taki, że uwielbia butelki, aczkolwiek tylko te wypełnione wodą gazowaną. Lecz sam fakt, że lubi butelki jest już dziwny sam w sobie... R: Masz coś do mojej butelki?!

Piętnastolatek zazwyczaj nie szczędzi sobie pochlebnych komentarzy na swój temat i codziennie mówi, jaki to on jest wspaniały i zajebisty. Zdążył zauważyć, że jego znajomych to irytuje, więc przestał ta mówić w ich towarzystwie. Jednak czasem wymsknie się mu coś takiego, ale zazwyczaj to kontroluje.

Narcyzikowaty Rey nie byłby sobą, gdyby nie chorował na tak zwaną atychifobię, czyli strach przed porażką. Owszem, panicznie boi się, że coś zrobił źle i osiągnie dno, najgłębsze dno jakie tylko może być. Zawsze pragnie wygrywać, ale to chyba u każdego człowieka normalne. Jednakże on boi się poniesienia klęski, a zwłaszcza jeśli chodzi o jakieś zawody, w których udział bierze cała grupa "jego" ludzi.

No właśnie. Pod skorupą tego pieprzonego narcyza skrywa jednak jakieś uczucia. Nienawidzi patrzeć na czyjeś cierpienie, to po pierwsze. A gdy czyjeś cierpienie jest z jego winy... Ma po tym ogromne wyrzuty sumienia. Zaś gdy się ktoś na niego obrazi, sprawia wrażenie, jakby nic go nie obchodziło, by po chwili bezczelnie do niego przyjść i... Przeprosić.

Zdarza się też tak, że zostawia tę osobę w spokoju, a gdy ponownie ją spotka, to zaczyna się do niej łasić i robić maślane oczęta. Mówi jakieś słabe, denne żarty, które - tak, czy siak - wprawiają tę osobę w dobry nastrój, bowiem w jego ustach prawie każde słowo brzmi śmiesznie. Dzięki temu można go też zwać dobrym pocieszycielem.
UMIEJĘTNOŚCI: Czy nałogowe picie wody gazowanej w niezwykle dużych ilościach się liczy? Nie.

Jednak poza tamtą umiejętnością, potrafi także doskonale ukrywać uczucia, choć nie robi tego zbyt często. Ponadto, warcaby są czymś, w czym jest niepokonany.
O POSTACI: Tak właściwie to nie ma tu dużo do pisania... Sam wybierał sobie szkołę i właściwie jego rodziców niezbyt to obchodziło.
INNE:
  • Nazywa wodę gazowaną "bombelwodą";
  • Nie pije wody niegazowanej;
  • Uwielbia zimę;
  • Rey cierpi na tak zwaną atychifobię, czyli strach przed porażką;
  • Głosik: [X]

Od Mahiru CD Costina

Zatkało mnie. Ordynarnie mnie zatkało. Okej, może trochę dowalał tymi tekstami, ale teraz... To już przesadził. Co sekundę przechodziły mnie zimne dreszcze. Zaschło mi na moment  ustach. Zaczął mnie boleć brzuch, zupełnie tak, jakby ktoś przebił mnie mieczem na wylot. Wystarczyło tylko kilka jego słów, żeby w pełni zobrazować takie sceny w moim umyśle. Przełknąłem ślinę zestresowany. Co mam zrobić? Co powiedzieć? Ten człowiek chyba nie zna granic moralności. Matko święta, te wszystkie dziwne określenia i to, jak nazwał mnie per bébé... Można się domyślić, co to znaczy, a poza tym - widziałem to słowo w jego słowniku. O matko, ale kanał.
Zamrugałem tępo kilka razy, wciąż nie kumając, co się właśnie stało. Zaczął gadać dziwne rzeczy i się załamał. Tuż przed tym powiedział coś w stylu "byłem twoim pierwszym pocałunkiem, prawda?". Westchnąłem, starając się utrzymać spokojny oddech, ale się nie dało. Z grobową miną podszedłem do chłopaka i odezwałem się, jąkając się:
-N-nie wiem, czemu taki jesteś i czemu zachowujesz się tak dziwnie, a-ale... Zapytałeś, czy byłeś moim pierwszym p-pocałunkiem. Tak. Nikt nigdy wcześniej mnie nie pocałował, a co dopiero gadać takie rzeczy.


<Costin?>

Od Celestii

Weekend. Ach, cóż za cudowny czas. Czując na sobie promienie porannego słońca, obróciłam się na drugi bok, byleby ryjem do zimnej poduszki i zmusiłam się do powolnego otwarcia oczu. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było ogarnięcie godziny na telefonie. Było parę minut po dziesiątej. To dobry wynik, jak na mnie. Po chwili bezcelowego gapienia się na ładowarkę, siadłam po turecku na łóżku, opierając się o ścianę.
- Boże, o której on wstał? - mruknęłam do siebie, widząc puste łóżko współlokatora. Pewnie znów polazł pornosami handlować. Z cichym westchnieniem opuściłam ostoję poduszek i kocyka, po czym wyjęłam z szafy moją ulubioną bluzkę. Czarny kolor trochę się z niej sprał, przez co bardziej wyglądała na grafitową, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Ważne, że napis 'Always hungry' pozostał w kolorze nieskazitelnej bieli. Oraz, że dziury w kształcie skrzydeł z tylniej strony pozostały w stanie prawie idealnym. Wziąłszy ów bluzkę i bordowe spodenki, skierowałam się do łazienki. Ogarnęłam szybko poranną toaletkę, wypsikałam się dezodorantem i założyłam wcześniej przygotowane ubranie. Jeszcze czarne podkolanówki i trampki na wysokiej podeszwie i mogłam gdzieś iść. Jednak klucze współlokatora pozostawione na biurku pokrzyżowały mi plany. Przewróciłam teatralnie oczami i wzięłam swój kluczyk. Zamknęłam drzwi i ruszyłam na poszukiwania Olbrzyma. Gdzie on mógłby być? No na świetlicy, oczywiście.
- Następnym razem będziesz wchodził przez zamknięte okno. - oznajmiłam mu, kładąc kawałek metalu przed nim. - I mi go nie zgub, Panie Zapominalski. - dodałam na odchodne, po czym opuściłam budynek internatu.

[ Ktoś coś gdzieś może? ]

Od Costina cd Mahiru

- Ale ja nie potrafię nie mówić takich rzeczy, bébé. Co byś powiedział na fisting, co? Tak cudownie, byś wyglądał z moją ręką głęboko w tobie. Już mogę sobie wyobrazić twoje majestatyczne jęki. Jak mi stanie to zwalę sobie tu, przy tobie by zobaczyć twoją jebaną reakcje. Jezu, a gdybym cię poprosił obciągnął byś mi? Chciałbym zobaczyć co te twoje usteczka poza całowaniem potrafią - i wtedy mnie zatkało. Przecież on powiedział, że... - Byłem twoim pierwszym pocałunkiem, prawda? - przeraziłem się i podkurczyłem nogi. Merde. Kurwa o czym, ja gadam. Posunąłem się za daleko. Do Allaha! Schowałem twarz w dłoniach, chowając się przed całym światem. Próbowałem ustabilizować oddech, ale nie potrafiłem. Powtarzałem sobie "Licz do dziesięciu", ale to też nie pomagało. Nienienienienienienie. usłyszałem jakieś szmery z podłogi i chwilę później poczułem uginając się pod ciężarem Mahiru. Czułem jego przerażenie, ale nic ze świata zewnętrznego do mnie nie docierało. Dopóki...

<Mahiru? Uwolnij pokłady kreatywności>

Od Amici do Mii

Spokój... Cisza... Coś o czym marzyłam od samego rana. Chwila spokoju, by móc pobyć w zupełnej ciszy. Starałam się zbytnio nie zwracać uwagi na ludzi tutaj, a może raczej próbowałam nie wdawać się w konflikty z otoczeniem. Teraz leżałam tutaj. Na moim wygodnym łóżku, w pokoju który dzieliłam wraz z promieniującą szczęściem Judy. W sumie trochę zastanawiało mnie to gdzie ona jest, lecz to chyba nie była moja sprawa. A raczej na pewno. 
Wtedy usłyszałam jak drzwi się uchylają, przez co mój wzrok powędrował w owym kierunku. Nie dużym zdziwieniem, było pojawienie się czternastolatki w naszym wspólnym pokoju, tak samo jak przerwanie mojego spokoju:
- Cześć Ami - wtedy mnie zatkało. 
Ona? Ktoś? Ktokolwiek zdrobnił moje imię? I to jeszcze w taki zwykły, codzienny sposób. Nie wiedziałam wtedy co powiedzieć, nie zauważyłam nawet gdy posłałam delikatny uśmiech tej kolorowowłosej istocie.
- Hej - odparłam spokojnie.
Nie minęła jednak minuta, gdy wyszłam jednak z pokoju. Nie wiem dlaczego ale jej pozytywny sposób życia, czasami potrafił mnie mocno zdołować. Rzuciłam tylko na odchodne ciche "przepraszam" by nie urazić dziewczyny. Ruszyłam powolnym krokiem przez korytarze internatu, by po chwili wpaść na kolejną pannę z dziwnym kolorem włosów. Odsunęłam się automatycznie, stając w niewielkim cieniu. Chwilę zajęło mi przypatrzeniu się osobie którą na pewno już znam...
- Mia? - zapytałam mrużąc oczy.
< Mia? >

Od Judy cd. Mahiru

Tym ktosiem, który znalazł mój inhalator na schodach, a do tego podał bardzo mądra pomysły, był chłopak Mahiru. Tak samo jak ja, był to anioł. Miał brązowe oczy, jak i włosy, oraz był nieco ode mnie wyższy.
- Chyba zrealizuje te pomysły - odparłam z uśmiechem, po czym usłyszałam dzwonek. - Jeszcze raz dzięki za uratowanie dosłownie życia. Do później - pożegnałam się z nim, po czym pobiegłam do klasy.
 Tym bardziej, że nie miałam pojęcia w której mam. Zaglądałam z zawrotną szybkością do każdej klasy, aż w końcu znalazłam swoją. Chociaż szczerze to mogłam zapytać się o to tego chłopaka... "Idiotka" samą siebie rozwaliłam na umyśle, gdy zobaczyłam chłopaka, który siedział w ławce. Całkowicie zapomniałam, że będziemy chodzić do tej samej klasy. Usiadłam w wolnej ławce, przy oknie i czekałam na nauczyciela.

<Mahiru?>

Od Mahiru CD Costina

Oddaliłem na chwilkę poduszkę od jego twarzy. Wziął kilka głębokich oddechów, po czym wyrwał mi z rąk poduszkę, tym samym uniemożliwiając mi podduszanie go w razie potrzeby i kontynuował:
-Prawie mnie zabiłeś. Czyli lubisz nekrofilię? Też spoko. Chociaż jeśli chodzi o Ciebie, to chyba wolałbym być na górze, więc to ty musiałbyś być martwy, a nie ja. Dziwnie by było robić to w ten sposób z kimś niższym. A wracając do BDSM, to co powiesz na kneble do ust i częściowe wiązanie z zawieszeniem? W czymś takim to najlepiej by było być Top, Master, dominujący. Wiesz, ten na górze-kiedy on gadał o jakiś powalonych rzeczach, ja tarzałem się już po podłodze i zakrywałem uszy, wydając dziwne dźwięki. Costin jednak nie odpuszczał:
-Hm... A tak właściwie... To wiesz, jak się mówi na tego uległego, czyli w tym przypadku; Ciebie? Sub, niewolnik, albo piesek. Słodkie, co nie? Nieźle byś wyglądał, podwieszony częściowo i kompletnie nago, z kneblem w ustach i zakrytymi oczami. Pewnie byś nieźle panikował.
-Zamknij się wreszcie!-Krzyknąłem w końcu.
-Czyli w stylu 50 Twarzy Gray'a? Trochę wulgarnie i nieuprzejmie? Tak też można.
Tarzałem się wciąż po podłodze piszcząc jak jakaś panienka. Oczy zaczynały mi łzawić od tego toczenia się, byłem cały zaczerwieniony i zdenerwowany.
-Mówiłem, żebyś nie gadał takich powalonych pierdół!-Skarciłem go, podnosząc się z podłogi.


<Costin?>

Wyznaj mi to, swoim umysłem, ciałem i duszą...

...Mogę sprawić, że twoje łzy będą spływać jak brytyjski deszc
Bez różnicy, czy jesteśmy razem, czy osobno
Oboje możemy zdjąć maski i przyznać, że od początku tego żałujemy





Rufous by Kuvshinov-IlyaGODNOŚĆ: Jest znana pod nazwiskiem Sage Clearwater.
PSEUDONIM: Jej imię jest trudne do skrócenia, czy utworzenia z niego ksywki. Jednak ktoś się kiedyś pomęczył i wymyślił Sagie. Przyznacie, że bardzo kreatywne?
ROLA: Dziewczyna jest stuprocentowym Aniołkiem.
WIEK: 14 lat
PŁEĆ: Mała, zgrabna i urocza kobietka.
POCHODZENIE: Dziewczyna pochodzi z Waszyngtonu. Dlaczego? Jej rodzice stwierdzili, że powinna się urodzić w mieście, w którym będzie miała dużo wyborów na dorosłe życie i wiele miejsc, w których może się edukować, jednak ona wolała przyjechać tutaj.
ORIENTACJA: Heteroseksualna
ZAUROCZENIE: Dziewczyna jest tak niedoświadczona w tych sprawach, że nigdy naprawdę nie zastanawiała się, czy ktoś jej się podoba.
CHARAKTER: Sage jest nad wyraz aspołeczna. Nie lubi bezpośredniego kontaktu z ludźmi, czuje się wtedy niekomfortowo. Kocha pomagać innym - to ta cecha, która rodzice próbowali rozwinąć u niej najbardziej, ponieważ zawsze mówiła, że chce zostać lekarzem, ratować cudze życia. Poza tym to miła dziewczynka, która czasem jest trochę infantylna i przemawia przez nią wieczne dziecko. Sage nie ma trudnego charakteru, co można zauważyć. Łatwo można ją rozproszyć, przez co czasami padała ofiarą małych kradzieży. Nie ufa nikomu, poza swoją rodziną, naprawdę trudno o jej zaufanie. Od zawsze unikała publicznych miejsc, nawet na zakupy chodziła za nią siostra. Sagie jest dość niedoświadczona w wielu sprawach, weźmy na to te seksualne - nie zna nawet podstawowych pojęć, a całowanie dla niej to jakaś bajka, przez to wszystko zawsze była w szkole prześladowana i wyśmiewana. Ciężko jest się z nią zaprzyjaźnić, jednak kiedy już to zrobisz, masz gwarancje, że będzie jedną z tych lepszych przyjaciółek, a przynajmniej ma taką nadzieję, bo stara się najlepiej jak umie. Nie jest ona jakoś specjalnie tajemnicza, ale potrafi ukryć to co trzeba. Z wielką precyzją dochowa tajemnicy i nawet za cenę życia, nigdy nikogo nie zdradzi.
UMIEJĘTNOŚCI: Potrafi śpiewać i wykonać każdą pozycję, jaka jest umieszczona w książce od jogi.
O POSTACI: Od kiedy pamięta mieszkała w domu dziecka. Nigdy nie znała swoich biologicznych rodziców i wiedziała, że kiedyś zostanie adoptowana. Jednak nigdy nie traciła swojego optymizmu. Pewnego dnia do jej tymczasowego domu przyszła bezpłodna para, którą dziewczyna od razu pokochała. Od czasu jej i siostry adopcji, nic się nie zmieniło. Nadal ma kochających rodziców, którzy wspierają ją w każdej popełnionej decyzji, jednak czasami blokują od świata zewnętrznego.
INNE:
  • Umie francuski (tak to tylko dla Kostaka)
  • Jest adoptowana
  • Ma siostrę bliźniaczkę
  • Boi się indyków
  • Kolekcjonuje pluszowe misie
  • Nosi chokery
  • Głos

Od Costina cd Mahiru

- Wiesz ma kolekcję porno w szafie, jak chcesz mogę się podzielić. Raźniej jest walić konia we dwójkę - wyrechotałem. - Nie no, żartuję już spokojnie, przecież nic nie nie zrobię, chyba, że sam będziesz chciał, wtedy jestem otwarty na każdą twoją propozycję. Wiesz jak nigdy jeszcze tego nie robiłeś, to możesz być na górze i -- przerwał mi potężny jebs z poduszki w twarz i chwilę później leżałem na łóżku z Mahiru siedzącym na mnie i duszącym mnie poduszką.
- Zamknij ten swój zboczony ryj, bo to odrażające - warknął przyciskając jeszcze bardziej. Powoli zaczynało brakować mi powietrza, ale i tak zacząłem chichotać.
- Czyli lubisz jak ktoś cię poddusza? Gustujesz w BDSM? To też możemy przestudiować. Rozumiem, że wolisz być na dole? To też masz jak w banku.
W odpowiedzi otrzymałem głośny wrzasko-pisk i jeszcze silniejsze przyduszenie poduszki do twarzy.
- Zaraz zarobisz pierwsze swoje morderstwo jeśli zaraz nie przestaniesz - wyksztusiłem z trudem.

<Mahiru?>

Od Mahiru CD Costina

-Gdybym nie był, nasze relacje wyglądałyby inaczej, a wtedy byłoby nudno-odparł z tym swoim głupim uśmiechem wypisanym na mordzie.
-Nie ciesz się tak-burknąłem-poza tym, nie podoba mi się ten twój wyraz twarzy.
Wziąłem kolejny łyk kakałka.
-Nie podoba Ci się? A jak Cię pocałowałem, to nawet w pewnym momencie mi oddałeś, więc co to zmienia?-Uśmiechnął się szeroko. Wyplułem kakao na swoje spodnie. Wytarłem usta rękawem. Bynajmniej nie dlatego, że miałem na ustach w cholerę napoju. Miałem taki odruch, kiedy przypominała mi się ta scena sprzed paru godzin.
-Nie waż się o tym wspominać, nawet jak sobie śmieszkujesz-warknąłem, odstawiając kakao na bok i kładąc się na łóżku w pozycji embrionalnej, obejmując kolana rękami.
-Spoko. Będę o tym wspominał tylko w myślach, podczas masturbacji-odparł krótko. Po usłyszeniu ostatniego słowa gwałtownie podskoczyłem, wziąłem Kuro na ręce i wycelowałem jego łapkami w stronę chłopaka.
-Nie mów takich dziwnych rzeczy!-Zakryłem sobie twarz kotem.
-To nie jest dziwne!-Stwierdził urażony-pożądanie to normalna część ekosystemu. A jeśli nie ma się nikogo, z kim można by je zaspokajać, to trzeba jechać na ręcznym. Chyba, że chcesz się do mnie następnym razem przyłączyć.
Pisnąłem, położyłem się na boku o zakryłem sobie głowę kotem.
-Nienienienienienienienienie!-Powtarzałem w kółko.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

- Hej, nie smuć się - powiedziałem robiąc krok w jego stronę, a kiedy się nie odsunął przytuliłem go. - Jesteś uroczy z takim wzrostem i to nic złego. Nie powinieneś się czuć przez to gorsz. Taki się urodziłeś i to jest część ciebie, twój znak rozpoznawczy, poza ty rośnie się do dwudziestego roku życia, masz jeszcze cztery lata, żeby mnie przerosnąć. Będąc szczerym, dziewczyny lecą na takich jak ty - mruknąłem, klepiąc go po plecach. - To co, kakao i do spania?
Nie czekając na odpowiedź udałem się do mini kuchni na parterze i przygotowałem dwa kubki kakao. Szybko wróciłem do kwatery i podałem kubek Mahiru. Pociągnąłem łyk, przypatrując się twarzy bruneta. W tym samym momencie wybuchnąłem śmiechem, bo przypomniał mi się jeden tweet takiego kolesia (Dokładniej Harolda Edward Tomlinsona Stylesa).
- Z czego rżysz? - zapytał, patrząc na mnie jak na idiotę.
- Ne jamais faire avec le contact des yeux quelqu'un quand vous mangez une banane - wybuchnąłem jeszcze głośniejszym śmiechem. Mahi uniósł pytająco brwi. - Nigdy nie rób z nikim kontaktu wzrokowego, kiedy jesz banana.
- Jesteś zboczony - westchnął zrezygnowany.

<Mahiru?>

Od Mahiru CD Costina

https://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/s--CAIxwHZu--/c_fit,fl_progressive,q_80,w_636/19fdlzu6kdt7cgif.gif-A, to cieka... Czekaj, co?!-Zapytałem, dopiero teraz pojmując jego ostatnie słowa. Spojrzałem na niego w taki sposób ----------------------------->
W odpowiedzi Costin tylko się zaśmiał.
-A tak właściwie... To mam pytanie. Ile masz wzrostu? Bo wydajesz się być niewiele wyższy, więc się zastanawiam-zapytałem nagle.
-167 centymetrów mniej więcej, a ty?-Odparł pytaniem na pytanie. Mlasnąłem z lekkim zdenerwowaniem.
-160 centymetrów i dwa milimetry-powiedziałem cicho.
-Aż taki niski?-Zdziwił się, i podszedł do mnie. Wstałem z łóżka, tak na wszelki wypadek, gdyby miał kolejny dziwny pomysł. Stanął tuż obok mnie i w przybliżeniu sprawdził różnicę wzrostu.
-Ale kurdupel-powiedział nagle.
-Wiesz, jakie to jest uciążliwe?! Jestem niższy niż przeciętna szóstoklasistka!-Powiedziałem, zaciskając powieki.
-A ja myślałem, że będę najniższy w całej szkole-powiedział, wciąż określając mniej więcej mój wzrost.
-To dla Ciebie pocieszenie? Że mam tyle wzrostu, co dziewięciolatka? I to dziewczyna?-Jęknąłem z lekkim smutkiem.



<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Westchnąłem, mrugając szybko powiekami, by przyzwyczaić wzrok do otoczenia.
- Costin Arnold Louis Peacock, mamuśka lubiła Schwarzeneggera, a Louis to jedyne normalne francuskie imię. Jestem bardzo lubiącym łamać zasady diabełkiem, który w większości sytuacji lekceważy wszystko co się do niego mówi. A wracając do faktów o moim pochodzeniu. Jestem owocem gwałtu. Z tego co dowiedziałem się od babki zanim zmarła na raka, chciała dokonać aborcji (to takie nawiązanie do czarnego protestu na czacie XD), jednak Gertruda, czyli babka, zdążyła ją powstrzymać. W kwestii tego mojego morderstwa, wcale nie chciałem tego robić, byłem po prostu ciekawy. Do tej pory śnią mi się koszmary o tym jak darłem się, żeby wstała i jak ją przepraszałem. Żałuję, po straciłem jedną z najważniejszych osób w moim życiu, a poza tym muszę ponosić teraz spore konsekwencje. Lubię rysować, co pewnie zdążyłeś zauważyć po moim szkicowniku. W podstawówce wygrałem nawet konkurs plastyczny. Wyznaję Islam, choć jak mówi Koran nie modlę się pięć razy dziennie, tak właściwie to w ogóle tego nie robię, ale to szczegół. Jedyny alkohol jaki spożywam do Tequilla. Kiedyś byłem dilerem narkotyków. Czasami cierpię na ataki paniki, które spowodowane są najczęściej odrzuceniem, dlatego tak ciągle za tobą latam i przepraszam. To chyba wszystko. Jeśli chcesz o coś zapytać, to śmiało, nie gryzę, tylko całuję bez pozwolenia - mrugnąłem do niego jednym okiem.

<Mahiru?>

Od Mahiru CD Costina

-A tak w ogóle to dzięki za przyniesienie mi bluzy. Wyleciałem z pokoju i nie pomyślałem, bo się wystraszyłem-odezwałem się nagle.
-Spoko. A tak w ogóle... To powiedziałeś o sobie jako o "praktycznie nieznajomym gościu". Skoro będziemy mieszkać tu przez najbliższy rok razem, o ile się nie wyniesiesz, to może wypadałoby się poznać?-Zaproponował.
-Eh... No dobra, niech stracę. Mam na imię Mahiru Shirota, mam szesnaście lat i w szkole jestem Aniołem, co pewnie zdążyłeś zauważyć po mundurku. Umiem gotować, szyć i odwalać roboty, którymi zwykle zajmują się kobiety. Słabo się biję, ale coś tam umiem. Uwielbiam koty, antypatycznie trudne rzeczy i herbatę. Lubię prostotę i nienawidzę, kiedy ktoś mówi "ktoś się tym zajmie", albo "zrobi to ktoś inny, mi się nie chce". Mam takie nastawienie, bo kiedy moja mama zmarła, wszyscy tak mówili i mieli mnie gdzieś. Potem przygarnął mnie wujek, ale to akurat nieważne. Czytam dużo mang i uwielbiam hamburgery ze startą rzodkiewką. Uczę się grać na pianinie, ale teraz nie mogę, bo w szkole nie mam do niego dostępu. Średnio mi idzie. Umiem mówić po angielsku, japońsku i znam trochę niemiecki. Dobra, ja się naprodukowałem, teraz ty coś o sobie powiedz-odparłem, a kończąc swój wywód położyłem się na plecach na swoim łóżku.


<Costin?>

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się szaleńczo i pomyślałem "Je vais vous faire une pause pendant quelques semaines jusqu'à ce que il a de nouveau confiance en moi".
- Nadal go nie lubię, a podpalać sobie możesz do woli, z chęcią zejdę z tego świata. W końcu będę miał święty spokój - mruknąłem. - Naprawdę myślałeś że palę, piję i jaram bez powodu? - zapytałem z przekąsem. Chowam nawet żyletki w szufladzie, a ty nic o tym nie wiesz. Wróciłem do karmienia tej czarnej kulki futra, dopóki ciasto się nie skończyło, więc zjadłem kolejne dwa kawałki, pozostałe zostawiając Mahiro. Kiedy skończyłem karmić Kuro, ten zwlekł się pełny z moich kolan i usadowił na mojej poduszce, jakby chciał ją ugrzać. Uśmiechnąłem się czule. Chociaż twojego kota obchodzę. Podszedłem do zwierzaka i położyłem się na łóżku, przytuliłem go do piersi. Nadal cię nie lubię, chat noir.
- Co ty odwalasz? - chłopak warknął patrząc na mnie jak na idiotę. - Zostaw to coś i daj mu spokój.
Wyszczerzyłem się do niego, ale odsunąłem się od kota, bo przypomniałem sobie, że powinienem zdjąć soczewki.

<Mahiru?Pokochaj go człowieku>

Słowniczek:
Je vais vous faire une pause pendant quelques semaines jusqu'à ce que il a de nouveau confiance en moi - Zrobię ci przerwę na kilka tygodni, aż w końcu znowu mi zaufasz
chat noir - czarny kot

Od Mahiru Cd Costina

-Możesz go sobie karmić, ale to, że go polubisz nie znaczy, że będziesz miał jakieś specjalne traktowanie, albo przywileje z mojej strony-burknąłem nagle.
-Nie liczę-odparł z udawanym urażeniem w głosie.
-A jeszcze niecałą godzinę temu chciałeś go podpalić... Z resztą, jeśli coś mu zrobisz, to sam Cię podpalę. I już nigdy, przenigdy nie złapię Cię za kołnierz, bo wiem, jak to się skończy-odpowiedziałem-z resztą, następnego razu nie będzie, prawda?
Costin nie odpowiedział, tylko dał kawałek pepperoni Kuro.
-Prawda?-Powtórzyłem zniecierpliwiony.
-Co? A, tak, oczywiście-odparł i uśmiechnął się głupkowato.


<Costin?>

Od Mahiru CD Judy

-Leżał sobie na schodkach przy wejściu. Podpisz go, czy coś, to łatwiej Ci go będzie znaleźć, jeśli kiedyś go znowu zgubisz. Poza tym, możesz też kupić sobie dodatkowy, taki zapasowy. Albo dorób sobie kieszeń na inhalatory.
-Skąd takie pomysły?-Zdziwiła się, jednak jej oczy się zaświeciły.
-Mój dziadek miał astmę i wykorzystywał takie rzeczy, bo często gubił-odparłem-swoją drogą, jestem Mahiru.
-Judy-przedstawiła się z uśmiechem. Po mundurku poznałem, że jest aniołem, a nie demonem, których początkowo było dużo więcej. Teraz sytuacja ma się inaczej, ale i tak miło, że jest nowy anioł.


<Judy?>

Od Yoshiko - Cd. Cecila

Westchnęłam usiłując opanować swoje zdenerwowanie tylko po to by mu nie przypierdolić w twarz... Może i nie jestem za grzeczną dziewczynką, ale jednak swoją godność mam i nie zamierzam jej tracić...ah...Yoshi już za późno, straciłaś ją już jakieś 10 lat temu jak byłaś jeszcze pieprzonym dzieckiem, które zostało zerżnięte przez własnego rodziciela. Nie ważne.
-Powiedzmy.- Mruknęłam dość... cicho. Wyciągnęłam swój zeszyt ze swoimi bazgrołami i zaczęłam coś szkicować.
- Yoshi...Yo... Kurna. Jak to się czyta?- Zapytał dość głośno.
- Po prostu mów mi Rose. - Wywróciłam oczami, chociaż nie znosiłam jak zwracano się do mnie po części mojego nazwiska.
Cecil mnie wkurzał i nie ukrywam, że miałam wielką ochotę spłaszczyć mu tą piękną twarz.
Przymrużyłam oczy i po chwili oparłam głowę na swojej ręce, zaraz będę mieć nawroty choroby, więc postanowiłam o tym po prostu zapomnieć, szkicując coś. Jedyne z czego miałam 6 to była plastyka...coś co odzwierciedlało moje uczucia. Nie...ja już ich nie mam.
Najchętniej uciekłabym od niego jak najdalej...był za blisko i czułam się jeszcze bardziej niepewnie niż przedtem.
Dlatego pozmykałam wszystko poukładałam na swoje miejsce i pośpiesznym krokiem wyszłam z owego pokoju, by nieco się rozluźnić, co pewnie zdziwiło chłopaka. Odkręciłam wodę w umywalce i zamoczyłam w niej ręce by nieco się ogarnąć i ochłonąć. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i o mało co się nie popłakałam. Po chwili wyszłam z internatu i usiadłam jak najdalej niego, z pewnością dostanę opierdziel od opiekunki. Wpatrywałam się w niebo i chcąc zapomnieć o swojej ,,pięknej" przeszłości jako darmowej prostytutki ojca, ale nie mogłam. Dlatego tu trafiłam, przez moją ciężką przeszłość zaczęłam się zamykać a nawet wręcz wdawać się w bójki z innymi... pozwalało mi to się uspokajać...

<Cecil? Znów jakieś dramaty...>

Od Costina cd Mahiru

Uśmiechnąłem się wdzięcznie i wstając wystawiłem rękę z bluzą w jego stronę.
- Załóż, bo się przeziębisz - mruknąłem i kiedy niepewnie wziął ode mnie nakrycie cofnąłem się z powrotem. Kiedy już miałem przechodzić przez drzwi, usłyszałem głośne chrząknięcie. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jak Mahiru kiwa głową w stronę dostawcy pizzy.
- Dîner à la maison! - krzyknąłem uradowany i podbiegłem do podstarzałego faceta z pudełkiem pizzy. Zapłaciłem za wszystko i wbiegłem do budynku, zapominając zupełnie o towarzyszu wróciłem na górę tuląc karton do siebie. Moje dzieciątko. Kiedy wparowałem do pokoju położyłem jedzonko na biurku i zacząłem jeździć po nim policzkiem, jakby to był noworodek. Zdążyłem zjeść już dwa kawałki, kiedy zauważyłem że Mahi stoi w progu i przygląda mi się z zaciekawieniem. Uniosłem brwi pytająco i podałem mu kawałek, który wziął z uśmiechem. Chwilę później na kolana wszedł mi ten upierdliwy kot i miałknął, patrząc na końcówki pozostawionego ciasta. Wziąłem jeden do ręki i ułamałem mały kawałeczek przystawiając zwierzęciu do pyszczka. Z drzwi usłyszałem tylko cichy chichot, kiedy karmiłem kociaka.

<Mahiru?>

Słownik:
dîner à la maison - obiadek

Od Mahiru CD Costina

-Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Przepraszasz praktycznie nieznajomego kolesia za to, że go pocałowałeś! Powinienem się martwić o to, czy mam dobre oceny, a przez Ciebie jedyne, co mam w głowie to to, czy po powrocie do pokoju nie zostanę zgwałcony!-Rzuciłem.
-Wybacz, błagam!-Odparł, jakby nie słyszał mojej poprzedniej wypowiedzi.
-Nie masz lepszych rzeczy do roboty, niż przepraszanie mnie? To jest najdziwniejsza rozmowa, w jakiej brałem udział-burknąłem, wciąż wkurzony-a poza tym, co żeś tak nagle się wyrwał i zmienił zdanie? Jeszcze dwie minuty temu Ci się zbierało na amory, a teraz tak wielce żałujesz?
-Tak, błagam, wybacz!-Ciągle leżał.
-Dobra, dobra, niech Ci już będzie. Wybaczam. Ale następnym razem nie będę taki wyrozumiały-warknąłem.


<Costin?>

Utraciłam skarb...

Pomożesz mi go odzyskać?

GODNOŚĆ: Desideria, tak brzmi jej imię. Nazwisko nie jest znane, sama dziewczyna podobno go nie pamięta.
PSEUDONIM: Dla jednych znana jest jedynie z imienia, innych za bardzo przeraża, by do niej podeszli. Nowy rocznik po cichutku, w prywatnych rozmowach nazywa ją Laleczką. Starsi są bardziej kreatywni, ale i niektórzy odważyli się ją poznać. Widmo, Upiór, Zombie- to jedynie niektóre ksywki.
ROLA: Anioł
WIEK: 16 lat
PŁEĆ: Kobieta
POCHODZENIE: Jej pochodzenie nie jest znane, jak i również większość informacji o przeszłości. Nastolatkę z amnezją znaleziono błąkającą się na przedmieściach White Eagle.
ORIENTACJA: Heteroseksualna
ZAUROCZENIE: Ona może kochać, choć tego nie widać. Zaś inni raczej wolą jej unikać, w tym problem.
CHARAKTER: Desideria zdecydowanie wyróżnia się z tłumu samym swoim nietypowym, wręcz szalonym stylem bycia. Sprawia pozory biernej, snuje się bez celu po korytarzach, przez co uczniowie często określają ją mianem Białej Damy z White Eagle. Klimatu dodają staroświeckie suknie, w ciemnych barwach, które mocno kontrastują z bladą cerą dziewczyny. Twierdzi, że podkreślają one jej osobowość. Psychika jej jest delikatna, jak płatek róży, łatwa do uszkodzenia, dlatego dziewczyna izoluje się od innych. Jest idealnym przykładem osoby aspołecznej, bez większego powodu. Gdyby chciała, to znalazłaby jakichś znajomych, otwierając się nieco i ukazując barwne wnętrze.
   Wygląd bywa bardzo mylący i w tym przypadku tak właśnie jest. Nasza Laleczka, to w gruncie rzeczy bardzo fajna istotka, pełna zalet. Żywo interesuje się otaczającym ją światem, wyłapuje wiele mniej lub bardziej ważnych szczegółów otoczenia. Mimo, że nie uśmiecha się zbyt często- potrafi być bardzo miła dosłownie dla każdego, wrogów też. Szybko nabiera zaufania, nawet do tych, których niedawno poznała. Ot kolejna łatwowierna dziewczynka. Łatwowierna, ale nienaiwna. Oj tą trudno jest wykiwać i musiałbyś bardzo się postarać, by to zrobić. Potrafi odczytać wszystko z wyrazu twarzy swojego rozmówcy, czy zachowania przechodzącej obok niej osoby. Jest to jej osobisty szósty zmysł, wyćwiczona cecha, czy też sposób na przetrwanie. Kłopoty omija szerokim i długim łukiem, woli pozostać z czystą kartą. Już i tak zbyt dużo przeszła, wrażeń jej starczy do końca szalonego życia. Wracając do tematu. W towarzystwie robi się bardzo żywotna, często wykrzywia twarz w ciapowatym uśmiechu, co jest na swój sposób urocze. Zdarza jej się żartować na różne sposoby- od słownych, aż po drobne dowcipy. A gdy uda ci się podtrzymać znajomość z nią, pomimo wielu barier, wtedy zyskasz towarzyszkę do końca życia. Desideria jest wierna nawet bardziej, niż pies. Potrafi bronić bliskich sobie osób, choćby sama miała oberwać. Podobnie jest z widzimisię przyjaciół, przyjdzie do ciebie nawet o czwartej nad ranem, by pomóc, wesprzeć, pocieszyć. Czuła z niej osóbka, dodatkowo posiadająca coś takiego, jak empatia.
     Jeśli o miłość chodzi, to tak, dziewczyna potrafi się zakochać, jednak woli ukrywać to w obawie przed odrzuceniem przez obiekt westchnień. Posiada duszę romantyczki, pełnej niespełnionych marzeń miłosnych. Ale kto wie... Może ktoś kiedyś przełamie się i jednak pokocha kogoś takiego jak ona?
UMIEJĘTNOŚCI:

  • Ma bardzo zręczne palce. Zdrową, lewą ręką potrafi szyć, strugać i wiele innych. Protezą również posługuje się całkiem sprawnie. Przynajmniej na tyle, by metal funkcjonował jak normalna kończyna.
  • Miłuje prace w plenerze. Wiosną i latem zawsze sieje nowe kwiaty przy szkole, by było tu choć trochę bardziej kolorowo. Ma rękę do roślin i wyczucie barwy, ułożenia, to trzeba przyznać.
  • W wolnych chwilach prowadzi pamiętnik, a oprócz niego pisze i książki. Co prawda tylko do własnego wglądu, ale lubi czasem naskrobać rozdział, czy opowiadanie.
  • Może to mało istotne, lecz jeździ na rowerze i dość dobrze na rolkach.

O POSTACI: Niewiele o niej wiadomo, jedynie kilka nic nieznaczących informacji. Pewnego dnia pojawiła się na przedmieściach miasta. Niewinna, ubrudzona, w podartej sukience i ze staroświecką protezą dłoni. Przygarnął ją dyrektor, sponsorując życie oraz naukę w tej szkole. Od tamtego momentu personel stał się jej jedyną rodziną. Nieznana jest jej przeszłość. Dziewczyna cierpi na amnezję, która czasami powraca i to w najmniej odpowiednich momentach, utrudniając życie Desiderii.
INNE:
  • Ma fioła na punkcie modyfikacji ciała, co widać po niej całej. Wszelkie blizny, kolczyki, mechaniczne zniekształcenia czy nawet szycie po skórze jest dla niej jak najlepsze z dzieł.
  • Cierpi na całkowity albinizm w jego najpaskudniejszym wydaniu, przez co prawie nie może przebywać na słońcu i jest bardzo narażona na groźne choroby.
  • Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, przy tym ważąc niespełna 50 kilogramów. Ma niedowagę, co o dziwo jej jak najbardziej pasuje.
  • Uwielbia kolor zielony oraz zapach lasu.
  • Głosik [X]

Od Judy do anioła

"Gdzie mój inhalator... znowu go zgubiłam!"
Zaczęłam przerzucać rzeczy na boki, do góry, gdziekolwiek. Musiałam znaleźć swój inhalator. Niestety nie wiedziałam, gdzie on mógł się podziać! Przez wszystkie lekcje go miałam, dopiero na przedostatniej przerwie gdzieś mi wypadł. Ale gdzie?! Szukałam go we wszystkich klasach, w których dzisiaj miałam, na stołówce, w pokoju, w łazience, na korytarzach. Nic! W szatni, na podwórku... Zero! Popytałam się także o to innych nauczycieli, uczniów, ale nikt nic nie wiedział! Jeśli tak dalej pójdzie, to za parę minut się uduszę!
Byłam wtedy na prawdę zdenerwowana. Wiele myśli krążyło po mojej głowie. Jakim cudem go zgubiłam? Gdzie on mógł teraz leżeć? A może ktoś zrobił mi głupi kawał, nie zdając sobie z konsekwencji? W końcu to są ludzie! Bardzo durni ludzie! Na prawdę już nie wiedziałam co mam zrobić. Ewentualnie bym musiała wywiesić jakieś ogłoszenie, ale nie mam pojęcia co jeszcze. Zrezygnowana zaczęłam wracać do pokoju, bo co innego mi zostało, jak zdychanie wśród własnych czterech ścian? Chyba, że wydarzy się zaraz jakiś cud. Ale w to wątpiłam...
Siedziałam na ławce na drugim korytarzu i patrzyłam się pustym wzrokiem na ścianę. W jakiś nieistniejący punkt, którego nawet ja nie widziałam, ale jakbym próbowała go z całych sił dostrzec. A raczej znaleźć rozwiązanie do mojej beznadziejnej sytuacji. Ale moja głowa była pusta. Zostało mi więc tylko jedno - dalej się pytać innych, czy nie widzieli jakiegoś inhalatora. Z nową nadzieją, chociaż bardziej sztuczną, wstałam i zaczęłam podchodzić do każdego człowieka, każdej grupy. I nawet jeśli mi nie odpowiedzieli, albo nie zauważyli, zadawałam to cholerne pytanie do skutku, aż w końcu mi odpowiedzą normalnym zdaniem, a raczej jednym słowem. Tak, lub nie.
- Widziałeś może gdzieś inhalator? Widziałaś gdzieś inhalator? Wiedzieliście gdzieś może inhalator? - i tak bez końca. Albo to na prawdę był słaby, denerwujący i niebezpieczny żart, ale ja miałam takiego pecha. Albo ktoś już znalazł, a ja nie mogłam trafić na odpowiednią osobę.
Ale w końcu to mi się udało.
- Widziałeś może gdzieś inhalator? - podeszłam do jakiegoś chłopaka, który stała do mnie tyłem. Gdy się obrócił w moją stronę, wyciągnął w moim kierunku zamkniętą dłoń.
- To twój? - otworzył pięść, w której znajdowała się moja rzecz.
Oczy mi aż zabłysnęły, a w głowie pojawiła się jedna myśl - udało się! Szybko chwyciłam przedmiot i podziękowałam mu z radością. Szybko wsadziłam do ust inhalator, nabrałam powietrza i poczułam ulgę.
- Na prawdę ci dziękuje - odparłam chowając przedmiot do kieszeni. - Gdzie go znalazłeś? - zapytałam.

<Aniele?>

Judy Varner

GODNOŚĆ: Judy Varner
PSEUDONIM: Angel
ROLA: Anioł
WIEK: 14 lat
PŁEĆ: Kobieta
POCHODZENIE: Islandia
ORIENTACJA: Heteroseksualna
ZAUROCZENIE: Jeszcze nigdy w życiu nikogo nie pokochała na prawdę, ponieważ ona uwielbia wszystkich. Aczkolwiek czeka na tego jedynego
CHARAKTER: Jedno słowo ją opisuje najbardziej – optymistka. I to jaka. Świat widzi tylko w kolorowych kolorach i nie myśli o zmianie. Uwielbia się cieszyć i dzielić się radością z innymi. Niektórzy mówią o niej wariatka, gdyż ma często głupie pomysły, ale to tylko dlatego, by się nie nudzić. Nienawidzi siedzieć w miejscu i nic nie robić. Można by pomyśleć, że ma ADHD, ale jest całkowicie zdrowa na umyśle – przynajmniej tak myśli. Jest rozmowna i towarzyska. Uwielbia spędzać czas w grupie przyjaciół i robić szalone rzeczy. Ciężko jest ją obrazić, gdyż dosłownie wszystko bierze na żarty, przez co poważne rzeczy nie potrafi brać na powagę bez uśmiechu na twarzy czy śmiania. Z tego powodu dużo ludzi się do niej zraża. Jest trochę nachalna i strasznie ciekawska. Gdyby mogła, chciałaby znać wszystkie tajemnice świata. Jeśli chodzi o ludzi przeciwnych do niej… szanuje i toleruje jak każdego innego człowieka. Nie ważne kim jesteś, według niej każdy powinien mieć drugą szansę, bo każdy może się zmienić nawet na dobre, czy lepsze. Jeśli nie chcesz jej towarzystwa, po prostu to jej powiedz. Wzruszy tylko ramionami, pożegna się radośnie i zniknie ci z oczu. Nie rozumie jak można robić komuś krzywdę świadomie i do tego cieszyć się z tego. Dla niej to niezrozumiałe uczucie. Stara się pomagać ludziom, niezależnie od problemu jaki ich dręczy, czy jakie mają hobby. Nie potrafi nikogo skrzywdzić, nikogo. A tym bardziej pozbawić kogoś życia bez powodu. Jednak wie co to sprawiedliwość i jeśli ktoś naprawdę musi umrzeć, zgodzi się na to. Jednak prócz tej radosnej dziewczynki, która potrafi nawet skakać radośnie po krawężniku, wie co to ból i smutek. Przeszła przez to. Wie co to stracić bliską ci osobę i nikomu tego nie życzy – nawet największemu wrogowi. Zawsze chowa smutek, ale łatwo odkryć co ją gryzie. Jest strasznie ufna i szybko przywiązuje się do ludzi, przez co boli ją odrzucenie przyjaciela, ale stara się tego nie przeżywać. Gdy jest smutna, świat traci kolory i widzi jest w szarych barwach. Nie ma ochoty na zabawę, ale pomimo tego uśmiecha się, śmieje i normalnie rozmawia.
UMIEJĘTNOŚCI: Dzięki treningom dziewczyna jest bardzo wytrzymała. Największymi umiejętnościami w boju się zwinność, szybkość i wytrzymałość, a do tego spryt. Gorzej jest z siłą, na której nigdy nie polega. Zazwyczaj jej strategia polega na zwykłym unikaniu ciosów przeciwnika, aby się zmęczył. Potem atakuje. Jest świetnym akrobatą. Potrafi walczyć ręcznie jak i bronią białą, czy palną. Spoza dziedziny walk, potrafi malować, śpiewać, szyć i jeździć na łyżwach. Jej słabością jest woda, gdyż nie umie pływać.
O POSTACI: Jej rodzice zginęli przez erupcje wulkanu, który spalił ich dom, gdy Judy była wtedy u przyjaciółki na urodzinach. Miała wtedy siedem lat i bardzo to przeżyła, aczkolwiek starała się uśmiechać. Do dziś boi się erupcji wulkanów, znajdowania się blisko ich. Jako dziesięciolatka chciała się nauczyć pływać, jednak nauka zakończyła się utonięciem, innym razem podtopieniem przez wredne znajome i zakończyło się na tym, że dziewczyna boi się wody. Uwielbiała zwierzęta od małego i sama chciałaby posiadać chociażby rybkę. Najbardziej uwielbia kotowate i psowate. Cierpi na astmę, przez co ma ograniczony zakres wykonywania sportów. Tak samo na uczulenie na winogrona, które tworzą u niej swędzącą wysypkę oraz truskawki, przez które wymiotuje przez długi czas.
INNE: - Jest teistą agnostycznym. Wierzy, że "jest jakiś bóg", ale nie wyznaje żadnej dokładnej religii i go nie czci;
- Uwielbia kolor niebieski;
- Mierzy zaledwie metr sześćdziesiąt, przez co wiele razy była wyśmiewana od tych niższych i grubszych (chociaż w rzeczywistości ma niedowagę);
- Nosi soczewki zamiast okularów;
- Kiedyś była maniakiem gier komputerowych.

Od Yoshiko do Celestii

Ten dzień był dla mnie zbawieniem... wreszcie uwolnię się od tego piekła... moje ciało ,,zdobiły" liczne rany, siniaki i blizny, zwłaszcza na udach i klatce piersiowej, w miejscach gdzie nikt raczej nie będzie mi zaglądał... dziś nowy dzień w szkole, uwolnię się od codziennych gwałtów i bijatyk. Żeby przetrwać musiałam dosłownie nauczyć się praw dżungli.
Ojciec z niesmakiem zawiózł mnie do owej szkoły, chyba nie był zbyt zadowolony, że jego obiekt do molestowania i równocześnie worek treningowy ucieka do jakiejś szkoły z internatem. Walizek dużo nie miałam, jedynie...jedną średniej wielkości, a kiedy dotarliśmy na miejsce , wręcz wybiegłam z tego auta, chwytając od razu walizkę z bagażnika i nie żegnając się , poszłam do owego internatu, najpierw pytając się kogoś o drogę, kiedy pokazano mi pokój nieco odetchnęłam z ulgą, wreszcie może będę prowadzić normalne życie, chyba...

~~~

Następnego dnia w szkole, napotkałam zaciekawione spojrzenia na sobie, czego wręcz nie znosiłam.
Poszłam na geografię, na której oczywiście zostałam przedstawiona i w końcu usiadłam na miejsce. Wszystko i wszystkich miałam oczywiście w d... nosie.
Na przerwie podeszła do mnie jakaś dziewczyna, zerknęłam na nią kątem oka, nie bardzo chcąc się angażować w sprawy uczniowskie...nie ufałam już innym. Zawiodłam się na wszystkich, których kochałam.
Usiadła koło mnie na ławce i zerkała na mnie i chyba na mojego siniaka na kolanie.

<Celestia? >