4 listopada 2016

Od Kizuhiry

Ziewnąłem przeciągle i zerknąłem ostatni raz na swoje mieszkanie. Od dzisiaj pozostaje mi internat, pomyślałem. Ciągnąc za sobą stare walizki, wyszedłem z pokoju i zamknąłem go na klucz, po czym poszedłem do pokoju obok, czyli pokoju właściciela bloku i zostawiłem mu go. Nie pokój, tylko klucz, rzecz jasna. Burknąłem coś pod nosem na odchodnym, po czym wcisnąłem się do taksówki. Droga trwała niecałą godzinę. Cały ten czas grałem na telefonie, który, prawdę mówiąc, zdychał już z powodu braku baterii.
Poprawiłem niechętnie okulary, kiedy taksówkarz powiedział, że jesteśmy na miejscu. Zapłaciłem mu, po czym wziąłem swoje walizki i wysiadłem z auta. Zamknąłem zamaszyście drzwi. Trzasnęły głośno, a taksówka odjechała. Zaciągnąłem swoje walizy do wejścia do internatu, spoglądając na tablicę, na której był spis... Wszystkiego. Pokoi, aktualności i innych pierdół. Jako, że nie byłem jeszcze wpisany do żadnego pokoju, postanowiłem zwiedzić okolicę, razem z walizkami. Wybyłem z terenu szkoły, a po wyjściu z niego skierowałem się na lewo, po chodniku.
Westchnąłem cicho i ruszyłem w stronę zoologicznego, który wydawał się być najciekawszą lokacją w mieście. Wszedłem cicho do środka i zakradłem się do działu z papugami. Niestety, w zoologicznych nie ma jeleni, więc patrzenie na papużki musi mi wystarczyć. Spojrzałem z bliska na papugę żako, która wesoło latała po klatce, wydając zabawne dźwięki. Uśmiechnąłem się w duchu, kiedy zwierzątko złapało się nogami prętów w taki sposób, że była tuż obok mnie. Nie mogłem się oprzeć, żeby jej nie pogłaskać, więc ukradkiem pomiziałem ją po głowie, chociaż wiedziałem, że to trochę głupie i niebezpieczne. Po tym wyprostowałem się i zacząłem się znów rozglądać po sklepie. Przeszedłem do działu z gryzoniami. Minąłem króliki i podszedłem do dużej klatki, która rzekomo należała do tchórzofretki. Niestety, lokatora nie było w domu, więc na odchodnym zajrzałem do gadów. Była tam agama brodata i jaszczurka tęczowa, a oprócz tego parę innych, ale te dwie są moimi ulubionymi. Były nawet karteczki z imionami. Według nich, agama miała na imię Billy, a jaszczurka tęczowa - Sophie. Ich akurat nie mogłem pomiziać, bo były w terrariach, jak na gady przystało. Mimo to, stanąłem na palcach, przyglądając się obu zwierzakom, po czym wyszedłem szybko ze sklepu. Wtem, usłyszałem czyjś głos. Zielony, przemknęło mi przez myśl. Tak, głos tej osoby zdecydowanie był zielony.
Odwróciłem się gwałtownie, czekając, aż głos ponownie się ukaże.


<Ktuś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz