15 listopada 2016

Od Leona - Cd. Sephriny

 Dłonie ma lodowato zimne, a jednocześnie bije od niej gorąc. Nie chcę jej puszczać, oddać pod opiekę kogokolwiek innego, za bardzo się boję. Ale trzeba, tak będzie najlepiej dla niej i dla mnie. Pomimo sprzeciwów dziewczyny, oddaję ją w ręce strażaka, delikatnie, by nie wyrządzić jej krzywdy. Palce już nie zaciskają się na mojej kurtce, puszczają ją. Mężczyzna rusza w stronę najbliższej karetki, idę tuż obok niego, nie spuszczając Sephriny z oczu. Gładzę ją po miękkich włosach, nie zwracając uwagi na dorosłego pana i jego zbędne uwagi. Skupiam się tylko na niej, martwię się jak jasna cholera.
 Znów ją przekazują. Patrzę, jak trafia do samochodu, wnoszona na noszach. Jednak grubsza kobieta nie pozwala mi nadal towarzyszyć. Klnę pod nosem, czując przejmującą bezsilność.
 Patrzę, jak zamykają się drzwi.
 Jak ambulans odjeżdża, nawet bez wstępnej oceny stanu Seph.
 Jak znika za najbliższym zakrętem.
 Jeśli będzie trzeba ustalę wszystko z dyrektorem i złożę wizytę w szpitalu, byleby tylko upewnić się, że jest otoczona odpowiednią opieką.
 Serce kruszy i odpada kawałeczkami ze zmartwienia, przejęcia, bania się o drugą osobę.

[Seph?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz