5 listopada 2016

Od Natalii

- Śpij jeszcze..! - wymamrotałam bardziej do poduszki, niż do Gucia. Papug od piątej rano rzucał się w klatce i chodził tam i z powrotem. W końcu nie wytrzymałam. Wzięłam koc z łóżka i narzuciłam go na przód klatki, którą później włożyłam do łazienki. Spanie całkowicie mi odeszło. Usiadłam więc okrakiem na krześle, kontemplując nad sensem życia.

O dziwo, zasnęłam. Na siedząco. Obudziły mnie dość głośne rozmowy na korytarzu. Właściwie, to chyba była kłótnia. Między dwójką, czy trójką nastolatków. Nie zagłębiałam się w to jednak. Przebrałam piżamę na luźny, wełniany sweterek, który był troszkę przydługawy, i czarne legginsy. Postanowiłam skorzystać z dnia wolnego. Wypuściłam więc papuga z klatki, coby sobie po pokoju polatał, narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i założyłam trapery, po czym wyszłam z pokoju. Przedtem, oczywiście, wzięłam z sobą aparat fotograficzny i klucz. Przez chwilę naszła mnie myśl, na zadzwonienie do cioci, jednak szybko mi przeszło. Chciałam, żeby choć w weekend miała ode mnie spokój.

Błądząc po ulicach White Eagle mijałam wielu ludzi. Na niektórych nie zwracała uwagi, z resztą z wzajemnością. Na innych zaś nie dało się nie spojrzeć. Większość kobiet miało na sobie ładne płaszcze i buty na wysokim obcasie. Widać jednak było, że drżały z zimna. Mi było ciepło. I walić to, że wyglądałam jak ziemniak.


Po dwóch godzinach pałętania się w te i wewte, postanowiłam pójść do parku. Jesienią wszystko wyglądało inaczej. Na drzewach pojawiały się miliony barw, począwszy od zieleni, przez czerwień, aż do fioletu. Temperatura spadała, skutkiem czego zwierzęta magazynowały pożywienie, szykując się do snu. A niektóre dzieci wskakiwały do kupek liści, rozwalając je we wszystkie strony. Ja jednak skorzystałam z tego, że w parku znajdował się mały pałac. Wyjęłam lustrzankę z torby i usiadłam na trawie. Choć, poprawniej, usiadłam na liściach i położyłam na nich aparat, bawiąc się ostrością. W końcu postanowiłam, że budynek i drzewa, które znajdowały się na dalszych planach, będą rozmazane, zaś liście, które były najbliżej mnie - ostre. Po parunastu seriach, usunęłam większość zdjęć i wybrałam to idealne. Zadowolona z efektu wstałam z chłodnej ziemi i wsadziłam sprzęt z powrotem do torby. Nie chciałam jednak wracać do internatu. Zajęłam więc miejsce na ławce i zaczęłam przypatrywać się wiewiórce, która uciekała przed jakimś dzieckiem. Dopiero parę minut później ogarnęłam, że ktoś się do mnie przysiadł.

[ Któż? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz