22 października 2016

Od Mirai CD Gabrijela

-Dziękuję bardzo-ukłoniłam się lekko.
-Nie musisz być taka formalna-zaśmiał się lekko na odchodnym. Skinęłam głową z krótkim westchnieniem. Wyciągnęłam z niebieskiej walizki torbę na laptopa, w której miałam nie tylko sam "komputer", ale też manipulator stołokulotoczny (pozdrawiam fanów Rafała Kosika i Felixa, Neta i Niki), zwany potocznie myszką do komputera, podkładkę pod tenże manipulator i tak dalej. Wzięłam klucz i wyszłam z pokoju, taszcząc ważącą całkiem sporo torbę. Zamknęłam drzwi na klucz i wrzuciłam go do przegródki z laptopem. Wyszłam ze szkoły, mimo, iż pogoda nie była zbyt dobra. Przysiadłam przy schodkach wejściowych, wyciągnęłam laptopa z torby i odpaliłam go. Kiedy on się uruchamiał, chwyciłam mysz komputerową i podkładkę, po czym postawiłam je sobie na kolanie, z lekkim trudem utrzymując ich równowagę.
Kiedy sprzęt się już uruchomił, odpaliłam losową gierkę z pulpitu. Wylosował się CS, więc postanowiłam właśnie w niego zagrać. Przejrzałam jakieś nowe aktualizacje, przedtem zerkając na zawartość skrzynki pocztowej na Steamie. Nic nowego. Jakieś nowe gry i reklamy. Skasowałam wszystko i przeszłam do gry. Możecie mnie znienawidzić, ale jestem antyterrorystą, w przeciwieństwie do większości osób. W pewnym momencie, kiedy wybiegałam zza zaułka na mapce Nuke, zauważyłam grupkę przeciwników. Oni również mnie dostrzegli, więc zaczęłam strzelać na oślep.
-Śmierć terrorystom!-Wydarłam się, nawet nie zauważając, że rzeczywiście krzyknęłam. Spaliłam się ze wstydu i na wszelki wypadek wyłączyłam grę. Upewniając się, że nikt nie widział, ani nie słyszał sytuacji sprzed chwili, odetchnęłam z ulgą.
-Kto tam się tak drze na dole?!-Wydarł się ktoś z balkonu z góry. Spanikowałam, więc wybiegłam pod balkony pokoi i odkrzyknęłam:
-Przepraszam!
-Nie no, spoko-zaśmiał się ten sam, męski głos. Odetchnęłam z ulgą. Odpaliłam więc trochę bardziej pokojową grę, czyli Lola. Pograłam przez chwilę, ale zaczynało się robić zimno, więc postanowiłam się zbierać. Zerknęłam na zegarek w laptopie. Minęło półtorej godziny. Nieźle, nawet nie ogarnęłam, że tyle tu siedzę. Zebrałam się i poszłam do pokoju. Była osiemnasta trzydzieści. Jako, że zgłodniałam, postanowiłam zostawić laptopa i resztę pierdół w pokoju i przejść się do automatu nieopodal szkoły. Położyłam torbę koło łóżka i wzięłam niebieski portfel z walizki. Pobiegłam do automatu z jedzeniem, który stał nieopodal terenu szkoły. Wrzuciłam losowe monety i wybrałam jakiś napój "na rybę". Z wyglądu kojarzył mi się z moim ukochanym ramune, które często piłam w Japonii, ale tutaj trudno coś takiego kupić. Okazało się, że to jakaś oranżada. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku, delektując się napojem. W tym momencie Gabrijel wszedł do pokoju.
-O, d-dzień dobry wieczór-powitałam go, bo nie byłam pewna, czy powinnam powiedzieć "dzień dobry", czy "dobry wieczór".


<Gabrijel? Tasiemiec taki>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz