28 października 2016

Od Celestii - Opowiadanie Eventowe

Obudziłam się parę minut przed budzikiem w telefonie. Było więc coś koło siódmej rano. Starając się nie obudzić śpiącego współlokatora, wygrzebałam z szafy jakieś ciepłe ubranie. Założyłam na siebie beżowy sweterek, czarne spodnie, płaszcz i botki w tym samym kolorze. Na zewnątrz było podobno 10 stopni, więc no. Na ramię zarzuciłam małą torbę i wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz. Skierowałam się w stronę galerii, obok której stały paczkomaty, czy inne wsio, i wyjęłam telefon. Wstukałam kod na cyfrowej klawiaturze automatu i wyjęłam z "półeczki" okazałe zawiniątko.

Gdy wróciłam, Olbrzyma już nie było. Korzystając z okazji, że pokój był pusty, czym prędzej otworzyłam czarną paczuszkę. Oczywiście, nie obyłoby się bez pomocy nożyczek i zębów. Jednak warto było. Strój wyglądał dokładnie tak, jak na amazon. Czarna sukienka, krótsza z przodu a dłuższa z tyłu, ramiona zakryte były ozdobą koronką w motyw kwiatów. Do tego dochodziły sznurowane buty, na niskim obcasie, sięgające gdzieś do połowy mojego uda. Do zestawu dołączone były również farbki przeznaczone do malowania twarzy. Nie ukrywając uśmiechu, włożyłam wszystko na wieszak, który po chwili znalazł się w szafie. 

Niespełna pół godziny później szłam z dużą reklamówką przez miasto. Po drodze uzupełniłam zapasy o dwa pudełka z 32 kolorami cieni do oczu, dwoma nietoksycznymi klejami i małym opakowaniem farb. Chusteczki, sztuczna krew i inne pierdoły czekały na mnie już w szatni. Tak, byłam idealnie przygotowana, bo lubię się bawić w malowanie. A malowanie ludzi to jeszcze większe emocje i zabawa. Zwłaszcza w Halloween! Bo jeśli zrobi się coś źle, zawsze można komuś wmówić, że to element makijażu.

Na miejscu zastałam trzy osoby. Dwie majstrowały coś przy głośnikach, a trzecia poprawiała oświetlenie. Pomachałam im na przywitanie, tracąc po chwili zainteresowanie nimi. Skierowałam się od razu w stronę szatni, gdzie w spokoju rozłożyłam wszystko to, co przyniosłam. Małe lusterko stanęło na parapecie, przed nim zaś ustawiłam krzesło. Oczywiście, ja usadowiłam się na nim pierwsza, malując na twarzy sugar skull. Ćwiczyłam ją prawie pół roku, więc dzisiaj wyszła prawie idealnie. Po chwilowym podziwianiu makijażu, ogarnęłam syf i przebrałam się w kostium, dzierżąc przy tym plastikową kosę. Po chwili namysłu rozpuściłam włosy, wcześniej spięte w warkoczyki, zostawiając je w artystycznym nieładzie. Dosłownie chwilę po tym, jak zawiązałam lewego buta, dobiegł mnie wrzask z sali gimnastycznej. Jak to ja, stanęłam w drzwiach, obserwując wszystko z kpiną na twarzy. Gdzieś w drugim kącie stały Kanade i Amica. Przewodnicząca miała założone ręce i przymknięte oczy, a Gabrijel biegał po całym pomieszczeniu z gaśnicą, drąc się wniebogłosy.
- COSTIN, MIAŁEŚ ZAJMOWAĆ SIĘ NAGŁOŚNIENIEM, A NIE PODPALANIEM ZASŁONKÓW! - usłyszałam krzyk Mahiru aż tutaj.
- Ale czy świecące zasłonki nie dają lepszego efektu? - zapytał spokojnie ciemnowłosy. [Serdecznie dziękuję Keri za pomysł~ ♥]
Mahiru wykonał facepalma i poszedł gdzieś w pierony, a ja wróciłam do swej ostoi, zwanej szatnią. Lub salonem kosmetyczno-przebieralnym, w dniu dzisiejszym.

[ Ktoś chętny do wymalowania?  ( ͡° ͜ʖ ͡°) ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz